piątek, 22 lutego 2013

33 cz.1

Ktoś szturchnął Midoriko w ramię. Powoli otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą chichoczącego Trafalgara.
- Nie mogę uwierzyć, że zasnęłaś – powiedział. 
Midoriko przetarła oczy i rozciągnęła się. Następnie wstała, spojrzała prosto na niego.
- To nie było przyjemne, wiesz? Zmęczyłeś mnie – powiedziała z wyrzutem.
- Sama tego chciałaś – wzruszył ramionami. – Zresztą byłem delikatny.
- Dlatego przeszyłeś mnie tam kataną? – uniosła brwi do góry.
- To był nieodłączny element. Nie użyłem twojej krwi na początku. 
Trafalgar uśmiechnął się arogancko. Midoriko otworzyła szerzej oczy na wspomnienie o pocałunku i poczuła dziwne kręcenie w brzuchu.
- Oczywiście nie raczyłeś mnie zapytać o zdanie – powiedziała kąśliwie. – W końcu to nie byłoby w twoim stylu.
- Miałem zamiar nakłuć twoją skórę. Jednak potem przyszło mi do głowy, że mogę założyć tabu również w ten sposób. To chyba oczywiste, że wolałaś bezbolesny sposób. Nie musiałem pytać. W każdym bądź razie nie bierz tego do siebie. 
Midoriko roześmiała się. Trafalgar spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, ale ona wciąż tylko chichotała. Po dłuższym czekaniu, które go irytowało, uspokoiła się i odezwała się ponownie.
- Przepraszam bardzo, ale dlaczego ty to mówisz mnie? Ja jestem cały czas taka sama. Natomiast ty, mój drogi, zmieniłeś zachowanie po tym incydencie.
- Chyba przez przypadek wszczepiłem ci jakieś urojenia do głowy.
- Wmawiaj sobie – rozłożyła bezradnie ramiona. 
Midoriko minęła Trafalgara, jednak ten złapał ją za rękę. Obrócił w swoją stronę i przyciągnął bliżej do siebie.
- Całowałem się z mnóstwem innych kobiet. Coś takiego nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Z tobą mógłbym postąpić tak samo, ale w jakiś sposób cię lubię, więc oszczędzam ci tego. Dlaczego więc zwykłe nałożenie tabu miałoby wpłynąć na moje zachowanie?
- Nie wiem. Zamykasz umysł. A on jest twój, nie mój. Ale jeśli upierasz się przy swoim, to niech ci będzie. Nie zamierzam kłócić się o taką banalną rzecz. Niemniej jednak bardzo ciekawi mnie cóż to były za rozkazy, które tak nagle musiałeś wydać, uciekając – uśmiechnęła się złośliwie i ponownie go minęła. – Jak znajdziesz jakąś odpowiedź na to pytanie, to zastanowię się nad zmianą moich podejrzeń względem ciebie.
Midoriko usłyszała za sobą prychnięcie, co ją rozbawiło. Ze śmiechem wyszła z kajuty Lalki Rogera.
  
Przez kolejne tygodnie Itami większość każdego dnia spędzała z Yoshim. Szczególnie denerwowało to Kikari, która twierdziła, że przez niego więzi w czołówce rozluźniają się. Wciąż narzekała, że Jun rozmawia tylko z Nicole i Joelem, Asuma ze swoimi rodakami a Itami z przyjacielem. Choć sama dużo czasu poświęcała Sumisu, to twierdziła, że nie da się wytrzymać z nim zbyt długo i nie można wciąż walczyć. Itami zapraszała ją do wszystkiego, co robiła razem z Yoshim, ale Kikari chyba postanowiła po prostu go nie lubić. Zresztą Dave również marudził, że nie miała już dla niego czasu. Ale on, w przeciwieństwie do Kikari, nie żywił żadnej urazy do Yoshiego. Japończyk czuł się z tym nie komfortowo. Jednak Itami wciąż powtarzała mu, żeby nie przejmował się tym. Szczególnie, że zdobył uznanie u Asumy, która po pierwszym szkoleniu z nim, była zachwycona jego umiejętnościami. Od razu trafił do najlepszej grupy snajperów, prowadzonych przez nią. Itami cieszyło to, jednak wciąż nie potrafiła pogodzić się z widokiem Yoshiego, trzymającego broń. Nie pasowało to do niego. W końcu pamiętała go jako dużo młodszego chłopaka, z którym dzieliła normalne nastoletnie problemy. Sama miała osiemnaście lat. W dniu urodzin zdziwiła się, że przebywała na Fiery Raven już prawie rok. Nie odczuła, żeby ten czas tak szybko zleciał, a jednocześnie miała wrażenie, że czołówkę znała od dawna. Było to bardzo dziwne uczucie i zwierzała się z niego Itachiemu. Z kapitanem spotykała się zazwyczaj wieczorami, ponieważ był zajęty za dnia. Zwykle siedziała u niego do późna lub rana. Czasami nawet zdarzyło jej się zasypiać na jego koi. Itachi mówił, że nie przeszkadzało mu to, a nawet twierdził, że mogłaby robić tak częściej. Właściwie zastanawiała się nad tym, gdyż lubiła to uczucie, kiedy budziła się i czuła jego ciepło na swoich plecach.
Pewnego wieczora Itami rzuciła się płasko na jego łóżko. Za plecami usłyszała śmiech.
- Dopiero co przyszłaś i już idziesz spać? – zdziwił się.
- Nie. Tylko położyć się. Jestem wykończona. Junowi coś odbiło i ukradł mi moją patelnię. Goniliśmy go z Yoshim przez cały dzień. Właściwie później dołączyło się też kilka innych osób, ale to i tak nic nie dało.
- Mogłaś przyjść do mnie. Wiesz, że Jun zawsze słucha się mnie.
- Nie chciałam ci zawracać głowy takim drobiazgiem.
- W efekcie czego na mojej koi zalęgł się placek. 
Itami zaśmiała się i przewróciła na bok. Zadbała o to, by dobrze widzieć Itachiego, który chował już papiery z biurka. Itami proponowała mu parę razy, że może pomóc, używając lewitacji, ale kapitan odmawiał. Twierdził, że jak mu pochowa kartki, to później nie będzie wiedział, gdzie co jest. Dlatego posprzątawszy większość rzeczy z blatu, podszedł do niej. Itami spojrzała na łóżko.
- Nie ma miejsca dla ciebie.
- Ja widzę, że ty ostatnio czujesz się tutaj jak u siebie – powiedział, unosząc jedną brew.
- Owszem. Teraz wiem, dlaczego Kikari zawsze narzekała na to, że masz lepszą koję. 
Itachi prychnął pod nosem i machnął ręką, żeby posunęła się. Itami nadymała policzki, więc kapitan kucnął i pocałował ją. Dopiero wtedy zrobiła trochę miejsca. Itachi usiadł i oparł rękę za jej plecami.
- Mówiłeś mi wczoraj, że ten niebieski pierścień był od twojej babci. Wiem, że nie lubisz o niej opowiadać, ale jednak jestem strasznie ciekawa.
- Myślę, że wolałabyś nie wiedzieć. Dlatego nie chcę ci powiedzieć. Ale z drugiej strony nie mam zamiaru nic przed tobą ukrywać.
- Nie rozumiem. Przecież mówiłeś, że była wspaniała.
- Bo była. Dzięki niej stałem się tym, kim jestem. Nie tylko szkoliła mnie w sztuce walki, ale tak naprawdę wychowywała mnie. Opowiadała mi historie o piratach. Jako jedyna przyznawała się do tego i mówiła, że jej dziadek został powieszony za bycie jednym z nich. Nazywał się William White. Sprawdzałem to później i znalazłem go w aktach. Jednak nic nie było tam szczegółowo opisane. W każdym bądź razie w końcu zaczęło we mnie powstawać to marzenie. Być najznamienitszym piratem. Jednak zasady babci odbiją się w mojej osobie, dlatego jestem nietypowy. Niedługo po tym postanowiła zrobić mi trudny trening. Uczyłem się przewodzić błyskawice. Dobrze mi szło, jednak pewnego razu byłem zbyt rozproszony. Wystrzeliłem ogniem i dom, w którym ćwiczyłem, zapalił się. Nie mogłem zapanować nad żywiołem przez przerażenie. Oczywiście babcia kazała mi uciekać, więc zrobiłem to, ale potem dalej próbowałem ugasić pożar. Dopiero po dłuższym czasie udało mi się. Jednak ona nie wychodziła. Szybko wróciłem. Tam znalazłem ją z poparzeniami. Wołałem służbę, żeby ktoś przyprowadził lekarza. Przyszedł. Tylko że za późno. 
Itami patrzyła na niego ze smutkiem. Zrozumiała już, dlaczego nie chciał jej powiedzieć. Obawiał się, że oskarży go o śmierć babci. Zobaczyła, jak Itachi zacisnął pięści. Położyła swoją dłoń na jego i podniosła się.
- Itachi.
- Zabiłem ją, Itami.
- Przypadkiem.
- Ale to zrobiłem. Przez głupotę i nieuwagę. Ogień nie jest czymś dobrym. Muszę być zrównoważony. Im bardziej narasta we mnie złość, tym wyżej wzrastają moje wewnętrzne płomienie. Dlatego czasami wybucham. A za każdym razem, gdy to się dzieje, widzę jej twarz, a na palcu, na którym noszę jej pierścień, czuję palący ból. 
Itami przytuliła go mocno. Itachi objął ją, a ona wolno jeździła ręką po jego plecach. Rozumiała jego ból. Jednak nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Obawiała się, że jej słowa mogłyby go jedynie skrzywdzić. Dlatego postanowiła milczeć i po prostu przy nim być. Nagle rozległo się głośne pukanie.
- Kapitanie!
- Jest środek nocy – zawołał Itachi.
- Wrogi statek płynie w naszą stronę! 
Itachi oraz Itami natychmiast odsunęli się od siebie i wstali. Itachi podszedł do drzwi i otworzył je. Stał w nich jeden z majtków.
- Bezpośrednio na nas?
- Tak. Aoi obawia się, że nas zaatakują.
- Cholera – mruknął pod nosem. – Powiadom czołówkę. Najpierw Juna. Niech on zbudzi snajperów.
- Tak jest, panie kapitanie! – powiedział i wybiegł z pomieszczenia. 
Itachi podszedł szybkim krokiem do biurka. Wziął płaszcz z siedzenia i rzucił go Itami. Następnie ściągnął katanę znad kredensu i przypiął ją do pasa.
- Załóż to i chodź już – ponaglił ją. 
Itami szybko zarzuciła na siebie płaszcz i wyszła za Itachim na korytarz. Po chwili usłyszeli wystrzał z armaty. Kapitan przyspieszył kroku. W końcu wyszli na górny pokład, gdzie był już bosman i wydawał rozkazy.
- Możesz unieść Sumisu, żeby rozbił armatę? – zapytał Itachi.
- Dam radę
- Sumisu! Itami cię podniesie!
Bosman odwrócił się. Zmierzył ją wzrokiem, po czym kiwnął głową. Itami wystawiła ręce, a po chwili Sumisu unosił się w powietrzu i zaczął zbijać kule.
- Fukuzawa! – zawołał Itachi.
- Tak jest, panie kapitanie?! – zameldował się Yoshi, a po chwili podbiegł do kapitana.
- Masz za zadanie chronić Itami. Dla ciebie liczy się tylko ona.
- Tak jest! 
Yoshi stanął bliżej Itami, a Itachi gdzieś pobiegł. Ikeda wciąż skupiała się na unoszeniu bosmana w powietrzu. W końcu zaczęła się seria wystrzałów od snajperów. Po chwili wrogi statek odpowiedział tym samym. Dopiero wtedy do odpierania ataku z armat przyłączyła się błyskawica Itachiego. Nagle, tuż nad głową Itami, przeleciała strzała. Usłyszała jęk i obok niej zwalił się jakiś człowiek o ciemnej skórze, który dostał.
- Zabij go! – rozległ się skądś głos Kikari. 
Yoshi strzelił w niego i mężczyzna przestał się ruszać.
- Bądź czujny! – zawołała ponownie Kikari. - Są tu moi koledzy. 
Itami rozejrzała się. Nie widziała wokół żadnego wroga. Nagle poczuła jak ktoś wygina jej rękę. Jednak tej osoby nigdzie nie było.
- Nie ruszaj się! – zawołał Yoshi i oddał strzały. 
Wtedy przed Itami zmaterializował się murzyn, który opadł na ziemię, puszczając jej rękę. Potem zobaczyła, że Yoshiego coś szarpnęło. Wystrzelił do tyłu i znów pojawił się martwy człowiek.
- Co to jest?! – zapytała Itami, wyciągając kosę.
- Kapitanie! – ryknęła Kikari. – To Czarne Widmo!
Itachi krzyknął coś. Itami znów poczuła jakiś dotyk i od razu zaatakowała to miejsce. Od razu na statek padł mężczyzna. Wokół nich znajdowało się coraz więcej trupów. Itami została zraniona kilka razy. Trudno było walczyć z przeciwnikiem, którego nie widzieli. Nagle podbiegła do nich Asuma. Zaczekała chwilę, jakby skupiając się na czymś, po czym wyciągnęła ręce do przodu. Lód pokrył całe otoczenie Itami, Kikari i Yoshiego. W bryle zamarzniętej wody dało się zobaczyć prześwity niektórych murzynów. W innych miejscach jedynie pozostawała jakby bańka. Tam mężczyźni nie ściągnęli swojej niewidzialnej zasłony. Asuma podzieliła lód tam, gdzie stali jej przyjaciele. Machnęła rękoma w dół i bryły rozpadły się na drobne kawałki. Cała trójka wzięła głęboki oddech. W końcu podleciały do nich trzy kule ognia, które miały przynieść im ciepło. Wtedy stanęli plecami do siebie czekając, na kolejne ataki. Tak jak przewidzieli, w końcu niewidzialny człowiek zaatakował Asumę. Kikari zabiła go strzałą, ale wtedy ktoś rzucił się na nią. Tego z kolei przecięła Itami. Przez dłuższy czas walczyli, broniąc siebie nawzajem w podobny sposób. Sami nie potrafili dostrzec ruchu przeciwnika. Dlatego zawsze ktoś obok wybraniał swojego sąsiada. Jednak najwięcej ataków szło na Itami. Wszyscy po tym stwierdzili, że wróg chce ją zabrać.
- Armaty zablokowane! – rozległ się gdzieś ryk Sumisu.
- Jun! – krzyknął Itachi.
- Tak jest, panie kapitanie! – zasalutował rudzielec. 
Jun wyskoczył za burtę i przebiegł przez wzburzone fale morza. Następnie wspiął się na statek wroga. Tam zaczął biegać wśród załogi, wbijając im shurikeny w serca. Część snajperów przeciwnika zmieniła kierunek ostrzału właśnie na niego. Przez dłuższy czas udawało mu się ich unikać. Jednak w końcu jedna z kul przeszyła jego rękę. Zwolnił, łapiąc się w miejsce, gdzie został ugodzony. Wtedy przeszły przez niego kolejne pociski. Rozpłakał się niczym małe dziecko, co zdekoncentrowało przeciwników.
- On ryczy – powiedział jeden.
- Co z tego?! Zabijmy go póki stoi! 
Snajperzy strzelili, jednak Jun uciekł i wbiegł na burtę. Miał spuszczoną głowę i wciąż płakał. Nagle sięgnął za siebie i zaczął biec wzdłuż krawędzi.
- Kapitan wydał Junowi rozkaz, żeby żył. A to bolało. Czy wy chcecie Junowi przeszkodzić w wykonaniu polecenia? – zapytał majtek, podnosząc powoli głowę. 
Jego oczy zupełnie zmieniły swój wyraz. Stały się jakieś większe i groźniejsze. Zupełnie jak u wygłodniałego drapieżnika. Rozpostarł ręce a w nich miał dwa wielkie shurikeny.
- Zatem Jun zabije was! – zawołał, uśmiechając się szeroko.
Ruszył do przodu i już nikt go nie widział. Rozległy się krzyki. Wrogowie nie wiedzieli, co się działo. Praktycznie nie widzieli, kiedy majtek przemieszczał się. Nie nadążali za nim wzrokiem. Nie rozumieli jakim cudem, mógł przyspieszyć, będąc postrzelonym kilka razy. A mimo tego biegał, tnąc ich na kawałki. W końcu wszyscy snajperzy padli. Jun stanął znów na burcie, trzymając swoje shurikeny. Spojrzał na pokład, gdzie leżeli na wpół martwi przeciwnicy.
- Ojej. Jun chyba wypadł z równowagi – jęknął.
Schował broń i zaczął stukać się po głowie.
- Głupi Jun, głupi! 
Nagle rozległ się strzał. Jun zamarł w bezruchu. Jego ręce opadły wzdłuż ciała i spojrzał nieprzytomnie na napastnika. Z pistoletem stał prawdopodobnie kapitan statku. Jun odchylił się do tyłu i jego oczy zmieniły kierunek. W końcu zamknęły się, kiedy spadł z burty i zaczął sunąć do morza. Nawet nie odczuł zimnej wody, która go zalała, ponieważ stracił przytomność, zanim jej dotknął.






W tym rozdziale nie miałam na celu urazić czarnoskórych ludzi. Pprostu ich kolor skóry jest idealny do kamuflażu nocą.

4 komentarze:

  1. Biją się, biją! >:D
    Lubię jak się biją <3
    Do tego mam zdolnego Yoshiego pod sobą (jakkolwiek to brzmi xD)
    ale kurcze biedny Jun D:
    Co z nim będzie ;u;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha. Też lubię jak się biją, ale nie lubię tego opisywać, bo nie umiem za bardzo. Na razie mi jeszcze wychodzi jako tako utrzymywanie odrębności tych bitew, ale zawsze boję się, że będę się powtarzać przy opisywaniu potyczek. D:
      No widzisz jak ślicznie? :3 Czyżbyś zmieniła o nim zdanie? xD A w ogóle śmiesznie, bo ja to pisałam jeszcze zanim Kikari powiedziała, że go nie lubi, a potem okazało się, że naprawdę. >D
      Huehuehuehuehuehuehue... >DDDD Specjalnie dałam tutaj koniec~♥

      Usuń
    2. Przyznam, że opisywanie tego jest cholernie trudne, dlatego unikam tego P:
      I nie zmieniłam zdania o nim, ale się cieszę, że mam nad nim władzę >:D
      Czyżbyś przewidywała przyszłość? xD

      Usuń
    3. No właśnie...a u mnie raczej tak wypada...ale tu akurat miałam zajedwabistą wenę także spoko. :3
      Haha, no chyba, że tak. :D
      Właśnie wydaje mi się, że chyba tak. XD

      Usuń

Obserwatorzy