Coś
przeszkodziło w śnie Itami. Otworzyła oczy, zapaliła światło i rozejrzała się
uważnie. Odgłosy, które ją zbudziły, dobiegały zza drzwi. Jakby ktoś grzebał
prętem w zamku. Zastanawiała się, jak zareagować. Nie miała pojęcia, kto i po
co, chce dostać się do jej kajuty. W końcu bezszelestnie wstała z koi. Podeszła
bliżej wejścia, z którego hałasy nie ustawały. Sięgnęła ręką do kieszeni. W tym
momencie drzwi uchyliły się.
- Tak? – spytała z niewinnym
uśmiechem, ale jej wzrok pozostał baczny.
W progu stał
krępy mężczyzna. Miał ciemne włosy, a zielone oczy błyszczały przebiegle.
- Cześć. Przyszedłem się
przywitać- rzekł.
Wyszczerzył
zęby, które ewidentnie opanował szkorbut. Nagle wziął zamach i wycelował mieczem
w Itami, jednak ta zrobiła szybki unik. Wyciągnęła zwinnym ruchem kosę z
kieszeni.
- Przykro mi, ale nie jest pan tu
mile widziany – powiedziała i uśmiechnęła się fałszywie, blokując atak, który mężczyzna
ponowił.
- Zmuszony jestem nalegać, aby zostać –
odpowiedział zjadliwie.
Przeciwnik
pchnął ją w głąb pokoju. Itami prawie się przewróciła, ale w ostatniej chwili
złapała równowagę. Gdy spojrzała przed siebie, zobaczyła jedynie miecz tuż
przed jej głową. Natychmiast zrobiła unik, kucając, a następnie podcięła
pirata, tuż przed jej głową.
- Mogę krzyknąć i zawołać moich –
oznajmiła Itamaki, ustawiając kosę w niewielkiej odległości od gardła wroga.
- Nie radzę, bo nie jestem sam –
zaśmiał się.
- Naprawdę? – udała zdziwioną.
Wyciągnęła
wolną rękę w kierunku pokonanego mężczyzny i po chwili on uniósł się w górę.
Nie dotykał podłogi, a kosa nie odstępowała okolic jego szyi.
- W takim razie, pokażesz mi,
gdzie są twoi kamraci – zdecydowała Itamaki,patrząc na niego z odrazą.
Mężczyzna
wybuchł śmiechem. Nie rozumiem, co go tak
bawi – zamyśliła się. Spojrzała na
miecz, który po chwili uniósł się i zawisł obok niej.
- Sam zwracasz na siebie uwagę –
mruknęła.
Szybko
przeniosła wzrok z miecza na lewitującego człowieka. Wtedy broń uderzyła w bok
mężczyzny. Zupełnie jakby cios zadała mu druga osoba. Pirat jęknął, gdy z tułowia
trysnęła krew.
- Więc? – uniosła wysoko brwi.
Wróg nagle
wbił wzrok w punkt, znajdujący się za Itamaki. Zanim się odwróciła, poczuła,
jakby ktoś roztrzaskał jej skrzynkę rumu na głowie. A potem już nic nie
widziała.
Itami poczuła
ostry ból z tyłu głowy. Podniosła powieki i zdumiała się widokiem chaotycznie
biegających piratów. Wszyscy walczyli jeden z drugim. Rozejrzała się, aby
stwierdzić, gdzie w ogóle się znajduje. O dziwo była na Fiery Raven. Gdy
przyjrzała się poszczególnym twarzom, stwierdziła, że ludzie jej kapitana
walczą z wrogiem. Jednak samego dowódcy nigdzie nie widziała. Nagle jej
widoczność zasłonił pewien mężczyzna, stając przed nią tyłem. W ręku trzymał
miecz. Po chwili uderzył nim w coś. Polała się krew i ciało jednego ze znanych
Itami piratów padło na ziemię. Odwróciła głowę. Za nią stał cały mur mężczyzn z
wrogiej załogi. No tak, muszą mnie
pilnować – pomyślała. W tym samym momencie ból w głowie dał o sobie znać a mówią, że myślenie nie
boli. Chciała przyłożyć dłonie do skroni, jednak coś szarpnęło je w
bok. Dopiero teraz zauważyła, że na kończynach przywiązano jej łańcuchy,
których końce trzymali dwoje ludzi. Ignorując to, zwróciła wzrok w kierunku
pola walki. Na pierwszym planie widziała zbliżającego się Sumisu z nunchaku w
ręku. Na jego drodze stanął ten sam człowiek, który chwilę temu zabił jednego
członka załogi Itachiego. Zablokował atak Sumisu, a następnie wyciągnął rękę w
jego stronę i wtem nogi Sumisu unieruchomił lód.
- Zamroź go całego, Pedro! –
krzyknął ktoś z tyłu.
Napastnik uśmiechnął się i zaczął serię
ataków, które wyglądały jak niebieskie, okrągłe płomienie. Jednak kiedy
docierały do wroga, Sumisu uderzał w nie swoją ponad naturalną siłą. Wtedy
błękitne kule rozpryskiwały się na drobne kropelki. Gdy Pedro zatrzymał ataki,
jego przeciwnik skorzystał z chwili wytchnienia, uderzył lód na swoich nogach
nunchaku, po czym je uwolnił i zaczął natarczywie atakować wroga.
Itami
przyjrzała się twarzom obu. U Pedro widziała determinację i zaskoczenie, zapewne
spowodowane lodową porażką. Miał śniadą skórkę i prawdopodobnie był Hiszpanem. Itamaki
nie widziała w nim nic szczególnego. Następnie spojrzała na Sumisu. W tym samym
czasie poczuła dziwny niepokój. Postawa jej sprzymierzeńca przerażała ją
bardziej niż wroga. Choć rzadko widziała, by Sumisu uśmiechał się, w tym
momencie, kiedy zadawał ciosy i ból, szczerzył się, a oczy mu błyszczały z podniecenia.
Dlaczego Itachi go zwerbował? prócz Sumisu, Itami nie widziała na statku
nikogo, kto by wydawał się być maszyną do zabijania. Dlatego też miała
trudności z odnalezieniem odpowiedzi na to pytanie.
Gdy otrząsnęła
się z rozmyślań, zobaczyła jak Pedro padł na pokład. Jego kości sterczały pod
nienaturalnymi kątami, a wszędzie wokół niego lała się krew. Zwycięzca podszedł
bliżej do niej, ale przed nim murem stanęli mężczyźni, którzy ją pilnowali.
- Zejdźcie mi z drogi – odezwał
się Sumisu.
Był wyraźnie
ucieszony zarówno niedawnym zwycięstwem, jak i zapowiadającą się kolejną walką.
Itami odwróciła się do tyłu, by sprawdzić, czy ktoś za nią został. Okazało się,
że za nią sterczeli ludzie zamienieni w lód. Spojrzała w bok i zobaczyła Asumę.
Takamichi zabrała łańcuchy z rąk wrogów i gestem ręki nakazała Itamaki, żeby poszła
za nią. Ikeda chciała wstać bezszelestnie, jednak metal jej na to nie pozwolił.
Przeklęła cicho i podniosłą się szybko, po czym pobiegła w stronę wejścia pod
pokład. W tym czasie Asuma ją osłaniała. Z tyłu widziała, że mężczyźni,
odpowiedzialni za jej pilnowanie, chcieli rzucić się w pogoń, jednak Sumisu im
to uniemożliwił. Następnie ujrzała coś pomarańczowego. Gdy przyjrzała się
bliżej rozpoznała w tym Juna. Wyglądało na to, że wrodzy piraci wsadzili go do
beczki. Jeden z nich, który stał obok majtka, wyciągał podpalony pal w jego
stronę. Chłopak krzyczał, nie o ratunek, lecz tak parszywe obelgi, których nie
powstydziłby się sam Old Roger. Wyglądało to naprawdę dziwnie, biorąc pod uwagę
naturę majtka.
- Asuma, Jun! – zawołała Itami,
wskazując na rudzielca.
Takamichi
spojrzała się w wyznaczonym kierunku. Rzuciła lodowym pociskiem prosto w pal,
który natychmiast zamarzł, gasząc płomień.
- Dasz radę wyrzucić ich za
burtę? – zapytała.
Nie zatrzymywała
się ani na chwilę, wciąż uderzając w kolejnych napastników, którzy stawali jej
na drodze.
- Tak.
Itami poczuła
obluzowanie łańcuchów, co pozwoliło jej na wyciągnięcie ręki w stronę piratów,
zajmujących się Junem. Już po chwili kilku z nich wylądowało w wodzie. Jednak
jeden zaskoczył ją, gdy zdążył wyrzuć w morze beczkę, w której znajdował się
majtek.
- JUN! – krzyknęła Itami.
- Ktoś mu pomoże. Skup się! –
napomniała ją Asuma.
Itami jednak
nie odwróciła wzroku od tamtego miejsca. Ku jej wielkiej uldze, jakaś dziewczyna
o fioletowych włosach wyskoczyła prawdopodobnie z zamiarem ratunku. Ale przecież nie da rady płynąć w takich
falach. Cudem będzie, jeśli sama
przeżyje, a co dopiero Jun. W końcu jednak odrzuciła od siebie wszelkie
myśli i skupiła się na drodze. Okazało się, że były już blisko. Od zejściówki dzieliło
je tylko kilka kroków. Asuma odparła ostatnich piratów, po czym wepchnęła Itami
do wejścia, gdzie ta zbiegła na dół. Po chwili Asuma dołączyła do niej,
zamrażając zejście, aby nikt więcej się nie dostał. Pociągnęła Itami za rękę w
głąb różnych korytarzy. W końcu weszły do jakiegoś pomieszczenia.
- Siadaj – mruknęła.
Itami zrobiła,
o co ją prosiła. Asuma zrzuciła z siebie kilka broni. - Nie mam pojęcia jak
zdjąć z ciebie te łańcuchy, więc jesteś chwilowo nie do użycia.
Zdjęła ze
ściany jakieś zawiniątko. Rozłożyła je, a w nim znajdowało się wiele różnych
broni. Asuma wybrała jedną z celownikiem i zaczęła ładować amunicję.
- Masz zamiar mnie tu zostawić? –
zdziwiła się Itami.
- Nie. Razem tu będziemy –
odpowiedziała, skupiona na swoim zajęciu. – Nie zauważyłaś, że Asuma Takamichi
jest nie tylko świetnym strategiem, ale i znakomitym strzelcem? – spytała,
jakby rozbawiona. - Obok ciebie też jest właz.
Klęknęła na
siedzeniu i odsunęła otwór w ścianie. Trzymała broń tuż przy sobie, a
niebieskie oczy bacznie obserwowały, co działo się na górnym pokładzie.
Wyglądało na to, że robiła to nie pierwszy raz. Kasztanowe, kręcone włosy miała
spięte w wysoką kitkę.
Itami zwróciła
wzrok na ścianę i również odsunęła klapkę. Mogła zobaczyć niemal wszystko, co
się rozgrywało na górze. Nagle spostrzegła, że dwie wykwintnie odziane osoby
wyszły z pod dolnego pokładu. Był to Itachi i prawdopodobnie kapitan wrogów.
Walczyli ze sobą na miecze, jednak wokół katany White’a przebiegały błyskawice,
a wokół broni dowódcy napastników roztaczało się coś zielonego. Toczyli ze sobą
wyrównaną walkę. Itami wydawało się, że każdy z nich przewiduje ruch
przeciwnika. Ich spór miał w sobie coś, jakby rytmikę. Nagle kapitan wrogów
zawołał coś po hiszpańsku. Itachi zmarszczył brwi i wyglądał na zdziwionego.
Wszyscy intruzi zaczęli się wycofywać i wracać na swój statek.
- Nie pozwólcie im uciec! Wybić
ich wszystkich! – ryknął White.
Sam nasilił
atak na przeciwnika. Tym samym pojedynek stracił swoją rytmiczność, ale bynajmniej
nie sprawiało, że Itami nie mogła od niego oderwać oczu.
- Otwórz szybko ten właz
na drugiej ścianie i powiedz mi, co widzisz – odezwała się Asuma.
Itami ze
spóźnionym zapłonem zrobiła, o co została poproszona. Z nowej perspektywy widziała
wrogi statek. Stało tam kilka skrzyń, a następne leciały na jego pokład. Na
jednej z nich stał człowiek, który wymachiwał rękoma, co mogło znaczyć, że to
on je lewituje.
- Chyba nas okradają –
powiedziała w końcu.
Od razu
została pchnięta w bok i Asuma wystawiła lufę za pomieszczenie. Itami znalazła
kolejną klapę i otworzyła ją. Asuma wycelowała i strzeliła. Tamten człowiek
padł, a kilka skrzyń upadło do wody i dwie na ich pokład. Jej wzrok przykuła
zakapturzona postać, która stała niżej. Spojrzała się jakby w jej kierunku i
znikła za ładunkami. Po chwili okręt ruszył.
- No chyba nie! –
wrzasnęła Asuma..
Podbiegła
do swojego poprzedniego miejsca.
- Na pokładzie jeszcze
jest pełno ich ludzi. Tylko niewielkiej liczbie udało się uciec. Nawet nie
wiadomo ile z nich wylądowało w morzu.
- Za burtą. Widzisz Juna?
- Czekaj.
Ale
Itami nie miała zamiaru tego robić, więc również powróciła do poprzedniego
miejsca. Zobaczyła, jak kapitan napastników właśnie padał, a w klatce
piersiowej miał wbitą katanę.
- Wszyscy na dół! –
krzyknął Itachi, wyciągając swoją broń z martwego ciała.
- Masz siłę, żeby unieść
pół załogi? – spytała Asuma. I
Itami
spojrzała na nią z zaskoczeniem.
- Będzie dużo szybciej i
może uda nam się dogonić ten okręt. Czy dasz radę? – zapytała ponownie.
Itamaki
zmarszczyła brwi i kiwnęła głową. Wzięła głęboki wdech. Skupiła swoje myśli na
wszystkich, którzy znajdowali się na pokładzie. Miała wrażenie, że czuje,
którzy są po jej stronie. Wyciągnęła obie ręce w stronę dziury. Skupiła się
jeszcze bardziej i z okrzykiem gwałtownie podniosła ręce do góry. Załoga
Itachiego uniosła się w górę.
- Świetnie, jeszcze wyżej!
– zawołała Asuma.
Itami
czuła się jakby ktoś postawił jej na barkach dwa wielkie masztowce, jednak mimo
wszystko wysiliła się jeszcze i podniosła ludzi wyżej. Wrogowie patrzyli na to
zdezorientowani, niektórzy rzucali w górę bronią, inni rozglądali się, kto to
zrobił. Itachi spojrzał na Asumę. Gdy kiwnęła głową, uśmiechnął się, a potem
szybko spoważniał. Położył obie dłonie na katanie, wokół której nasilały się
błyskawice. Podniósł ją do góry, a następnie wbił w deski. Ładunki elektryczne
rozprowadziły się po całej powierzchni pokładu i ludziach stojących na nim.
Jedni stanęli jak na baczność, a potem padli, inni krzyczeli, kiedy ich ciało
wręcz się rozpływało. Kapitan zwrócił wzrok w kierunku Asumy i tym razem to on
kiwnął głową.
- Możesz ich upuścić. Tylko
delikatnie – poinformowała.
Itami
powoli obniżyła ręce, a tym samym załogę, aż w końcu każdy z nich stanął na
pokładzie. Odetchnęła głęboko, opadając na siedzenie.
- Kto by pomyślał, że
jesteś aż tak utalentowana – powiedziała z uśmiechem Takamichi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz