Ktoś szturchnął Midoriko w ramię.
Powoli otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą chichoczącego Trafalgara.
- Nie mogę uwierzyć, że zasnęłaś – powiedział.
- Nie mogę uwierzyć, że zasnęłaś – powiedział.
Midoriko przetarła oczy i rozciągnęła
się. Następnie wstała, spojrzała prosto na niego.
- To nie było przyjemne, wiesz? Zmęczyłeś mnie – powiedziała z wyrzutem.
- Sama tego chciałaś – wzruszył ramionami. – Zresztą byłem delikatny.
- Dlatego przeszyłeś mnie tam kataną? – uniosła brwi do góry.
- To był nieodłączny element. Nie użyłem twojej krwi na początku.
- To nie było przyjemne, wiesz? Zmęczyłeś mnie – powiedziała z wyrzutem.
- Sama tego chciałaś – wzruszył ramionami. – Zresztą byłem delikatny.
- Dlatego przeszyłeś mnie tam kataną? – uniosła brwi do góry.
- To był nieodłączny element. Nie użyłem twojej krwi na początku.
Trafalgar uśmiechnął się
arogancko. Midoriko otworzyła szerzej oczy na wspomnienie o pocałunku i poczuła
dziwne kręcenie w brzuchu.
- Oczywiście nie raczyłeś mnie zapytać o zdanie – powiedziała kąśliwie. – W końcu to nie byłoby w twoim stylu.
- Miałem zamiar nakłuć twoją skórę. Jednak potem przyszło mi do głowy, że mogę założyć tabu również w ten sposób. To chyba oczywiste, że wolałaś bezbolesny sposób. Nie musiałem pytać. W każdym bądź razie nie bierz tego do siebie.
- Oczywiście nie raczyłeś mnie zapytać o zdanie – powiedziała kąśliwie. – W końcu to nie byłoby w twoim stylu.
- Miałem zamiar nakłuć twoją skórę. Jednak potem przyszło mi do głowy, że mogę założyć tabu również w ten sposób. To chyba oczywiste, że wolałaś bezbolesny sposób. Nie musiałem pytać. W każdym bądź razie nie bierz tego do siebie.
Midoriko roześmiała się.
Trafalgar spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem, ale ona wciąż tylko chichotała.
Po dłuższym czekaniu, które go irytowało, uspokoiła się i odezwała się
ponownie.
- Przepraszam bardzo, ale dlaczego ty to mówisz mnie? Ja jestem cały czas taka sama. Natomiast ty, mój drogi, zmieniłeś zachowanie po tym incydencie.
- Chyba przez przypadek wszczepiłem ci jakieś urojenia do głowy.
- Wmawiaj sobie – rozłożyła bezradnie ramiona.
- Przepraszam bardzo, ale dlaczego ty to mówisz mnie? Ja jestem cały czas taka sama. Natomiast ty, mój drogi, zmieniłeś zachowanie po tym incydencie.
- Chyba przez przypadek wszczepiłem ci jakieś urojenia do głowy.
- Wmawiaj sobie – rozłożyła bezradnie ramiona.
Midoriko minęła Trafalgara,
jednak ten złapał ją za rękę. Obrócił w swoją stronę i przyciągnął bliżej do
siebie.
- Całowałem się z mnóstwem innych kobiet. Coś takiego nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Z tobą mógłbym postąpić tak samo, ale w jakiś sposób cię lubię, więc oszczędzam ci tego. Dlaczego więc zwykłe nałożenie tabu miałoby wpłynąć na moje zachowanie?
- Nie wiem. Zamykasz umysł. A on jest twój, nie mój. Ale jeśli upierasz się przy swoim, to niech ci będzie. Nie zamierzam kłócić się o taką banalną rzecz. Niemniej jednak bardzo ciekawi mnie cóż to były za rozkazy, które tak nagle musiałeś wydać, uciekając – uśmiechnęła się złośliwie i ponownie go minęła. – Jak znajdziesz jakąś odpowiedź na to pytanie, to zastanowię się nad zmianą moich podejrzeń względem ciebie.
- Całowałem się z mnóstwem innych kobiet. Coś takiego nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Z tobą mógłbym postąpić tak samo, ale w jakiś sposób cię lubię, więc oszczędzam ci tego. Dlaczego więc zwykłe nałożenie tabu miałoby wpłynąć na moje zachowanie?
- Nie wiem. Zamykasz umysł. A on jest twój, nie mój. Ale jeśli upierasz się przy swoim, to niech ci będzie. Nie zamierzam kłócić się o taką banalną rzecz. Niemniej jednak bardzo ciekawi mnie cóż to były za rozkazy, które tak nagle musiałeś wydać, uciekając – uśmiechnęła się złośliwie i ponownie go minęła. – Jak znajdziesz jakąś odpowiedź na to pytanie, to zastanowię się nad zmianą moich podejrzeń względem ciebie.
Midoriko usłyszała za sobą
prychnięcie, co ją rozbawiło. Ze śmiechem wyszła z kajuty Lalki Rogera.
Przez kolejne tygodnie Itami
większość każdego dnia spędzała z Yoshim. Szczególnie denerwowało to Kikari,
która twierdziła, że przez niego więzi w czołówce rozluźniają się. Wciąż
narzekała, że Jun rozmawia tylko z Nicole i Joelem, Asuma ze swoimi rodakami a
Itami z przyjacielem. Choć sama dużo czasu poświęcała Sumisu, to twierdziła, że
nie da się wytrzymać z nim zbyt długo i nie można wciąż walczyć. Itami
zapraszała ją do wszystkiego, co robiła razem z Yoshim, ale Kikari chyba
postanowiła po prostu go nie lubić. Zresztą Dave również marudził, że nie miała
już dla niego czasu. Ale on, w przeciwieństwie do Kikari, nie żywił żadnej
urazy do Yoshiego. Japończyk czuł się z tym nie komfortowo. Jednak Itami wciąż
powtarzała mu, żeby nie przejmował się tym. Szczególnie, że zdobył uznanie u
Asumy, która po pierwszym szkoleniu z nim, była zachwycona jego
umiejętnościami. Od razu trafił do najlepszej grupy snajperów, prowadzonych
przez nią. Itami cieszyło to, jednak wciąż nie potrafiła pogodzić się z
widokiem Yoshiego, trzymającego broń. Nie pasowało to do niego. W końcu pamiętała
go jako dużo młodszego chłopaka, z którym dzieliła normalne nastoletnie
problemy. Sama miała osiemnaście lat. W dniu urodzin zdziwiła się, że przebywała
na Fiery Raven już prawie rok. Nie odczuła, żeby ten czas tak szybko zleciał, a
jednocześnie miała wrażenie, że czołówkę znała od dawna. Było to bardzo dziwne
uczucie i zwierzała się z niego Itachiemu. Z kapitanem spotykała się zazwyczaj wieczorami,
ponieważ był zajęty za dnia. Zwykle siedziała u niego do późna lub rana.
Czasami nawet zdarzyło jej się zasypiać na jego koi. Itachi mówił, że nie
przeszkadzało mu to, a nawet twierdził, że mogłaby robić tak częściej. Właściwie
zastanawiała się nad tym, gdyż lubiła to uczucie, kiedy budziła się i czuła
jego ciepło na swoich plecach.
Pewnego wieczora Itami rzuciła
się płasko na jego łóżko. Za plecami usłyszała śmiech.
- Dopiero co przyszłaś i już idziesz spać? – zdziwił się.
- Nie. Tylko położyć się. Jestem wykończona. Junowi coś odbiło i ukradł mi moją patelnię. Goniliśmy go z Yoshim przez cały dzień. Właściwie później dołączyło się też kilka innych osób, ale to i tak nic nie dało.
- Mogłaś przyjść do mnie. Wiesz, że Jun zawsze słucha się mnie.
- Nie chciałam ci zawracać głowy takim drobiazgiem.
- W efekcie czego na mojej koi zalęgł się placek.
- Dopiero co przyszłaś i już idziesz spać? – zdziwił się.
- Nie. Tylko położyć się. Jestem wykończona. Junowi coś odbiło i ukradł mi moją patelnię. Goniliśmy go z Yoshim przez cały dzień. Właściwie później dołączyło się też kilka innych osób, ale to i tak nic nie dało.
- Mogłaś przyjść do mnie. Wiesz, że Jun zawsze słucha się mnie.
- Nie chciałam ci zawracać głowy takim drobiazgiem.
- W efekcie czego na mojej koi zalęgł się placek.
Itami zaśmiała się i przewróciła
na bok. Zadbała o to, by dobrze widzieć Itachiego, który chował już papiery z
biurka. Itami proponowała mu parę razy, że może pomóc, używając lewitacji, ale
kapitan odmawiał. Twierdził, że jak mu pochowa kartki, to później nie będzie
wiedział, gdzie co jest. Dlatego posprzątawszy większość rzeczy z blatu, podszedł
do niej. Itami spojrzała na łóżko.
- Nie ma miejsca dla ciebie.
- Ja widzę, że ty ostatnio czujesz się tutaj jak u siebie – powiedział, unosząc jedną brew.
- Owszem. Teraz wiem, dlaczego Kikari zawsze narzekała na to, że masz lepszą koję.
- Nie ma miejsca dla ciebie.
- Ja widzę, że ty ostatnio czujesz się tutaj jak u siebie – powiedział, unosząc jedną brew.
- Owszem. Teraz wiem, dlaczego Kikari zawsze narzekała na to, że masz lepszą koję.
Itachi prychnął pod nosem i
machnął ręką, żeby posunęła się. Itami nadymała policzki, więc kapitan kucnął i
pocałował ją. Dopiero wtedy zrobiła trochę miejsca. Itachi usiadł i oparł rękę
za jej plecami.
- Mówiłeś mi wczoraj, że ten niebieski pierścień był od twojej babci. Wiem, że nie lubisz o niej opowiadać, ale jednak jestem strasznie ciekawa.
- Myślę, że wolałabyś nie wiedzieć. Dlatego nie chcę ci powiedzieć. Ale z drugiej strony nie mam zamiaru nic przed tobą ukrywać.
- Nie rozumiem. Przecież mówiłeś, że była wspaniała.
- Bo była. Dzięki niej stałem się tym, kim jestem. Nie tylko szkoliła mnie w sztuce walki, ale tak naprawdę wychowywała mnie. Opowiadała mi historie o piratach. Jako jedyna przyznawała się do tego i mówiła, że jej dziadek został powieszony za bycie jednym z nich. Nazywał się William White. Sprawdzałem to później i znalazłem go w aktach. Jednak nic nie było tam szczegółowo opisane. W każdym bądź razie w końcu zaczęło we mnie powstawać to marzenie. Być najznamienitszym piratem. Jednak zasady babci odbiją się w mojej osobie, dlatego jestem nietypowy. Niedługo po tym postanowiła zrobić mi trudny trening. Uczyłem się przewodzić błyskawice. Dobrze mi szło, jednak pewnego razu byłem zbyt rozproszony. Wystrzeliłem ogniem i dom, w którym ćwiczyłem, zapalił się. Nie mogłem zapanować nad żywiołem przez przerażenie. Oczywiście babcia kazała mi uciekać, więc zrobiłem to, ale potem dalej próbowałem ugasić pożar. Dopiero po dłuższym czasie udało mi się. Jednak ona nie wychodziła. Szybko wróciłem. Tam znalazłem ją z poparzeniami. Wołałem służbę, żeby ktoś przyprowadził lekarza. Przyszedł. Tylko że za późno.
- Mówiłeś mi wczoraj, że ten niebieski pierścień był od twojej babci. Wiem, że nie lubisz o niej opowiadać, ale jednak jestem strasznie ciekawa.
- Myślę, że wolałabyś nie wiedzieć. Dlatego nie chcę ci powiedzieć. Ale z drugiej strony nie mam zamiaru nic przed tobą ukrywać.
- Nie rozumiem. Przecież mówiłeś, że była wspaniała.
- Bo była. Dzięki niej stałem się tym, kim jestem. Nie tylko szkoliła mnie w sztuce walki, ale tak naprawdę wychowywała mnie. Opowiadała mi historie o piratach. Jako jedyna przyznawała się do tego i mówiła, że jej dziadek został powieszony za bycie jednym z nich. Nazywał się William White. Sprawdzałem to później i znalazłem go w aktach. Jednak nic nie było tam szczegółowo opisane. W każdym bądź razie w końcu zaczęło we mnie powstawać to marzenie. Być najznamienitszym piratem. Jednak zasady babci odbiją się w mojej osobie, dlatego jestem nietypowy. Niedługo po tym postanowiła zrobić mi trudny trening. Uczyłem się przewodzić błyskawice. Dobrze mi szło, jednak pewnego razu byłem zbyt rozproszony. Wystrzeliłem ogniem i dom, w którym ćwiczyłem, zapalił się. Nie mogłem zapanować nad żywiołem przez przerażenie. Oczywiście babcia kazała mi uciekać, więc zrobiłem to, ale potem dalej próbowałem ugasić pożar. Dopiero po dłuższym czasie udało mi się. Jednak ona nie wychodziła. Szybko wróciłem. Tam znalazłem ją z poparzeniami. Wołałem służbę, żeby ktoś przyprowadził lekarza. Przyszedł. Tylko że za późno.
Itami patrzyła na niego ze
smutkiem. Zrozumiała już, dlaczego nie chciał jej powiedzieć. Obawiał się, że
oskarży go o śmierć babci. Zobaczyła, jak Itachi zacisnął pięści. Położyła
swoją dłoń na jego i podniosła się.
- Itachi.
- Zabiłem ją, Itami.
- Przypadkiem.
- Ale to zrobiłem. Przez głupotę i nieuwagę. Ogień nie jest czymś dobrym. Muszę być zrównoważony. Im bardziej narasta we mnie złość, tym wyżej wzrastają moje wewnętrzne płomienie. Dlatego czasami wybucham. A za każdym razem, gdy to się dzieje, widzę jej twarz, a na palcu, na którym noszę jej pierścień, czuję palący ból.
- Itachi.
- Zabiłem ją, Itami.
- Przypadkiem.
- Ale to zrobiłem. Przez głupotę i nieuwagę. Ogień nie jest czymś dobrym. Muszę być zrównoważony. Im bardziej narasta we mnie złość, tym wyżej wzrastają moje wewnętrzne płomienie. Dlatego czasami wybucham. A za każdym razem, gdy to się dzieje, widzę jej twarz, a na palcu, na którym noszę jej pierścień, czuję palący ból.
Itami przytuliła go mocno. Itachi
objął ją, a ona wolno jeździła ręką po jego plecach. Rozumiała jego ból. Jednak
nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Obawiała się, że jej słowa mogłyby go
jedynie skrzywdzić. Dlatego postanowiła milczeć i po prostu przy nim być. Nagle
rozległo się głośne pukanie.
- Kapitanie!
- Jest środek nocy – zawołał Itachi.
- Wrogi statek płynie w naszą stronę!
- Kapitanie!
- Jest środek nocy – zawołał Itachi.
- Wrogi statek płynie w naszą stronę!
Itachi oraz Itami natychmiast
odsunęli się od siebie i wstali. Itachi podszedł do drzwi i otworzył je. Stał w
nich jeden z majtków.
- Bezpośrednio na nas?
- Tak. Aoi obawia się, że nas zaatakują.
- Cholera – mruknął pod nosem. – Powiadom czołówkę. Najpierw Juna. Niech on zbudzi snajperów.
- Tak jest, panie kapitanie! – powiedział i wybiegł z pomieszczenia.
- Bezpośrednio na nas?
- Tak. Aoi obawia się, że nas zaatakują.
- Cholera – mruknął pod nosem. – Powiadom czołówkę. Najpierw Juna. Niech on zbudzi snajperów.
- Tak jest, panie kapitanie! – powiedział i wybiegł z pomieszczenia.
Itachi podszedł szybkim krokiem
do biurka. Wziął płaszcz z siedzenia i rzucił go Itami. Następnie ściągnął
katanę znad kredensu i przypiął ją do pasa.
- Załóż to i chodź już – ponaglił ją.
- Załóż to i chodź już – ponaglił ją.
Itami szybko zarzuciła na siebie
płaszcz i wyszła za Itachim na korytarz. Po chwili usłyszeli wystrzał z armaty.
Kapitan przyspieszył kroku. W końcu wyszli na górny pokład, gdzie był już
bosman i wydawał rozkazy.
- Możesz unieść Sumisu, żeby rozbił armatę? – zapytał Itachi.
- Dam radę
- Sumisu! Itami cię podniesie!
- Możesz unieść Sumisu, żeby rozbił armatę? – zapytał Itachi.
- Dam radę
- Sumisu! Itami cię podniesie!
Bosman odwrócił się. Zmierzył ją
wzrokiem, po czym kiwnął głową. Itami wystawiła ręce, a po chwili Sumisu unosił
się w powietrzu i zaczął zbijać kule.
- Fukuzawa! – zawołał Itachi.
- Tak jest, panie kapitanie?! – zameldował się Yoshi, a po chwili podbiegł do kapitana.
- Masz za zadanie chronić Itami. Dla ciebie liczy się tylko ona.
- Tak jest!
- Fukuzawa! – zawołał Itachi.
- Tak jest, panie kapitanie?! – zameldował się Yoshi, a po chwili podbiegł do kapitana.
- Masz za zadanie chronić Itami. Dla ciebie liczy się tylko ona.
- Tak jest!
Yoshi stanął bliżej Itami, a
Itachi gdzieś pobiegł. Ikeda wciąż skupiała się na unoszeniu bosmana w
powietrzu. W końcu zaczęła się seria wystrzałów od snajperów. Po chwili wrogi
statek odpowiedział tym samym. Dopiero wtedy do odpierania ataku z armat
przyłączyła się błyskawica Itachiego. Nagle, tuż nad głową Itami, przeleciała
strzała. Usłyszała jęk i obok niej zwalił się jakiś człowiek o ciemnej skórze,
który dostał.
- Zabij go! – rozległ się skądś głos Kikari.
- Zabij go! – rozległ się skądś głos Kikari.
Yoshi strzelił w niego i
mężczyzna przestał się ruszać.
- Bądź czujny! – zawołała ponownie Kikari. - Są tu moi koledzy.
- Bądź czujny! – zawołała ponownie Kikari. - Są tu moi koledzy.
Itami rozejrzała się. Nie
widziała wokół żadnego wroga. Nagle poczuła jak ktoś wygina jej rękę. Jednak
tej osoby nigdzie nie było.
- Nie ruszaj się! – zawołał Yoshi i oddał strzały.
- Nie ruszaj się! – zawołał Yoshi i oddał strzały.
Wtedy przed Itami zmaterializował
się murzyn, który opadł na ziemię, puszczając jej rękę. Potem zobaczyła, że
Yoshiego coś szarpnęło. Wystrzelił do tyłu i znów pojawił się martwy
człowiek.
- Co to jest?! – zapytała Itami, wyciągając kosę.
- Kapitanie! – ryknęła Kikari. – To Czarne Widmo!
- Co to jest?! – zapytała Itami, wyciągając kosę.
- Kapitanie! – ryknęła Kikari. – To Czarne Widmo!
Itachi krzyknął coś. Itami znów poczuła
jakiś dotyk i od razu zaatakowała to miejsce. Od razu na statek padł mężczyzna.
Wokół nich znajdowało się coraz więcej trupów. Itami została zraniona kilka
razy. Trudno było walczyć z przeciwnikiem, którego nie widzieli. Nagle
podbiegła do nich Asuma. Zaczekała chwilę, jakby skupiając się na czymś, po
czym wyciągnęła ręce do przodu. Lód pokrył całe otoczenie Itami, Kikari i
Yoshiego. W bryle zamarzniętej wody dało się zobaczyć prześwity niektórych
murzynów. W innych miejscach jedynie pozostawała jakby bańka. Tam mężczyźni nie
ściągnęli swojej niewidzialnej zasłony. Asuma podzieliła lód tam, gdzie stali
jej przyjaciele. Machnęła rękoma w dół i bryły rozpadły się na drobne kawałki.
Cała trójka wzięła głęboki oddech. W końcu podleciały do nich trzy kule ognia,
które miały przynieść im ciepło. Wtedy stanęli plecami do siebie czekając, na
kolejne ataki. Tak jak przewidzieli, w końcu niewidzialny człowiek zaatakował
Asumę. Kikari zabiła go strzałą, ale wtedy ktoś rzucił się na nią. Tego z kolei
przecięła Itami. Przez dłuższy czas walczyli, broniąc siebie nawzajem w podobny
sposób. Sami nie potrafili dostrzec ruchu przeciwnika. Dlatego zawsze ktoś obok
wybraniał swojego sąsiada. Jednak najwięcej ataków szło na Itami. Wszyscy po
tym stwierdzili, że wróg chce ją zabrać.
- Armaty zablokowane! – rozległ się gdzieś ryk Sumisu.
- Jun! – krzyknął Itachi.
- Tak jest, panie kapitanie! – zasalutował rudzielec.
- Armaty zablokowane! – rozległ się gdzieś ryk Sumisu.
- Jun! – krzyknął Itachi.
- Tak jest, panie kapitanie! – zasalutował rudzielec.
Jun wyskoczył za burtę i
przebiegł przez wzburzone fale morza. Następnie wspiął się na statek wroga. Tam
zaczął biegać wśród załogi, wbijając im shurikeny w serca. Część snajperów
przeciwnika zmieniła kierunek ostrzału właśnie na niego. Przez dłuższy czas
udawało mu się ich unikać. Jednak w końcu jedna z kul przeszyła jego rękę. Zwolnił,
łapiąc się w miejsce, gdzie został ugodzony. Wtedy przeszły przez niego kolejne
pociski. Rozpłakał się niczym małe dziecko, co zdekoncentrowało
przeciwników.
- On ryczy – powiedział jeden.
- Co z tego?! Zabijmy go póki stoi!
- On ryczy – powiedział jeden.
- Co z tego?! Zabijmy go póki stoi!
Snajperzy strzelili, jednak Jun
uciekł i wbiegł na burtę. Miał spuszczoną głowę i wciąż płakał. Nagle sięgnął
za siebie i zaczął biec wzdłuż krawędzi.
- Kapitan wydał Junowi rozkaz, żeby żył. A to bolało. Czy wy chcecie Junowi przeszkodzić w wykonaniu polecenia? – zapytał majtek, podnosząc powoli głowę.
- Kapitan wydał Junowi rozkaz, żeby żył. A to bolało. Czy wy chcecie Junowi przeszkodzić w wykonaniu polecenia? – zapytał majtek, podnosząc powoli głowę.
Jego oczy zupełnie zmieniły swój
wyraz. Stały się jakieś większe i groźniejsze. Zupełnie jak u wygłodniałego
drapieżnika. Rozpostarł ręce a w nich miał dwa wielkie shurikeny.
- Zatem Jun zabije was! – zawołał, uśmiechając się szeroko.
- Zatem Jun zabije was! – zawołał, uśmiechając się szeroko.
Ruszył do przodu i już nikt go
nie widział. Rozległy się krzyki. Wrogowie nie wiedzieli, co się działo.
Praktycznie nie widzieli, kiedy majtek przemieszczał się. Nie nadążali za nim
wzrokiem. Nie rozumieli jakim cudem, mógł przyspieszyć, będąc postrzelonym kilka
razy. A mimo tego biegał, tnąc ich na kawałki. W końcu wszyscy snajperzy padli.
Jun stanął znów na burcie, trzymając swoje shurikeny. Spojrzał na pokład, gdzie
leżeli na wpół martwi przeciwnicy.
- Ojej. Jun chyba wypadł z równowagi – jęknął.
- Ojej. Jun chyba wypadł z równowagi – jęknął.
Schował broń i zaczął stukać się
po głowie.
- Głupi Jun, głupi!
Nagle rozległ się strzał. Jun
zamarł w bezruchu. Jego ręce opadły wzdłuż ciała i spojrzał nieprzytomnie na
napastnika. Z pistoletem stał prawdopodobnie kapitan statku. Jun odchylił się
do tyłu i jego oczy zmieniły kierunek. W końcu zamknęły się, kiedy spadł z
burty i zaczął sunąć do morza. Nawet nie odczuł zimnej wody, która go zalała,
ponieważ stracił przytomność, zanim jej dotknął.
W tym rozdziale nie miałam na celu urazić czarnoskórych ludzi. Po prostu ich kolor skóry jest idealny do kamuflażu nocą.
Biją się, biją! >:D
OdpowiedzUsuńLubię jak się biją <3
Do tego mam zdolnego Yoshiego pod sobą (jakkolwiek to brzmi xD)
ale kurcze biedny Jun D:
Co z nim będzie ;u;
Haha. Też lubię jak się biją, ale nie lubię tego opisywać, bo nie umiem za bardzo. Na razie mi jeszcze wychodzi jako tako utrzymywanie odrębności tych bitew, ale zawsze boję się, że będę się powtarzać przy opisywaniu potyczek. D:
UsuńNo widzisz jak ślicznie? :3 Czyżbyś zmieniła o nim zdanie? xD A w ogóle śmiesznie, bo ja to pisałam jeszcze zanim Kikari powiedziała, że go nie lubi, a potem okazało się, że naprawdę. >D
Huehuehuehuehuehuehue... >DDDD Specjalnie dałam tutaj koniec~♥
Przyznam, że opisywanie tego jest cholernie trudne, dlatego unikam tego P:
UsuńI nie zmieniłam zdania o nim, ale się cieszę, że mam nad nim władzę >:D
Czyżbyś przewidywała przyszłość? xD
No właśnie...a u mnie raczej tak wypada...ale tu akurat miałam zajedwabistą wenę także spoko. :3
UsuńHaha, no chyba, że tak. :D
Właśnie wydaje mi się, że chyba tak. XD