Itachi
stanął na plaży i wciągnął powietrze w płuca. Słońce grzało mu białą koszulę,
która powiewała na wietrze. Kapitan przywitał bryzę z radością, ciesząc się, że
go ochłodzi. Po za tym miał dobry humor, ponieważ zdjęto mu opatrunek i z jego
oczami było wszystko w porządku. Nie licząc płomienia, który wciąż tańczył pod
czarną opaską od Elliot. Midoriko natomiast nie wyglądała na zadowoloną.
Starała się okiełznać swoje zielone włosy, mamrocząc coś pod nosem na temat
złego kierunku wiatru. Itachi uśmiechnął się pod nosem, obrzucił krótkim
spojrzeniem Juna i ruszył przed siebie przez wydmy. Cieszył się, że jeszcze za
młodu znalazł plażę, na którą rzadko kiedy ktoś przychodził. Nikt jej nie
zagospodarował, więc była brudna i niebezpieczna. To stanowiło idealne miejsce
dla cumowania pirackiego statku. Większość wybrzeża we Francji stanowiły klify.
Nie dziwił się więc, kiedy Midoriko powiedziałam, że Lalka Rogera wybrał to
samo miejsce. Szczególnie, że Biarritz znajdowało się niedaleko granicy z
Hiszpanią.
Itachi
zatrzymał się przed rozwidleniem dróg. Po lewej stronie karłowate drzewa
oblegały ulicę. Zaś po prawej rozciągał się niewielki las liściasty z typowymi,
dla klimatu morskiego, odmianami roślin. Itachi spojrzał przez ramię na
Midoriko. Odwzajemniła jego spojrzenie, po czym rozejrzała się. W końcu kiwnęła
głową ku zabudowaniom po lewej, więc ruszyli w tamtą stronę. Po niedługim
czasie znaleźli się w środku miasta. Midoriko przejęła prowadzenie, ponieważ
jako jedyna wiedziała, gdzie dokładnie szli. W końcu wspięła się po małych
schodach i weszła do jednego budynku. Itachi i Jun podążyli za mną. Znaleźli
się na klatce, ale Midoriko szybko wprowadziła ich do jakiegoś pomieszczenia.
Znajdowało się tam kilka osób, siedzących i czekających za pewne na swoją kolej
u lekarza. Podeszła do nich niewysoka brunetka i przywitała ich.
- Dzień
dobry. Nazywam się Lorraine. W czym mogę pomóc? – zapytała.
Lorraine
uśmiechała się promiennie, ale przyjrzawszy się Midoriko, wybałuszyła zielone
oczy.
- Chcemy
widzieć się z panem Marmouget – oznajmiła Japonka.
Dziewczyna uśmiechnęła się słabo i spuściła
wzrok.
- Proszę
wybaczyć, pan Louis nie żyje – powiedziała Lorraine. – Ale pani Marmouget
zajęła jego miejsce. Może zająć się wami.
Midoriko
zmarszczyła brwi. Spojrzała na Itachiego stojącego za nią. Uniósł brwi, patrząc
na nią pytająco.
- Nie trzeba
– odpowiedziała Midoriko, odwracając się do Lorraine. - Bardzo nam przykro.
Chcieliśmy porozmawiać z panem Marmouget. Ale skoro tak, to czy mogliśmy
zamienić parę słów z tobą?
Lorraine
uniosła brwi do góry. Rozejrzała się po pomieszczeniu, drapiąc się z
zakłopotaniem po policzku. W końcu kiwnęła potakująco głową i nerwowo
skierowała się do jednych drzwi. Otworzyła je i gestem ręki zaprosiła piratów
do środka. W pomieszczeniu nie było zbyt wiele rzeczy. Drewniane biurko stało
pod oknem. Od strony ściany znajdowało się jedno krzesło, a naprzeciwko dwa. Po
za tym w pokoju znajdowała się tylko jedna szafka po lewej i biblioteczka po
prawej. Lorraine zamknęła drzwi i stanęła za biurkiem.
- Przepraszam,
mam tylko dwa krzesła.
- Nie szkodzi
– odpowiedział Itachi.
Spojrzał
na Midoriko i Juna, a potem na siedzenia. Jego kompani, rozumiejąc, o co mu
chodziło, zajęli miejsca, a kapitan stanął za nimi.
- Kiedy zmarł
Marmouget? – zapytała Midoriko.
Lorraine
przez chwilę wytrzymała jej spojrzenie, ale potem spuściła wzrok. Do jej oczu
nabiegły łzy.
- Parę
tygodni temu – powiedziała cicho.
Itachi
zauważył, że zaciskała pod blatem pięści. Ale w jej głosie nie wyczuł żadnej
złości. Raczej…wyrzut?
- Dobrze.
Zapytam inaczej. Ile dni po mojej ostatniej wizycie?
- Dwa –
odpowiedziała z lekkim zawahaniem.
- Dupek –
prychnęła Midoriko.
- Nie
powiedział ci o tym, co? – odezwał się Itachi.
- Nie.
Midoriko
zmarszczyła brwi. Wiedziała, że Trafalgar ukrywał przed nią wiele rzeczy, ale
naprawdę nie spodziewała się, że zabił Louisa. Cholerny drań. Nie chciał go wziąć na karawelę, ale zabić – owszem.
Pewnie stwierdził, że za dużo się dowiedział. W końcu pomagał mu w znalezieniu
sposobów na zawładnięcie nad drugim umysłem. Z tego co mówił Trafi, wygląda na
to, że udało mu się. Ale skoro zabił lekarza, to dlaczego pozostawił przy życiu
jego pomocnicę? Midoriko spojrzała na Lorraine. Dziewczyna wbijała wzrok w
blat. Kiedy biegała przy Louisie, zawsze miała pogodny wyraz twarzy. Uśmiech
nie schodził jej z ust. Irytowało ją to i Trafalgara także. Ale nie mogli nic z
tym zrobić, ponieważ okazało się, że Lorraine była bardzo bystra, zdolna i
inteligentna. Parę razy, kiedy nieśmiało wtrąciła się do dyskusji,
zaproponowała idealne rozwiązanie. Midoriko zastanawiała się, ile mogła mieć
lat. Wyglądała na, co najwyżej, osiemnaście. Jednak jej wykształcenie
zaprzeczało tej liczbie. W końcu Midoriko zapytała ją z ciekawości. Gdy
dowiedziała się, że miała dwadzieścia trzy lata, nie mogła w to uwierzyć, ale
lekarz potwierdził jej słowa. Zdziwiła się, ale postanowiła to zignorować, bo
przecież nijak miało się do niej czy do Trafalgara.
Tym
razem Lorraine wyglądała na trochę starszą. W jej oczach, napełnionych łzami,
dostrzegła smutek, żal i pewnego rodzaju oskarżenie.
- Przykro mi,
że tak się stało – oznajmiła Midoriko. - Mój poprzedni kapitan jest okrutnym
człowiekiem. Gdybym wiedziała, co zamierza, powstrzymałabym go.
Lorraine
otarła łzy z oczu i podniosła głowę.
- Jesteś
piratem – powiedziała, patrząc na Midoriko. – Wy pewnie też – dodała,
spoglądając na Itachiego i Juna. – Zawsze wiedziałam, że są okrutni.
Fascynowałam się nimi, dopóki ich zło nie dotknęło mojego mentora.
- Nie wszyscy
piraci są tacy sami – odezwał się Jun.
Lorraine
spojrzała na niego z zaskoczeniem. W końcu jej wyraz zobojętniał, a po chwili
uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Wiem. Wiele
słyszałam o takich. I właśnie oni najbardziej mnie fascynują. Tacy ludzie jak
kapitan White.
Midoriko
wydała dziwny dźwięk. Zupełnie jakby kaszlnęła i zakrztusiła się jednocześnie.
Oczy wszystkich powędrowały w jej stronę. Midoriko zaśmiała się.
- Zaskocz ją
– powiedziała z rozbawieniem.
Itachi
uśmiechnął się, nagle rozumiejąc powód jej zachowania.
- Tak się składa, że przypadkiem nazywam się Itachi White i jestem dowódcą Fiery Raven.
- Tak się składa, że przypadkiem nazywam się Itachi White i jestem dowódcą Fiery Raven.
Kapitan
skinął głową, a Lorraine gwałtownie podniosła się i otworzyła szerzej oczy ze
zdumienia. Jej fascynacja piratami trwała od kilku lat. Słuchała, czytała o
nich. Ale najbardziej zaintrygowała ją właśnie postać Itachiego. On był dla
niej ideałem. Autorytetem dla innych z jego pokroju. A właśnie w tej oto chwili
stał przed nią. Ale czy na pewno? Lorraine zmrużyła oczy, przyglądając mu się
badawczo.
- Nie
powinieneś mieć opaski na oku – stwierdziła w końcu.
- Jeszcze
nikt po za moimi ludźmi, nie widział mnie z nią. Noszę ją od paru dni.
- Dlaczego?
Coś się stało z twoim okiem?
- Tak.
- Co?
- Nie muszę
ci tego mówić.
- Mam
wykształcenie medyczne. Może mogę coś na to poradzić – powiedziała, krzyżując
ramiona na piersi.
- Wątpię –
skrzywił się. - Miałem wtedy na pokładzie lepszego lekarza niż twój mentor.
Niestety spotkał ją ten sam los. Dlatego chciałem, żeby on ją zastąpił.
- Ale w zaistniałych okolicznościach, jest to niemożliwe – wtrąciła Midoriko. – Dlatego wystawiam propozycję tobie. Chcesz być lekarzem na Fiery Raven?
- Ale w zaistniałych okolicznościach, jest to niemożliwe – wtrąciła Midoriko. – Dlatego wystawiam propozycję tobie. Chcesz być lekarzem na Fiery Raven?
Itachi
spojrzał na Midoriko ukradkiem, ale potem zwrócił wzrok na Lorraine. Dziewczyna
wpatrywała się w Japonkę z niedowierzaniem. W końcu spuściła wzrok i zamyśliła
się.
- Ja nie
wiem, czy jestem odpowiednia do…
- Kiedy
wyjeżdżał, zostawiał ci swoich pacjentów pod opieką. Kiedy wracał, był z ciebie
zadowolony. Poradzisz sobie.
Lorraine
zamrugała parę razy. Otworzyła buzię, żeby coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie
wydobył się z niej. Przełknęła ślinę i potrząsnęła głową.
- Skąd to
wiesz? – zapytała.
- Mam swoje
sposoby – wzruszyła ramionami. – Dołączysz, czy nie?
- Twojego
mentora zabił Lalka Rogera – dodał Itachi. - Skoro fascynujesz się piratami, na
pewno wiesz, kim on jest. Osobiście zamierzam zemścić się za wszystkie szkody,
które wyrządził mi i moim bliskim. Mogę również przejąć na siebie twój gniew.
- Na statku
dostaniesz znacznie więcej pieniędzy niż masz ich tutaj – dodała Midoriko.
- U nas jest
naprawdę miło. Jun może pomóc Loriś znaleźć tam przyjaciół – oznajmił majtek z
uśmiechem.
- Potrzebny mi dobry lekarz – rzekł Itachi. - Inaczej nie dam rady wygrać. Nie chcę nawet myśleć, co stałoby się, gdyby Lalka Rogera posiadł tak wielki skarb.
- Potrzebny mi dobry lekarz – rzekł Itachi. - Inaczej nie dam rady wygrać. Nie chcę nawet myśleć, co stałoby się, gdyby Lalka Rogera posiadł tak wielki skarb.
Lorraine
wpatrywała się w piratów z wciąż uniesionymi brwiami. Gdy skończyli mówić,
wbiła wzrok w blat biurka. Wyglądała, jakby wewnątrz biła się sama ze sobą.
- A co z żoną
pana Louisa? – zapytała. - Ona nie da sobie rady beze mnie.
- Jeśli zgodzi się podpisać mój kontrakt, może popłynąć z tobą – zaproponował Itachi.
- Jeśli zgodzi się podpisać mój kontrakt, może popłynąć z tobą – zaproponował Itachi.
- Czy ona też
dostanie wynagrodzenie?
- Jeśli będzie
zajmować się poszkodowanymi – owszem.
Dziewczyna
pokiwała powoli głową. Nagle podniosła się gwałtownie.
- W takim
razie pójdę ją zapytać – oznajmiła, po czym ruszyła w stronę drzwi.
- Zaczekaj
chwilę – odezwała się Midoriko.
Lorraine
odwróciła się i spojrzała na nią. Midoriko wpatrywała się w nią przez dłuższą
chwilę bez słowa, po czym odwróciła się.
- Jednak nic.
Idź, idź.
Lorraine
uniosła jedną brew do góry, ale potem wzruszyła ramionami i wyszła. Itachi
opadł na krzesło przy oknie.
- Nie
kłamała? – zapytał, otwierając szafki pod blatem.
- Nie. Ale
masz naprawdę wielkie szczęście, kapitanie. Powinieneś bardziej wykorzystywać
swój urok osobisty.
Itachi
zaśmiał się gorzko.
- Nie
zamierzam bawić się w Rogera. W przeciwieństwie do niego, mam jedną osobę,
którą kocham. Czułbym się źle, robiąc to co on.
Midoriko
poczuła, jakby ktoś ją spoliczkował. Kochała Trafalgara, ale nie wiedziała, czy
on ją też. Chociaż udowodniła mu, że nie potrafił jej zabić. A może nie zrobił
tego z innych powodów? Przeklęła samą siebie. W głębi duszy wątpiła, że Lalka
Rogera był zdolny do takiego uczucia. Ale chciała w to wierzyć. W końcu
otrząsnęła się, przypomniawszy sobie, że nie może dać po sobie żadnych oznak
poruszenia. Uśmiechnęła się zatem.
- Oczywiście.
On jest nieczułym dupkiem, a ty nie.
- Dziękuję za
komplement.
Midoriko
prychnęła z rozbawieniem, a Itachi zaśmiał się głośno. Wtedy do pomieszczenia
weszła Lorraine z szerokim uśmiechem na twarzy. W jej oczach pojawiły się znów
te radosne błyski, które Midoriko widziała już wcześniej. W tym samym momencie
poczuła do niej przypływ niechęci. Znów
będzie mnie irytować.
- Zgodziła
się – oznajmiła Lorraine.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz