czwartek, 19 lipca 2012

4

Frunęła tuż nad spokojną taflą oceanu, w której odbijały się złociste promienie słońca. Przyjemna bryza pchała ją delikatnie do przodu. Czuła się lekka, jakby cały ciężar spadł z jej duszy. Gdzieś obok nawet przepływał wielki statek, ale ona nie bała się go. Wiedziała, że już nie ma tego, co wszyscy chcieli. Daleko, jakby za jakąś barierą, słyszała swoje imię, a potem potok innych słów, które należały do kilku osób. Dopiero po dłuższym czasie zaczęła je rozumieć. Przycisnęła palce do oczu, uzmysławiając sobie, że już się obudziła. Westchnęła ciężko i powoli otworzyła powieki. Podskoczyła na łóżku widząc nad sobą trzy twarze.
- Widzicie? Obudziła się! – zawołał uradowany Jun.
- Niestety – mruknęła pod nosem Ikeda.
- Itami, nie narzekaj – powiedziała Asuma.
- Kikariś wymyśliła, że przyniesiemy ci coś do jedzenia z bufetu – odezwał się rozpromieniały majtek. – Powiedziała, że była tu kiedyś i jedzenie nie… – dokończenie wypowiedzi uniemożliwiła mu bułka, którą Souten wcisnęła mu do buzi.
- Nie prawda. Ja takich słów nigdy nie wypowiedziałam – oburzyła się.
Jun nagle wypluł pieczywo, które uderzyło w głowę Takamichi, po czym upadło na ziemię.
- Ojeeeej! Jun przeprasza Asumuś! – rzucił się na dziewczynę i zaczął ją przytulać. – Jun chciał tylko, żeby to się nie zmarnowało, bo Itami nie będzie miała, co jeść – zaczął histeryzować, a nawet płakać. – Jun przeprasza, taka łamaga z Juna!
- Już, już. Spokojnie – Asuma poklepała go po plecach. – Nie płacz już. Grupa wsparcia jest przy tobie Itami ma dużo jedzenia. Jedna bułka to nic takiego, a mnie wcale nie boli.
Nagle Itami znalazła się w odwrotnej pozycji niż przed chwilą. Intensywnie wpatrywała się w butelkę na tacy, stojącej w miejscu, gdzie powinny być nogi. Wszyscy spojrzeli się na nią.
- Co ty robisz? – spytała Kikari.
- Patrzę – odpowiedziała, nie odrywając wzroku od napoju.
- Widzę.
- To jest pomarańczowe – rzekła, a Kikari uderzyła się z impetem w czoło.
- Niesamowite – sarknęła.
- Mogę? – spojrzała się na trójkę przyjaciół, wskazując palcem butelkę.
- No przecież po coś ci to przynieśliśmy! – wybuchła Kikari.
- O – mruknęła i napiła się. – Pomarańczowy.
- Tak, już to słyszeliśmy.
- Nie. Nie pomarańczowy tylko pomarańczowy.
- A czym to się niby różni?
- Że jedno to kolor, a drugie to smak.
- I ktoś niby miałby się połapać w tym?
- Zależy, kto jak myśli – mruknęła.
Itami wzruszywszy ramionami, wypiła sok do końca. Jej wzrok powędrował kolejno do każdego.
- Berek! – krzyknęła nagle, dotykając Asumę w brzuch.
Itami szybko wyleciała z pomieszczenia, zostawiając zdezorientowaną resztę. Nie rozumieli, co właściwie stało się przed chwilą. Wtem do pomieszczenia weszła Elliot.
- Gdzie jest Itamaki? – zapytała.
- Dzień dobry, prze pani Elliot! – przywitał się Jun. – Jun zna tę grę! Asumuś gania! – zaśmiał się i wybiegł gdzieś.
- Czy on na pewno nie wpadł dzisiaj pod okręt? – zadała retoryczne pytanie Kikari.
Elliot odchrząknęła i spojrzała na nie spod swojej ciemnoblond grzywki.
- Macie mi ją tu przyprowadzić. Już – rzekła tonem, nieprzyjmującym sprzeciwu.
Kikari i Asuma pobiegły za pozostałą dwójką. Oczywiście mówiły cały czas Junowi, że ma przyprowadzić Itami. Jednak on ignorował to i twierdził, że musiałyby go najpierw złapać, bo przecież bawili się w berka. Tak przynajmniej mu i Itami się zdawało. Także więc, bieganie po całym statku zajęło im godziny. Kikari i Asuma, ciężko sapiąc, zatrzymały się przy jednym z masztów. W końcu Takamichi spostrzegła Itami.
- Tam jest! – krzyknęła i razem z Kikari ponowiły pogoń.
Kapitan siedział w swojej kajucie, przeliczając zysk z wczorajszego łupu, kiedy nagle ktoś wszedł do środka i zatrzasnął drzwi.
- Itamaki? – zdziwił się.
- O – odwróciła się i spojrzała na Itachiego. - Aj tam. Itami pan kapitan niech do mnie mówi.
- Nie powinnaś leżeć w łóżku?
- Eee… - bąknęła, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
Rozejrzała się gorączkowo po pokoju. Zza drzwiami rozległ się głośny dźwięk kroków.
- Ładny kaftanik! – rzuciła nagle.
- Co? – spytał zdezorientowany, patrząc na siebie.
Miał przecież na sobie tylko białą koszulę. Ale gdy podniósł wzrok dziewczyna już zniknęła. Po krótkiej chwili do kajuty wpadły Kikari i Asuma.
- Czemu ona biega, kiedy powinna leżeć w łóżku? – zapytał surowo kapitan.
- No przecież gonimy ją przez pół dnia! – wyspała Kikari.
- Dlaczego nie Jun?
- On jest przekonany, że bawimy się w ganianego. A nie da się złapać, bo Asuma jest berkiem!
- Jun! – zawołał Itachi, a majtek natychmiast się pojawił.
Gdy tylko majtek zauważył, że w kajucie są również dziewczyny, od razu przemieścił się w róg pokoju, aby stanąć jak najdalej od nich.
- Masz zabrać Itami do kliniki i skończyć tę zabawę.
- Tak jest! – zasalutował i wybiegł z pomieszczenia.
Kikari rzuciła się na łóżko, a Asuma opadła na fotel.
- Nie mówiłem jeszcze, że gramy w pokera – zauważył Itachi, patrząc się na nie.
- Kapitanie, zlituj się – jęknęła Asuma. – Nigdy nie biegałam tak długo.
- Masz wygodne łóżko – rzekła Kikari, przytulając się do poduszki. – Nasze koje są raczej niewygodne.
- Mamy jakieś plany na jutro? – zapytała się Asuma.
- Cholera! – zawołał nagle Itachi, chowając papiery, nad którymi siedział, do szuflady.
- Co?
- Zapomniałem. Jutro dopływamy do portu – wstał i podszedł do szafy.
- Jakim cudem nie pamiętałeś?
- To przez to całe zamieszanie – mruknął, szukając czegoś.
- Martwił się pewnie o Itami – zaśmiała się złośliwie Kikari, a wtedy na głowę Itachiego spadła jakaś książka.
- Co?! – zapytał, łapiąc się za miejsce, gdzie publikacja go uderzyła.
Kikari zaśmiała się donośnie. Następnie podniosła się, żeby usiąść.
- Nie jesteś bez serca. Na pewno musiałeś się tym trochę przejąć. W końcu wczoraj wyglądała beznadziejnie.
- Dziwne, że dzisiaj już jest…taka – zauważyła Takamichi.
- Trochę – przytaknął i wyciągnął w końcu jakieś dwa papiery. – Asuma, masz plan tego portu – powiedział kładąc kartki na stoliku pomiędzy fotelami.
- Czy ja mogę mieć jutro wolne? – zapytała nagle Kikari, a jej przyjaciółka zaczęła coś szkicować.
- Nie wiem – odpowiedział Itachi.
- I wylegiwać się podczas tego na twoim łóżku?
- Nie.
- To nie trzeba.
- To akurat od ciebie nie zależy – rzucił i spojrzał się na Asumę. – Pamiętasz Padraiga?
- Tego irlandzkiego idiotę, który zabrał ci pierścień, a ty posłałeś jego całą załogę na dno oceanu? – zapytała Takamichi.
- Tak. Podejrzewam, że Padraig nie ma już mojej pamiątki. Jednak zawsze są jakieś szanse. W każdym bądź razie on ma nowy okręt i kompanów, a ja uważam, że musi mi spłacić swój dług. Wolałbym uniknąć bezpośredniego kontaktu z jego poplecznikami.
- Mam to – rzekła z zadowoleniem, patrząc na swój rysunek. – Gdzie prawdopodobnie będzie? – zapytała.
Itachi podał jej kilka miejsc, w których przewidywał cumowanie okrętu Padraiga. Część wskazał jej na mapie, inne po prostu powiedział. Asuma, po chwili zastanowienia, odchyliła się w fotelu.
- Wystarczy ci Jun i Sumisu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy