Trafalgar
szedł, z trudem przemieszczając się wśród gęstych, tropikalnych drzew i
krzewów. Zaczął wątpić, czy było dobrym pomysłem zejście z karaweli i pójście
na pieszo. Musiał pospieszyć się przed deszczem zenitalnym. Już niejednokrotnie
połykał jakiegoś owada, którego najzwyczajniej w świecie nie widział, choć
leciał wprost na niego. Gdy myślał o tych upierdliwych skurczybykach, akurat
jeden znowu wpadł mu prosto do buzi. Splunął na ziemię i przeklął siarczyście,
po czym ruszył w dalszą drogę. Po kilkunastu metrach zatrzymał się i wyciszył.
Rozpoznał, że zbliżają się czyjeś kroki. Spojrzał w tamtym kierunku, ale nie
mógł dostrzec nic po za poruszanymi roślinami. Schował się za grubym pniem i
wyciągnął mały, cienki sztylet. Gdy wyjrzał zza drzewa, zobaczył już zarys
postaci. Z początku myślał, że w ogóle nie miała włosów, ale potem ze
zdziwieniem dostrzegł, że to płeć żeńska. Łysa
kobieta? – zdziwił się. Gdy dostrzegł żółte oczy, szybko zrozumiał, że
zielone włosy zlały mu się z otoczeniem, a ku niemu szła zirytowana Midoriko.
Wyszedł zza pnia i ruszył w jej stronę.
- No proszę, proszę. Kto tu do
mnie idzie? Czyż to nie moja kochana Midoriko? – zapytał nad wyraz uprzejmym
tonem.
Dziewczyna nic
nie odpowiedziała, skupiając się na robieniu sobie przejścia wśród gęstwin
roślin.
- Po co do mnie przychodzisz? –
tym razem jego głos był chłodny. – Czyżby Goniący Kruczek ci się znudził? –
udał smutek. – Z tego co pamiętam, miałaś do mnie przyjść dopiero, gdy go pokonam.
Nie zanim to zrobię. A może on cię na mnie nasłał, po tym gdy wmówiłaś mu, że
nie potrafię cię zabić? Ale nie martw się, kochana, nie popełnię dwa razy tego
samego błędu.
Midoriko w
końcu stanęła naprzeciwko niego. Rzuciła mu wściekłe spojrzenie prosto w oczy.
Roger wytrzymał to bez większego problemu. Nagle Midoriko uniosła powoli rękę
do góry i położyła ją delikatnie na jego policzku. Trafalgar uniósł dłoń, żeby
ściągnąć ją ze swojej twarzy, ale Midoriko uderzyła go z całym impetem. Od razu
ścisnął ją boleśnie w nadgarstku i przygwoździł do szerokiego pnia. Midoriko
tym razem nie pozostała dłużna i mocno kopnęła go w krocze. Trafalgar puścił
ją, zaklął i zgiął się. Midoriko rąbnęła go z pięści w twarz.
- Jesteś zasranym dupkiem i
cholernym draniem, wiesz?!
Trafalgar
spojrzał na nią ze wściekłym wyrazem twarzy, aż przebiegł przez nią dreszcz.
Nagle poczuła cienkie nitki, które ścisnęły ją tak, że upadła na ziemię, wciąż
czując bolesny ucisk. Trafalgar kucnął przed nią i zmusił sznurkami, żeby na
niego spojrzała.
- A mogę wiedzieć, czym sobie
zasłużyłem na takie traktowanie? – jego oczy ciemne oczy płonęły gniewem.
- Przywitałam się – wysyczała
przez zęby.
- Co z tego? Chyba powinnaś się
cieszyć.
Trafalgar
zmrużył oczy. Midoriko splunęła na niego, ale odsunął się. Wzmocnił ucisk
sznurków, sprawiając, że syknęła z bólu.
- Czemu mnie uderzyłaś? – zapytał
jadowitym głosem.
- Czym byłeś tak bardzo
zdesperowany, żeby przespać się z nią?!
Trafalgar
delikatnie uniósł brwi do góry. Normalny człowiek nie zauważyłby tego gestu,
ale ona spędziła z nim wystarczająco dużo czasu, żeby rozpoznawać niektóre
emocje. Ten jednak zupełnie ją zaskoczył i zaczął chichotać pod nosem. Po
chwili wybuchł gromkim śmiechem, który potoczył się po lesie.
- Podziwiam Adele. Sam bym na to
nie wpadł. Taka prosta rzecz, a działa na ciebie jak płachta na byka –
chichotał dalej. – Doprawdy nie spodziewałem się tego po niej.
- Okłamała mnie?!
- Naprawdę uwierzyłaś, że
bawiłbym się z nią, gdybym czegoś od niej nie chciał? Czego tylko pragnąłem,
dostawałem. Po co miałem się wysilać? A myślałem, że jesteś bardziej
inteligentna.
Midoriko
nabrała powietrza w płuca, a potem wystrzeliła taką wiązanką przekleństw, że
Trafalgar znów zaczął śmiać się w najlepsze.
- Chętnie dłużej bym z tobą
pogadał, ale muszę iść do Pandy - oznajmił wielce rozbawiony. - Chyba jest już
niedaleko. Nie martw się o – spojrzał na niebieskie oczy jej laki – trupa
Adele. Powoli się wykrwawiła, czy poszła na dno?
- Na statku – fuknęła.
- Rozumiem. Nowi już płyną. Dużo
ich nie zostało. W każdym bądź razie chciałem ci powiedzieć, że na czas tej
wojny jesteś moim wrogiem. No ale skoro sama tak chętnie przyszłaś, to okażę
swoją łaskę i pozwolę ci tu zostać. W sumie nie masz wyjścia. Poczekacie tutaj
na mnie, moje klucze. Wrócę do was ze skrzynią.
- Was? – zapytała zdziwiona.
Trafalgar
uśmiechnął się i nachylił nad nią. Midoriko odsunęła się, ale przyciągnął ją
sznurkami i pocałował w usta. Następnie wstał, po czym zdjął z niej nici. Zawołał
„wyjdź” i zniknął w zaroślach.
Itachi
wychodząc z lasu, westchnął z wielką ulgą. Miał serdecznie dość tropikalnych
roślin i małych żyjątek. Wystające gałęzie oraz krzewy z kolcami podziurawiły
jego spodnie i koszulę, w kilku miejscach zahaczając o ciało. Spojrzał w górę,
podziwiając ogrom jaskini. Potem skupił się na wejściu, które prowadziło tylko
wodą. Bez większego namysłu wskoczył do niej i popłynął do wnętrza Pandy.
Szybko stracił widoczność, więc wysłał górą kulę ognia dlaczego nie sześcian?
Itaś ma fetysz na kule. Miał wrażenie, jakby wcale nie ruszał się z
miejsca, bo każda ściana wyglądała dokładnie tak samo i zakręcała w lewo.
Zresztą poziom wody również pozostawał bez zmian. Płynął tak długo, że musiał
kilka razy zatrzymywać się, żeby odpocząć i spokojnie pooddychać. Podczas jednego z takich postojów, gdzieś w
oddali usłyszał chlupot. Domyślił się, że prawdopodobnie dobiegał do niego
odgłos płynącego Rogera. Jednak później Trafalgar zaczął zatrzymywać się wtedy,
kiedy Itachi. Niepokoiło go, że jego wróg był coraz bliżej. Dlatego
przyspieszył, skupiając się tylko na tym, aby jak najszybciej dopłynąć.
Spotkał pierwszy zakręt w prawo, odkąd
wpłynął do jaskini, a kiedy go minął, zatrzymał się. Przed nim pojawił się
grunt. Bez dłuższego zastanowienia wskoczył na niego. Od razu poczuł
dreszcz, który przebiegł mu po plecach. W jaskini było okropnie zimno, a mokre
ubrania dodatkowo chłodziły mu ciało. Przywołał swoją kulę ognia, żeby go
ogrzała, po czym ruszył przed siebie. Nagle
usłyszał jakiś dziwny odgłos za sobą. Odwrócił się i poczuł, że coś zawiązało
się wokół jego nogi. Runął na ziemię i ciągnięty przez coś, zsunął się po
gruncie z powrotem do wody. Dopiero wtedy zobaczył, że miał jakiś łańcuch wokół
kostki. Chciał go ściągnąć, ale coś go szarpnęło, uniemożliwiając mu to. Gdy na
chwilę się uspokoiło, przyłożył rękę do metalu i wysłał do niego delikatny
prąd. Łańcuch obluźnił się, więc zrzucił go z nogi i wypłynął na powierzchnię. Niedaleko zobaczył
głowę Lalki Rogera uśmiechającego się szeroko. Trzymał jedną rękę w górze. Łańcuch,
który wcześniej go złapał, wchłaniał się do tatuaży na zewnętrznej części
dłoni.
- Dawno się nie widzieliśmy,
Kruczku – zaśmiał się.
- Gdzie jest Itami?
- Nie rozumiem, o czym mówisz.
Napisałem ci, że wiem, gdzie jest klucz, prawda? Wziąłem go sobie.
Itachi
wybałuszył oczy. Miał wrażenie, jakby jego serce roztrzaskało się na drobne
kawałeczki, a po za tym nie czuł absolutnie nic. Nie mógł przyjąć do wiadomości
tego, co usłyszał. Z otępieniem patrzył na Rogera, który wysłał w jego stronę
pociski z pistoletów. Itachi zanurkował pod wodę, a po chwili zapłonął i
podpłynął do brzegu. Szybko wskoczył na grunt. W jego stronę już zmierzały
różnego rodzaju noże, więc Itachi natychmiast wyciągnął katanę i zatrzymał je
wszystkie. Wyciągnął pistolet i zaczął strzelać w Rogera, lecz ten zanurkował i
zaczął płynąć, wyginając się na wszystkie strony. W końcu również wskoczył na
grunt i wystrzelił wielką kulą ognia w jego stronę. Itachi pochłonął ją, a
następnie wysłał kilka płomiennych fal, w których ukrył ostrza. Wszystko to
pochłonęły tatuaże, więc jego atak zdał się na nic. Trafalgar wystrzelił serią
piorunów. Itachi stworzył barierę z błyskawic i rzucił ją do przodu. Pociski
Rogera zderzyły się z nią i powstało wielkie spięcie. Itachi w tym czasie strzelił
po raz następny pistoletem, ale Trafalgar ominął wszystko. Potem z jego rąk
zaczęły wychodzić wielkie głazy i runęły prosto na niego. Itachi uniknął części
z nich, a pozostałe przeciął na pół naelektryzowaną kataną.
- To jest bardzo dobra sztuczka.
Ale zostały ci najwyżej jeszcze dwie błyskawice – zaśmiał się Trafalgar. –
Długo czekałem na tę walkę, ale jestem rozczarowany. Nudzi mi się. Zaskocz
mnie. Itami byłaby z ciebie dumna, gdybym jej nie zepsuł przed śmiercią –
wyszczerzył się szelmowsko.
Itachi ryknął
i rzucił się na niego z kataną, ciskając w niego piorunem. Trafalgar skierował
pocisk z powrotem na niego. Itachi przyjął go na siebie i wystrzelił w
sklepienie, robiąc dziurę. Kamienie zaczęły zwalać się im na głowy, więc obaj
odskoczyli. Itachi rozłożył szeroko ręce i skupił się na swoim wewnętrznym
ogniu. Wokół jego rąk zaczęły pojawiać się płomienne skrzydła, które weszły do
wody i zmieszały się z nią. Po chwili uformował się gigantyczny kruk z lawy. Rozwalił
zarówno ściany jak i sufit. Itachi ruszył do przodu, ale kule do armat ruszyły prosto
na niego. Rzucił się w bok, żeby ich uniknąć i przeczołgał się, jak najszybciej
mógł, na drugą stronę jaskini. W tym czasie rozległy się odgłosy spięć i przed
lawowym krukiem stanęła elektryczna kukła. Oba gigantyczne stwory sięgnęły
wysoko po za sklepienie, które całkiem się rozpadło. Z pewnością wybijały się
ponad wysokie tropikalne drzewa i było je widać nawet z wyspy, na której reszta
piratów toczyła wojnę. Itachi uniósł się na płomieniach do góry i zawisł na
grzbiecie kruka. Trafalgar natomiast lewitował tuż nad głową swojej kukły,
trzymając w ręku jej sznurki. Po chwili giganty zaczęły na siebie nacierać, co
wymagało niezwykłego skupienia od nich obu. Kruk przez chwilę zaczął się uginać
pod napięciem kukły, dlatego że Itachi pomyślał o czymś innym. Nagle lawa i
Itachi znikli. Zostały tylko pojedyncze płomienie, które zawirowały wokół
giganta. Kukła uderzała w ogień, ale jej ręka tylko przez niego przenikała.
Trafalgar schował się w jej wnętrzu i uważnie przypatrywał się otoczeniu,
szukając Itachiego. Nagle jakiś płomień wleciał do środka i poparzył mu ręce.
Trafalgar krzyknął i wybałuszył oczy, czując, że obok niego zjawił się Itachi.
White przejął część piorunów, tworząc wyrwę w elektrycznym gigancie, a
następnie uderzył błyskawicami w sznurki. Lalka Rogera rąbnął go w brzuch wierzchem
ręki, na której miał tatuaże. Potem jednak spadł na ziemię, Itachi zawył z
bólu, ale starał się utrzymać sznurki elektrycznej kukły. Zeskoczył z niej,
zebrał kilka piorunów i uderzył nimi w potwora. Nastąpił wielki wybuch i gigant
znikł. Gdy tylko Itachi upadł na ziemię, chwycił się za brzuch, w którym miał
wbite kilka różnorakich ostrzy. Nieopodal usłyszał ciężkie dyszenie Rogera.
- Nie spodziewałem się tego –
wysapał Trafalgar. – Ale bardzo ładny ruch. Bardzo ładny. Tylko że straciłeś
mnóstwo mocy i nie masz już siły stworzyć piorunów. Teraz za to zapłacisz.
Lalka Rogera
wystrzelił serię błyskawic prosto w Itachiego. Ten zmienił się w płomień i
wszystko przez niego przeleciało. Trafalgar mimo to nie zatrzymywał ataku.
Doskonale wiedział, że Itachi nie mógł pozostać w tej formie zbyt długo. White poruszał
się cały czas i starał się zastanowić chwilę, z trudem utrzymując formę ognia.
Musiał pozbawić Rogera całej mocy, żeby mogli walczyć jedynie katanami. Tylko jak? Nagle pewien pomysł wpadł mu
do głowy. Całe podłoże zapłonęło, przez co Trafalgar przeklął. Przerwał atak
błyskawicami i wciągnął ogień wokół siebie do rąk. W tym czasie Itachi, w
formie ognia, powędrował na tył Trafalgara. Podniósł się i podszedł do niego,
parząc jego plecy. Roger gwałtownie poderwał się do góry. Strzelił piorunem i
wciągnął ogień wokół siebie. Mimo wszystko nie był wstanie wziąć wszystkiego
tylko do dwóch rąk. W tym samym momencie Itachi pojawił się parę metrów od
niego, stojąc w miejscu wolnym od ognia. Trafalgar zabłysnął białawym światłem
i z piorunów powstała kukła, która strzeliła pociskiem w Itachiego. White runął
na ziemię, czując, że nie miał siły skierować pioruna gdzie indziej. Kiedy
chciał się podnieść, z zaskoczeniem i pewnym strachem uświadomił sobie, że nogi
odmówiły mu posłuszeństwa. Szybko przeturlał się w inne miejsce, słusznie
przeczuwając, że nadchodziła następna błyskawica. Podniósł się na rękach i
nagle poczuł przeszywający ból w całym ciele. Krzyknął, a gdy spojrzał w dół,
zobaczył, że elektryczna ręka trzymała go za brzuch. Szarpany prądem nie był w
stanie nic powiedzieć. Słyszał sadystyczny śmiech Trafalgara, ale miał
wrażenie, jakby znajdował się gdzieś bardzo daleko. Z jednym oddechem i wielkim
wysiłkiem wciągnął do siebie błyskawice. Następnie strzelił nimi w miejsce,
gdzie Roger trzymał giganta na sznurkach. Dodał do nich odrobinę własnej mocy, więc
przeciągnął linę na swoją stronę. Jednak Roger szarpał ją w przeciwną. Itachi czuł,
że ugina się pod jego siłą, ale zaparł się i mocno pociągnął sznurek do siebie.
Nagle upadł na ziemię i po chwili usłyszał, że Trafalgar też. Spojrzał za
siebie i zobaczył, że gigant znikł. Uśmiechnął się pod nosem, głęboko sapiąc.
Do jego uszu doszło przekleństwo Rogera, więc odwrócił się w jego stronę. Trafalgar
z trudem podnosił się na nogi, więc Itachi również spróbował wstać. Gdy w końcu
obu się udało, spojrzeli na siebie. Ciężko oddychali i widać było, że nie mieli
już za dużo siły.
- Dawno się tak nie czułem –
powiedział Trafalgar z krzywym uśmiechem.
- Naprawdę? Ja tak mam każdego
wieczoru, odkąd tu jestem.
Trafalgar
zaśmiał się głośno i splunął na ziemię, po czym wyciągnął katanę z tatuażu.
- W końcu musiałem jakoś cię
przygotować do tej walki. Powinieneś mi dziękować za darmowe atrakcje.
- Nigdy w życiu.
Itachi
uśmiechnął się szyderczo, również wyciągając swoją katanę. Przyjął pozycję
obronną. Po chwili Trafalgar zrobił to samo. Wpatrywali się w siebie przez
pewien czas. W końcu Roger ruszył z miejsca. W zadziwiająco krótkim czasie
znalazł się tuż przy Itachim i zaczął na niego nacierać. White walczył z nim
już kilka razy wcześniej, ale ta walka nie była tym samym. W przeciwieństwie do
używania małej ilości mocy w poprzednich bitwach, w pojedynku na katany nie
oszczędzali siebie. Mimo to w tym momencie walczyli na poważnie i każdy cios
mógł być śmiertelny. Itachi miał tę świadomość, dlatego najpierw skupił się na
obronie, co stanowiło poważne wyzwanie przy Trafalgarze. Roger atakował jak
dzikie zwierzę. Szybko, ale z precyzją. Sztukę władania miał opanowaną do
perfekcji, podobnie jak Itachi. Oboje poruszali się płynnie i często mogli
przewidzieć swoje ruchy nawzajem, jednak nie dawało im to żadnej przewagi.
Nagle Trafalgar odskoczył do tyłu. Z jego ręki wyszła kosa. Itachiemu serce
stanęło w gardle, gdy ją rozpoznał. Roger wyszczerzył się, unieruchomił jego
kończyny sznurkami i rzucił w niego drugą bronią. Itachi wybałuszył jeszcze
szerzej oczy, usłyszawszy znajomy krzyk jego imienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz