Załoga Itachiego została na tej
samej plaży przez pięć dni. W wyniku strat, niektórzy piraci ruszyli w lasy
bogate w mieszaninę roślinności śródziemnomorskiej i eukaliptusowej. Taki teren
ułatwiał im uzupełnienie zapasów żywieniowych. Ponadto pewna część zbiorów
trafiła do okrętowej kliniki. Najcięższą pracę mieli jednak piraci przydzieleni
do czyszczenia statku od zewnątrz. Była to żmudna, lecz konieczna praca. Każdy
pojazd morski musiał, co jakiś czas, podlegać dokładnej konserwacji kadłuba i
naprawom. Zaniedbanie którejkolwiek z tych czynności sprzyjało poważniejszym
uszkodzeniom statku, więc kapitan dbałby odbywały się one wystarczająco często.
W przeciwieństwie do zwykłych, legalnych okrętów, czy flot, nie mogli przybić
do stoczni. Dlatego też piraci zawsze mieli utrudnioną pracę.
Piątej nocy, licząc od przybicia
do brzegów Australii, zjawiła się łódź z garstką członków. Kiedy podpłynęła
bliżej, rozpoznano w niej Kikari i jej ekipę. O świcie wszyscy znaleźli się na
okręcie.
- Nie udało nam się odzyskać skrzyń – oznajmiła.
- Nie udało nam się odzyskać skrzyń – oznajmiła.
Położyła na biurku kapitana
lniany worek. Z jego środka rozległo się przyjemne dla uszu każdego pirata
dzwonienie.
- Uratowaliśmy tylko kilka złotych monet – wyjaśniła.
- A załoga? – spytał Itachi, biorąc sakiewkę i wstając z krzesła.
- Ich zmaltretowane ciała nurkują z rekinami – odpowiedziała z uśmiechem.
- Świetnie. Możesz zdać raport Terry’emu?
- Uratowaliśmy tylko kilka złotych monet – wyjaśniła.
- A załoga? – spytał Itachi, biorąc sakiewkę i wstając z krzesła.
- Ich zmaltretowane ciała nurkują z rekinami – odpowiedziała z uśmiechem.
- Świetnie. Możesz zdać raport Terry’emu?
Kikari kiwnęła głowa, po czym
wyszła z pomieszczenia. Mężczyzna, do którego White skierował dziewczynę,
zajmował się prowadzeniem dziennika pokładowego. Niegdyś kapitan osobiście to
robił. Jednak kiedy się dowiedział, że Terry również go pisał na innym statku,
zlecił mu to zadanie, a sam zajął się innymi rzeczami.
Itachi skierował się do dwóch
skrzyń stojących obok koi. Wyciągnął z kieszeni ciemnych i cienkich spodni
małą, srebrną rzecz. Kucnął, po czym przekręcił klucz w kłódce i podniósł
wieko. Wysypał zawartość worka do skrzyni, w której znajdowały się inne złote
monety, tudzież ozdoby. Gdy skończył, zamknął ją i wyszedł na górny pokład. Tam
odnalazł Sumisu.
- Już świta – zauważył bosman.
- Tak. Możesz zaczynać, ruszamy – powiedział kapitan.
- Już świta – zauważył bosman.
- Tak. Możesz zaczynać, ruszamy – powiedział kapitan.
Zaraz po tym rozległa się
pierwsza komenda, wywołana przez Sumisu; „grot staw!”. Itachi odsunął się i
poszedł do człowieka, odpowiedzialnego za ster. Mimo, że rozmawiali poprzedniej
nocy, kapitan wolał się upewnić, czy mężczyzna wszystko zapamiętał. Następnie stanął
koło burty, oparł się o nią, patrząc na żywy obraz żeglarzy biegających po
całym pokładzie.
Gdy w końcu wypłynęli na wody
przybrzeżne Oceanu Indyjskiego, Itachi zszedł do swojej kajuty. Ku jego
zdziwieniu, czekał na niego komitet powitalny złożony z Juna, Itamaki, Asumy i
Kikari. Kapitan usiadł na wolnym fotelu obok majtka. Po krótkiej rozmowie,
dotyczącej ponownego podjęcia kursu, przywódca podszedł do kredensu i wyjął z
niego mapę. Rozłożył ją na stole i wrócił na swoje miejsce. Na papierze
widniały szkice wybrzeża Oceanu Indyjskiego. Główny punkt stanowił stosunkowo
mały półwysep leżący nad zatoką King George.
- Zatrzymamy się tu – oznajmił, przykładając wskaźnik na środek papieru. – Fredrickstwon to teren o trudnych warunkach naturalnych. Dla Anglików stanowiło ono idealne miejsce do powstania obozu karnego. Tam znajduje się nasz cel. Musimy przekonać jednego z więźniów, aby do nas dołączył.
- Zatrzymamy się tu – oznajmił, przykładając wskaźnik na środek papieru. – Fredrickstwon to teren o trudnych warunkach naturalnych. Dla Anglików stanowiło ono idealne miejsce do powstania obozu karnego. Tam znajduje się nasz cel. Musimy przekonać jednego z więźniów, aby do nas dołączył.
Zaraz po tym spojrzał się na
Asumę. Dziewczyna wzięła kartkę i szybko zaczęła na niej pisać coś piórem
wietrznym. Czoło lekko marszczyła w pełnym skupieniu. Ruchy jej dłoni były
szybkie i płynne. Kosmyki brązowych, falowanych włosów zawisły parę centymetrów
nad papierem, a bystre oczy biegały po nim. W końcu odłożyła pióro i obrzuciła
ostatnim spojrzeniem swoje zapiski.
- Proponuję najpierw wysłać Kikari na zwiady. Zbada teren i zobaczy, jak wygląda całokształt. Potem Jun pójdzie zapoznać się z człowiekiem-rybą. Podejrzewam, że strażnicy nie zauważą przybycia jednego więźnia. Pod warunkiem, że nie będzie się wyróżniał. Sumisu niech przewodzi grupie, która będzie szła w głąb lądu. Natomiast ja z Itami zajmiemy się osobami, szukającymi na półwyspie.
- Świetnie – pochwalił ją z zadowoleniem.
- Proponuję najpierw wysłać Kikari na zwiady. Zbada teren i zobaczy, jak wygląda całokształt. Potem Jun pójdzie zapoznać się z człowiekiem-rybą. Podejrzewam, że strażnicy nie zauważą przybycia jednego więźnia. Pod warunkiem, że nie będzie się wyróżniał. Sumisu niech przewodzi grupie, która będzie szła w głąb lądu. Natomiast ja z Itami zajmiemy się osobami, szukającymi na półwyspie.
- Świetnie – pochwalił ją z zadowoleniem.
Reszta podróży minęła dość
spokojnie. Jeśli nie liczyć tego, że Kikari często sprzeczała się z Sumisu.
Prowadziło to do ich starcia, jednak miało ono charakter zabawy. Asuma
zazwyczaj siedziała w pobliżu i obserwowała ich walki. W dodatku kończyła je,
kiedy stwierdzała, że dalsza „zabawa” może któremuś z nich poważniej
zaszkodzić.
Jun niegdyś często towarzyszył
Asumie, jednak w tamtych dniach większość swojego czasu poświęcał Nicole –
okrętowej kucharce, która wyłowiła go z oceanu. Jeżeli dziewczyna nie musiała
być w kambuzie, siedzieli razem na górnym pokładzie, zatapiając się w rozmowie
na różne tematy.
Natomiast Itami za dnia
przesiadywała na bukszprycie, myśląc o tym, co się wokół niej działo. Oba
wieczory podróży spędziła w kajucie Itachiego. Do swojej wracała późno w nocy,
a kapitan zawsze ją odprowadzał. Stałym elementem stał się pocałunek w
policzek, kiedy White mówił „dobranoc”. Itami za każdym razem odrobinę się
rumieniła, więc cieszyło ją, że kapitan nie patrzył na nią długo, gdy miała
zaróżowione policzki. Chociaż dobrze zdawała sobie sprawę, że takie pożegnania spodobały
jej się.
Po trzech dniach
nad ranem statek zacumował u wybrzeża półwyspu. Sumisu i Kikari wraz z
trzydziestoosobową ekipą od razu zeszli na małe łodzie i popłynęli na północ,
gdzie na horyzoncie malowały się wybrzeża Frederickstown. Druga grupa natomiast
popłynęła w przeciwną stronę. W łodziach dobili do brzegu lądu, leżącego na
granicy Vancouver i Peninsuli.
- O jejku! – zawołał z przejęciem rudy majtek. – Asumuś i Itamiś, będziecie dowodzić poszukiwaniom? Jak fajnie. Jun też by chciał brać udział, ale musi robić coś innego. Na pewno dacie sobie radę? – zapytał, patrząc na dziewczyny z troską.
- Tak. Jesteśmy w końcu w czołówce załogi jednego z najlepszych kapitanów – wyszczerzyła się Asuma.
- Bardzo dobra odpowiedź, Takamichi – rzekł Itachi, klepiąc ją po ramieniu.
- E! Nie mów do mnie po nazwisku, kapitanie! – odpowiedziała, rzucając mu wściekłe spojrzenie.
- To tak za użycie słów „jednego z” – zaśmiał się.
- Panie kapitanie, a pan będzie tęsknił za nimi, prawda? – spytał Jun jak zwykle swoim niezbyt męskim głosem, przeciągając litery.
- Nie jestem ich mamuśką – odparł, odwracając wzrok.
- A ja byłam święcie przekonana, że tak właśnie jest – zachichotała Itami.
- O jejku! – zawołał z przejęciem rudy majtek. – Asumuś i Itamiś, będziecie dowodzić poszukiwaniom? Jak fajnie. Jun też by chciał brać udział, ale musi robić coś innego. Na pewno dacie sobie radę? – zapytał, patrząc na dziewczyny z troską.
- Tak. Jesteśmy w końcu w czołówce załogi jednego z najlepszych kapitanów – wyszczerzyła się Asuma.
- Bardzo dobra odpowiedź, Takamichi – rzekł Itachi, klepiąc ją po ramieniu.
- E! Nie mów do mnie po nazwisku, kapitanie! – odpowiedziała, rzucając mu wściekłe spojrzenie.
- To tak za użycie słów „jednego z” – zaśmiał się.
- Panie kapitanie, a pan będzie tęsknił za nimi, prawda? – spytał Jun jak zwykle swoim niezbyt męskim głosem, przeciągając litery.
- Nie jestem ich mamuśką – odparł, odwracając wzrok.
- A ja byłam święcie przekonana, że tak właśnie jest – zachichotała Itami.
White odwrócił się i spojrzał na
nią morderczym spojrzeniem. Ta się tylko szeroko uśmiechnęła.
- Idźcie już sobie, hreczkosieje. I z pustymi rękami nie wracać! – zarządził.
- Idźcie już sobie, hreczkosieje. I z pustymi rękami nie wracać! – zarządził.
Odwracając się do nich tyłem i powolnym
krokiem ruszył przed siebie. Natomiast Jun podszedł do obu dziewczyn i uściskał
je mocno na pożegnanie.
- Ludzie, idziemy! – zawołała Asuma.
- Ludzie, idziemy! – zawołała Asuma.
Trzydziestu piratów zebrało swoje
rzeczy z ziemi i ruszyło za nią. Itami szła tuż obok niej. Spojrzała do tyłu z
lekkim rozczarowaniem. Miała nadzieję, że Itachi chociaż pożegna się z nimi.
Jednak kapitan wciąż stał odwrócony do morza. Za rękaw szarpał go Jun i mówił
coś do niego. Wtedy odwrócił głowę do tyłu. Wzrok Itami i Itachiego od razu się
spotkał. Kapitan najsampierwszej
najpierw patrzył na nią z czymś, co przypominało smutek, lecz po chwili
uśmiechnął się. Itami miała wrażenie, że ten gest bezgłośnie mówił „uważaj na
siebie”.
Kiedy łódź Sumisu dobiła do
brzegu, Kikari była już niewidzialna. Jako pierwsza też wyszła na ląd i
rozejrzała się. Ku nim szedł już pewien mężczyzna. Po jego ubraniu łatwo można
było się domyślić, że jest Anglikiem. Czerwona kurtka* z dwoma białymi pasami
przełożonymi przez ramiona na krzyż, kontrastowała z żółto-zielonym
krajobrazem. Miał przy sobie strzelbę,
która wisiała wzdłuż białych spodni. W końcu zatrzymał się przy piratach.
- Nie wyglądacie na kogoś, kto przywozi więźniów – odezwał się.
- Nie wyglądacie na kogoś, kto przywozi więźniów – odezwał się.
Mężczyźni parsknęli śmiechem.
Żołnierz chciał się odezwać, jednak nagle coś szarpnęło go do tyłu. Upuścił
broń. Otwierał usta, ale wydobyło się z nich tylko dziwne buczenie. Zupełnie
jakby ktoś zatykał mu usta. Śmiech piratów zrobił się głośniejszy. Sumisu
podszedł do Anglika i podniósł jego strzelbę, którą w spokoju obejrzał.
Następnie cofnął się i stanął naprzeciwko żołnierza i wycelował prosto w jego
serce.
- W głowę strzel, ja tu jestem – rozległ się głos Kikari, który dobiegał zza pleców przytrzymywanego mężczyzny.
- Miałem nadzieję, że kula też przejdzie przez ciebie. Ale skoro tak ładnie błagasz, to uczynię wyjątek – wyszczerzył się Sumisu, podnosząc wyżej lufę.
- Nie prosiłam cię o nic, dupku – syknęła. – I rusz się, bo chcę iść.
- Nie! – krzyknął ktoś z tyłu.
- W głowę strzel, ja tu jestem – rozległ się głos Kikari, który dobiegał zza pleców przytrzymywanego mężczyzny.
- Miałem nadzieję, że kula też przejdzie przez ciebie. Ale skoro tak ładnie błagasz, to uczynię wyjątek – wyszczerzył się Sumisu, podnosząc wyżej lufę.
- Nie prosiłam cię o nic, dupku – syknęła. – I rusz się, bo chcę iść.
- Nie! – krzyknął ktoś z tyłu.
Mężczyzna ze strzelbą w ręku odwrócił
się, opuszczając ją. Przebiegł surowym wzrokiem wszystkich swoich kompanów,
szukając osoby, która zaprotestowała.
- Nie podoba ci się coś, Johny? – warknął do krępego mężczyzny w średnim wieku.
- Tak. Broń palna robi zbyt wiele niepotrzebnego hałasu. Nie sądzę, byś chciał, żeby jego kamraci za nami tropili.
- Nie podoba ci się coś, Johny? – warknął do krępego mężczyzny w średnim wieku.
- Tak. Broń palna robi zbyt wiele niepotrzebnego hałasu. Nie sądzę, byś chciał, żeby jego kamraci za nami tropili.
Przez chwile obaj piraci patrzyli
sobie w oczy. W końcu Sumisu odwrócił wzrok, by spojrzeć na Anglika. Wyciągnął
nóż z pochwy, przymocowanej do skórzanego paska i ponownie zwrócił wzrok w
kierunku swojego podwładnego.
- Słuszna uwaga – rzekł Sumisu z jadowitym uśmiechem. – W nagrodę możesz poderżnąć mu gardło.
- Słuszna uwaga – rzekł Sumisu z jadowitym uśmiechem. – W nagrodę możesz poderżnąć mu gardło.
Johny wyszedł na przód i
zdecydowanym ruchem ręki wziął nóż. Podszedł do Brytyjczyka i spojrzał na
niego. Żołnierz miał zdeterminowaną minę, jednak w jego oczach czaił się
strach. Pirat w średnim wieku prychnął pod nosem, po czym szybkim ruchem
przejechał ostrzem po szyi Anglika, który momentalnie upadł.
- Na przyszłość nie marnujcie tyle czasu – mruknęła Kikari, a niedaleko miejsca, w którym stała, pojawiły się nowe ślady.
- Na przyszłość nie marnujcie tyle czasu – mruknęła Kikari, a niedaleko miejsca, w którym stała, pojawiły się nowe ślady.
Sumisu
podszedł do obu mężczyzn, wziął od Johna nóż i go schował. Następnie podniósł
martwe ciało jedną ręką i, uprzednio biorąc zamach, rzucił nim w morze. Trup
wylądował w wodzie kilkadziesiąt metrów od nich.
- Idziemy! – zarządził.
- Idziemy! – zarządził.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku
północno-zachodnim.
* Żołnierze nosili czerwone
kurtki głównie do połowy XIX wieku. Jednak, według wizji autorki, w Australii,
jako zacofanym kontynencie/państwie, zostano przy tej tradycji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz