Itachi
wyszedł na pokład. Wciągnął powietrze głęboko w płuca, a następnie je wypuścił.
Rozejrzał się po pokładzie, na którym pracowali jego ludzie. Ci przechodzący
koło niego kiwali mu głową na powitanie. Jednak jego uwagę przykuła jedna
postać. Wysoki, barczysty blondyn, który stał przy burcie i ciągnął gruby
sznur.
- Sumisu! –
zawołał Itachi.
Bosman
odwrócił się i spojrzał na kapitana. Prychnął pod nosem i znów zwrócił w stronę
morza, skupiając się na linie. Itachi podszedł od niego i tak jak się spodziewał,
zobaczył na wodzie szalupę. Sumisu odetchnął głęboko, po czym wyciągnął z
kieszeni woreczek.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytał Itachi z obojętnym wyrazem twarzy.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytał Itachi z obojętnym wyrazem twarzy.
- Owszem –
odpowiedział, wyciągając papierosa i odpalając go.
- Nie
przypominam sobie, żebym kazał ci udać się gdzieś.
- Aż do
dzisiaj to ja wydawałem rozkazy zamiast ciebie – oznajmił, zaciągając się. –
Ale nie mam zamiaru dłużej zastępować cię we własnych obowiązkach, których nie
potrafisz wypełniać.
- Powinienem
cię zabić, kiedy tylko wsiądziesz do szalupy. Kwestionowanie mojej pozycji jest
karygodne.
- Tak mówi
kodeks, który podpisałem z potężnym kapitanem White’em. Nie z jakimś tam
Itachim, potrafiącym zaprzepaścić swoje osiągnięcia w głupiej grze miłosnej.
- Nie znasz
mnie i nie zrozumiesz tego. Chcesz iść? Droga wolna. Ale kiedy znajdę skarb,
nie myśl sobie, że pozwolę ci wrócić.
- Nie
zniżyłbym się do takiego poziomu. Od tego momentu jestem twoim wrogiem. Nie
potrzebuję twojej łaski czy wyrozumiałości. A kiedy to ja znajdę skarb, spodziewaj
się mojej wizyty. Możesz być pewny, że dostanę go ja albo Lalka Rogera. Ty nie
skupiasz się na nim, więc nie masz prawa dostać go w swoje niewarte ręce.
- W takim razie odejdź z mojego statku, inaczej ściągnę cię z niego siłą.
- W takim razie odejdź z mojego statku, inaczej ściągnę cię z niego siłą.
Sumisu
wyszczerzył się, po czym przeskoczył przez burtę i zszedł drabinką na szalupę.
Wziął do ręki białą flagę Fiery Raven i wyrzucił ją do wody. Itachi patrzył,
jak morze połykało czarne, skrzyżowane ze sobą katany i klepsydrę aż do
momentu, kiedy ich zarys całkowicie znikł z pola widzenia. Wtedy podniósł wzrok
i zobaczył, że Sumisu znajdował się już daleko od Fiery Raven. Poczuł w sercu
ucisk. Nie zabolało go, że stracił kolejnego człowieka, bo nie przywiązał się
jakoś specjalnie do Sumisu. Był po prostu przyzwyczajony, że miał kogoś takiego
w załodze. Jednak ten ból w sercu nastał, ponieważ odejście bosmana
przypomniało mu o Itami. W jego głowie pojawiła się jej roześmiana twarz.
Kochał jej uśmiech i spojrzenie czarnych oczu. Zawsze gdy na nią patrzył, miał
wrażenie, że jej radosna aura przechodzi na niego. Cieszył się za każdym razem,
gdy udało mu się wywołać uśmiech na jej twarzy. To powodowało, że chciał
znaleźć skarb jak najszybciej, aby Itami była w końcu bezpieczna i szczęśliwa. Ale
ta motywacja po prostu przestała istnieć. Pozostała mu jedynie chęć zdobycia
bogactwa i sławy na morzu. Kiedyś to
wydawało się jakieś istotniejsze. Westchnął głośno i odwrócił się. Ogarnął
wzrokiem pokład, po czym, nagle przypomniawszy sobie krzyk Kikari, ruszył do
kliniki.
Itachi
wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się. Większość łóżek, ustawionych w
szeregu, była pusta. Jedynie w trzech siedziały jakieś osoby. Jedną z nich była
Kikari, która spojrzała na niego. Ruszył w jej stronę, ale w tym samym czasie
usłyszał swoje imię, więc odwrócił się w stronę źródła dźwięku. Wtedy zobaczył
Elliott idącą w jego stronę.
- Jak się
czujesz? – zapytała.
Na
twarzy lekarki wyraźnie było widać zmartwienie. Jej piwne oczy wyrażały troskę.
Kąciki ust Itachiego mimowolnie lekko podniosły się, gdy doszedł do wniosku, że
jej mina przypominała mu jego matkę. Z każdym razem, kiedy odpowiadał jej o
swoim marzeniu, pani White przyjmowała bardzo podobny wyraz twarzy. Nie
popierała jego ambicji, ale nie mógł mieć jej tego za złe. Kochał ją ze względu
na to, że martwiła się o niego i nie gardziła jego największym pragnieniem.
Większość miała właśnie taki stosunek do tego. Piractwo było uznawane za
barbarzyństwo i hańbę, a już szczególnie wśród osób wysoko postawionych. Ale
Itachi nie dbał o to. Zawsze szukał kontaktów z ludźmi, którzy rozumieli jego
fascynację. Jedną z pierwszych takich osób była Elliott. Mimo że była dużo starsza,
doskonale go rozumiała i to bardzo mu się podobało. Z czasem stała się dla
niego bardzo bliska i zaczął ją traktować jak starszą siostrę. Dlatego też niezwykle
ucieszył się, gdy dołączyła do niego na Fiery Raven. A w tej chwili tak samo
jak wtedy czuł tę radość, że znajdowała się przy nim.
- Lepiej –
odpowiedział, przytulając ją..
- To dobrze –
rzekła, poklepując go po plecach. – Podejrzewam, że przyszedłeś do Kikari.
- Tak.
- Szybko,
kapitanie – zawołała Kikari. – Masz zapłon, nie ma co.
Anglicy
odwrócili się w jej stronę. Elliott zaśmiała się, a Itachi uśmiechnął się.
Następnie oboje podeszli do łóżka i usiedli.
- Jak się
czujesz? – zapytał Itachi.
- Mnie się
pytasz? Ja czuję się świetnie. Ty chyba niezbyt. Elliott mnie naprawiła, a
ciebie się nie da. Nie wiem jak ty, ale ja, gdy tylko wyzdrowieję, zamierzam
sprowadzić Itami z powrotem – oznajmiła, krzyżując ręce na piersi.
Itachi
przez dłuższą chwilę patrzył na nią ze zdziwieniem. Potem jednak spuścił wzrok
i zamyślił się.
- To nie ma
sensu – powiedział w końcu.
- Jeżeli
Itami tu wróci, to ma.
- Nie zrobi
tego. Gdyby chciała być na Fiery Raven razem z nami, a raczej ze mną, nie
odeszłaby.
- Sprowadzę
ją i tak. Nie wierzę, że nie będzie chciała wrócić. Ten statek to jedyne
bezpieczne miejsce dla niej. W dodatku jest zakochana w tobie po uszy. Jej
uczucia na pewno nie zostałby tak łatwo zmienione.
- Łatwo dla
mnie. Dla Itami nie. Zabiłem jej przyjaciela, który stanowił jedyne wspomnienie
domu, za którym tęskniła.
- Ty go tylko
ukarałeś za szpiegostwo. Itami zna zasady. Po za tym nie skaleczyłeś go poważnie.
To Lalka Rogera go zabił, czyż nie?
- Nie. Ja
zmusiłem Yoshiego do tego, co zrobił. To moja wina. Skoro Itami myśli tak samo,
muszę pogodzić się z tym.
- Od kiedy poddajesz
się, kapitanie? Zawsze dążysz do celu tak uparcie i tak długo, póki go nie
osiągniesz. Czy Itami naprawdę ma dla ciebie tak małe znaczenie?!
- Zależy mi
na niej jak na nikim innym! I właśnie z tego powodu muszę dać jej wolność. Nie
mogę myśleć o sobie. O tym, że czułbym się lepiej, gdyby tu była. Muszę uznać
za priorytet to, czego ona pragnie.
- Więc poważnie
zastanów się nad tym, co ona może chcieć. Postaw się na jej miejscu.
- Kikari, nie
chcę cię urazić, ale ja znam ją lepiej i wiem, co robię.
- Kłamca –
prychnęła. – Nie interesuje mnie, co myślisz, kapitanie. Ja wracam po nią. Ty postąpisz,
jak będziesz chciał.
- Straciłabyś
tylko czas.
Itachi
wstał z łóżka i ruszył w stronę wyjścia. Gdy otworzył drzwi, odwrócił się do niej.
- Sumisu
odpłynął na szalupie i nie zamierza wrócić.
Kikari
patrzyła ze zdziwieniem i uniesionymi brwiami na niego. Potem jednak wbiła
wzrok w bliżej nieokreślony punkt koło łóżka. Kapitan zerknął na Elliott, a
potem wyszedł z kliniki. Ruszył korytarzem w stronę kajuty Sumisu. Gdy otworzył
drzwi, o mało co nie przewrócił się. W środku siedziała Midoriko, która
zanosiła się śmiechem.
- Ale się
przestraszyłeś – zachichotała. - Nie sądziłeś, że tu będę, prawda?
Itachi
wypuścił powietrze z płuc i pokręcił przecząco głową. Usiadł na łóżku obok
Midoriko. Nie lubił przebywać długo w tej kajucie. Zawsze była wypełniona wonią
tytoniu, za którym nie przepadał. Chociaż tym razem nie przeszkadzało mu to tak
jak zazwyczaj.
- Puściłeś
go? – zapytała.
Kapitan
spojrzał na nią i dopiero wtedy zauważył, że na kolanach Midoriko siedziała
porcelanowa lalka. Miała błękitne oczy, blond loki i czerwone usta.
- Skąd ją
masz? – odezwał się w końcu Itachi.
Midoriko
spojrzała na swoje kolana.
- Prezent od
Lalki Rogera.
- Dlaczego ją
trzymasz, skoro go nienawidzisz?
- Bo jest
śliczna – zaśmiała się. – Po za tym to broń. Wystarczy, że zdobędę kropelkę
krwi przeciwnika i włożę jej do ust. Wtedy to, co będę robić z lalką, stanie
się z tym wrogiem.
- Bajerancko Przydatne
urządzenie.
Midoriko
potaknęła i zaczęła bawić się swoją zabawką. Itachi przyglądał się jej w
zamyśleniu. Był już prawie pewny, że tylko dzięki tej lalce mogła złamać rękę
Rogerowi.
- Jej użyłaś
– było to bardziej stwierdzenie niż pytanie. – Jakim cudem zdobyłaś kawałek
jego krwi?
- Wszystko
dokładnie zaplanowałam, dlatego udało mi się uciec. Upiłam go, więc mogłam z
nim walczyć. Chociaż doprowadzenie go do odpowiedniego stanu naprawdę nie było
łatwe. Ten człowiek ma nienormalnie wytrzymałą głowę.
- Skoro
zastosowałaś taką technikę, czemu od razu go nie zabiłaś?
- Mówiłam ci.
Nie jestem głupia. Upity Roger to wciąż potężny przeciwnik. Ale jest mniej
zręczny.
Itachi
zamyślił się. Chciał na podstawie tych informacji wysunąć jakieś nowe
przypuszczenie. Jednak w jego głowie wciąż powstawały te same myśli. Wysilił się
jeszcze raz. W końcu zaczął rozumieć jedną rzecz. Skoro Lalka Rogera został upity
i złamano mu rękę, to wyjaśniało, że Midoriko miała szansę uciec. Ale Hiszpan
nigdy nie pozostawiał spraw niedokończonych.
- Dlaczego
cię nie goni? Powinien zacząć cię szukać, kiedy tylko oprzytomniał.
- Nie wiem.
Pragnę ci przypomnieć, że nie jestem podwójnym szpiegiem. Nie umiem czytać jego
myśli, a on o wielu sprawach mi nie mówił. W dodatku nie rozumiem wielu jego
działań tak jak ty. A to, że jeszcze nie zaczął mnie gonić, należy do jednej z
nich.
Kapitan
pokiwał powoli głową. Wszystko, co od niej słyszał, układało się w logiczną i
spójną całość. Nie widział w tym żadnych luk po za nieodgadniętym umysłem Lalki
Rogera. Zaczynał coraz bardziej wierzyć w to, że Midoriko jednak mówiła prawdę.
Ale jeśli tak było, to musiał zacząć się szykować.
- On na pewno
w końcu po ciebie przyjdzie. Jeśli podniosę się do tego czasu, zostaniesz ze
mną. Jeśli nie uda mi się wrócić do normy, on cię zabije. Ewentualnie po prostu
zabierze cię z powrotem, jeżeli mnie okłamujesz i tak naprawdę jesteś po jego
stronie.
- Wygląda na
to, że muszę pomóc ci ponieść się, jeśli chcę uratować swój tyłek.
Itachi
westchnął z rozbawieniem, a Midoriko wstała i przeciągnęła się. Lalka, którą
trzymała w ręku, nagle znikła. Itachi w ciszy patrzył na jej dłoń. W końcu spojrzała
na niego ze zdziwieniem.
- Coś nie
tak? – zapytała.
- Gdzie
trafiają rzeczy, które znikają?
Midoriko
wstrzymywała chwilę wzrok Itachiego, ale potem przeniosła go na drewniany
sufit. Wzruszyła ramionami i odwróciła się.
- Kto wie? –
mruknęła, po czym wyszła z kajuty.
Itachi został na łóżku, wpatrując się w drzwi.
Ponownie zagłębił się w swój umysł, przestając zauważać wszystko wokół. Midoriko
dawała mu dużo myślenia. Dlatego też lubił z nią rozmawiać. Pozwalała odciągnąć
jego uwagę od Itami chociaż na chwilę. Wyszedł ze swojej kajuty, żeby
porozmawiać z innymi. Miał nadzieję, że to mu pomoże, ale okazało się, że wcale
nie czuł się lepiej. Właściwie to nawet gorzej. Na pewno nie pocieszał go fakt,
że Sumisu odszedł. Zabolało go również stwierdzenie Kikari, że Itami mało dla
niego znaczy. Z jednej strony chciał jej posłuchać i wrócić razem z nią po
Ikedę, ale nie mógł sobie na to pozwolić. I tak już tracił zaufanie swoich
ludzi i poparcie innych. Chociaż mógłby to zignorować dla Itami, to wiedział,
że wtedy postąpiłby egoistycznie. Skoro odeszła, musiał to uszanować. Nie ważne
jak bardzo za nią tęsknił i ile bólu mu przysparzała jej nieobecność. Musiał to
przetrzymać. Jeśli wróci, jak twierdzi
Kikari, to będę szczęśliwy. Ale póki chce być z dala ode mnie, będę cierpieć w
ciszy. Jedyne co mogę zrobić, to przyłożyć się do znalezienia tego skarbu i
pokazać przeciwnikom, a także moim ludziom, że wciąż mam swoją władzę, z której
potrafię korzystać. Udowodnię wam wszystkim, że jestem na swoim miejscu, w
swoim żywiole. Choćbym musiał nosić moją maskę przez cały czas, podniosę się i
zrobię to. Nagle do jego głowy wpadła jedna myśl, która spowodowała, że
poczuł ucisk w gardle. Jeśli ktoś dowie się,
że klucz jest wewnątrz Itami lub Midoriko, będzie chciał je zabić. Prawdopodobnie
nawet Roger nie podejrzewał, że tak jest. Chociaż nie mógł wyobrazić sobie tego,
skoro był w bliskich kontaktach z Midoriko.
A może wiedział właśnie dzięki temu? Ale wygląda na to, że ją lubił, więc nie
miał jeszcze powodów, by ją zabijać. Tak też mogło być. Chociaż to nie ma
znaczenia, póki siedzi cicho. Muszę pilnować, żeby nikt o tym nie wiedział. Tak
długo, ile to tylko możliwe.
Grrr. Nie powiem, że nie wkurzył mnie Itachi.
OdpowiedzUsuńNie tylko Ciebie~
UsuńItachi zaczyna każdego wkurzać. .3.
OdpowiedzUsuńU mnie nowością nie jest, że tak samo myślę. P:
No. Nawet mnie. :D Ale jak to się mówi "Mniejsze rzeczy trzeba poświęcać dla większych", a co!
Usuń