wtorek, 29 października 2013

50 cz.3

Przed okrętem pojawiła się ognista ściana, w którą uderzyły obce płomienie. Zlały się z nią i po chwili powstała gigantyczna kula. Itachi jednak wyczuł w niej coś dziwnego. Coś nad czym nie panował. Skupił się, żeby ukazać te rzeczy i w płomieniach pojawiło się mnóstwo dziur, w których znajdowały się sztylety. Narzędzia ruszyły do przodu, atakując jego ludzi. Większość uniknęło ciosów, ale kilku trafiły. Nagle noże samoistnie podniosły się i znów zaatakowały snajperów od tyłu. Itachi przeklął pod nosem i wysłał wzdłuż burty błyskawicę. Sztylety poupadały bezwładnie na ziemię.
- Cienko zaczynasz – zauważyła Midoriko.
- Przymknij się.
- Czemu ty nie umiesz robić takich sznurków? Przecież też potrafisz stworzyć błyskawicę.
- Tylko kilka razy. Dla mnie piorun jest rzeczą ulotną. Nie mogę go uformować w ten sposób i utrzymywać.
- Frajer.
Midoriko nic nie powiedziała. Gdy Itachi spojrzał na nią, wciąż wpatrywała się w małą karawelę. Choć z jej twarzy nie mógł nic wyczytać, miał wrażenie, że to nie było zwykłe zaciekawienie. Odkąd odkrył, że pisała z Trafalgarem, z dnia na dzień coraz mniej jej ufał. Nie mógł jednak zrozumieć, dlaczego miałaby mu pomagać mu, jeśli była po stronie Lalki Rogera. Chyba że tej Pandy wcale tu nie ma, a na mnie czeka zasadzka. Ale Lorraine potwierdziła jej słowa. Chociaż zawsze wyglądała, jakby bała się Midoriko. Może ją zastraszała? Itachi odsunął się od niej i wpadł na kogoś.
- Jun najmocniej przeprasza. Jim mówi, że tu jest głęboko i dostrzegł wodę za tymi zaroślami.
Itachi spojrzał ze zdziwieniem na rudego majtka, po czym podniósł głowę. Okręt unosił się tuż przed brzegiem. Gdy przyjrzał się uważniej, zuważył wodę za gałęziami drzew. Nagle całe wybrzeże zapłonęło. Itachi stanął przodem do zarośli tak, aby kątem oka widzieć karawelę, która była już coraz bliżej. Zaczął machać rękoma i pnie drzew przewaliły się, z wielkim chlupotem wpadając do wody i wzburzając fale. W tym samym momencie dostrzegł jakiś dziwny błysk, usłyszał krzyk i odruchowo ściągnął do siebie piorun, który leciał prosto na maszt Fiery Raven. Przez sekundę Itachi zaświecił się białawym światłem, a następnie z jego ręki, skierowanej na karawelę, wystrzeliła błyskawica. Kiedy tylko tam dotarła, znikła, nie robiąc żadnych szkód.
- Cała naprzód! – zawołał Itachi.
Kapitan odegnał płomienie, by okręt mógł przepłynąć do ukrytej zatoczki. W tym samym czasie sprawił, że ogień z lądu otoczył ich statek, robiąc za ochronę. Następnie stworzył trzy  bariery, które wysłał w różne kierunki tak, że wyglądały jakby trzy płonące Fiery Raven płynęły w różne strony. Usłyszał wystrzały z armat, ale fregata już wpłynęła do zatoczki. Wtedy na pokładzie rozległy się okrzyki i westchnienia. Itachi spojrzał na wprost i ujrzał wielką białą jaskinię, do której wpływała woda przez dwa otwory, gdzie było ciemno. Natomiast na górze po dwóch stronach okrągłego sklepiania, stały czarne głazy. Wokół tego rozciągały się jedynie drzewa i krzewy, nadając temu wygląd ogromnej pandy ukrytej w lesie. Itachi przetarł oczy, nie mogąc uwierzyć, że w końcu dotarł do miejsca, o którym mówiła Tsuya. Nie zwracał nawet uwagi na to, że Jun stał obok i potrząsał jego ramieniem, skacząc i krzycząc: „udało nam się!”. Po prostu wpatrywał się z niedowierzaniem w Padnę, czując nieopisane szczęście wewnątrz. W końcu jednak otrząsnął się z zauroczenia.
- Utrzymywać całą naprzód! Szykować się do ewentualnego opuszczenia statku! Nie tracić czujności!
Nie minęła chwila, a przy wejściu do zatoki pojawiła się karawela.
- Armaty przygotować! – zawołał bosman.
- Przygotować armaty klar!
- Ognia!
Itachi podszedł do bosmana i powiedział mu coś. Jun i Midoriko patrzyli, jak Rashid poklepywał go po ramieniu, a następnie kapitan odszedł.
- Idę na do środka – oznajmił Itachi. - Nie widzę Rogera na pokładzie i jestem prawie pewny, że poszedł brzegiem.
- Pójdę z tobą – oznajmiła Midoriko.
- Nie. Zostaniesz tutaj i będziesz walczyć razem ze wszystkimi.
Midoriko rzuciła mu wściekłe spojrzenie, ale on wciąż pozostawał z kamiennym wyrazem twarzy i chłodnym wzrokiem. W końcu dziewczyna, odwróciła się na pięcie i odeszła. Itachi kucnął przed Junem i położył rękę na jego głowie.
- Dziękuję, że wytrwałeś do końca z takim głupim kapitanem jak ja. Jeżeli kiedykolwiek będzie ci dane widzieć Asumę, Kikari albo Itami, a mi nie, powiedz im tylko, że je przepraszam i żałuję za krzywdę, którą im wyrządziłem.
Jun nieudolnie starał się powstrzymywać łzy, ale w końcu wybuchł wielkim płaczem i przytulił się do kapitana. Itachi uśmiechnął się do siebie i poklepał go po głowie.
- Nie maż się – powiedział, w końcu odsuwając się od niego i wstając. - Zamierzam wrócić stamtąd żywy ze skarbem.
- Niech kapitan na siebie uważa – wyjąkał Jun, ocierając policzki.
Itachi kiwnął głową z szerokim uśmiechem. Stanął na burcie tyłem do Juna i odwrócił się do niego.
- Gdy to wszystko się skończy, znajdźmy Joela. Nie wiem, gdzie jest, ale żywię nadzieję, że jeszcze żyje.
Jun tylko zasalutował, gdyż nie był wstanie nic powiedzieć. Itachi znów uśmiechnął się, wskoczył do wody i popłynął bo wbrew pozorom umie pływać do brzegu. Jun pociągnął nosem, a potem odwrócił się i zobaczył, że po drugiej stronie Midoriko wyskoczyła za burtę. Podbiegł tam i zawołał ją.
- Gdzie płyniesz, Midoriś?! Kapitan kazał ci zostać!
Jednak ona nie zwracała uwagi na jego wołania. Jun nie wiedział nawet, czy go słyszała przez ogłuszające wystrzały z pistoletów i armat. Midoriko zanurzyła się pod wodą, więc nie wiedział, gdzie się znajdowała przez jakiś czas. Dopiero potem jej głowa znów pojawiała się nad taflą. W końcu dotarło do niego, że płynęła na karawelę. Nie miał pojęcia po co, ale wiedział, że musiał ruszyć za nią.
Midoriko z trudem wspięła się po linie i wskoczyła na górny pokład. Od razu ktoś rzucił się na nią, ale zabiła go naginatą. W jednej ręce trzymała ostrze, a w drugiej lalkę. Kilku piratów rzuciło się na nią, krzycząc coś niezrozumiałego. Choć pokonała ich bez większego problemu, to zwróciło uwagę reszty. Zaczęli do niej strzelać, więc musiała schować się za masztem. Miała w kieszeni pistolet, ale bała się, że narobi więcej szkód statkowi niż jego pasażerom. W końcu jednak postanowiła spróbować i strzeliła do snajperów. Szybko odpowiedzieli, a jej ledwo co udało się schronić za masztem. Wtedy ktoś chwycił ją mocno za szyję. Zaczęła się wiercić, ale to sprawiało jej jedynie więcej bólu. Kopnęła do tyłu, mając nadzieję, że trafi w krocze, jednak nic tam nie napotkała. Poczuła tylko dodatkowe uderzenie w głowę. Nagle przed nią stanął Jun i rzucił shurikenem w człowieka, który ją przetrzymywał. Zrzuciła go z siebie i podniosła broń, która wypadła jej z rąk.
- Chcę dostać się na dół – powiedziała do Juna.
 Majtek kiwnął głową i zaczął biegać po pokładzie, zabijając piratów. Wśród ludzi Rogera zapanował chaos i panika. To pozwoliło Midoriko pójść do zejściówki bez większych problemów. Przebiegła korytarz i weszła do miejsca, z którego mogła wszystko materializować. Nie zostało tam nic po za stolikiem i kartką. Zdziwiona podeszła do tego i przeczytała wiadomość.

Jeżeli to czytasz, przywitaj się, a potem idź do piekła.

Midoriko przez chwilę zastanawiała się nad sensem zaszyfrowanej wiadomości, ale potem usłyszała skrzypnięcie desek, odwróciła się i w ostatniej chwili zablokowała cios Adele. A więc z nią miałam się przywitać. Rozumiem, że zaraz po tym zabić. Uśmiechnęła się do siebie, wiedząc, że Trafalgar napisał tę wiadomość tak, by Adele jej nie zrozumiała.
- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy? – zaśmiała się Midoriko. – Toż to moja osobista podróbka.
Adele odskoczyła od niej, trzymając katanę w gotowości.
- Jestem nową, lepszą wersją ciebie – poprawiła ją ze złośliwym, aroganckim uśmieszkiem.
- Spodziewałam się, że cię tu spotkam. Wiesz, odkąd cię zobaczyłam, miałam ochotę porządnie przyłożyć ci naginatą.
- Ha! – prychnęła Adele. – Jestem uczennicą samego Lalki Rogera. Myślisz, że masz wobec mnie jakiekolwiek szanse?
- Owszem. Góruję nad tobą zarówno w sprawności fizycznej jak i psychicznej.
- Nie dziwię się, dlaczego Francisco tak narzekał na twoją bezczelność!
Adele skoczyła do przodu i zaczęła ją atakować kataną. Midoriko broniła się z pewnym wysiłkiem. Nigdy by tego nie przyznała głośno, ale czuła, że Adele świetnie władała bronią. Nie dziwiła się, skoro Lalka Rogera ją uczył. Mimo to daleko jej było do niego. Wiedziała, że jej bezpośrednia ofensywa nie miało większego sensu. Musiała zaatakować Adele z zaskoczenia. Nagle uśmiechnęła się sadystycznie i odskoczyła. Najpierw ją zdenerwuję. Adele podbiegła do niej i znów zaczęły uderzać ostrzami.
- Skoro twierdzisz, że jesteś tak blisko niego, dlaczego nazywasz go „Francisco”? Myślisz, że Lalka Rogera, który tak głęboko broni swojej prywatności, pozwoliłby ci rzucać jego prawdziwym imieniem na prawo i lewo?
- Jakbyś nie wiedziała, używa różnych nazwisk.
- Jakbyś nie wiedziała, to jest jedno z jego najbardziej oklepanych, fałszywych osobowości. Nic dla niego nie znaczysz. Zabije cię, gdy tylko dorwie skarb.
Adele wybuchła śmiechem, wciąż uderzając w jej naginatę.
- Jesteś żałosna. Wyręczę Francisco w zabiciu ciebie, a potem zaniosę mu klucz. Wiesz jak się ucieszy? I jak myślisz, kogo starania doceni? Na pewno nie trupa. Bo widzisz, kiedy to wszystko się skończy, ja będę u jego boku do samego końca. Razem będziemy szczęśliwymi panami oceanów. A twoje zwłoki rozłożą się i nic z ciebie nie zostanie.
Midoriko odskoczyła i pobiegła w stronę drzwi, odwróciła się na pięcie i znów zaczęła blokować ataki Adele.
- Jesteś śmieszna. Widziałaś niby, żeby on kiedykolwiek był szczęśliwy? Nie wesoły, tylko szczęśliwy?
Adele przez chwilę wyglądała, jakby wypadła ze skupienia, więc Midoriko uderzyła w nią, ale ta szybko zrobiła unik i zamachnęła się kataną. Japonka poczuła pieczenie na ramieniu, ale skaleczenie nie wyglądało na poważną ranę. Potem jednak dostrzegła na swoim ostrzu czerwoną plamkę. Z trudem powstrzymała uśmiech, który cisnął się jej na twarz. Adele ponownie rzuciła się na nią.
- Widzisz, raz zdarzyło się, że widziałam. Kiedy byliśmy ze sobą blisko – uśmiechnęła się tryumfalnie i odskoczyła od niej. – Bardzo blisko – zmrużyła oczy.
Midoriko miała wrażenie, jakby katana Adele przebiła jej klatkę piersiową. Jej brwi wystrzeliły do góry i spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Przespał się z tobą?
- Oj tak. Zresztą to nie jedyna rzecz, którą robiliśmy nocami – uśmiechnęła się szelmowsko.
Midoriko zacisnęła rękę na naginacie i skierowała jej ostrze do lalki.
- Wykorzystuje cię seksualnie – rzuciła sucho.
- Wiem, że chciałabyś tak myśleć, ale to się nazywa prawdziwa miłość. Tak mi przykro, że weszłam pomiędzy was, ale takie życie. Jestem ładniejsza, mądrzejsza i lepsza. Nie masz co się dziwić, że Francisco woli mnie.
- To nie była moja opinia– powiedziała, przykładając końcówkę ostrza, na którym była zaschnięta krew do ust swojej lalki. – Powiedziałam ci, jaki jest fakt.
- Jesteś taka żałosna. Pogódź się z tym, że od dziś będę spać z nim codziennie, a ty zaśniesz raz i więcej się nie obudzisz.
Adele rzuciła się na nią z kataną. Midoriko nawet się nie broniła. Zaciśniętą pięścią trzymała w dole naginatę. Gdy Adele zbliżyła się wystarczająco, dopiero wtedy wykręciła rękę lalce, której oczy zmieniły kolor na czerwony. W tym samym momencie ramie przeciwniczki wygięło się pod dziwnym kątem, wydając przy tym niemiły odgłos. Katana upadła na ziemię, a za nią Adele poleciała na kolana. Gdy Midoriko wygięła zabawkę do tyłu, ofiara zrobiła dokładnie to samo. Widziała, jak wszystkie mięśnie napięły się boleśnie. Podeszła do niej i kucnęła, patrząc na nią chłodnym wzrokiem.
- Kiedy tylko nie będziesz mu potrzebna, nie tknie cię palcem. Nawet gdybyś nie była trupem. A zapewniam cię, że do tego czasu zdechniesz. Ale nie martw się. Nie pozwolę, żebyś zginęła szybko. Najpierw wyciągnę od ciebie kilka informacji.
Adele wyglądała bardziej na zaskoczoną niż przestraszoną. Midoriko wyciągnęła z kieszeni nóż i przejechała ostrzem wzdłuż ramienia lalki. Adele zawyła z bólu, a na jej ręce pojawiła się czerwona linia.
- Nawet nie ubrudzę się twoją krwią. Możesz sobie być jego uczennicą. Ale nie dostałaś od niego tego pięknego prezentu, od którego teraz powoli zginiesz.
- Zamknij się! On kocha tylko mnie! – ryknęła Adele, a łzy pociekły po jej policzkach. – Tyle razy mi mówił, jak cię nie znosi. Jaka jesteś bezczelna. Jak cholernie go denerwujesz. Niby dlaczego miałby cię kochać, co?!
Midoriko zatrzymała ostrze i wbiła je odrobinę głębiej. Adele syknęła przez zęby. Midoriko wzięła naginatę i odwróciła ją do góry nogami.
- Bo ja potrafiłam sprzeciwić się mu. Szczerze mówiłam mu w twarz, że jest dupkiem. Umiałam wykryć większość jego kłamstw. A przede wszystkim nie dawałam mu zbliżyć się do siebie zanadto – zacisnęła pięść a naginacie. – Nie jestem taką ladacznicą jak ty.
Midoriko z całej siły uderzyła trzonem w okolice krocza lalki. Jakaś kość wydała okropny dźwięk. Adele zawyła i gdyby mogła zgięłaby się wpół. Midoriko chciała ponownie zacząć swoją wędrówkę nożem, ale statkiem zatrzęsło i ostrze trafiło w deski. Po chwili rozległy się trzaski drzwi i w końcu w wejściu stanął Jun. Wyglądał na zszokowanego tym widokiem.
- Midoriś, karawela tonie – powiedział majtek.
Japonka podniosła się, rzucając szydercze spojrzenie Adele.
- Niech powoli pochłonie cię morze – powiedziała sucho. - To całkiem szlachetna śmierć. Żegnam.
Midoriko wbiła ostrze w nogę lalki, Adele zawyła z bólu a na jej udzie pojawiła się czerwona plama. Japonka schowała czysty nóż do kieszeni i wyszła z majtkiem na górę.
- Juna przeraża ta laleczka. Jun myślał, że jej oczy były niebieskie.
- Jak zniknie zapach tamtej jędzy, moja mała znów będzie miała śliczne, morskie oczy.
Jun spojrzał na nią z ukosa, ale nie mógł patrzeć zbyt długo, bo wyskoczyła za burtę, która była już bardzo blisko poziomu wody. Westchnął i dołączył do niej. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy