Frunęła tuż nad spokojną taflą oceanu, w
której odbijały się złociste promienie słońca. Przyjemna bryza pchała ją delikatnie
do przodu. Czuła się lekka, jakby cały ciężar spadł z jej duszy. Gdzieś obok
nawet przepływał wielki statek, ale ona nie bała się go. Wiedziała, że już nie
ma tego, co wszyscy chcieli. Daleko, jakby za jakąś barierą, słyszała swoje
imię, a potem potok innych słów, które należały do kilku osób. Dopiero po
dłuższym czasie zaczęła je rozumieć. Przycisnęła palce do oczu,
uzmysławiając sobie, że już się obudziła. Westchnęła ciężko i powoli otworzyła
powieki. Podskoczyła na łóżku widząc nad sobą trzy twarze.
- Widzicie? Obudziła się! –
zawołał uradowany Jun.
- Niestety – mruknęła pod nosem Ikeda.
- Itami, nie narzekaj – powiedziała
Asuma.
- Kikariś wymyśliła, że
przyniesiemy ci coś do jedzenia z bufetu – odezwał się rozpromieniały majtek. –
Powiedziała, że była tu kiedyś i jedzenie nie… – dokończenie wypowiedzi
uniemożliwiła mu bułka, którą Souten wcisnęła mu do buzi.
- Nie prawda. Ja takich słów nigdy
nie wypowiedziałam – oburzyła się.
Jun nagle
wypluł pieczywo, które uderzyło w głowę Takamichi, po czym upadło na ziemię.
- Ojeeeej! Jun przeprasza Asumuś!
– rzucił się na dziewczynę i zaczął ją przytulać. – Jun chciał tylko, żeby to
się nie zmarnowało, bo Itami nie będzie miała, co jeść – zaczął histeryzować, a
nawet płakać. – Jun przeprasza, taka łamaga z Juna!
- Już, już. Spokojnie – Asuma poklepała
go po plecach. – Nie płacz już. Grupa wsparcia jest przy tobie Itami ma
dużo jedzenia. Jedna bułka to nic takiego, a mnie wcale nie boli.
Nagle Itami
znalazła się w odwrotnej pozycji niż przed chwilą. Intensywnie wpatrywała się w
butelkę na tacy, stojącej w miejscu, gdzie powinny być nogi. Wszyscy spojrzeli
się na nią.
- Co ty robisz? – spytała Kikari.
- Patrzę – odpowiedziała, nie
odrywając wzroku od napoju.
- Widzę.
- To jest pomarańczowe – rzekła, a
Kikari uderzyła się z impetem w czoło.
- Niesamowite – sarknęła.
- Mogę? – spojrzała się na trójkę
przyjaciół, wskazując palcem butelkę.
- No przecież po coś ci to
przynieśliśmy! – wybuchła Kikari.
- O – mruknęła i napiła się. –
Pomarańczowy.
- Tak, już to słyszeliśmy.
- Nie. Nie pomarańczowy tylko
pomarańczowy.
- A czym to się niby różni?
- Że jedno to kolor, a drugie to
smak.
- I ktoś niby miałby się połapać w
tym?
- Zależy, kto jak myśli – mruknęła.
Itami wzruszywszy
ramionami, wypiła sok do końca. Jej wzrok powędrował kolejno do każdego.
- Berek! – krzyknęła nagle, dotykając
Asumę w brzuch.
Itami szybko
wyleciała z pomieszczenia, zostawiając zdezorientowaną resztę. Nie rozumieli,
co właściwie stało się przed chwilą. Wtem do pomieszczenia weszła Elliot.
- Gdzie jest Itamaki? – zapytała.
- Dzień dobry, prze pani Elliot! –
przywitał się Jun. – Jun zna tę grę! Asumuś gania! – zaśmiał się i wybiegł
gdzieś.
- Czy on na pewno nie wpadł
dzisiaj pod okręt? – zadała retoryczne pytanie Kikari.
Elliot
odchrząknęła i spojrzała na nie spod swojej ciemnoblond grzywki.
- Macie mi ją tu przyprowadzić.
Już – rzekła tonem, nieprzyjmującym sprzeciwu.
Kikari i Asuma
pobiegły za pozostałą dwójką. Oczywiście mówiły cały czas Junowi, że ma
przyprowadzić Itami. Jednak on ignorował to i twierdził, że musiałyby go
najpierw złapać, bo przecież bawili się w berka. Tak przynajmniej mu i Itami
się zdawało. Także więc, bieganie po całym statku zajęło im godziny. Kikari i
Asuma, ciężko sapiąc, zatrzymały się przy jednym z masztów. W końcu Takamichi
spostrzegła Itami.
- Tam jest! – krzyknęła i razem z
Kikari ponowiły pogoń.
Kapitan
siedział w swojej kajucie, przeliczając zysk z wczorajszego łupu, kiedy nagle ktoś
wszedł do środka i zatrzasnął drzwi.
- Itamaki? – zdziwił się.
- O – odwróciła się i spojrzała na
Itachiego. - Aj tam. Itami pan kapitan niech do mnie mówi.
- Nie powinnaś leżeć w łóżku?
- Eee… - bąknęła, nie wiedząc, co
odpowiedzieć.
Rozejrzała się
gorączkowo po pokoju. Zza drzwiami rozległ się głośny dźwięk kroków.
- Ładny kaftanik! – rzuciła nagle.
- Co? – spytał zdezorientowany,
patrząc na siebie.
Miał przecież na
sobie tylko białą koszulę. Ale gdy podniósł wzrok dziewczyna już zniknęła. Po
krótkiej chwili do kajuty wpadły Kikari i Asuma.
- Czemu ona biega, kiedy powinna leżeć
w łóżku? – zapytał surowo kapitan.
- No przecież gonimy ją przez pół
dnia! – wyspała Kikari.
- Dlaczego nie Jun?
- On jest przekonany, że bawimy się w
ganianego. A nie da się złapać, bo Asuma jest berkiem!
- Jun! – zawołał Itachi, a majtek
natychmiast się pojawił.
Gdy tylko majtek
zauważył, że w kajucie są również dziewczyny, od razu przemieścił się w róg
pokoju, aby stanąć jak najdalej od nich.
- Masz zabrać Itami do kliniki i
skończyć tę zabawę.
- Tak jest! – zasalutował i wybiegł z
pomieszczenia.
Kikari rzuciła się
na łóżko, a Asuma opadła na fotel.
- Nie mówiłem jeszcze, że gramy w
pokera – zauważył Itachi, patrząc się na nie.
- Kapitanie, zlituj się – jęknęła Asuma.
– Nigdy nie biegałam tak długo.
- Masz wygodne łóżko – rzekła Kikari,
przytulając się do poduszki. – Nasze koje są raczej niewygodne.
- Mamy jakieś plany na jutro? –
zapytała się Asuma.
- Cholera! – zawołał nagle Itachi,
chowając papiery, nad którymi siedział, do szuflady.
- Co?
- Zapomniałem. Jutro dopływamy do
portu – wstał i podszedł do szafy.
- Jakim cudem nie pamiętałeś?
- To przez to całe zamieszanie –
mruknął, szukając czegoś.
- Martwił się pewnie o Itami –
zaśmiała się złośliwie Kikari, a wtedy na głowę Itachiego spadła jakaś książka.
- Co?! – zapytał, łapiąc się za
miejsce, gdzie publikacja go uderzyła.
Kikari zaśmiała się
donośnie. Następnie podniosła się, żeby usiąść.
- Nie jesteś bez serca. Na pewno
musiałeś się tym trochę przejąć. W końcu wczoraj wyglądała beznadziejnie.
- Dziwne, że dzisiaj już jest…taka – zauważyła
Takamichi.
- Trochę – przytaknął i wyciągnął w końcu
jakieś dwa papiery. – Asuma, masz plan tego portu – powiedział kładąc kartki na
stoliku pomiędzy fotelami.
- Czy ja mogę mieć jutro wolne? –
zapytała nagle Kikari, a jej przyjaciółka zaczęła coś szkicować.
- Nie wiem – odpowiedział Itachi.
- I wylegiwać się podczas tego na
twoim łóżku?
- Nie.
- To nie trzeba.
- To akurat od ciebie nie zależy –
rzucił i spojrzał się na Asumę. – Pamiętasz Padraiga?
- Tego irlandzkiego idiotę, który
zabrał ci pierścień, a ty posłałeś jego całą załogę na dno oceanu? – zapytała Takamichi.
- Tak. Podejrzewam, że Padraig nie ma
już mojej pamiątki. Jednak zawsze są jakieś szanse. W każdym bądź razie on ma
nowy okręt i kompanów, a ja uważam, że musi mi spłacić swój dług. Wolałbym
uniknąć bezpośredniego kontaktu z jego poplecznikami.
- Mam to – rzekła z zadowoleniem,
patrząc na swój rysunek. – Gdzie prawdopodobnie będzie? – zapytała.
Itachi podał jej
kilka miejsc, w których przewidywał cumowanie okrętu Padraiga. Część wskazał
jej na mapie, inne po prostu powiedział. Asuma, po chwili zastanowienia, odchyliła
się w fotelu.
- Wystarczy ci Jun i Sumisu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz