wtorek, 26 listopada 2013

51 cz.3

Nagle Itachi wciągnął do siebie całą otaczającą go elektryczność i wystrzelił błyskawicę w zszokowanego Trafalgara. Cała kukła znikła, a Roger upadł na ziemię niedaleko dziewczyn. Midoriko rzuciła się w jego stronę, ale w tym samym czasie Itami ruszyła do Itachiego. Rzuciło nimi do tyłu, gdy poczuły szarpnięcie nici.
- Cholera, Itami! - syknęła Midoriko.
- Odwal się! To jego wina! - wskazała na Trafalgara.
- Odczep nas! – fuknęła na niego.
Trafalgar z trudem podniósł się na rękach. Jego twarz wykrzywiał grymas bólu. Midoriko szybko dostrzegła ślady oparzenia na jego skórze. Chociaż i tak wyglądał lepiej niż Itachi, który ledwo co usiadł.
- Nie. Po prostu ją zabiję i wezmę sobie klucz. Nie miałem zamiaru tego robić, ale zmusiłeś mnie, Itachi.
- Czekaj! - odezwała się Midoriko. - Pamiętaj, że nie mamy pewności, co się stanie z kluczem, jeśli zabijemy jego nosicielkę. Moją matkę zamordowali i ta cholera trafiła do mnie.
- W takim razie pozbawię ją tylko paru kończyn – wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu.
- Ani mi się waż – syknął Itachi, stając na nogach i biorąc w dłoń katanę. - To jest nasza walka. Pamiętaj o tym.
- Masz rację. Najwyższy czas ją zakończyć – odpowiedział, podnosząc się i również dobywając broni.
Powoli podeszli do siebie. Widać było po nich wykończenie. Mimo to zaczęli walczyć jak zawsze. Jedynie ich ruchu stały się wolniejsze, aczkolwiek wciąż płynne. Jednak ten pojedynek nie polegał na szybkich atakach i unikach. Nie mieli siły, by poruszać się prędko, więc ciągle jeden drugiego kaleczył. Czasami lekko, czasami mocno. Wyglądało, jakby zwycięstwo miało zależeć od tego, który będzie wytrwawszy. Atakowali siebie na zmianę, a dziewczyny przypatrywały się temu ze smutkiem. Nagle uwagę Midoriko rozproszyło poruszenie po lewej stronie. Spojrzała w tamtym kierunku i zobaczyła dobrze zbudowanego mężczyznę z puklem blond włosów biegnącego w gruzach Pandy.
- Tam jest Sumisu! - zawołała.
Zarówno Trafalgar jak i Itachi odwrócili się w tamtą stronę. Natychmiast uświadomili sobie swoją głupotę i w tym samym czasie zaatakowali się wzajemnie. Itachi syknął, czując ból w boku. Odskoczył od Trafalgara, w którego najwyraźniej chybił. Roger zwrócił się w stronę Midoriko.
- Zabij go – zawołał.
Midoriko kiwnęła głową i chciała się odwrócić, lecz zobaczyła, że Itachi skoczył na Trafalgara. Krzyknęła, ale ostrze przeszło przez jego ciało. Roger rzucił się na ziemię, przeturlał i wstał, chwytając się za bark. Jego twarz wykrzywiał grymas bólu.
- Idziesz ze mną – burknęła Midoriko. - W tej chwili Sumisu jest naszym wspólnym wrogiem.
Itamaki prychnęła pod nosem i obie ruszyły za uciekającym Norwegiem.
- To dość smutne, że jesteś o krok od spełnienia swojego największego marzenia z czasów z dzieciństwa, a niestety go nie osiągniesz – powiedział Trafalgar, ciężko dysząc.
- Rzeczywiście. Jesteś w lepszej sytuacji. Walczysz z przeciwnikiem, który może być dla ciebie zagrożeniem, to już część twojego celu. Szkoda tylko, że nie wygrasz.
Trafalgar roześmiał się. Wyglądał naprawdę dziwacznie w rozdartych ubraniach, cały ubrudzony ziemią i krwią, stojąc wśród gruzów z kataną w ręce, z której ciekła czerwona ciecz. Wygląda jak obłąkany – pomyślał Itachi, ale potem uświadomił sobie, że musiał wyglądać podobnie.
- Zabawne, że tak mówisz. Pragnę ci jedynie przypomnieć, że w tej chwili to ja mam przewagę. Wciąż pociągam za sznurki – uśmiechnął się szelmowsko i ruszył na niego.
- Mówiłem ci już, że to nasza walka – odpowiedział, blokując atak. - Ale nie martw się. Zbyt dobrze cię znam. Wiedziałem, że będziesz chciał mnie szantażować – uśmiechnął się przebiegle, przechodząc do kontrataku. - Wysłanie Midoriko za Sumisu było najgłupszą rzeczą, jaką mogłeś zrobić. Zgadnij, kto przypłynął z daleka, żeby ją zastrzelić.
Trafalgar zablokował kolejny atak Itachiego, odskoczył, a następnie zaczął go szarżować.
- Obie do ciebie wróciły? - zapytał głosem wypranym z emocji. - Właściwie to chyba powinienem ci podziękować. Wyręczą mnie w zamordowaniu Midoriko. Przez nią zużyłem więcej mocy niż planowałem.
Itachi prychnął, z trudem już utrzymując defensywę. Zauważył, że ataki Trafalgara stały się silniejsze. Uśmiechnął się pod nosem.
- Ty ją zmarnowałeś do reszty – poprawił go. - Trzeba przyznać, że Midoriko to ciekawa osoba – wyszczerzył się.
Itachi kucnął w uniku. Uderzył Trafalgara kataną w nogę i odskoczył w bok, po czym szybko się podniósł. W tym czasie Roger zdążył do niego podbiec i skaleczyć go w ramię. Następny atak jednak zablokował.
- Nawet bardzo. Aż za bardzo – mruknął Trafalgar, kładąc nacisk na przedostatnie słowo.
- I właśnie dlatego jest jedyną osobą, do której syn diabła coś czuje.
Trafalgar odskoczył i stanął w miejscu. Uniósł ostentacyjnie brwi do góry. Oparł katanę na ramieniu i wskazał palcem na siebie.
- Ja? - zapytał, patrząc na Itachiego jak na skończonego debila którym jest.
- Tak. Szczerze nie spodziewałem się, że masz jakieś uczucia. W tej kwestii mnie zaskoczyłeś.
Itachi rzucił w niego małym sztyletem, po czym pobiegł za nim. Trafalgar zatrzymał nożyk kataną i przeszedł do kontrataku, uderzając jeszcze mocniej w przeciwnika.
- Trzymam ją przy życiu tylko dlatego, że jest kluczem. Czasem się z nią zabawię, bo mam taki kaprys. Ja nic nie czuję. Zapamiętaj to sobie. Swoją drogą – uśmiechnął się szelmowsko -z Itami też się bawiłem.
Itachi wybałuszył oczy i odskoczył, ale Trafalgar ruszył od razu za nim. Z wejścia do jaskini rozległo się echo pisku Midoriko. To rozproszyło uwagę Rogera, więc White zaatakował go. Trafalgar odsunął się, więc przeciął mu tylko część brzucha.
- Chyba Midoriko spotkała się z Kikari i Asumą – powiedział triumfalnie Itachi.
Trafalgar rzucił mu wściekłe spojrzenie i nagle z jego ręki wystrzeliła błyskawica. Itachi w ostatniej chwili otrząsnął się, żeby ją do siebie ściągnąć i skierować na swoje ostrze. Trafalgar ruszył ręką, która się zaiskrzyła, ale nic z niej nie wyszło. Przeklął siarczyście pod nosem. Itachi zaszarżował go. Starał się atakować w miejsca znajdujące się jak najdalej od tatuaży. Mimo to czuł, że naelektryzowanie wokół miecza słabło. Nagle dostrzegł delikatny połysk nici na tle czarnych znaków na klatce piersiowej Trafalgara. Prychnął z rozbawieniem pod nosem.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że twoje czyny przeczą temu, co mówisz? - zapytał Itachi.
- Za dużo gadasz – mruknął, zwiększając siłę ataku.
- Dlaczego nie uderzysz we mnie piorunem? Jeśli mnie zabijesz, nie będziesz musiał mieć ich na sznurkach.
Trafalgar rzucił mu zszokowane spojrzenie i zaczął nacierać na niego jeszcze intensywniej.
- Czekam na odpowiedni moment – uśmiechnął się złośliwie.
- Po prostu chcesz mieć pewność, że nic nie jest Midoriko. Wzruszające.
- Jeszcze jedno słowo, a Itami zostanie bez kończyn.
- Jeśli ją skrzywdzisz, wyprują oczy Midoriko.
- Nie zrobią tego. Są za słabe.
- Kikari da radę.
Trafalgar odskoczył, wpatrując się w niego z chłodem wymalowanym w oczach. Nagle rozległ się jęk Itami. Itachi zerknął w stronę jaskini, po czym rzucił się na Trafalgara z kataną. Kiedy już znalazł się tuż przy nim, z tatuaży wystrzeliły małe ostrza, które przebiły jego tułów. Itachi zatrzymał się i miał wrażenie, że z nim cały świat. Poczuł, że zaczyna tracić kontrolę nad nogami i powoli opadać na dół. Choć Trafalgar stał tuż obok, jego śmiech zdawał się być jakoś niezwykle daleko. Ale był tuż przy nim. Myślał, że Itachi umiera. White ostatkami sił zacisnął ręce na katanie i wbił ją w niego. Upadł na ziemię. Usłyszał nad sobą przekleństwa i po chwili zobaczył, że Trafalgar runął obok niego. Itachi zaczął się krztusić i kaszleć, aż z buzi zaczął wypluwać krew.
- Mam jeszcze tyle rzeczy, którymi mógłbym cię zabić, ale nie mam jak nakierować swoich tatuaży na ciebie – syknął Trafalgar.
- Przegrałeś – wysapał Itachi.
- Wygrałem! To ja cię trafiłem pierwszy!
- Oszustwem. Przez ciebie ta walka w ogóle nie ma znaczenia.
- Ma! Wygrałem z tobą. Jestem od ciebie lepszy. Dostanę skarb – wysapał.
- Przejrzyj na oczy. Nie możesz się ruszyć. Wiedziałem, że to się tak skończy. Wiedziałem, że nic nie zrobisz kluczom. Wiedziałem, że będziesz pilnował Midoriko. I wiedziałem, że zabijesz mnie w sposób podstępny. Nie znasz czegoś takiego jak sprawiedliwość czy zasady.
Itachi przerwał i zaczął znów kasłać, czując niemiłosierny ból w całej klatce piersiowej. Nagle usłyszał pisk, a potem swoje imię. Po chwili zobaczył nad sobą przerażoną Itami, której twarz była zalana łzami.
- Itachi, nie. Co ty robisz? Wstawaj. Wstawaj w tej chwili – płakała obficie i zaczęła się rozglądać.
- Itami.
- Elliott? Ona cię wyleczy.
- Itami.
- Gdzie ona jest? Musi szybko tu przyjść.
- Itami. Elliott nie ma.
- Jak to nie ma?
- Nie żyje. I ja też zaraz umrę.
Itami pokręciła przecząco głową. Spojrzała na Trafalgara.
- To twoja wina!
Roger skierował na nią swój wzrok, który wcześniej zwracał ku Midoriko. Ikeda wyciągnęła pistolet, ale uderzył w niego jakiś kamień.
- Zostaw go! - krzyknęła Midoriko.
Podbiegła do Trafalgara i kucnęła przy nim. Jej oczy szkliły się i z całych sił starała się powstrzymać łzy.
- Itachi, zdajesz sobie sprawę, że wszystko, co osiągnąłeś, masz dzięki mnie? - zapytał Trafalgar.
- Dzięki tobie noszę w sobie jedynie wielką nienawiść wszystkich, których skrzywdziłeś.
- A z tego powodu chciałeś mnie zabić. Goniłeś za mną, kruczku. Sprawdzałem cię i motywowałem, żebyś stał się jak najsilniejszy. Nie musiałeś zdobywać skarbu, żeby być znanym jako najlepszy pirat na oceanach. Dzięki mnie już dawno uzyskałeś takie miano. Ale najpierw musiałeś pokonać mnie, żeby być jedynym panem morskim. Niestety nie udało ci się.
- Skoro mamy umrzeć powiem ci, co naprawdę o tym myślę. Tobie mogę zawdzięczać tylko wybicie się. Nic po za tym. Resztę osiągnąłem dzięki innym. Mojej załodze. To jest coś, czego ty nigdy nie rozumiałeś i już nie zrozumiesz. To przez ludzi stajemy się kimś. Przyjaźń i lojalność napędza nas do działania. Osiągnąłeś wiele. Ale doszedłeś do wszystkiego po trupach. Szczerze, to ci współczuję, bo jesteś w tym sam. Powinieneś przynajmniej wynagrodzić Midoriko prawdą za to, że była przy tobie cały czas.
- Naprawdę cię nienawidzę.
- Vice versa.
- Zajmij się sobą. Wolałbym czyścić ci buty, niż udowodnić, że masz rację.
Itachi uśmiechnął się delikatnie, przymykając oczy. Gdy je otworzył, spojrzał na zapłakaną Ikedę.
- Teraz uważnie mnie posłuchaj, Itami. Jestem największym debilem na całym tym świecie i nie mam prawa być przy tobie. Ale nie umiem bez ciebie żyć. Staję się wtedy zupełnie innym człowiekiem. Chciałem znaleźć cię, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo, a potem odsunąć się, żebyś nie musiała cierpieć przeze mnie. Ale kiedy znów cię ujrzałem, zrozumiałem, że nie byłbym w stanie tego zrobić. Teraz jednak mam ułatwione zadanie. Nie oczekuję, że mi wybaczysz, ale chcę tylko, żebyś wiedziała, że cię przepraszam i żałuję za wszystko, czym cię zraniłem.
Itami przez cały czas nie przestawała płakać i wciąż kręciła przecząco głową, ale nie była w stanie nic powiedzieć. Gdy skończył mówić, otworzyła buzię, ale nie wydobyło się z niej żadne słowo. W końcu znów potrząsnęła czarną czupryną, nachyliła się i pocałowało go w usta. Poczuła, że zrobiło jej się ciepło i przeszedł ją miły dreszcz, przypomniawszy sobie smak jego ust. Dopiero w tym momencie uświadomiła sobie, jak bardzo jej tego brakowało i nie mogła przyjąć do wiadomości, że zaraz będzie musiała pożegnać się z nim na zawsze.
W tym czasie Trafalgar kazał Midoriko nachylić się. Gdy jej ucho znalazło się przy jego wargach, z trudem położył dłoń na jej twarzy.
- Nie powiem ci tego, co chciałabyś usłyszeć, ale wierzę, że mnie zrozumiesz. Miałaś rację. Nie potrafię cię zabić.
- Nie mogłeś powiedzieć tego wcześniej, dupku?
Trafalgar uśmiechnął się.
- Jestem Lalką Rogera. Nie mógłbym sobie na to pozwolić.
- Nie. Po prostu jesteś dupkiem.
- To też. Słuchaj, muszę wygrać. Ty masz dostać ten skarb. On ma należeć do ciebie. To ma być moja wygrana. Rozumiesz?
- To dość upokarzające być na tym samym miejscu co pieniądze.
- Jesteś ponad rumem, to już wystarczające wyróżnienie.
Midoriko prychnęła pod nosem, po czym pocałowała go namiętnie. Odsunęli się od siebie dopiero, gdy usłyszeli, jak White znowu zaczął kasłać.
- Itachi, zauważyłeś, że przepowiednia Tsuyi odnosiła się bardziej do mnie niż do ciebie?
- Nie – uśmiechnął się i spojrzał na Itami. – Moją pandą nie była jaskinia. Tylko ty. Nie byłem szczęśliwy, dopóki nie ujrzałem ciebie całej i zdrowej.
- Kiedy człowiek jest na skraju wyczerpania naprawdę przypominasz pandę – rzucił Trafalgar. - To denerwujące.
- Mimo wszystko przepowiednia doprowadziła nas do tego miejsca – mruknął Itachi.
- W którym wygrałem.
- Przegrałeś.
- Wygrałem. Itami sama to zobaczy. Tobie niestety nie będzie to dane.
- Naprawdę cię nienawidzę, wiesz?
- Owszem. Wzajemnie.
- Wiesz, co sobie teraz myślę? - spojrzał kątem oka na Trafalgara.
Roger rzucił spojrzenie w jego stronę, po czym westchnął, jakby bardzo zmęczony.
- Że przez tyle lat byliśmy ze sobą wrogami, iż poznaliśmy się na wylot? – mruknął.
- Dokładnie. To głupie. W innej sytuacji pewnie stalibyśmy się przyjaciółmi.
- Pewnie tak. Ale na szczęście tak nie jest. Nie wiem jak tobie, ale mi już robi się ciężko.
- Razem?
- Niech będzie. I tak już z tobą wygrałem.
- Smaż się w  piekle.
- Zdychaj szczęśliwie.
Itachi poprosił Itami, żeby pomogła mu wziąć nóż do ręki i Trafalgar zrobił to samo względem Midoriko. Ikeda, z oczami pełnymi łez, ostatni raz pocałowała Itachiego w usta. Midoriko zaś patrzyła z niedowierzaniem i szczęściem zmieszanym z goryczą na uśmiech Trafalgara, który wyglądał na prawdziwy. Mimowolnie pociekło jej parę łez po policzkach. Roger prychnął z rozbawienia.
- Kto by pomyślał, że będziesz za mną płakać.
- Zamknij się. Itami, zabij go szybciej.
Trafalgar ponownie się uśmiechnął, co spowodowało, że z żółtych oczu znów pociekły łzy. Itami zaś odsunęła się od Itachiego i pogłaskała go po policzku. Potem przeniosła jego rękę nad serce Trafalgara, a Midoriko dłoń Rogera nad klatkę piersiową White'a. Itami odwróciła się i cisnęła nóż w ciało. Midoriko zrobiła to samo, utrzymując wzrok na Trafalgarze. Itami spojrzała na Itachiego, który zastygł w bezruchu z lekko uniesionymi kącikami ust. Wybuchła niekontrolowanym płaczem i zwinęła się w kłębek. Midoriko natomiast siedziała z krzywym uśmiechem na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy