piątek, 25 stycznia 2013

30 cz.2

Czołówka zebrała się w komplecie wokół małego drewnianego stołu. Itachi i skulona Itami siedzieli na kanapie, natomiast reszta zajęła fotele. Na początek Itachi oznajmił wszystkim, że znalazł jaskinię ze złotem. Przekazał im też, że już wysłał ludzi, by je wydobyli, co szczególnie ucieszyło Sumisu. Następnie opowiedział im bardzo ogólnie o działaniach Midoriko, informując przy tym o rozdwojeniu osobowości u Itami. Większość wcale nie wyglądała na zaskoczonych, ale bardziej przerażonych tym faktem. Jedynie Jun rozpłakał się i przytulił Itami, która z zakłopotaniem poklepała go po głowie, twierdząc, że wszystko jest w porządku.
- Rozumiem, że Lalka Rogera chce ci ją ukraść – powiedział Sumisu po długiej ciszy, kiedy wszyscy wpatrywali się w Itami.
- Jak każdy. Martwi mnie coś innego – oznajmił Itachi.
- Niby co?
- Mój stary dobry przyjaciel chyba znalazł sobie towarzysza. A raczej towarzyszkę. Odnoszę wrażenie, że Midoriko wcale nie pracuje dla niego tylko z nim. 
W tym momencie wszystkie oczy zwróciły się ku Itachiemu. Lalka Rogera sam w sobie był wystarczająco potężny. Zazwyczaj wysyłał ludzi, żeby załatwili wszystko za niego. Ci jednak często nie zdawali sobie sprawy, że Lalka Rogera traktował ich jak pionki. Jego wpływy były po prostu zbyt niebezpieczne. Myśl, że Midoriko mogła być jego współpracownikiem, przyprawiała czołówkę o dreszcze. Doskonale zdawali sobie sprawę, że jej moc była niezwykle uciążliwa. A to z kolei podnosiło potęgę bezlitosnego pirata.
- Dlaczego nie przypuści na nas frontalnego ataku? Jedynie twoja i Itami śmierć jest mu potrzebna do pełnej samowoli – zauważyła Asuma.
Itachi zaśmiał się ponuro.
- To ostatnia rzecz, jaka mogłaby przyjść mu do głowy. Lalka Rogera działa z ukrycia i po cichu. Jego charakter odznacza się na wszystkim, co robi. Osobiście uważam, że to kiedyś go zgubi.
Asuma pokiwała powoli głową. Kapitan westchnął, po czym zaczął przekazywać czołówce inne ważne informacje, które zdobył podczas nieobecności na statku. Gdy skończył, podszedł do biurka. Wziął stamtąd mapę świata i rozłożył ją na stole. Wtedy Asuma oznajmiła, że chce jechać do Irlandii, po czym streściła kapitanowi to, co usłyszała od Koreańczyków w karczmie.
- To nie nasz interes – powiedział Sumisu, gdy Asuma skończyła mówić.
- Mój owszem. Po za tym mam zamiar zabrać im to, co zdobędą – odpowiedziała stanowczo, piorunując go wzrokiem.
- Popłyniemy tam – odezwał się Itachi. - Sam myślałem o Anglii, ale Irlandia też może być.
- Zysk – mruknął Sumisu.
- Będzie – odpowiedział mu sucho. – To wszystko. Jutro zajmujemy się skłóconymi i przygotowaniami do opuszczenia Majotty. Wyruszymy wieczorem. Asuma, Jun, zostańcie. 
Jak na komendę wszyscy, oprócz wskazanej dwójki, podnieśli się i wyszli z kajuty. Itachi dostrzegłszy smutek i zamyślenie na twarzy Itami, odprowadził ją współczującym wzrokiem. Dopiero gdy zamknęła za sobą drzwi, spojrzał na dwójkę, która została. Asuma patrzyła na niego z uniesionymi brwiami a Jun z szerokim uśmiechem.
- Naprawdę akurat teraz chcecie coś powiedzieć na ten temat? – zapytał lekko zirytowany Itachi.
- Hej! – zawołała Asuma. - To był dla mnie duży szok, wiesz?
- Kapitanie, czy Itamiś naprawdę jest…taka? – zapytał się rudzielec.
Itachi przez chwilę patrzył na majtka w ciszy ze zmarszczonymi brwiami. Wyglądał, jakby myślał nad odpowiedzią, ale w rzeczywistości starał się pojąć, o co chodziło Junowi. W końcu, gdy zrozumiał, że chłopak mówił o rozdwojeniu osobowości, pokiwał potakująco głową.
- Ale musicie pamiętać, że to nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Myślę, że Itami nie chce, by między wami zmieniło się cokolwiek. Proszę, przekażcie to Kikari.
- Rozumiem – przytaknęła Asuma. – W takim razie dlaczego mieliśmy zostać?
- Opisz Junowi, jak wyglądali ci Koreańczycy. Jeżeli jeszcze tu są, może uda mu się ich znaleźć.
- Mówili, że są ze statku Mad Green.
- W takim razie, Jun, najpierw pójdziesz do karczmy, a potem na ten okręt. Z twoją prędkością myślę, że nikt nawet nie zorientuje się, że mają o jedną osobę za dużo. 
Jun pokiwał głową, po czym spojrzał na Asumę, która zaczęła opisywać wygląd tamtych Koreańczyków. W tym czasie Itachi przejrzał ponownie papiery, leżące na jego biurku. Po dłuższym czasie wpatrywania się w nie, z rozczarowaniem odwrócił głowę. A żeby pochłonął cię sztorm, Lalko Rogera.
- Zawsze widać, kiedy o nim myślisz – oznajmiła Asuma.
Itachi spojrzał na nią zdezorientowany. Dopiero wtedy zauważył, że Jun już wybiegł.
- Nienawiść maluje się twoich oczach. Dziwię się, że cię nie zaślepia.
- Wtedy dałbym mu zbyt dużą satysfakcję.
- Kapitanie, ostatnio coraz częściej zastanawiam się, czy ten skarb na pewno istnieje?
- Tak. Tsuya przepowiedziała, gdzie on jest – odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz w świecie.
- Nie – pokręciła smętnie głową. - Tsuya przepowiedziała ci szczęście. Wiem, że to jest ze sobą powiązane, ale nie ma żadnego dowodu na to, że on gdzieś jest.
- Chcesz powiedzieć, że Rubinowa Era Piratów nastała od tak? Żeby znaleźć coś, co nie istnieje?
- Nie ma powodów, by twierdzić, że tak się nie stało. 
Itachi podszedł bliżej i opadł na kanapę. Oparł rękę o poręcz i zamyślił się. Od zawsze wierzył, że ten skarb istnieje. Choć niektórzy wątpili, on nigdy nie stracił swojej pozytywnej myśli. Jednak gdy teraz zastanowił się nad tym, Asuma mogła mieć trochę racji. Mimo tego wizja, w której skarb był tylko legendą, wydawała się dla niego irracjonalna. Niemożliwe. On musi istnieć.
- Dlaczego rozmawiasz o tym ze mną? – zapytał nagle.
Asuma spojrzała na niego zaskoczona.
- Myślisz, żeby z tego zrezygnować?
 - Nie. Nie zostawiłabym cię. Bez takiego stratega jak ja, zaraz poszedłbyś na dno. 
Asuma uniosła dumnie głowę, co wywołało uśmiech na ustach Itachiego. Dopiero wtedy pomyślał, że przyczyną jej rozmyślań mogła być wiadomość od jej rodaków.
- Tęsknisz za Koreą, prawda? – odezwał się nagle.
- Nie za krajem. Za ludźmi. 
Itachi pokiwał głową ze zrozumieniem. Asuma po dołączeniu do jego załogi miała wiele wątpliwości, czy dobrze zrobiła. Brakowało jej ludzi, których zostawiła. 
W wieku trzynastu lat ktoś zamordował jej rodziców. Rodzina Takamichi była biedna, więc osierocona Asuma uciekła ze swojej wioski i zaczęła szukać sposobu, aby zarobić. Przygarnął ją jeden mężczyzna, który kiedyś chwalił jej celność. Pomógł jej rozwinąć swoje umiejętności i po roku stała się znakomitym strzelcem i strategiem. Mimo tego Asuma nigdy nie czuła żadnej miłości do przybranego ojca. Ponadto zdystansowała się do niego, od kiedy zaproponował jej pracę płatnego mordercy. Jednak po dłuższym zastanowieniu, zgodziła się. Wtedy zaczęła mieć styczność z różnymi mafiami. Podobały jej się te organizację i zaczęła żywić nadzieję, że kiedyś dołączy do jednej z nich. W między czasie poznała Minho - rówieśnika pracującego dla jej przybranego taty. Zaprzyjaźniła się z nim, ponieważ łączyło ich wiele rzeczy. Oboje marzyli o wstąpieniu do mafii. Zaczynali mieć dość pracy jako płatni zabójcy. W końcu trafiła im się idealna okazja. Ojciec Asumy rozkazał im wybić najlepszą organizację tego rodzaju. Wdarli się do ich siedziby i obezwładniali tych, którzy stanęli im na drodze. W końcu trafili na piętro, gdzie znajdował się szef mafii.
- Myślisz, że przeżyjemy? – zapytała Asuma, przeładowując broń.
- Marne na to szanse – odpowiedział Minho. - Ale uważam, że damy radę.
- A jak nie?
- To i tak wyjdzie nam na dobre. Nie trafimy z powrotem do twojego ojca. 
Asuma patrzyła chwilę w ciszy, jak chłopak rozglądał się. Nie mogła uwierzyć w to, jak beztrosko podchodził do tego, że mógł za chwilę umrzeć. 
- Minho – pociągnęła go za rękaw, stając tuż przy nim.
- Tak? – odwrócił się. 
Patrzył się na Asumę z bardzo bliska. Przysunęła się i złączyła ich usta. Minho to zaskoczyło, ale objął ją i pocałował czule. W końcu odsunęli się od siebie.
- Też to czuję – powiedział, uśmiechając się, po czym mina mu spoważniała. 
Oboje przyszykowali broń. Chłopak wychylił się za próg drzwi i oddał dwa strzały. Machnął ręką i oboje wbiegli na korytarz, gdzie leżały martwe ciała. Asuma zamroziła jedną z klamek, po czym uderzyła łokciem. Gdy drzwi uchyliły się, uderzyła w nie butem. Minho, stojąc za nią, zastrzelił ludzi, którzy byli w środku. Asuma wbiegła do pomieszczenia i otworzyła okno. Wskoczyła na parapet.
- Nie patrz tak na mnie. Nie będę żegnał się z tobą – powiedział Minho. – I nie pozabijaj się przed czasem.
Asuma wystawiła mu język i wyszła na zewnątrz. Chłopak odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia. Tym razem czekało go znacznie liczniejsze towarzystwo. Zaczął strzelać i wyciągnął drugą broń. Z obu atakował przeciwnika, biegnąc wzdłuż korytarza. Dopiero gdy dotarł do jednych drzwi, zatrzymał się. Ponad połowa jego wrogów leżała już na ziemi. Gdy w końcu udało mu się zabić wszystkich, uśmiechnął się do siebie. Ściągnął ze swoich pleców bazookę, położył ją i wystrzelił z niej pocisk. W tym samym momencie poczuł, jak jego ramię przeszył ból. Spojrzał w bok i zobaczył, że jeden z mężczyzn, który leża na ziemi, trzymał broń. Minho lewą ręką zastrzelił go. Potem wstał i wszedł do pomieszczenia, w którym zrobił dziurę. Przed biurkiem stał Yun Sae Han – przywódca mafii. W półokręgu stali jego ludzie. Wszyscy celowali w Minho, który mimo to kierował pistolet na szefa.
- Nie uwierzę, że dokonałeś tego sam. Ile jeszcze osób tu jest? – zapytał Jun Sae. 
Patrzyli sobie w prosto w oczy, jakby ignorując byt około dziesięciu towarzyszy z bronią. Nagle Jun Sae poczuł zimną stal na szyi.
- Jedna – odpowiedział Minho, uśmiechając się triumfalnie. 
Ochroniarze spojrzeli zszokowani na swojego szafa, któremu Asuma przykładała pistolet do głowy. 
- Bronie na dół – powiedziała zdecydowanie.
Mężczyźni nie wiedzieli, co zrobić. Dopiero gdy przywódca machnął na nich ręką, odłożyli pistolety na ziemię. Po chwili ku zdziwieniu szefa, Minho również wypuścił broń.
 - Yun Sae Han, dostaliśmy rozkaz, żeby wykończyć ciebie i twoich ludzi – oznajmił Minho. – Jednak postanowiliśmy sprzeciwić się temu i mamy dla ciebie propozycję. Przyjmij nas do swojej mafii, a nie zginiesz.
- Dlaczego? – Yun Sae zmarszczył brwi.
- Twoja jest najlepsza – odpowiedziała Asuma.
- Chyba nie aż tak, skoro dwójka dzieciaków wybiła jej połowę – prychnął mężczyzna. – Ale to jest jeszcze mocniejszy argument, dla którego powinienem was przyjąć. Dobrze. Od teraz będziecie wykonywać moje rozkazy. Po pierwsze, rzuć broń.
            Asuma odciągnęła lufę od niego, odłożyła pistolet na ziemię i kopnęła go gdzieś w bok. Stanęła z boku, tak by Yun Sae ją widział. Mężczyzna od razu zlustrował ją wzrokiem. 
- Nie ufam wam. Właśnie pozabijaliście część moich ludzi. Musicie teraz udowodnić mi lojalność.
- W jaki sposób? – zapytał Minho.
- Zabijecie swojego pracodawcę.
- Czyli jednak miałeś rację – westchnęła Asuma.
Już wcześniej rozmawiała z Minho na ten temat. Słusznie powiedział, że prawdopodobnie takie będzie życzenie Jun Sae. Dlatego następnego dnia oboje wykonali swoje zadanie jednym pistoletem. Choć Asumie zrobiło się nieprzyjemnie, gdy chłopak przycisnął jej palec i pocisk wystrzelił, to nie było jej z tym źle. Yun Sae docenił ich pracę i oficjalnie przyjął w swoje szeregi. Z początku byli spostrzegani przez innych jako wyrzutkowie. Ale potem powoli zaczęto przyzwyczajać się do nich. Ponadto znaleźli też rówieśników, z którymi zaprzyjaźnili się później. Zawsze mogli na nich liczyć. Wszyscy, razem z Minho, byli dla Asumy jak prawdziwa rodzina. Potrafili zastąpić jej ciepło, które wcześniej dawali jej rodzice. Mimo to nie wszyscy dogadywali się z nimi. Większość ludzi wciąż miała do nich uprzedzenia, choć niby im ufali. Wtedy zaczęli marzyć o własnej mafii, w której nie musieliby borykać się z tym. Ale to wciąż były jedynie fantazje.
W końcu mafii przestało się układać. Powstał konkurent, który zabrał duże żniwo ich współpracowników. W dodatku wróg polował na Asumę i Minho. Po długim namyśle wspólnie stwierdzili, że najlepszym wyjściem była emigracja. Zaraz po tym oboje opuścili miasto. Tam pożegnali się ze sobą, czemu towarzyszył nieustający płacz Asumy. Nie chciała znów zostać sama. Jednak wiedziała, że to konieczne. W końcu Minho odszedł, a Asuma wróciła do swojej rodzinnej wioski. Weszła do dawnego domu, przypominając sobie o wszystkim, co działo się w nim za jej dzieciństwa. Ból w jej sercu znów dał o sobie znać i zaczęła płakać. W pewnym momencie nie mogła już tego znieść i wybiegła z budynku. Nogi zaniosły ją na jeden z pomostów przy jeziorze. Siedziała tam na deskach, myśląc o tym, że powinna już wyruszyć za granicę. Jednak nie miała na to najmniejszej ochoty. Chciałaby już zostać na tym moście na zawsze. Ale wiedziała, że to niemożliwe. Nagle poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Automatycznie sięgnęła po pistolet do kieszeni. Wstała i odwróciła się, celując w zaskoczonego chłopaka.
- Wiedziałem, że jesteś niesamowita – powiedział z uśmiechem. – Jestem kapitan Itachi White. Mogę zabrać cię z tego kraju, jeśli dołączysz do mojej załogi. Co ty na to? 
Itachi znając przeżycia Asumy, doskonale rozumiał jej tęsknotę. Szczególnie, że pierwszą osobą, do której Takamichi przywiązała się była Tsuya. A Sumisu skazał ją na śmierć. Wtedy Asuma była załamana i miała wątpliwości, czy dalej powinna zostać na Fiery Raven. 
Itachi w końcu podniósł się z kanapy. Asuma po chwili zrobiła to samo. Itachi był niemal pewien, że Asuma myślała o swojej przeszłości. Podszedł do niej i przytulił ją.
- Masz nadzieję, że spotkasz tam swoich przyjaciół, prawda? – zapytał.
- Tak – odpowiedziała. – I Minho. Choć wiem, że to głupie, bo są marne szanse, że tam wrócił. Ale jednak.
- Zobaczysz go w końcu. Jestem pewien.
- Dziękuję – powiedziała, ściskając go mocniej. 
Itachi uśmiechnął się i poklepał ją delikatnie po głowie. Wtedy Asuma odsunęła się i wytarła zaszklone oczy. Nagle obok nich pojawił się majtek.
- Kapitanie, kapitanie! – zawołał rudzielec. - Jun ich znalazł. Hyonek i Eunek to tacy fajni chłopcy. Ale Junowi nie udało się zostać niezauważonym. Jun przeprasza! Ale tylko pogonili Juna z nożami i pistoletami. Po za tym nic się nie stało. A Hyonek i Eunek pytali się, czy mogliby dołączyć do naszej załogi.
- O tym pomyślę później. Mów, czego nowego się dowiedziałeś.
- Jun dostał mapę, gdzie mu wszystko rozrysowali.
Wyciągając zawiniątko z kieszeni. Asuma wzięła je od niego i rozłożyła na stole. Cała trójka pochyliła się nad tym. Mapa przedstawiała wybrzeże Irlandii z zaznaczoną trasą statku Koreańczyków. A w tym punkty docelowe.
- Spotkają się w zamku Rockfleet w hrabstwie Mayo – oznajmił Jun.
- Na wyspie Clare mam znajomego – poinformował Itachi. - To niedaleko. Możemy tam zacumować. Ponadto może dowiedzieć się trochę więcej o tym wszystkim.
- Mówiłam, że uwielbiam twoje wpływy? – odezwała się Asuma z uśmiechem.
- Nie przypominam sobie, ale też je lubię.

6 komentarzy:

  1. A ja myślałam, że tutaj zginie Minho.
    Że go ten szef zabiję. x.x
    Asu kryminalna przeszłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O no masz. To dobrze, że udało mi się Ciebie zaskoczyć. >D
      Właściwie to tego można było się po niej spodziewać. :D

      Usuń
    2. Też tak myślałam, jednak miłe zaskoczenie @@'
      I co ma znaczyć, że można się tego po mnie spodziewać? .3.

      Usuń
    3. Asu...czemu chcesz sobie dołożyć cierpienia? XD Gdyby Minho umarł, nie dość, że by Ci kochanie umarło to potem jeszcze przyjaciółka. Nie bierz tyle na siebie. :D
      Że można się tego spodziewać? Piszesz o mafii to co się dziwisz. Po za tym skądś musiałaś się nauczyć strzelać i być strategiem. :3

      Usuń
  2. A idź z tym bo zdejmę buta, a jak wiadomo ja się nie waham nim rzucać xD
    Mafii z tym nie łączmy, oke? xD A strzelania i strategi mogłam się jakoś inaczej nauczyć... Nie wiem jeszcze jak, ale pewnie mogłam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam patelnię, buty mi nie straszne. :D
      Tak, tak. Przykro mi, mafia była najlepsza. xD

      Usuń

Obserwatorzy