Serce
Itami zabiło szybciej, gdy stanęła na lądzie. Spojrzała na krajobraz malującej
się przed nią zieleni na wzniesieniach. Itachi wyciągnął bagaże z barkasu i
ruszył z nimi w głąb tropikalnego lasu. Po krótkiej, aczkolwiek męczącej
wędrówce stanęli w miejscu, w którym drzewa rosły rzadziej. Tam postawili
namiot. Kapitan wyciągnął z kieszeni kartkę.
- Joel narysował, jak tam
dojść – poinformował, podając jej papier toaletowy.
- Dziękuję.
Kiwnęła
głową w geście wdzięczności i zaczęła studiować ręczną mapę. Itachi w tym
czasie patrzył na nią z niepokojem.
- Wiesz, że nie podoba mi
się to, prawda?
- Owszem, ale muszę iść
sama.
- Rozumiem. Więc idź. Ale
chcę, byś wiedziała, że puszczam cię tylko dlatego, że ci ufam.
Itami
spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nie spodziewała się usłyszeć od niego czegoś
takiego. Szczególnie że nie miała pojęcia, co tak naprawdę Itachi o niej
myślał. W końcu uśmiechnęła się, kiwnęła głową i ruszyła na południe.
Itami
stanęła przed wejściem do jaskini, do której wpływała rzeka. Po obu stronach
przy ścianach jakby wyrastały wąskie platformy. Wyciągnęła z kieszeni lampę
naftową i zapałki. Odpaliła knot, po czym ruszyła w głąb tunelu. Szła
wystarczająco długo, by resztki światła, wpadającego z zewnątrz, przestały
odznaczać się na ścianach. Wtem pojawiło się rozwidlenie dróg. Prawo – zdecydowała w myślach i już
ruszyła w tamtą stronę. Lewo –
odezwał się inny, stanowczy głos w jej głowie, za którą nagle się złapała.
- Itamaki – powiedziała
do siebie z zaciśniętymi zębami, a echo poniosło się po ścianach.
- Tutaj – odpowiedział
jej kobiecy głos z prawego rozwidlenia.
Itami
podniosła gwałtownie głowę. Coś ścisnęło ją w gardle, a oddech jej przyspieszył.
Z trudem ruszyła w kierunku źródła dźwięku. Mocno ściskała rączkę od lampy i
starała się uspokoić, co wychodziło jej z marnym skutkiem. Korytarz, którym
podążała nagle skręcił ostro w lewo. Wtedy ujrzała coś dziwacznego.
Pomieszczenie z okrągłym sklepieniem. Pochodnie, które porozwieszano w
regularnych odstępach, oświetlały to miejsce. Na środku stała postać w balowej
sukni. Była odwrócona tyłem. Itami wbiła w nią wzrok, jak w obrazek. Więc miałam dobre przeczucie, kto inny na
mnie czekał.
- Nareszcie – odezwała
się kobieta.
W jej
głosie dało wyczuć się coś jakby radość zmieszaną z ulgą. Powoli odwróciła się,
ukazując zamaskowaną twarz.
- Długo na ciebie
czekałam. Podobnie jak ty na to, aby tutaj przyjść.
- Kto mi powiedział o
Jaskini Maskarady? – wypaliła Itami.
- Kto? – powtórzyła i
zaśmiała się. – Czy jesteś pewna, że w ogóle ktoś to zrobił? – zapytała,
podchodząc bliżej. – Że to stało się naprawdę? Oczywiście, że nie. Ale chęć
uzyskania jakiegokolwiek ratunku była dla ciebie zbyt silna.
- Owszem, dlatego w to
wierzyłam. Ale kiedy Joel powiedział mi, że spotkał tam kogoś, utwierdziło mnie
to w moim przekonaniu. Mój umysł nie wytworzyłby sobie miejsca, które okazuje się
realne.
- Rozumiem – powiedziała, kiwając
powoli głową.
Przebrana
kobieta znajdowała się już na tyle blisko, że Itamaki mogła dokładnie obejrzeć
jej suknię. Była długa do ziemi w kolorze bladego błękitu. Kiedy pracowała w
pałacu, nauczyła się również rozpoznawać materiały, więc stwierdziła, iż jej
ubranie zostało uszyte z dzianiny atłasowej. Całość uzupełniała biała maska z
niebiesko-zielonymi wzorami. Nagle kobieta ściągnęła okrycie twarzy, przy czym
rozpuściła włosy. Itami zadziwiła imponująca długość zielonych kosmyków niemal
opadających do ziemi. To przypominało jej blond czuprynę Kikari, jednak stwierdziła,
że Souten jednak miała trochę krótszą. Mimo to największą uwagę przykuwały
żółte, przenikliwe oczy oraz tajemniczy uśmiech na jej jasnej twarzy z ostro
zakończonym podbródkiem i lekko wystającymi kośćmi policzkowymi.
- Twoje myśli wirują. Nie masz
pojęcia, co powinnaś powiedzieć – zachichotała kobieta z maską w ręku. – Racja!
Zapomniałam o swoich manierach. Proszę wybaczyć, byłam zbyt podekscytowana, że
cię widzę – skinęła głowę, wciąż utrzymując kontakt wzrokowy. – Nazywam się
Midoriko Hokori.
W jej oku na
krótką chwilę pojawił się dziwny błysk, jednak znikły, gdy tylko podniosła
głowę,
- Itamaki – odpowiedziała krótko.
- Która z was teraz odpoczywa?
- Itami.
- To ta, którą uważasz za naiwną?
- Owszem. Bo taka jest. Chociaż
ostatnio miewa za dużo racji. Powiesz mi, kto to był w lesie?
- Tak. Choć jeszcze nie teraz.
Przedstawię ci tę osobę za jakiś czas. Ale żeby to się stało, musisz trochę
przejść. Chodź ze mną.
Wyciągnęła
dłoń w jej stronę. Itamaki z chwilą wahania, złapała ją. Midoriko uśmiechnęła
się i pociągnęła ją w kierunku kamiennego łuku. Stamtąd dochodził odgłos
uderzającej o coś wody. Gdy minęły kamienny próg, ujrzały wielki wodospad. Na
samym środku, przy wzburzonej tafli, znajdowała się płaska, okrągła skała.
Midoriko pociągnęła ją niemalże pod samą krawędź przy kaskadzie. Tam spojrzała ej
w oczy z szerokim uśmiechem i wskazała na płytkę.
- Usiądź. Woda jest niesamowicie
zimna, ale pomaga uporządkować myśli. Nie powinnaś mieć problemów z dostaniem
się tam.
Itamaki
zawahała się przez chwilę, po czym uniosła się nad podłożem i podleciała do
kamiennego koła, gdzie stanęła tyłem do wodospadu. Cofnęła się o duży krok i
poczuła jak potężna siła lodowatej wody opada na jej ramiona.
- W Japonii niektórzy skupiają
się w ten sposób – powiedziała Itamaki.
- Wiem. Też stamtąd pochodzę.
Zamknij oczy. Ja pójdę tam, gdzie byłyśmy przedtem. Jak uporządkujesz wszystko,
dołączysz do mnie.
Itamaki
kiwnęła głową i przymknęła powieki. Czemu
mam dziwne wrażenie, że bawi ją moje stanie tu? – zastanowiła się. Nie
zamknęła oczu do końca, więc widziała jak Midoriko wyszła z pomieszczenia.
Dopiero wtedy spokojnie zagłębiła się w siebie. Oczy bardziej przenikliwe niż Joela. Świdrujące spojrzenie. Zupełnie
jakby chciała wedrzeć się do mojego umysłu i dowiedzieć się wszystkiego. Czy powinnam
jej na to pozwolić? Jeśli nie, mogę stracić szanse na zrozumienie tego, co nas
dzieli. Musimy jej zaufać. Dać się poznać. Pokazać z czym mamy problem. Zdaje
się, że na to czeka. Ale skoro tak, to czy to nie jest podstęp? Itami, mówisz,
że nie? Tak naiwnie patrzysz na wszystko. Ale ostatnio coraz częściej masz
rację. Zaufam Midoriko, ale nie będę wierzyć w każde jej słowo. Tak, to chyba
będzie dobra decyzja. Teraz tylko uspokoić te szalejące myśli. Itamaki
próbowała to zrobić. Najpierw starała się poukładać wszystko, lecz kiedy jej to
nie wychodziło, zaczęła je od siebie odpędzać, co dało trochę lepszy skutek.
Nie rozumiała tylko, dlaczego miała stać w wodospadzie. Barki bolały ją już od
uderzeń wody i było jej zimno. Jednak starała się nie zwracać na to uwagi przez
dłuższy czas. W końcu jednak Itami wyleciała z pod kaskady i przeszła przez
próg. Midoriko czekała na nią, siedząc na kamieniu. Zaśmiała się na jej widok.
- Szczękasz zębami – oznajmiła z
rozbawieniem.
- Powiedz, że chociaż masz jakiś
koc.
- Nie – pokręciła głową,
poważniejąc. – Siadaj naprzeciwko mnie.
Itami
westchnęła głośno, po czym zrobiła, co jej kazano, kulając się z zimna.
Zauważyła, że Midoriko znów wpatruje się w nią przenikliwie.
- Twoje myśli uspokoiły się w
końcu – powiedziała Midoriko. - Zastanawiasz się, czemu kazałam ci tam wejść.
Ale zajrzyj teraz wewnątrz siebie. Czujesz różnicę?
- Jestem spokojniejsza –
stwierdziła z zaskoczeniem.
- Właśnie. Zamieniacie się, więc
rozmawiam z wami obiema. Itami, umiesz sobie poradzić sama, prawda?
- Nie wiem tego.
- Kłamstwo. Itamaki ci mówi, że
nie dałabyś rady.
- To ona zawsze walczy. Ochrania
mnie.
- Ciebie? Nie siebie?
- Pewnie siebie – powiedziała ze
smutkiem, spuszczając głowę.
- Patrz na mnie – rzekła niezbyt
miłym tonem. - Lepiej widzę, co czujesz w twoich oczach – wyjaśniła łagodniej,
widząc jej zaskoczone spojrzenie. - Łatwiej mi pomóc.
- Rozumiem – mruknęła niezbyt
przekonana. – Nigdy nie traktuje się mnie poważnie. Jakbym była dzieckiem. Obawiają
się nas, bo wiedzą, że mogę być niebezpieczna. Ale to Itamaki daje nam tę
osłonę.
- Jesteś taka bezbronna.
- Owszem – przytaknęła, a oczy
jej się zaszkliły. – Nigdy nie mogę nic zrobić. Bo jestem za słaba…Cicho bądź!
– krzyknęła, a łzy pociekły jej po policzkach. – Midoriko, tak chciałabym, żeby
ktoś powiedział mi, że to nie prawda. Że mam siłę, by coś zrobić.
Midoriko
wybałuszyła oczy, wpatrując się w Itami przez dłuższy czas. W jej oczach
ponownie pojawił się ten dziwny błysk. Odwróciła po raz pierwszy wzrok. Nagle
wstała i przeszła odległość dzielącą ją od Itami, żeby kucnąć przy niej.
- Nie pozwalaj Itamaki, żeby
wchodziła w twoje słowa, kiedy jej się podoba. Rozumiem twój ból. Chciałabyś,
żeby ktoś go z tobą podzielił, jednocześnie nie chcąc nikogo nim obarczyć.
- Czemu tak łatwo ci to wszystko
mówić? Zdaję sobie sprawę z tych rzeczy w głębi duszy, ale nie miałabym siły
ich powiedzieć.
- Bo nie tyczą się mnie. Dlatego
jesteś tu, żebym mogła pomóc ci zrozumieć siebie. Czyż nie tego oczekujesz? Z
jakiego powodu tutaj przyszłaś?
- Chciałybyśmy być jedną osobą.
- Nie pytam się was. Ciebie.
Itami
otworzyła szerzej oczy. Już udało jej się opanować łzy, jednak te słowa znów
wywołały ich wylew. Nie rozumiała uczucia, które jej towarzyszyło w rozmowie. W
końcu Midoriko była obcą osobą, a mówiła o jej najgłębiej skrywanych lękach i
żalach ktokolwiek których nikomu nigdy wcześniej nie mówiła. W dodatku wydawała
się rozumieć to. Tylko dlaczego? Czyżby
przeżywała coś podobnego?
- Chcę być jedną osobą z Itamaki
– powiedziała w końcu. – Ona też.
- Sama zapytam Itamaki o to innym
razem. Wiesz Itami, jesteś naprawdę dobrą dziewczyną. Nie rozumiem, czemu
zostałaś wplątana w piracką załogę.
- Bo jestem kluczem. To jest moje
brzemię, któremu muszę sprostać.
Uwadze Itami
nie umknęło, że Midoriko spojrzała w bok, marszcząc brwi. Takie zachowanie
wydawało się dla niej podejrzane, biorąc pod uwagę, że wcześniej Midoriko
wpatrywała się w nią bez przerwy.
- Masz pewność, że nim jesteś?
- Może. Czuję, że mam w sobie klucz. Ale nie wiem, czy to ten, o który wszystkim chodzi.
- Może. Czuję, że mam w sobie klucz. Ale nie wiem, czy to ten, o który wszystkim chodzi.
Midoriko
przyłożyła powoli rękę do brzucha i zastała chwilę w tej pozycji z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. W końcu uśmiechnęła się.
- Pewnie dlatego chcesz jak
najszybciej znaleźć ten skarb, żeby móc uwolnić się od tego. Ale wtedy mogą cię
zabić.
- Wiem. Przez to nienawidziłam
wszystkich piratów, do których trafiałam. Ale teraz jestem na odpowiednim
statku i wierzę, że tym razem będzie inaczej. Nie jestem naiwna – ostatnie
zdanie powiedziała z naciskiem.
- Itamaki twierdzi inaczej? –
westchnęła z uśmiechem. – Nie musisz jej słuchać. Powinnaś być pewna swoich
racji. Bo tak naprawdę musicie zrozumieć swoją odrębność, żeby potem móc stać
się jednym. Pomyśl nad tym. Itamaki też. Na dziś chyba wystarczy. Spróbuj na
mnie trafić w tej jaskini.
Midoriko podniosła
się wróciła do miejsca, gdzie wcześniej siedziała. Stamtąd podniosła maskę,
którą zakryła twarz. Itami wstała, po czym ukłoniła się, jak na prawdziwą
Japonkę przystało. Midoriko odpowiedziała tym samym. Następnie skierowała się
do przejścia, za którym był wodospad. Potem sama opuściła to pomieszczenie i
wyszła na zewnątrz. Nie miała pojęcia, ile czasu minęło, ale na świeżym
powietrzu zastała ją noc. Ścisnęła mocniej lampę naftową i ruszyła w stronę, z
której przyszła z mapką od Joela w ręku. Gdy dotarła na miejsce, Itachiego nie
było, więc sama weszła do namiotu i położyła się. Po jakimś czasie słyszała,
jak wchodził, jednak nie chciała z nim rozmawiać, więc udawała, że śpi. Kiedy położył
się na posłaniu obok usłyszała jak mówi do siebie „dobrze, że nic jej się nie
stało”.
Eh, zapomniałam skomentować.
OdpowiedzUsuńWgl sama chciałam mieć taką lodowatą kąpiel, już od dłuższego czasu o tym myślę. C: