Czoło
mężczyzny rąbnęło o deski pokładu. Itachi wyjął z jego pleców nóż i schował go
z powrotem do pochwy. Jedną dłoń ścisnął w pięść, a drugą uniósł koszulkę szpiega
do góry. Asuma zdusiła w sobie okrzyk, gdy na jego plecach ukazała się głęboka
i podłużna rana wzdłuż jednego z boków. Na jej końcu znajdowała się mała,
czarna kropka. Itachi gwałtownie podniósł się i ciało zapaliło się. Asuma i
kilka innych osób cofnęło się do tyłu, ponieważ wokół kapitana również pojawił
się ogień. Zaczął się rozprzestrzeniać. Więcej osób odsunęło się. Itachi zaś
wpatrywał się w ciało, jakby niczego nieświadom. Zresztą tak jak Midoriko. W
końcu podniósł głowę i jakby z zaskoczeniem zauważył, że się pali. Zaczął
machać rękoma z niespokojną miną. Po chwili jego twarz wyrażała już panikę.
- Kapitanie,
zgaś to! – rozległ się rozpaczliwy krzyk Juna.
To
wybiło Midoriko z zamyślenia. Zaskoczona, zauważyła, że znajduje się tuż przy
ogniu, więc odskoczyła na bok. Usłyszała głośne przekleństwo. Nagle coś
błysnęło jej przed oczami. Poczuła piekący ból na rękach i tułowiu. Do jej uszu
dobiegły jakieś krzyki. Nic nie widziała przez oślepiający blask płomieni.
Czuła jedynie potworne palenie. W końcu nie wytrzymała. Krzyknęła z bólu. Nagle
przeszedł ją wielki chłód.
- Zabierzcie
Midoriko do kliniki! – ryknął ktoś.
- Jego oko!
Czemu ono nie gaśnie?! – po chwili usłyszała inny głos.
Była
pewna, że z przerażeniem mówili coś jeszcze. Ale przestała już kontaktować i
widziała jedynie ciemność.
Midoriko
otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą drewniany sufit. Leżała na jakimś łóżku.
Wydarzenia z poprzedniego dnia pamiętała jak przez mgłę. Wiedziała tylko, że
wielu ludzi coś mówiło. Wszyscy byli przestraszeni i nerwowi. Krzyczeli na
siebie. A ona czuła okropny ból, który zdawał się wyżerać ją od zewnątrz.
Spojrzała na siebie. Całą wierzchnią część dłoni miała czerwoną. Jednak
przykrywała to gruba warstwa jakiejś białej mazi.
- Elliott,
obudziła się! – usłyszała głos Asumy i po chwili zobaczyła ją nad sobą.
Na
jej twarzy malowała się ulga i współczucie. Jej loki były w większym nieładzie
niż zazwyczaj i wiele pojedynczych włosów sterczało. W dodatku miała podkrążone
oczy. Midoriko wywnioskowała, że nie spała, co potwierdziło się, gdy zajrzała
do jej umysłu. W tym przerwała jej Elliott, która przyłożyła dłoń do jej czoła.
- Czujesz
jakiś ból?
- Nie. Tylko
jakbym miała coś przyszytego do ciała.
- To dobrze.
Proponuję ograniczyć ruchy, jeśli nie chcesz kwiczeć. Poleżysz tu trochę.
- Asuma,
mogłabyś przywołać w myślach obraz tego, co wczoraj widziałaś? Nie do końca
pamiętam, co się stało.
Asuma
spojrzała na nią ze zdziwieniem. Po tym jej twarzy stał się niemalże neutralny.
Przełknąwszy ślinę, kiwnęła głową. Zobaczyła
jak Itachi utracił panowanie nad płomieniami. Jak ognisty jęzor uderzył w
Midoriko. W dodatku pożar zaczął się rozprzestrzeniać po pokładzie. Wtedy
pojawił się lód. To zgasiło większość płomieni. Kiedy biel znikła, zobaczyła,
że oko Itachiego paliło się wciąż, choć nie był tego świadom. Wtedy zabrali Midoriko
na dolny pokład i popchnęli Itachiego, żeby również poszedł do kliniki. Elliot
leczyła ją, ale potem z wielkim zdziwieniem zobaczyła, że Itachi miał podpalone
oko. Mówił, że nic nie czuje. Elliott kazała przykładać mu coś, ale sama
skupiała się na leczeniu Midoriko. Asuma zajęła się Itachim, ale wszystko, co
przykładała, zapalało się. W końcu Itachi powiedział „nic mi nie jest” i z jego
oka wystrzelił jęzor ognia. Gwałtownie zasłonił oczy i odwrócił się przodem do
poduszki.
- Co to jest?
– zapytała zdziwiona Midoriko.
- U
Itachiego? – odezwała się posępnie Elliott.. – Nie mam pojęcia. Wygląda jak
powikłanie po stracie kontroli nad ogniem. Pali się w oku, ale oko nie płonie.
Zasadnicza różnica. Wydaje mi się, że bardzo łatwo, żeby to wydostało się na
zewnątrz. Dlatego trzeba znaleźć sposób, aby zakryć ognisko. Obawiam się, że
nie da się go zgasić.
Midoriko
kiwnęła powoli głową. Potem spojrzała na Asumę, która wpatrywała się z
zaszklonymi oczami w jej ręce. Uniosła brwi do góry.
- Naprawdę?
- To dla mnie
za wiele. Nie wytrzymuję już – odpowiedziała Asuma, ocierając łzy. –
Przepraszam. Nie chcę zostawiać cię samej w takim stanie. Ale Elliott na pewno
cię wyleczy.
- Asuma –
odezwała się lekarka, patrząc na nią ze zdziwieniem. – Czy ty planujesz zrobić
to, co myślę?
Asuma
zacisnęła usta i przymknęła oczy, z których poleciały kolejne łzy.
- Tak.
Poddaję się. Wracam do Minho. Do domu.
Asuma
zdecydowała, że zaczeka parę dni zanim odejdzie. Elliott i Midoriko starały się
przekonać ją, żeby została. Ale już postanowiła, że odpłynie, kiedy będą
walczyć z następnym przeciwnikiem.
Asuma
westchnęła ze zmęczenia, kiedy skończyła pakować swoje rzeczy. Nie mogła
pogodzić się z faktem, że nie była w stanie zabrać wszystkich swoich zabawek.
Podeszła do nich i zaczęła głaskać wszystkie pistolety, które miała zamiar
zostawić. Były to głównie starsze i powszechne modele. Zabrała ze sobą tylko
kilka swoich ulubionych oraz po prostu te nowsze i lepsze.
- Będę za
wami tęsknić, kochane – powiedziała, podnosząc się.
Asuma
spojrzała jeszcze raz na bronie z pewną nostalgią, po czym wyszła z
pomieszczenia i ruszyła do kliniki. Tam wraz z Elliott usiadły obok Midoriko i
zaczęły rozmawiać. Jednak przerwały im w tym hałasy dochodzące z góry. Strzały
i krzyki.
- Zaczęło się
– mruknęła Asuma, podnosząc się.
- Też chcę
iść, Elliott – powiedziała Midoriko.
- Nie ma mowy. Zostajesz – zaprzeczyła lekarka. - Trzymaj się, Asuma.
- Nie ma mowy. Zostajesz – zaprzeczyła lekarka. - Trzymaj się, Asuma.
Takamichi
kiwnęła głową, po czym pobiegła na wyższy pokład. Kiedy znalazła się na nim,
zobaczyła przed sobą obcy okręt. Przy burtach stali jej uczniowie i strzelali
we wroga. Rozległ się huk. Z Fiery Raven wyleciała pierwsza kula. Armaty
drugiego statku odpowiedziały tym samym. Itachi zaczął zbijać gigantyczne
pociski, więc Asuma pomogła mu w tym.
- Czy oni nie
podpływają za blisko? – zawołała.
- Owszem –
odpowiedział Itachi, wysyłając błyskawicę w stronę kuli.
- Oszaleli?
Chcą przeprowadzić abordaż?!
- Widocznie.
W takim razie wyprzedzimy ich. Jun, na statek wroga!
W
jednej chwili majtek pojawił się przy kapitanie i zasalutował mu. W drugiej znalazł
się na okręcie przeciwników. Jun zdziwił się, że wrogowie nie zwracali na niego
uwagi, mimo że go widzieli. W końcu przed nim pojawiła się jakaś kobieta. Miała
krótkie, blond włosy i brązowe oczy. W ręku trzymała pistolet, a na jej ustach
gościł uśmiech.
- Takie małe,
a takie problematyczne – westchnęła, kładąc lufę na ramieniu. – Chciałbyś
wszystkich zabić? Pozbyć się ich? – zapytała z udawanym smutkiem.
Nagle
znalazła się tuż przy nim, przyciskając pistolet do jego czoła.
- Sofia ci
nie pozwoli – powiedziała jadowicie.
Rozległ
się strzał, ale Jun był już za nią. Wyciągnął swojego shurikena. Jednak Sofia
znikła mu z pola widzenia. Szybko uciekł, wyczuwając czyjąś obecność za sobą.
Zaczął biegać pomiędzy masztami. Sofia podążała za nim. Poruszała się równie
prędko jak on. Jeśli nie szybciej. W dodatku strzelała do niego, więc Jun
musiał biec slalomem. W końcu zaczął przeciskać się przez snajperów wrogiego
statku, którzy przyjmowali za niego kule Sofii. Kobieta głośno zaklęła i
przyspieszyła. Jun, ignorując ją, wbijał shurikeny w przeciwników. Potem zbiegł
na dolny pokład. Sofia krzyczała coś za nim, ale nie zwracał na nią uwagi. Podążał korytarzami, otwierając wszystkie
drzwi. Jeśli mignęła mu chociaż jedna twarz, rzucał w tamtą stronę swoją broń.
W końcu jednak dotarł do miejsca, gdzie zauważył skrzynie. Od razu uderzył w
nie swoim największym shurikenem. Potem otworzył je i zobaczył, że tylko w
jednej z nich znajdowało się trochę złotych moment.
- Wiedziałam,
że tu przyjdziesz – zaśmiała się Sofia.
Jun
odwrócił się i spojrzał na kobietę, która stała z wyciągniętym pistoletem w
jego stronę.
- Gdzie
trzymacie swój dobytek? – zapytał swoim dziecięcym głosem.
Sofia
wybuchła śmiechem. Jun pobiegł za jej plecy, ale wtedy kobieta znalazła się za
nim i strzeliła. Majtek upadł na ziemię, czując ból w żebrach. Podniósł powoli
rękę do góry i złapał ją za dłoń. Kiedy ścisnął mocniej, kobieta krzyknęła. Jun
puścił ją, a na jej dłoni uwidoczniło się kilka pojedynczych dziur, z których
sączyła się krew. Jun zamachnął się dużym shurikenem i uderzył. Chciał przeciąć
jej ramię, ale odsunęła się, więc trafił w przedramię. Po pomieszczeniu poniósł
się jej ryk. Chwyciła się za kikuta i padła na kolana. Jun kucnął przy
niej i chwycił ją za włosy, zmuszając, by spojrzała na niego. Uśmiechnął się
niewinnie.
- Czy mogłaby
pani powiedzieć Junowi, gdzie jest wasz skarb?
Sofia
jedynie szarpnęła głową i ryknęła coś niezrozumiałego. Majtek wstał i podrapał
się po głowie.
- Jun nie
wie, co zrobić – mruknął do siebie. - Zabić czy zostawić w spokoju? Ale pani
była niegrzeczna. Zasługuje na karę. Chociaż zabójstwo to zła rzecz. Tak. Jun
powinien jak najrzadziej mordować. Zostawi ją.
Majtek
skinął głową, jakby na potwierdzenie własnych słów. Po czym z uśmiechem wyszedł
z pomieszczenia i zaczął przeszukiwać kolejne kajuty. W końcu w najmniejszej,
jaką odwiedził, znalazł trzy worki wypełnione po brzegi złotem. Był tam również
czwarty, w którym znajdował się proch.
- Jun nie da
rady wziąć tego wszystkiego na raz – westchnął i spojrzał na martwe ciało
jakiegoś mężczyzny. – Jun mógł go nie zabijać. Może by mu pomógł.
Majtek
podniósł dwa worki i wrócił do kajuty, w którym zostawił Sofię. Kobieta
straciła przytomność, więc Jun mógł włożyć worki do skrzyń bez zbędnych
wrzasków. Potem wrócił po następne dwa i je również tam wpakował. Następnie
wyciął shurikenem dziurę w ścianie. Wychylił się, żeby wyjrzeć na zewnątrz.
Zobaczył, że drugi statek stał tuż obok. Poniósł głowę do góry i ujrzał, jak
wróg zarzucał haki na Fiery Raven. Jednak wszystkie nagle zaczęły się palić.
- Jun! Tutaj!
– rozległo się wołanie z dołu.
Majtek
spojrzał na wzburzone morze. Pływał w nim Joel. Jun kiwnął głową i zaczął zrzucać
mu skrzynie. Joel łapał je i podpływał do Fiery Raven. Tam przekazywał je komuś
przez otwór w ścianach statku. Potem wracał pod okręt wroga i Jun zrzucał mu
następne. Kiedy majtek wyrzucił ostatnią skrzynię, usłyszał, że drzwi uderzyły
o ścianę. Odsunął się, jednak nie wystarczająco prędko, aby uniknąć kolejnego
pocisku. Szybko znalazł się przy napastniku i wbił mu shurikeny w serce.
Mężczyzna padł na ziemię. Wtedy Jun wyszedł na górny pokład. Podbiegł do burty,
zabijając kilku ludzi, którzy rzucali haki.
- Kapitanie!
– zawołał majtek. - Niech kapitan zgasi płomienie! Jun nie ma jak wrócić!
Płomienie
wydawały się ożyć na chwilę. Zwiększały się i zmniejszały naprzemiennie. Ale
liny nie przestały się palić. W końcu jeden mężczyzna został poparzony ogniem i
wyrzucił swój hak na pokład. Wtedy zapalił się maszt. Ktoś krzyknął „pożar!” i zaczęła
się panika. Jun obserwował wciąż płonące liny. W końcu, zamiast języków ognia,
pojawił się lód. Po nim pobiegła Asuma i dosłownie rzuciła majtka z powrotem na
Fiery Raven. Chwilę po tym, jak Jun wpadł na pokład swojego okrętu, cały jej
lód znikł i płomienie znów zaczęły tańczyć. Asuma przeklęła pod nosem. Kapitan znowu nie może okiełznać ognia.
Odwróciła się i ze strachem uświadomiła sobie swoją głupotę. Została sama z
wrogami na okręcie, który płonął. Szybko ogarnęła wzrokiem pokład i to, co
działo się na nim. Kilku piratów właśnie spuszczało szalupę.
- Midoriko,
rzeczy! – krzyknęła głośno w stronę Fiery Raven.
Gdy
łódź ratownicza dotknęła dna, Asuma zaczęła strzelać do ludzi, którzy ją
spuścili. Odpowiedzieli jej tym samym, ale w końcu wszyscy ugięli się pod jej
celnością. Pobiegła do trupów i zeszła szybko po drabince. Wskoczyła na pokład
szalupy i zaczęła wiosłować. W dziurze, którą używał Joel do przechwyceń skrzyń,
pojawiła się Midoriko. Człowiek-ryba wynurzył się z wody i wziął od niej worek.
Podpłynął do Asumy i podał jej go. Skinęła głową w podzięce.
- Powiedz
Itachiemu, że go przepraszam i wrócę, kiedy znajdę Itami – powiedziała Asuma.
Joel
kiwnął głową i zniknął pod wodą. Asuma rzuciła worek na tył szalupy i spojrzała
na Midoriko. Pomachała jej, po czym wzięła się za wiosłowanie i odpłynęła.
Midoriko wstała i wyszła z pomieszczenia. Szybko pobiegła na górny pokład.
Zobaczyła, że Itachi wciąż stał w tym samym miejscu, ale zakrywał oczy.
- Nie
powstrzymuj się już! – zawołała Midoriko. – Możesz spalić ten okręt. Nie ma na
nim nikogo.
Itachi
spojrzał na nią, nic nie mówiąc. Potem jednak odwrócił się i wszystkie maszty
na wrogim statku zapłonęły. Wyciągnął ręce i po ścianach okrętu poleciały
wodospady ognia. Krzyki przeciwników zrobiły się głośniejsze. Midoriko przez
chwilę patrzyła na to, ale potem odwróciła się na pięcie i pobiegła do kliniki.
- Kapitan
chyba nie potrafi już gasić płomieni – wyparowała od razu do Elliott. – Kiedy
próbował je zniwelować, z jego oka ciągle wychodził nowy ogień. Teraz zapalił
wrogi statek, więc pożar sam zniknie. Ale obawiam się, że kapitan pewnego dnia
może podpalić też nasz okręt.
Elliott
siedziała przy swoim biurku i wpatrywała się w Midoriko ze zmarszczonymi
brwiami. W końcu odwróciła się, nic nie mówiąc i zajęła się czymś. To ją zirytowało,
ale nic nie powiedziała. W końcu Elliott wstała i odwróciła się. W ręku miała
coś czarnego. Podeszła do niej i wyciągnęła rękę z małą rzeczą.
- Opaska dla
Itachiego. Musiałam znaleźć materiały, które nie zapalają się. Trochę ciężkie,
ale jakoś to przeżyje. Niech założy ją natychmiast. A kiedy tylko skończy, ma
przyjść do mnie.
Midoriko
kiwnęła głową i wzięła do ręki opaskę, która faktycznie sporo ważyła. Odwróciła
się i już chciała wyjść, ale Elliott zatrzymała ją jeszcze na chwilę.
- Czy Asuma
uciekła? – zapytała, patrząc prosto w jej oczy.
- Tak. On
jeszcze o tym nie wie – odpowiedziała i wyszła z kliniki.
Midoriko
pobiegła na górę i dała Itachiemu opaskę, przekazując informacje od Elliott.
Kiedy odepchnął ją, twierdząc, że niepotrzebne mu to, kolejna fala ognia
wypłynęła z jego oka. Zasłonił je jedną dłonią, a drugą wyciągnął w stronę Midoriko.
Ta podała mu opaskę, którą założył na głowę, zamknąwszy oczy. Wziął głęboki
wdech. Potem powoli wypuścił powietrze. Midoriko przyglądała mu się z
zaciekawieniem. Itachi otworzył jedno oko. Ogarnął wzrokiem płonący statek i
nagle ogień cofnął się z kawałka burty. To zaskoczyło ich obojga, Midoriko
uśmiechnęła się do siebie. Elliott jednak
jest geniuszem. Nie to co ten stary pryk u Trafalgara – pomyślała, po czym
otworzyła szerzej oczy, jakby o czymś sobie przypomniała. Zerwała się i
pobiegła do swojej kajuty. Tam usiadła i wyciągnęła rękę. Wtedy na jej dłoni
pojawiła się mała karteczka.
Podkreślanie słów jest teraz w modzie. xD
OdpowiedzUsuńOj Itachi, pogrążasz się... Trochę mi go żal, ale i tak dalej mnie wkurza. .3.
Ogólnie szokujący był ten rozdział, bo nie spodziewałam się, że jego zdolność wymknie mu się spod kontroli. No i zaczęłam się w pewnym momencie martwić o Juna. D:
Co nie? Szkoda, że tylko my to łapiemy..no ale cóż. :D
UsuńTo i tak nieźle, że Ci go żal. o.o
Naprawdę? Od dłuższego czasu miał z tym problemy, w sumie było do przewidzenia. Ale cieszę się, że był szokujący. :3 To niezła jesteś. Ja tam bardziej martwiłabym się o Ciebie albo Midoriko. Spokojnie, Jun przecież umie uciec od ognia. C:
I co tam. I tak jest zabawnie xD
UsuńDaj mi chwilkę i przestanie. Wiesz to jest taki moment słabości.
No ale nie spodziewałam się, że aż tak! W końcu, kurna, mógł się wziąć w garść, a nie odwalać takie sceny.
Wiesz... Jędzy sobie dadzą sprawę. No dobra. Przesadziłam z tymi jędzami, ale kobiety o wiele lepiej sobie radzą. :'D
Grrrrrr!
OdpowiedzUsuńCo ma znaczyć ten podkreślony wyraz ?!!
Pff.
Taaa, wielka szkoda, że tylko my je rozumiemy. ;o
Załoga się sypie. Itaś nie pasuję nad mocami, chodź bardziej mi się wydaje, że to emocje. Jun przypomina mi Golluma z Władcy Pierścieni.
No. Kobiety o wiele lepiej sobie radzą. :>
Tak powinno być nie panuję. =.=
UsuńAle dobra. :x