wtorek, 11 czerwca 2013

43

Itachi stanął na plaży i wciągnął powietrze w płuca. Słońce grzało mu białą koszulę, która powiewała na wietrze. Kapitan przywitał bryzę z radością, ciesząc się, że go ochłodzi. Po za tym miał dobry humor, ponieważ zdjęto mu opatrunek i z jego oczami było wszystko w porządku. Nie licząc płomienia, który wciąż tańczył pod czarną opaską od Elliot. Midoriko natomiast nie wyglądała na zadowoloną. Starała się okiełznać swoje zielone włosy, mamrocząc coś pod nosem na temat złego kierunku wiatru. Itachi uśmiechnął się pod nosem, obrzucił krótkim spojrzeniem Juna i ruszył przed siebie przez wydmy. Cieszył się, że jeszcze za młodu znalazł plażę, na którą rzadko kiedy ktoś przychodził. Nikt jej nie zagospodarował, więc była brudna i niebezpieczna. To stanowiło idealne miejsce dla cumowania pirackiego statku. Większość wybrzeża we Francji stanowiły klify. Nie dziwił się więc, kiedy Midoriko powiedziałam, że Lalka Rogera wybrał to samo miejsce. Szczególnie, że Biarritz znajdowało się niedaleko granicy z Hiszpanią.
Itachi zatrzymał się przed rozwidleniem dróg. Po lewej stronie karłowate drzewa oblegały ulicę. Zaś po prawej rozciągał się niewielki las liściasty z typowymi, dla klimatu morskiego, odmianami roślin. Itachi spojrzał przez ramię na Midoriko. Odwzajemniła jego spojrzenie, po czym rozejrzała się. W końcu kiwnęła głową ku zabudowaniom po lewej, więc ruszyli w tamtą stronę. Po niedługim czasie znaleźli się w środku miasta. Midoriko przejęła prowadzenie, ponieważ jako jedyna wiedziała, gdzie dokładnie szli. W końcu wspięła się po małych schodach i weszła do jednego budynku. Itachi i Jun podążyli za mną. Znaleźli się na klatce, ale Midoriko szybko wprowadziła ich do jakiegoś pomieszczenia. Znajdowało się tam kilka osób, siedzących i czekających za pewne na swoją kolej u lekarza. Podeszła do nich niewysoka brunetka i przywitała ich.
- Dzień dobry. Nazywam się Lorraine. W czym mogę pomóc? – zapytała.
Lorraine uśmiechała się promiennie, ale przyjrzawszy się Midoriko, wybałuszyła zielone oczy.
- Chcemy widzieć się z panem Marmouget – oznajmiła Japonka.
 Dziewczyna uśmiechnęła się słabo i spuściła wzrok.
- Proszę wybaczyć, pan Louis nie żyje – powiedziała Lorraine. – Ale pani Marmouget zajęła jego miejsce. Może zająć się wami.
Midoriko zmarszczyła brwi. Spojrzała na Itachiego stojącego za nią. Uniósł brwi, patrząc na nią pytająco.
- Nie trzeba – odpowiedziała Midoriko, odwracając się do Lorraine. - Bardzo nam przykro. Chcieliśmy porozmawiać z panem Marmouget. Ale skoro tak, to czy mogliśmy zamienić parę słów z tobą?
Lorraine uniosła brwi do góry. Rozejrzała się po pomieszczeniu, drapiąc się z zakłopotaniem po policzku. W końcu kiwnęła potakująco głową i nerwowo skierowała się do jednych drzwi. Otworzyła je i gestem ręki zaprosiła piratów do środka. W pomieszczeniu nie było zbyt wiele rzeczy. Drewniane biurko stało pod oknem. Od strony ściany znajdowało się jedno krzesło, a naprzeciwko dwa. Po za tym w pokoju znajdowała się tylko jedna szafka po lewej i biblioteczka po prawej. Lorraine zamknęła drzwi i stanęła za biurkiem.
- Przepraszam, mam tylko dwa krzesła.
- Nie szkodzi – odpowiedział Itachi.
Spojrzał na Midoriko i Juna, a potem na siedzenia. Jego kompani, rozumiejąc, o co mu chodziło, zajęli miejsca, a kapitan stanął za nimi.
- Kiedy zmarł Marmouget? – zapytała Midoriko.
Lorraine przez chwilę wytrzymała jej spojrzenie, ale potem spuściła wzrok. Do jej oczu nabiegły łzy.
- Parę tygodni temu – powiedziała cicho.
Itachi zauważył, że zaciskała pod blatem pięści. Ale w jej głosie nie wyczuł żadnej złości. Raczej…wyrzut?
- Dobrze. Zapytam inaczej. Ile dni po mojej ostatniej wizycie?
- Dwa – odpowiedziała z lekkim zawahaniem.
- Dupek – prychnęła Midoriko.
- Nie powiedział ci o tym, co? – odezwał się Itachi.
- Nie.
Midoriko zmarszczyła brwi. Wiedziała, że Trafalgar ukrywał przed nią wiele rzeczy, ale naprawdę nie spodziewała się, że zabił Louisa. Cholerny drań. Nie chciał go wziąć na karawelę, ale zabić – owszem. Pewnie stwierdził, że za dużo się dowiedział. W końcu pomagał mu w znalezieniu sposobów na zawładnięcie nad drugim umysłem. Z tego co mówił Trafi, wygląda na to, że udało mu się. Ale skoro zabił lekarza, to dlaczego pozostawił przy życiu jego pomocnicę? Midoriko spojrzała na Lorraine. Dziewczyna wbijała wzrok w blat. Kiedy biegała przy Louisie, zawsze miała pogodny wyraz twarzy. Uśmiech nie schodził jej z ust. Irytowało ją to i Trafalgara także. Ale nie mogli nic z tym zrobić, ponieważ okazało się, że Lorraine była bardzo bystra, zdolna i inteligentna. Parę razy, kiedy nieśmiało wtrąciła się do dyskusji, zaproponowała idealne rozwiązanie. Midoriko zastanawiała się, ile mogła mieć lat. Wyglądała na, co najwyżej, osiemnaście. Jednak jej wykształcenie zaprzeczało tej liczbie. W końcu Midoriko zapytała ją z ciekawości. Gdy dowiedziała się, że miała dwadzieścia trzy lata, nie mogła w to uwierzyć, ale lekarz potwierdził jej słowa. Zdziwiła się, ale postanowiła to zignorować, bo przecież nijak miało się do niej czy do Trafalgara.
Tym razem Lorraine wyglądała na trochę starszą. W jej oczach, napełnionych łzami, dostrzegła smutek, żal i pewnego rodzaju oskarżenie.
- Przykro mi, że tak się stało – oznajmiła Midoriko. - Mój poprzedni kapitan jest okrutnym człowiekiem. Gdybym wiedziała, co zamierza, powstrzymałabym go.
Lorraine otarła łzy z oczu i podniosła głowę.
- Jesteś piratem – powiedziała, patrząc na Midoriko. – Wy pewnie też – dodała, spoglądając na Itachiego i Juna. – Zawsze wiedziałam, że są okrutni. Fascynowałam się nimi, dopóki ich zło nie dotknęło mojego mentora.
- Nie wszyscy piraci są tacy sami – odezwał się Jun.
Lorraine spojrzała na niego z zaskoczeniem. W końcu jej wyraz zobojętniał, a po chwili uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Wiem. Wiele słyszałam o takich. I właśnie oni najbardziej mnie fascynują. Tacy ludzie jak kapitan White.
Midoriko wydała dziwny dźwięk. Zupełnie jakby kaszlnęła i zakrztusiła się jednocześnie. Oczy wszystkich powędrowały w jej stronę. Midoriko zaśmiała się.
- Zaskocz ją – powiedziała z rozbawieniem.
Itachi uśmiechnął się, nagle rozumiejąc powód jej zachowania.
- Tak się składa, że przypadkiem nazywam się Itachi White i jestem dowódcą Fiery Raven.
Kapitan skinął głową, a Lorraine gwałtownie podniosła się i otworzyła szerzej oczy ze zdumienia. Jej fascynacja piratami trwała od kilku lat. Słuchała, czytała o nich. Ale najbardziej zaintrygowała ją właśnie postać Itachiego. On był dla niej ideałem. Autorytetem dla innych z jego pokroju. A właśnie w tej oto chwili stał przed nią. Ale czy na pewno? Lorraine zmrużyła oczy, przyglądając mu się badawczo.
- Nie powinieneś mieć opaski na oku – stwierdziła w końcu.
- Jeszcze nikt po za moimi ludźmi, nie widział mnie z nią. Noszę ją od paru dni.
- Dlaczego? Coś się stało z twoim okiem?
- Tak.
- Co?
- Nie muszę ci tego mówić.
- Mam wykształcenie medyczne. Może mogę coś na to poradzić – powiedziała, krzyżując ramiona na piersi.
- Wątpię – skrzywił się. - Miałem wtedy na pokładzie lepszego lekarza niż twój mentor. Niestety spotkał ją ten sam los. Dlatego chciałem, żeby on ją zastąpił.
- Ale w zaistniałych okolicznościach, jest to niemożliwe – wtrąciła Midoriko. – Dlatego wystawiam propozycję tobie. Chcesz być lekarzem na Fiery Raven?
Itachi spojrzał na Midoriko ukradkiem, ale potem zwrócił wzrok na Lorraine. Dziewczyna wpatrywała się w Japonkę z niedowierzaniem. W końcu spuściła wzrok i zamyśliła się.
- Ja nie wiem, czy jestem odpowiednia do…
- Kiedy wyjeżdżał, zostawiał ci swoich pacjentów pod opieką. Kiedy wracał, był z ciebie zadowolony. Poradzisz sobie.
Lorraine zamrugała parę razy. Otworzyła buzię, żeby coś powiedzieć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z niej. Przełknęła ślinę i potrząsnęła głową.
- Skąd to wiesz? – zapytała.
- Mam swoje sposoby – wzruszyła ramionami. – Dołączysz, czy nie?
- Twojego mentora zabił Lalka Rogera – dodał Itachi. - Skoro fascynujesz się piratami, na pewno wiesz, kim on jest. Osobiście zamierzam zemścić się za wszystkie szkody, które wyrządził mi i moim bliskim. Mogę również przejąć na siebie twój gniew.
- Na statku dostaniesz znacznie więcej pieniędzy niż masz ich tutaj – dodała Midoriko.
- U nas jest naprawdę miło. Jun może pomóc Loriś znaleźć tam przyjaciół – oznajmił majtek z uśmiechem.
- Potrzebny mi dobry lekarz – rzekł Itachi. - Inaczej nie dam rady wygrać. Nie chcę nawet myśleć, co stałoby się, gdyby Lalka Rogera posiadł tak wielki skarb.
Lorraine wpatrywała się w piratów z wciąż uniesionymi brwiami. Gdy skończyli mówić, wbiła wzrok w blat biurka. Wyglądała, jakby wewnątrz biła się sama ze sobą.
- A co z żoną pana Louisa? – zapytała. - Ona nie da sobie rady beze mnie.
- Jeśli zgodzi się podpisać mój kontrakt, może popłynąć z tobą – zaproponował Itachi.
- Czy ona też dostanie wynagrodzenie?
- Jeśli będzie zajmować się poszkodowanymi – owszem.
Dziewczyna pokiwała powoli głową. Nagle podniosła się gwałtownie.
- W takim razie pójdę ją zapytać – oznajmiła, po czym ruszyła w stronę drzwi.
- Zaczekaj chwilę – odezwała się Midoriko.
Lorraine odwróciła się i spojrzała na nią. Midoriko wpatrywała się w nią przez dłuższą chwilę bez słowa, po czym odwróciła się.
- Jednak nic. Idź, idź.
Lorraine uniosła jedną brew do góry, ale potem wzruszyła ramionami i wyszła. Itachi opadł na krzesło przy oknie.
- Nie kłamała? – zapytał, otwierając szafki pod blatem.
- Nie. Ale masz naprawdę wielkie szczęście, kapitanie. Powinieneś bardziej wykorzystywać swój urok osobisty.
Itachi zaśmiał się gorzko.
- Nie zamierzam bawić się w Rogera. W przeciwieństwie do niego, mam jedną osobę, którą kocham. Czułbym się źle, robiąc to co on.
Midoriko poczuła, jakby ktoś ją spoliczkował. Kochała Trafalgara, ale nie wiedziała, czy on ją też. Chociaż udowodniła mu, że nie potrafił jej zabić. A może nie zrobił tego z innych powodów? Przeklęła samą siebie. W głębi duszy wątpiła, że Lalka Rogera był zdolny do takiego uczucia. Ale chciała w to wierzyć. W końcu otrząsnęła się, przypomniawszy sobie, że nie może dać po sobie żadnych oznak poruszenia. Uśmiechnęła się zatem.
- Oczywiście. On jest nieczułym dupkiem, a ty nie.
- Dziękuję za komplement.
Midoriko prychnęła z rozbawieniem, a Itachi zaśmiał się głośno. Wtedy do pomieszczenia weszła Lorraine z szerokim uśmiechem na twarzy. W jej oczach pojawiły się znów te radosne błyski, które Midoriko widziała już wcześniej. W tym samym momencie poczuła do niej przypływ niechęci. Znów będzie mnie irytować.
- Zgodziła się – oznajmiła Lorraine. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy