Itachi
właśnie zapłacił sprzedawcy za broń dla Asumy, gdy przy jego boku pojawił się
rudzielec.
- Jun
melduje, że nadchodzą – zasalutował.
-
Rozumiem. Powiadom Sumisu. Do widzenia – pożegnał się ze sprzedawcą i wyszedł
na zewnątrz.
Majtek
popędził do bosmana, a Itachi pobiegł tuż nad brzeg. Po chwili zjawili się jego
kompani. Jun wyjął lunetę i podał ją kapitanowi.
- Oni? –
mruknął Sumisu.
- Tak –
odpowiedział Itachi. – Widzę Padraiga, ale nie wiem czy ma pierścień. Jun,
sprawdzisz to, kiedy podpłyną bliżej.
Ów
pirat stał na górnym pokładzie. Co jakiś czas wymachiwał rękoma, ewidentnie
wydając rozkazy. Był to masywny mężczyzna, odziany w bogato zdobioną, czerwoną
marynarkę, pod którą miał czarne spodnie i jasną koszulę. Choć Itachi nie
widział dobrze twarzy, pamiętał, że była poorana zmarszczkami i bliznami. Padraiga
żył już ponad czterdzieści lat. Brązowe włosy przeplatały się z pasemkami
szarości, a na oku miał czarną opaskę. Itachi wiedział, że niektórzy piraci nosili
takie, aby zasłonić zwykłe pamiątki po przecięciu miejsc w pobliżu oczu lub po
prostu dla ozdoby. Jednak Padraig miał powód, gdyż jego opaska zakrywała pusty
oczodół.
Siedzieli
schowani za kartonami i czekali aż okręt zacumuje. Gdy to się stało, tuż przed
ich kryjówką wybiegło kilku mężczyzn. W końcu na brzeg wyszła część załogi
Padraiga. Jednak jego samego nie było widać. Ludzie wymienili kilka zdań i
zaraz zaczęli chodzić to na okręt, to gdzieś dalej, prawdopodobnie do jakiegoś
budynku. Krzątanie trwało może godzinę, a na niebie już zaiskrzyły gwiazdy.
Cała trójka siedziała za kartonami przez cały czas. Jedynie Jun co jakiś czas
wyciągał głowę.
- Jest –
szepnął w końcu.
Wystawił
rękę, w którą kapitan wcisnął mu lunetę. Przyjrzał się obu dłoniom kapitana
wrogiego statku.
- Puste –
mruknął Jun.
- Wiecie,
co robić. Idź, kiedy Padraig zejdzie na ląd.
Majtek
kucał jeszcze chwilę, przyglądając się temu, co działo się za ich kryjówką. W
końcu wybiegł zza kartonów.
- Co to
było? – zapytał ktoś z załogi Padraiga.
- Taki
powiew – dodał inny człowiek.
-
Zamknijcie paszcze i idźcie znaleźć miejsce do spania. A ty – zwrócił się do
jakiejś dziewczyny, a w jego głosie dało się usłyszeć irlandzki akcent. –
Powiedz moim ludziom, żeby uważali.
- Tak jest
– odpowiedziała i ruszyła po kładce na okręt.
- Mam
pewne podejrzenia – mruknął.
- Nie daj
się przyłapać, że tu jesteś. Za wszelką cenę – szepnął Itachi do Sumisu.
White
spojrzał na bosmana, który kiwnął potakująco głową. Potem jego uwagę przykuł
nowy głos. Wyjrzał zza kartonu.
- Jakie, kapitanie? – spytał, pewien podwładny.
- Jakie, kapitanie? – spytał, pewien podwładny.
- Miłe –
rzekł z rozbawieniem Padraig i wyciągnął szablę. – Wyłaź, wyłaź Peter, wyłaź
i baw się z nami Wyłaź, gnoju, i przestań się chować.
- Widzę,
że masz dobrą pamięć do wiatrów – powiedział donośnie Itachi, który właśnie
wyszedł z kryjówki. – Mam nadzieję, że pamiętasz, jaki był ten przy ostatnim
spotkaniu.
Na
twarz Itachiego wpełzł złośliwy uśmieszek. Rozstawił ręce i dookoła nich
powstał okrąg z płomieni.
- Czujesz to? Twój statek pachniał podobnie – wyszczerzył się White.
- Czujesz to? Twój statek pachniał podobnie – wyszczerzył się White.
- Szybko
wykorzystałeś swoją moc póki możesz, co? – mruknął Padraig, lustrując płomienie
wokół.
- Ależ
naturalnie. Gdybym nie ograniczył ci pola manewru, zwiałbyś z podkulonym ogonem
jak wtedy. A ja mam zamiar zabrać ci to, co należy do mnie.
- Do
ciebie? – zakpił Padraig. – Jesteś śmieszny! Ukradłeś ten pierścień, a ja zabrałem
go tobie. Jest tak samo mój jak i twój. A że to ja go posiadam, na chwilę obecną,
jestem też jego właścicielem.
- Masz
rację – przyznał mu.
Wyraz
twarzy Itachiego był obojętny. Wpatrywał się w świńskie oczka Padraiga. W końcu
wyciągnął katanę i przyjął pozycję obronną.
- Na tę krótką chwilę – odpowiedział, uśmiechając się. – Zapraszam do tańca.
- Na tę krótką chwilę – odpowiedział, uśmiechając się. – Zapraszam do tańca.
Jego
wróg wyszczerzył się i rzucił w jego stronę. Itachi obronił się, blokując atak
swoim ostrzem. Wtedy Padraig chciał go kopnąć, jednak White zatrzymał jego nogę
swoją drugą ręką. Korzystając z okazji, Irlandczyk, płonącymi czerwienią
palcami, uderzył w umięśniony brzuch Itachiego.
- Teraz
jest po równo – zaśmiał się mężczyzna.
- Może zabrałeś mi ogień, iluzje i błyskawice, ale to nie zmienia to faktu, że jestem od ciebie milion razy lepszy we władaniu ostrzem.
- Może zabrałeś mi ogień, iluzje i błyskawice, ale to nie zmienia to faktu, że jestem od ciebie milion razy lepszy we władaniu ostrzem.
Itachi
zaszarżował go. Pojedynkować się zawzięcie. Posługiwali się bronią bardzo
szybko i sprawnie. W oczach obu widać było nienawiść, lecz Itachi wydawał się
dużo spokojniejszy. Jego ruchy były skupione na płynności i technice. W
przeciwieństwie do Padraiga, którego uderzenia składały się głównie z furii
nienawiści przełożonej na siłę fizyczną i prędkość.
W
między czasie Jun biegał po całym okręcie, szukając pierścienia. W końcu wszedł
do jednego pomieszczenia, gdzie znajdowały się same kobiety.
-
Przepraszam bardzo, czy wiedzą panie, gdzie jest kajuta waszego kapitana? –
zapytał najnormalniej w świecie.
- Jaki on
uroczy – zachwyciła się jedna z dziewczyn i podeszła do niego, oglądając go z
każdej strony.
- Proszę
pani, niech pani nie zawstydza Juna. Jun tylko chciałby dowiedzieć się, gdzie
jest kajuta.
- Kate! –
ryknęła jedna z kobiet.
Jun spojrzał na nią i zobaczył, że trzymała
tasak. Zauważył też, że była to ta sama, której Padraig kazał ostrzec załogę.
- On jest
wrogiem i bynajmniej nie jest słodki!
-
O, Jun już pamięta panią Victorię. Kikariś i Asumuś mówiły, że pani Victoria była
zauroczona Junem. Ale, gdy Jun przeciął jej biodro, powiedziała, iż jest
cholernym gnojem.
- Victoria? Byłaś kiedyś zakochana w tym knypku? – zdziwiła się jedna z dziewczyn.
- Victoria? Byłaś kiedyś zakochana w tym knypku? – zdziwiła się jedna z dziewczyn.
- I to on
cię tak urządził?! – zawołała kolejna.
- Co?! –
krzyknęła, po czym ruszyła z tasakiem na Juna. – Ty bezczelny nicponiu!
Jun
zrobił unik, po czym rzucił kilkoma małymi shurikenami, co przygwoździło
kobietę do ściany.
- Jun
bardzo przeprasza, ale kapitan kazał mu ograniczyć liczbę zabójstw. Powiedział,
że i tak wszyscy pójdziecie na dno – uśmiechnął się wesoło. – Czy któraś z pań
raczy pokazać Junowi kajutę waszego kapitana?
- Tak. Ja
ci pokażę – odezwała się Kate.
- Oszalałaś?!
– krzyknęła Victoria.
-
Słyszałaś, co powiedział. Gdybyśmy się nie zgodziły, mógłby nam zrobić krzywdę.
- Jak mu
pokażesz gdzie ona jest, to utoniemy.
- Wolę
dłużej pożyć. Chodź – powiedziała Kate.
Nastolatka
wzięła majtka za rękę i wyprowadziła go z pomieszczenia.
Asuma
nie zastała Kikari w swojej kajucie. Kiedy poszła do klinki dowiedziała się od
Elliot, że Souten dostała pilną misję do wykonania. Wyszła więc na górny pokład
i spojrzała na północny wschód, gdzie tuż przy brzegu tańczyły płomienie. Kapitan zaczął walkę - zamyśliła się. – Jestem ciekawa, czy wezwał do siebie
Kikari…I gdzie jest Itami?
O
godzinie dwudziestej pierwszej Kikari została wreszcie sama. Przywiązali ją do
jednej z rur, która wychodziła z centralnego budynku i wsiała nad kotłem,
podobnie jak Itamaki. Tyle że ją umocowali do łańcuchów, a Ikeda musiała
lewitować własnymi siłami.
Itamaki
rozejrzała się, sprawdzając, czy na pewno nikogo nie ma, i powoli podleciała do
bariery.
- Długo
wam zajęło zorientowanie się, że mnie nie ma – mruknęła z niezadowoleniem.
- Byliśmy
przekonani, że leżysz spokojnie pod okiem Elliot. Kapitan pewnie przyszedłby
odwiedzić cię wczoraj wieczorem, ale tak bardzo przejął się tym wszystkim, że
zapomniał zaplanować dzisiejszy atak.
- Martwił
się o mnie? – zdziwiła się.
- Oczywiście.
Był bardzo nerwowy, kiedy zaczęłyśmy o tym mówić – zastanowiła się.
Itami
uniosła obie brwi do góry, jednocześnie czując przyjemne motyle w brzuchu. Choć
nie wiedziała do końca, skąd to się wzięło.
- Ale nic
dziwnego – wzruszyła ramionami. - Nie mogłaś się ruszać. Wszyscy się przejęliśmy,
a kapitan potrafi dostać szału, jeżeli coś złego stanie się komuś z czołówki.
- Rozumiem
– mruknęła.
Itami
poczuła pewne rozczarowanie. W dodatku miłe uczucie, które chwile temu się pojawiło,
gwałtownie znikło. Lecz wciąż nie rozumiała, skąd ono w ogóle się wzięło. Nagle
dotarło do niej coś innego.
- Jaki atak? – zapytała z powagą w głosie.
- Jaki atak? – zapytała z powagą w głosie.
- Na ten
statek. Mówił ci chyba kiedyś, że chce komuś zabrać jego własność, nie?
- Racja.
- Poszli
tam tylko mężczyźni. Ale powinni sobie dać radę. Asuma wymyśliła świetny plan.
Niestety dzisiaj nie miała zbyt dobrego dnia. Dlatego też nie wzięłam jej ze
sobą, tylko sama poszłam cię szukać.
- Czyli
tylko ty wiesz, że mnie nie ma?
Kikari
kiwnęła potakująco głową. Po chwili lekko zmarszczyła brwi.
- Na to
wygląda. Chociaż pewnie Asuma już wyszła z pokoju.
- Co się
jej stało?
-
Rozmawiałyśmy o bardzo nieprzyjemnym wydarzeniu.
- O
śmierci waszej niegdysiejszej kompanki?
- Proszę?
Kikari
spojrzała na nią zaskoczona, po czym opuściła wzrok i westchnęła.
- Tak.
- Tak.
- Opowiedz
mi, proszę.
Kikari
znów zerknęła na Itami. Zamyśliła się na chwilę. W końcu wzięła głęboki wdech i
zaczęła mówić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz