czwartek, 19 lipca 2012

12

Nadejście weekendu, w którym nie było planowanych rabunków, oznaczało wspólnie spędzany czas najważniejszych członków załogi. Itamaki z początku bawiło, że co tydzień grają w pokera. Wydawało jej się to zbyt normalne i wręcz przeczące ogólnemu obrazowi piratów. Wcześniej, gdy pływała na innych statkach, większość wilków morskich zajmowało się piciem, hazardem i, jak to ona nazywała, „osobistym burdelem”. Z czasem, podczas pobytu na okręcie kapitana White’a, zaczęła widzieć zalety ich tradycji. Pozwalała im odprężyć się i na chwilę zapomnieć o sprawach ściśle związanych z piractwem. Ponadto spędzając wspólnie czas, poprawiali swoje wzajemne relacje. Gdy cała szóstka zasiadła wieczorem przy stole w kajucie kapitana, ku uldze Itamaki, Itachi nie zachowywał się jakoś inaczej, mając na względzie niedawny incydent.
- Wkurzasz mnie! – krzyknęła Kikari.
Asuma musiała schylić głową, unikając książki, która Souten rzuciła w rudego majtka po skończonej grze.
- Nie uważasz, że obrzucanie go moimi cennymi publikacjami za sprzątnięcie ci wygranej z przed nosa jest bezpodstawne? – zapytał Itachi.
- Byłam tak blisko!
Kikari ustawiła kciuk i palec wskazujący równolegle do siebie, z niewielką przestrzenią pomiędzy. Jej twarz wykrzywiła grymas wściekłości.
- Ale ten łotr mi przeszkodził! Czaisz, kapitanie?!
Kikari stanęła przed fotelem z rękoma opartymi na biodrach. Chwiała się lekko, a policzki miała zaczerwienione. Jun chował się za kanapą, na której siedziały Asuma i Itami chichoczące pod nosem.
- Mogłem nie przynosić aż tyle rumu – westchnął Itachi, podpierając głowę ręką.
- Dlaczego? – oburzyła się Kikari. – Właśnie powinieneś przynieść więcej. Chętnie bym wylała trochę alkoholu na głowę tego skurczybyka.
- Ty lepiej idź już do swojego łóżka – stwierdziła Asuma, powstrzymując śmiech.
- Sugerujesz coś?! – od razu zbulwersowała się Kikari.
- Myślę, że dyskretnie chciała cię poinformować, że się schlałaś – wyjaśniła z wesołym uśmiechem Itami. – Chociaż obawiam się, że nie uda się jej zatoczyć aż do swojej kajuty.
- Jak chcesz walczyć to dawaj od razu na górę pokładu, mała!
- Sumisu, zaprowadź ją – polecił Itachi.
Bosman siedzący na ziemi, bez słowa podniósł się i zgasił papierosa, wrzucając go do popielniczki. Kikari od razu zaczęła rzucać wyzwiskami i protestować. Sumisu ignorując to, przerzucił ją przez ramię i wyszedł z pomieszczenia. Za drzwiami jeszcze przez długi czas dało się słyszeć buntownicze okrzyki i obelgi.
- Nigdy więcej nie przynoś całej skrzynki rumu – oznajmiła Asuma.
- Nie sądziłem, że ona sama wypije trzy czwarte jej zawartości –wyznał kapitan.
Przez pół godziny wszyscy jeszcze siedzieli i rozmawiali o różnych rzeczach. Śmiali się i popijali rum. Wszystkiemu towarzyszyła miła atmosfera, przez którą całkiem można było zapomnieć, ze byli na statku piracki. W końcu jednak Asuma i Jun postanowili wrócić do swoich kajut. Majtek podszedł do Itami i nachylił się, by powiedzieć jej coś na ucho.
- Jun powiedział Asumuś i Kikariś o tamtym. Wszyscy mamy nadzieję, że dowiesz się, dlaczego nasz kapitan jest smutny.
Itami spojrzała na niego z zaskoczeniem. Ten tylko się uśmiechnął i, pożegnawszy się z dwójką, wyszedł razem z Asumą z pomieszczenia. Itami skierowała wzrok w stronę Itachiego. Wrzucał właśnie butelki po alkoholu do beczki. Gdy skończył, usiadł na kanapie i przetarł oczy. Wyglądał już dużo lepiej niż wtedy, gdy ostatnio zostali sami. Zgolił zarost, a z jego twarzy dało się wyczytać, że jego zmartwienie zmalało.
- Zastanawiałem się ostatnio, co właściwie robiłaś w zamku królowej Anglii?
Itamaki bardzo zdziwiło to pytanie. Nie przypuszczała, że po tak długim czasie kapitan zapytaj ją akurat o to. Od początku zakładała, że będzie chciał znać jej przeszłość, ale dziwiło ją, że zaczął od tak niedawnych wydarzeń. Wbiła wzrok w ścianę, jakby myśląc nad ułożeniem odpowiedzi.
- Powiedzmy, że odpoczywałam.
- Od?
- Piratów – wzruszyła ramionami.
- Ile już lat nie dają ci spokoju?
- Cztery. Wtedy moja matka stwierdziła, że bezpieczniej będzie ukryć się gdzieś. Przebrałam się za mężczyznę i poszłam pracować przy żegludze. Na statek, którym płynęłam, napadli jacyś piraci i oczywiście wzięli mnie do siebie. To właśnie przez tamtego kapitana informacja o mnie się rozniosła. Potem już wędrowałam od jednego statku do drugiego.
Gdy skończyła mówić, Itachi siedział zamyślony. Sama nie wiedziała, czemu tak po prostu mu o tym opowiedziała. Wiele osób wcześniej, zmuszało ją, żeby powiedziała coś o swojej przeszłości. Itamaki podejrzewała, że mieli oni nadzieję, uzyskać jakieś informacje dotyczące samego skarbu. Jednak ona, pomimo brutalnych metod wymuszania, nigdy nikomu nic nie mówiła. A tymczasem wyśpiewała wszystko kapitanowi, który nawet nie zapytał się o to wprost.
- Musiało być ci ciężko – odezwał się w końcu, patrząc na podłogę. – Zapewne czujesz się jak lalka, przekładana z rąk do rąk.
- Tak, ale przyzwyczaiłam się do tego.
Faktycznie takie uczucie towarzyszyło jej cały czas. Jednak przez te lata nauczyła się znieczulić na to. Co prawda miała chwile słabości, gdy nie wytrzymywała nacisku ze strony piratów i wybuchała płaczem. Ale Itamaki zawsze była silna i jej upadki trwały bardzo krótko.
- Zazwyczaj nie podajesz swojego nazwiska, prawda? – spytał Itachi.
- Tak. Ciebie też z nim nie zapoznałam. Chyba, że je znasz, to możesz mnie zaskoczyć.
- Nie. Po prostu teraz rozumiem.
- Niby co?
- Dlaczego tego nie robisz.
- No więc słucham? Może dowiem się czegoś ciekawego o sobie.
- Musisz bardzo kochać i martwić się o swoją mamę. Boisz się, że ktoś może dojść do niej i użyć jej, aby cię zwabić, czy wykorzystać.
Te dwa zdania były jak celne strzały w samo dno jej podświadomości. Zamarła w stanie osłupienia i patrzyła się pusto z wybałuszonymi oczami na kapitana. Zszokowało ją, że na podstawie takich zwięzłych informacji, doszedł do jej największego utrapienia. Po dłuższej chwili otrząsnęła się wreszcie i spojrzała żywszym wzrokiem na Itachiego.
- Imponująca sztuka dedukcji.
Itachi westchnął rozbawiony.
- Niektórzy nazywają mnie lepszą twarzą Johna Hawkinsa. Ten kaper mówił: ,,Niechaj każdy człowiek codziennie służy Bogu, kocha bliźniego, szanuje swoje wiktuały, wystrzega się ognia i przebywa w dobrej kompanii”. Choć w moim wypadku trudno unikać płomieni – wyjaśnił, szczerząc się.
- A dlaczego lepszą a nie gorszą?
- Bo boja inteligencja jest dużo wyższa. Po za tym mam o wiele większe osiągnięcia. Jak zostanę sławnym na całym świecie piratem, to udowodnię to wszystkim niedowiarkom.
- To twoja aspiracja życiowa?
- Nie. Marzenie wspomagające. Moim celem jest odszukanie pandy. Gdy to zrobię, będę szczęśliwy. Jak dla mnie oczywiste jest, że chodzi o znalezienie skarbu.
- Skąd to wszystko wiesz?
- Tsuya. Miała dar przewidywania przyszłości.
Itamaki zastanawiała się kiedyś, czy ta dziewczyna była obdarzona jakąś ponadprzeciętną zdolnością. Sama miała okazję spotkać jednego pirata o tej samej mocy. Tacy ludzie byli w stanie przewidzieć drobne rzeczy, mające się wydarzyć za kilka sekund. Choć technikę zapowiadania pogody mieli bardzo dobrze opanowaną, przepowiednie na dłuższa metę się nie sprawdzały. Jednak raz na długi okres czasu przed ich oczami ukazywała się jakaś wizja. Takie przepowiednie człowieka, którego znała zawsze okazywały się słuszne. Skoro Itachi kieruje swoim życiem na podstawie słów Tsuya’i to znaczy, że musiała mieć właśnie taką wizję.
- A co z twoimi marzeniami? Powiedziałaś, że masz tylko jedno.
Dziewczyna potrzebowała chwili zastanowienia przed udzieleniem odpowiedzi. Powiedziała mu dużo więcej niż jakiemukolwiek innemu piratowi. Odnosiła przy nim dziwne poczucie bezpieczeństwa. Jakby mogła powiedzieć mu o wszystkim. Ale nie mogę. Mam swoje zasady – upomniała siebie w duchu.
-  Owszem. Ale nie powiem ci o nim. Możesz podciągnąć moje drugie postanowienie jako marzenie.
- Które?
- Mówiłam ci już.
- Chcę usłyszeć je jeszcze raz.
Itamaki prychnęła pod nosem i odwróciła wzrok.
- Uwolnić się od klucza. Dlatego w pewien sposób podzielam twoją aspirację. Chcę, żebyś odnalazł ten skarb. Wtedy spróbuję go otworzyć i jak się uda, będę miała spokój.
Mówiąc, patrzyła w bliżej nieokreślony punkt na podłodze. Gdy skończyła, spojrzała na kapitana. Przez jego czoło przechodziły zmarszczki zamyślenia i zmartwienia. Mężczyzna podparł rękę na poręczy kanapy, a następnie głowę na dłoni.
- Chciałbym móc cię odstawić gdzieś, gdzie mogłabyś być bezpieczna – rzekł w końcu. – Ale obawiam się, że nawet, gdybym zrezygnował z szukania skarbu, inni i tak by cię odnaleźli.
- Dlatego musisz go posiąść. To jedyne rozwiązanie. Skoro ja mam otworzyć skrzynię, to chcę, byś to ty ją znalazł.
- Dlaczego?
Nie musiała długo zastanawiać się długo nad odpowiedzią. Znała ją. Tylko duma Itamaki nie pozwalała, by ją wydać. Niechętnie musiała przed sobą przyznać, że dobrze czuła się na Fiery Raven. Nikt nie traktował jej z pogardą, jak inni. Miała wrażenie, że tu nie jest tylko zwykłym przedmiotem do wykorzystania. Choć z drugiej strony rozsądek jej mówił, że to kłamstwo. W końcu kłóciło się z wszystkim, co przeżyła. Cała ta załoga i kapitan przeczą każdej rzeczy, którą wiem o piratach – stwierdziła w końcu. Ale podobała jej się ta oryginalność. Dlatego zrozumiała, że nie ma sensu skłamać. Że musi rzucić na chwilę dumę w kąt.
- Cóż, polubiłam ten okręt, przyzwyczaiłam się do załogi, spodobało mi się bycie kimś innym niż majtkiem i kapitan bardzo mnie zainteresował. Dlatego wolałabym tu pozostać jak najdłużej mogę.
- Myślę, że ten interesujący dowódca tego dopilnuje – wyszczerzył się.
Itami zaśmiała się głośno. Spojrzała na zegarek i zobaczyła, że jest już czwarta nad ranem. Właśnie wtedy przypomniało jej się, co powiedział przed wyjściem Jun.
- Kapitanie – zaczęła, a w jej głosie dało się wyczuć zatroskanie.
- Tak?
- Tamtej nocy byłeś na siebie zły, gdy wystrzeliłeś ogniem. Dlaczego?
Itachi zrozumiał, że pierwsze zdanie nie było pytaniem, lecz stwierdzeniem. W dodatku słusznym. Znów wbił wzrok w podłogę. Mimo to Itami dostrzegła w jego oczach wielki smutek i ból.
- Ja przepraszam. Nie chciałam powiedzieć nic złego – wypaliła szybko, patrząc na White’a z niepokojem.
- Nic nie szkodzi – rzekł cicho. – Po prostu pozwól, że nie odpowiem na to pytanie, póki co.
- Dobrze. Późno już. Pójdę do swojej kajuty – postanowiła.
- Odprowadzę cię.
- Nie musisz.
- Ale chcę.
Itami patrzyła na niego chwilę wzorkiem mówiącym „proszę”, ale Itachi tylko pokiwał przecząco głową. W końcu westchnęła, wywróciła oczami i ruszyła w stronę drzwi. Itachi uśmiechnął się i poszedł za nią. Idąc przez korytarze zaczęli rozmawiać o Kikari, która upiła się wcześniej. W końcu doszli pod drzwi Itami.
- Jeszcze raz przepraszam, że sprawiłam ci przykrość – powiedziała, spuszczając głowę.
- A więc jednak martwisz się o mnie – uśmiechnął się.
- Nie zmieniaj tematu! – uderzyła go w ramię. - W każdym bądź razie, nie chcę żebyś był przeze mnie smutny.
- Całe tamto zamieszanie sprawia, że do mojej głowy przychodzi bolesne wspomnienie. To nie twoja wina. Ale dziękuję, że się o mnie martwisz.
Itachi nachylił lekko głowę i delikatnie pocałował Itami w czoło.
- Dobranoc – powiedział.
Uśmiechnął się, po czym odwrócił i poszedł w stronę swojej kajuty. Itami stała chwilę lekko zszokowana. W końcu pokręciła głową, żeby się otrząsnąć. Spojrzała na oddalającego się kapitana. Uśmiechnęła się jakby sama do siebie, po czym weszła do swojej kajuty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy