Itamaki większość drogi przebyła w ciszy. Jedynie, co jakiś
czas, wymieniała krótkie zdania z Asumą, które miały ścisły związek z wędrówką.
Szli cały dzień i zastanawiała się, czy nie zacząć lewitować, żeby dać odpocząć
trochę swoim nogom. Jednak stwierdziła, że mogłaby się wtedy narazić na
dezaprobatę ze stronę reszty załogi. W normalnej sytuacji nie przejmowałaby się
tym, ale w tej sytuacji wszyscy mieli zadanie do wykonania. A
niepotrzebne spory pomiędzy nimi spowodowałyby utrudnienia.
Podniosła głowę do góry. Spomiędzy koron drzew, z prawej
strony, dobiegały różowo-pomarańczowe promienie zachodzącego słońca. Szturchnęła
Asumę łokciem.
- Robi się późno – powiedziała, rzucając znaczące spojrzenie do góry.
- Robi się późno – powiedziała, rzucając znaczące spojrzenie do góry.
Asuma zatrzymała się, a za nią kolejnych trzydziestu
piratów. Rozejrzała się, po czym zboczyła ze ścieżki, którą od dłuższego czasu
podążali. Nic nie mówiąc, machnęła ręką, żeby załoga szła za nią. Prowadziła
ich przez różne zarośla w głąb lasu. Wyglądało na to, że po tej ziemi nikt
dawno, albo nawet nigdy, nie chodził. Itami domyśliła się, że Asuma szukała
miejsca, gdzie mogliby zanocować. Po około godzinie okazało się, że miała
rację. Asuma zarządziła postój. Wysłała kilku piratów, żeby coś upolowali. Dwóm
kazała rozpalić ogień. Wyznaczyła również trzy osoby, aby stały na zmianę na
czatach, w tym samą siebie.
Gdy wszystko było gotowe, Itamaki usiadła obok Asumy z mięsem
w ręku, która również je trzymała.
- Skąd wiedziałaś, że tu jest takie miejsce? – zapytała Itamaki.
- Nie wiedziałam – przyznała się. - Szłam byleby w głąb. Nie mam ochoty spotkać kogoś, kto chce mnie powiesić.
- O. Lubię tych ludzi. Często ułatwiali mi ucieczkę.
- Ciekawe, czy dalej będziesz ich darzyć sympatią, jak będą chcieli złapać ciebie.
- Ależ oni chcieli. Tyle że nie mieli na to najmniejszych szans. Po prostu wtedy odlatywałam - wzruszyła ramionami.
- Skąd wiedziałaś, że tu jest takie miejsce? – zapytała Itamaki.
- Nie wiedziałam – przyznała się. - Szłam byleby w głąb. Nie mam ochoty spotkać kogoś, kto chce mnie powiesić.
- O. Lubię tych ludzi. Często ułatwiali mi ucieczkę.
- Ciekawe, czy dalej będziesz ich darzyć sympatią, jak będą chcieli złapać ciebie.
- Ależ oni chcieli. Tyle że nie mieli na to najmniejszych szans. Po prostu wtedy odlatywałam - wzruszyła ramionami.
Asuma przez chwilę siedziała, wpatrując się w ziemię,
jednak potem uśmiechnęła się i zaczęła spożywać posiłek. Itamaki poszła w jej
ślady. Dopiero, gdy obie wyrzucił pozostałe kości, Asuma znów się
odezwała.
- Cicha dziś jesteś – zauważyła. - Nawet jak na poważną Itami.
- Poważna Itami? – zapytała, unosząc wysoko brwi.
- Tak. Jesteś bardzo zmienna.Jakbyś wiecznie miała okres –
rzekła, patrząc, jak dwóch piratów biło się o kawałek mięsa. – Dziś cały dzień
masz poważną postawę. Natomiast jeszcze jakiś czas temu zachowywałaś się jak
kopia Juna. Czasami mam wrażenie, że w twoim ciele siedzą dwie osoby.
- Cicha dziś jesteś – zauważyła. - Nawet jak na poważną Itami.
- Poważna Itami? – zapytała, unosząc wysoko brwi.
- Tak. Jesteś bardzo zmienna.
Itamaki wbiła wzrok w ziemię. Długo pozostała w tej pozycji
jedynie milcząc. Asuma, nie chcąc jej krępować, z nikłym zainteresowaniem
oglądała bijatykę mężczyzn, choć kątem oka cały czas dostrzegała Itamaki. Cierpliwie czekała na odpowiedź,
jednak ona wciąż nie nadchodziła.
- Jeśli nie chce… - zaczęła
- Tak – urwała jej krótko.
- Możesz im zabrać to mięso? – zapytała.
- Jeśli nie chce… - zaczęła
- Tak – urwała jej krótko.
- Możesz im zabrać to mięso? – zapytała.
Asuma wciąż patrzyła na dwóch piratów pogrążonych w bójce.
Itamaki wykonała ruch nadgarstkiem i kawałek mięsa wyleciał z rąk jednego z
nich, uderzył obu po twarzy i wleciał w sam środek ognia. Mężczyźni spojrzeli
ze złością na ognisko, a następnie na Itamaki.
- Irytowaliście mnie – powiedziała chłodno.
- Irytowaliście mnie – powiedziała chłodno.
Itamaki wstała i odwróciła się tyłem do piratów. Otrzepała
się i spojrzała z góry na Asumę.
- Odnoszę dziwne wrażenie, że masz skłonności do przywództwa – wyszczerzyła się.
- Słusznie – przyznała. – Chociaż brakuje mi jeszcze wielu rzeczy, żeby być podobnej rangi, co nasz kapitan. Po za tym, kiedy już znajdziemy ten skarb, wrócę do Korei, jako inna osoba i założę własną mafię.
- Odnoszę dziwne wrażenie, że masz skłonności do przywództwa – wyszczerzyła się.
- Słusznie – przyznała. – Chociaż brakuje mi jeszcze wielu rzeczy, żeby być podobnej rangi, co nasz kapitan. Po za tym, kiedy już znajdziemy ten skarb, wrócę do Korei, jako inna osoba i założę własną mafię.
Niebieskie oczy Asumy świeciły się, a uśmiech wyrażał
szczerą radość na myśl, o swoim celu.
- Itami, powiedz mi, jakie ty masz marzenie? – zapytała.
- Itami, powiedz mi, jakie ty masz marzenie? – zapytała.
Przez chwilę kobieta przeszywała ją wzrokiem. Choć Itamaki
znała odpowiedź na to pytanie, nie chciała jej udzielić. Na pewno nie miała
ochoty dzielić się z kimś innym niż Itachi swoimi naiwnymi nadziejami.
- Uwolnić się od klucza – rzuciła krótko, po czym odwróciła się i odeszła.
- Uwolnić się od klucza – rzuciła krótko, po czym odwróciła się i odeszła.
Kikari szła cały dzień w dalekiej odległości od wybrzeża,
jednak dbała o to, by nie stracić wody z oczu. Wzięła bukłak, przywiązany do
paska, przy którym wisiały dwa kordelasy. Napiła się i usiadła w cieniu drzewa
oliwnego. Czemu kapitan nie mógł od razu
wysłać Juna? – zastanawiała się. Nie chcę mi się dalej iść. Czemu te głupie obozy muszą być tak daleko? Spojrzała
w dal z uporem, jak gdyby oczekiwała, że to pozwoli jej zniknąć z tego miejsca
i pojawić się w tamtym. Zamiast siebie, dostrzegła tam coś innego. Gwałtownie
podniosła się na nogi. Przyjrzała się zarysowi postaci, która się poruszała.
Uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła biegiem w tamtą stronę. Przyzwyczaiła się
już do bólu, który oplatał jej nogi. Trawy makii raniły ją ciągle po dolnych
kończynach. Z początku musiała, co chwilę przystawać z tego powodu. Jednak
później coraz mniej odczuwała ten ból i nie musiała zwracać na niego większej
uwagi.
Po dłuższym czasie stanęła w miejscu, gdzie doskonale
widziała, że tamten zarys był człowiekiem. Miał czerwoną kurtkę i strzelbę przy
sobie. Co więcej krajobraz drzew oliwnych, eukaliptusów, pistacji i twardych
traw zostawał powoli zastępowany przez winną latorośl i mizerne szałasy.
Wiedziała, że już zbliżała się do obozu. Na horyzoncie widziała powoli
zachodzące słońce. W końcu ruszyła do przodu, starając się nie robić hałasu. Stanęła na równej linii w
sporej odległości od mężczyzny z bronią.
Zobaczyła, że był on na lekkim wzniesieniu. Niżej znajdował się teren
wypełniony ludźmi, od których biła czerwień. Jednak znajdowali się tam też inni
- w szarawych, identycznych ubraniach. Większość z nich wyglądała na
schorowanych lub kulawych.
- Oliver, czy to normalne, że statek stoi w tym samym miejscu już od godziny? – rozległ się głos z boku Kikari.
- Oliver, czy to normalne, że statek stoi w tym samym miejscu już od godziny? – rozległ się głos z boku Kikari.
Odwróciła się w tamtą stronę. W ich stronę szedł drugi
żołnierz. Wskazywał na otwarte wody. Na horyzoncie faktycznie widać było spory
statek. Nie poruszał się.
- Może cumuje – mruknął Oliver.
- Na środku zatoki? – zdziwił się ten drugi.
- Nie wiem. Być może lądu nie widać. Zresztą, co nas to interesuje. Płacą nam tylko za pilnowane tych wybryków natury. Właśnie, Peter, znaleźliście tego Joela?
- Może cumuje – mruknął Oliver.
- Na środku zatoki? – zdziwił się ten drugi.
- Nie wiem. Być może lądu nie widać. Zresztą, co nas to interesuje. Płacą nam tylko za pilnowane tych wybryków natury. Właśnie, Peter, znaleźliście tego Joela?
Joel? To on…ten
człowiek-ryba.
- Tak. Dziwne. Rano byłem w jego szałasie i nie znalazłem go. Ale kiedy wróciłem po paru godzinach, siedział tam sobie, jak gdyby nigdy nic.
- Mówił coś?
- Tak. Zarzekał się, że nie poszedł nigdzie, gdzie mu nie pozwolono – tutaj Peter splunął. –
- Tak. Dziwne. Rano byłem w jego szałasie i nie znalazłem go. Ale kiedy wróciłem po paru godzinach, siedział tam sobie, jak gdyby nigdy nic.
- Mówił coś?
- Tak. Zarzekał się, że nie poszedł nigdzie, gdzie mu nie pozwolono – tutaj Peter splunął. –
Nikt
mu nie uwierzył. Więc wziąłem go i zaprowadziłem do szefa. Wkładaliśmy mu głowę
w wiadro, żeby zaczął mówić prawdę. Ale on dalej gadał swoje. Chociaż to było
dziwne. Co prawda ciężko oddychał, ale jego reakcja na tak długie przebywanie
pod wodą, w porównaniu z innymi, była za mało drastyczna. Jakby jakoś
specjalnie go to nie ruszało.
- Faktycznie dziwne – zamyślił się Oliver. – Cóż, ja idę – oznajmił.
- Faktycznie dziwne – zamyślił się Oliver. – Cóż, ja idę – oznajmił.
Mężczyzna odwrócił się i ruszył w stronę szałasów. Jednak
po paru krokach zatrzymał się.
- Peter, bądź czujny. Chwilę temu słyszałem, jakby ktoś tu chodził. Może to tylko jakieś zwierze. Ale zawsze trzeba uważać.
- Peter, bądź czujny. Chwilę temu słyszałem, jakby ktoś tu chodził. Może to tylko jakieś zwierze. Ale zawsze trzeba uważać.
Po tych słowach Oliver znów poszedł przed siebie. Muszę być ostrożniejsza – Kikari upomniała
siebie w myślach, po czym odczekała chwilę, a następnie ruszyła w tym samym
kierunku, co żołnierz.
Sumisu ze swoją grupą dotarli do pewnego domu. Otoczony był
drzewami oliwnymi i pistacjami. Z daleka to wyglądało jak krąg tych dwóch
roślin, jednak kiedy ekipa podeszła bliżej, mogła już dostrzec drewniane części
budynku. Sumisu zapukał. Odpowiedziała mu cisza, więc zrobił to jeszcze raz.
Czekał dłuższą chwilę, aż drzwi lekko się uchyliły i widać było tylko zielone
oko w szczelinie.
- Kim jesteś? – rozległ się ochrypły głos.
- Sumisu Evensen – odpowiedział. – Przysłał mnie kapitan Itachi White.
- Kim jesteś? – rozległ się ochrypły głos.
- Sumisu Evensen – odpowiedział. – Przysłał mnie kapitan Itachi White.
Drzwi otworzyły się szerzej i w wejściu stanął staruszek w
krótkich brązowych spodenkach i czarnej koszuli. Białe włosy wyglądały, jakby
nigdy ich nie czesał, w dodatku sterczały pod różnymi kątami wokół łysiny na
czubku głowy. Podpierał się na białej lasce.
- Skąd mam mieć pewność, że jesteś posłańcem White’a? – zapytał, patrząc bacznie na Sumisu i innych przybyszów.
- Były pirat powinien poznać piratów po wyglądzie. Co chyba zrobiłeś, biorąc pod uwagę, że stoisz przy otwartych drzwiach.
- Bezczelny dzieciak z ciebie – staruszek pchnął Evensena końcem laski w brzuch. – Ale czego można się spodziewać po takich jak my.
- Skąd mam mieć pewność, że jesteś posłańcem White’a? – zapytał, patrząc bacznie na Sumisu i innych przybyszów.
- Były pirat powinien poznać piratów po wyglądzie. Co chyba zrobiłeś, biorąc pod uwagę, że stoisz przy otwartych drzwiach.
- Bezczelny dzieciak z ciebie – staruszek pchnął Evensena końcem laski w brzuch. – Ale czego można się spodziewać po takich jak my.
- Ciebie wpuszczę, dzieciaku. Ale ta zgraja ma zaczekać na zewnątrz – zawołał ze środka.
Sumisu, mimo buntowniczych wyrazów na twarzach pozostałych
piratów, nakazał im zostać, po czym sam wszedł do domu, zamykając drzwi.
Skierował się do pierwszego pomieszczenia na lewo, które
przypominało kuchnię. Była bardzo zabrudzona i
mizerna. Mężczyzna w podeszłym wieku siedział na krześle przy jednoosobowym
stoliku i wyciągał coś z dużej skrzyni.
- Znak? – rzucił ponad ramieniem.
- Kluczmistrz – odpowiedział Sumisu.
- Znak? – rzucił ponad ramieniem.
- Kluczmistrz – odpowiedział Sumisu.
Staruszek jedynie nieznacznie skinął głową, nie obdarzając go
spojrzeniem. Wciąż kontynuował czynność, po czym zamknął skrzynię i przyjrzał
się papierom, które z niej wyciągnął.
- Macie na okręcie człowieka, który potrafi szybko przepisywać? – zapytał gospodarz.
- Tak.
- Musicie prędko mu to dostarczyć. Zrobiłem kopię, jednak ona jest mi potrzebna. Ufam Itachiemu, jednak nigdy nie wiadomo, co może stać się z tym na statku. Wysłałbym mu to tym przeklętym ptakiem, ale papugi zbytnio zwracają na siebie uwagę. Więc bierz to i zabieraj się stąd razem ze swoją bandą.
- Macie na okręcie człowieka, który potrafi szybko przepisywać? – zapytał gospodarz.
- Tak.
- Musicie prędko mu to dostarczyć. Zrobiłem kopię, jednak ona jest mi potrzebna. Ufam Itachiemu, jednak nigdy nie wiadomo, co może stać się z tym na statku. Wysłałbym mu to tym przeklętym ptakiem, ale papugi zbytnio zwracają na siebie uwagę. Więc bierz to i zabieraj się stąd razem ze swoją bandą.
Evensen wziął od starca papiery, po czym zdecydowanym
krokiem wyszedł z domu. Zamykając drzwi wymruczał kilka przekleństw na temat
starego człowieka. Później tylko machnął ręką do piratów i ruszyli w drogę
powrotną, a pozostali równie niezadowoleni podążyli za nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz