czwartek, 19 lipca 2012

13

Coś przeszkodziło w śnie Itami. Otworzyła oczy, zapaliła światło i rozejrzała się uważnie. Odgłosy, które ją zbudziły, dobiegały zza drzwi. Jakby ktoś grzebał prętem w zamku. Zastanawiała się, jak zareagować. Nie miała pojęcia, kto i po co, chce dostać się do jej kajuty. W końcu bezszelestnie wstała z koi. Podeszła bliżej wejścia, z którego hałasy nie ustawały. Sięgnęła ręką do kieszeni. W tym momencie drzwi uchyliły się.
- Tak? – spytała z niewinnym uśmiechem, ale jej wzrok pozostał baczny.
W progu stał krępy mężczyzna. Miał ciemne włosy, a zielone oczy błyszczały przebiegle.
- Cześć. Przyszedłem się przywitać- rzekł.
Wyszczerzył zęby, które ewidentnie opanował szkorbut. Nagle wziął zamach i wycelował mieczem w Itami, jednak ta zrobiła szybki unik. Wyciągnęła zwinnym ruchem kosę z kieszeni.
- Przykro mi, ale nie jest pan tu mile widziany – powiedziała i uśmiechnęła się fałszywie, blokując atak, który mężczyzna ponowił.
 - Zmuszony jestem nalegać, aby zostać – odpowiedział zjadliwie.
Przeciwnik pchnął ją w głąb pokoju. Itami prawie się przewróciła, ale w ostatniej chwili złapała równowagę. Gdy spojrzała przed siebie, zobaczyła jedynie miecz tuż przed jej głową. Natychmiast zrobiła unik, kucając, a następnie podcięła pirata, tuż przed jej głową.
- Mogę krzyknąć i zawołać moich – oznajmiła Itamaki, ustawiając kosę w niewielkiej odległości od gardła wroga.
- Nie radzę, bo nie jestem sam – zaśmiał się.
- Naprawdę? – udała zdziwioną.
Wyciągnęła wolną rękę w kierunku pokonanego mężczyzny i po chwili on uniósł się w górę. Nie dotykał podłogi, a kosa nie odstępowała okolic jego szyi.
- W takim razie, pokażesz mi, gdzie są twoi kamraci – zdecydowała Itamaki,patrząc na niego z odrazą.
Mężczyzna wybuchł śmiechem. Nie rozumiem, co go tak bawi – zamyśliła się. Spojrzała na miecz, który po chwili uniósł się i zawisł obok niej.
- Sam zwracasz na siebie uwagę – mruknęła.
Szybko przeniosła wzrok z miecza na lewitującego człowieka. Wtedy broń uderzyła w bok mężczyzny. Zupełnie jakby cios zadała mu druga osoba. Pirat jęknął, gdy z tułowia trysnęła krew.
- Więc? – uniosła wysoko brwi.
Wróg nagle wbił wzrok w punkt, znajdujący się za Itamaki. Zanim się odwróciła, poczuła, jakby ktoś roztrzaskał jej skrzynkę rumu na głowie. A potem już nic nie widziała.

Itami poczuła ostry ból z tyłu głowy. Podniosła powieki i zdumiała się widokiem chaotycznie biegających piratów. Wszyscy walczyli jeden z drugim. Rozejrzała się, aby stwierdzić, gdzie w ogóle się znajduje. O dziwo była na Fiery Raven. Gdy przyjrzała się poszczególnym twarzom, stwierdziła, że ludzie jej kapitana walczą z wrogiem. Jednak samego dowódcy nigdzie nie widziała. Nagle jej widoczność zasłonił pewien mężczyzna, stając przed nią tyłem. W ręku trzymał miecz. Po chwili uderzył nim w coś. Polała się krew i ciało jednego ze znanych Itami piratów padło na ziemię. Odwróciła głowę. Za nią stał cały mur mężczyzn z wrogiej załogi. No tak, muszą mnie pilnować – pomyślała. W tym samym momencie ból w głowie dał o sobie znać a mówią, że myślenie nie boli. Chciała przyłożyć dłonie do skroni, jednak coś szarpnęło je w bok. Dopiero teraz zauważyła, że na kończynach przywiązano jej łańcuchy, których końce trzymali dwoje ludzi. Ignorując to, zwróciła wzrok w kierunku pola walki. Na pierwszym planie widziała zbliżającego się Sumisu z nunchaku w ręku. Na jego drodze stanął ten sam człowiek, który chwilę temu zabił jednego członka załogi Itachiego. Zablokował atak Sumisu, a następnie wyciągnął rękę w jego stronę i wtem nogi Sumisu unieruchomił lód.
- Zamroź go całego, Pedro! – krzyknął ktoś z tyłu.
 Napastnik uśmiechnął się i zaczął serię ataków, które wyglądały jak niebieskie, okrągłe płomienie. Jednak kiedy docierały do wroga, Sumisu uderzał w nie swoją ponad naturalną siłą. Wtedy błękitne kule rozpryskiwały się na drobne kropelki. Gdy Pedro zatrzymał ataki, jego przeciwnik skorzystał z chwili wytchnienia, uderzył lód na swoich nogach nunchaku, po czym je uwolnił i zaczął natarczywie atakować wroga.
Itami przyjrzała się twarzom obu. U Pedro widziała determinację i zaskoczenie, zapewne spowodowane lodową porażką. Miał śniadą skórkę i prawdopodobnie był Hiszpanem. Itamaki nie widziała w nim nic szczególnego. Następnie spojrzała na Sumisu. W tym samym czasie poczuła dziwny niepokój. Postawa jej sprzymierzeńca przerażała ją bardziej niż wroga. Choć rzadko widziała, by Sumisu uśmiechał się, w tym momencie, kiedy zadawał ciosy i ból, szczerzył się, a oczy mu błyszczały z podniecenia. Dlaczego Itachi go zwerbował?  prócz Sumisu, Itami nie widziała na statku nikogo, kto by wydawał się być maszyną do zabijania. Dlatego też miała trudności z odnalezieniem odpowiedzi na to pytanie.
Gdy otrząsnęła się z rozmyślań, zobaczyła jak Pedro padł na pokład. Jego kości sterczały pod nienaturalnymi kątami, a wszędzie wokół niego lała się krew. Zwycięzca podszedł bliżej do niej, ale przed nim murem stanęli mężczyźni, którzy ją pilnowali.
- Zejdźcie mi z drogi – odezwał się Sumisu.
Był wyraźnie ucieszony zarówno niedawnym zwycięstwem, jak i zapowiadającą się kolejną walką. Itami odwróciła się do tyłu, by sprawdzić, czy ktoś za nią został. Okazało się, że za nią sterczeli ludzie zamienieni w lód. Spojrzała w bok i zobaczyła Asumę. Takamichi zabrała łańcuchy z rąk wrogów i gestem ręki nakazała Itamaki, żeby poszła za nią. Ikeda chciała wstać bezszelestnie, jednak metal jej na to nie pozwolił. Przeklęła cicho i podniosłą się szybko, po czym pobiegła w stronę wejścia pod pokład. W tym czasie Asuma ją osłaniała. Z tyłu widziała, że mężczyźni, odpowiedzialni za jej pilnowanie, chcieli rzucić się w pogoń, jednak Sumisu im to uniemożliwił. Następnie ujrzała coś pomarańczowego. Gdy przyjrzała się bliżej rozpoznała w tym Juna. Wyglądało na to, że wrodzy piraci wsadzili go do beczki. Jeden z nich, który stał obok majtka, wyciągał podpalony pal w jego stronę. Chłopak krzyczał, nie o ratunek, lecz tak parszywe obelgi, których nie powstydziłby się sam Old Roger. Wyglądało to naprawdę dziwnie, biorąc pod uwagę naturę majtka.
- Asuma, Jun! – zawołała Itami, wskazując na rudzielca.
Takamichi spojrzała się w wyznaczonym kierunku. Rzuciła lodowym pociskiem prosto w pal, który natychmiast zamarzł, gasząc płomień.
- Dasz radę wyrzucić ich za burtę? – zapytała.
Nie zatrzymywała się ani na chwilę, wciąż uderzając w kolejnych napastników, którzy stawali jej na drodze.
- Tak.
Itami poczuła obluzowanie łańcuchów, co pozwoliło jej na wyciągnięcie ręki w stronę piratów, zajmujących się Junem. Już po chwili kilku z nich wylądowało w wodzie. Jednak jeden zaskoczył ją, gdy zdążył wyrzuć w morze beczkę, w której znajdował się majtek.
- JUN! – krzyknęła Itami.
- Ktoś mu pomoże. Skup się! – napomniała ją Asuma.
Itami jednak nie odwróciła wzroku od tamtego miejsca. Ku jej wielkiej uldze, jakaś dziewczyna o fioletowych włosach wyskoczyła prawdopodobnie z zamiarem ratunku. Ale przecież nie da rady płynąć w takich falach. Cudem będzie, jeśli sama przeżyje, a co dopiero Jun. W końcu jednak odrzuciła od siebie wszelkie myśli i skupiła się na drodze. Okazało się, że były już blisko. Od zejściówki dzieliło je tylko kilka kroków. Asuma odparła ostatnich piratów, po czym wepchnęła Itami do wejścia, gdzie ta zbiegła na dół. Po chwili Asuma dołączyła do niej, zamrażając zejście, aby nikt więcej się nie dostał. Pociągnęła Itami za rękę w głąb różnych korytarzy. W końcu weszły do jakiegoś pomieszczenia.
- Siadaj – mruknęła.
Itami zrobiła, o co ją prosiła. Asuma zrzuciła z siebie kilka broni. - Nie mam pojęcia jak zdjąć z ciebie te łańcuchy, więc jesteś chwilowo nie do użycia.
Zdjęła ze ściany jakieś zawiniątko. Rozłożyła je, a w nim znajdowało się wiele różnych broni. Asuma wybrała jedną z celownikiem i zaczęła ładować amunicję.
- Masz zamiar mnie tu zostawić? – zdziwiła się Itami.
- Nie. Razem tu będziemy – odpowiedziała, skupiona na swoim zajęciu. – Nie zauważyłaś, że Asuma Takamichi jest nie tylko świetnym strategiem, ale i znakomitym strzelcem? – spytała, jakby rozbawiona. - Obok ciebie też jest właz.
Klęknęła na siedzeniu i odsunęła otwór w ścianie. Trzymała broń tuż przy sobie, a niebieskie oczy bacznie obserwowały, co działo się na górnym pokładzie. Wyglądało na to, że robiła to nie pierwszy raz. Kasztanowe, kręcone włosy miała spięte w wysoką kitkę.
Itami zwróciła wzrok na ścianę i również odsunęła klapkę. Mogła zobaczyć niemal wszystko, co się rozgrywało na górze. Nagle spostrzegła, że dwie wykwintnie odziane osoby wyszły z pod dolnego pokładu. Był to Itachi i prawdopodobnie kapitan wrogów. Walczyli ze sobą na miecze, jednak wokół katany White’a przebiegały błyskawice, a wokół broni dowódcy napastników roztaczało się coś zielonego. Toczyli ze sobą wyrównaną walkę. Itami wydawało się, że każdy z nich przewiduje ruch przeciwnika. Ich spór miał w sobie coś, jakby rytmikę. Nagle kapitan wrogów zawołał coś po hiszpańsku. Itachi zmarszczył brwi i wyglądał na zdziwionego. Wszyscy intruzi zaczęli się wycofywać i wracać na swój statek.
- Nie pozwólcie im uciec! Wybić ich wszystkich! – ryknął White.
Sam nasilił atak na przeciwnika. Tym samym pojedynek stracił swoją rytmiczność, ale bynajmniej nie sprawiało, że Itami nie mogła od niego oderwać oczu.
- Otwórz szybko ten właz na drugiej ścianie i powiedz mi, co widzisz – odezwała się Asuma.
Itami ze spóźnionym zapłonem zrobiła, o co została poproszona. Z nowej perspektywy widziała wrogi statek. Stało tam kilka skrzyń, a następne leciały na jego pokład. Na jednej z nich stał człowiek, który wymachiwał rękoma, co mogło znaczyć, że to on je lewituje.
- Chyba nas okradają – powiedziała w końcu.
Od razu została pchnięta w bok i Asuma wystawiła lufę za pomieszczenie. Itami znalazła kolejną klapę i otworzyła ją. Asuma wycelowała i strzeliła. Tamten człowiek padł, a kilka skrzyń upadło do wody i dwie na ich pokład. Jej wzrok przykuła zakapturzona postać, która stała niżej. Spojrzała się jakby w jej kierunku i znikła za ładunkami. Po chwili okręt ruszył.
- No chyba nie! – wrzasnęła Asuma..
Podbiegła do swojego poprzedniego miejsca.
- Na pokładzie jeszcze jest pełno ich ludzi. Tylko niewielkiej liczbie udało się uciec. Nawet nie wiadomo ile z nich wylądowało w morzu.
- Za burtą. Widzisz Juna?
- Czekaj.
Ale Itami nie miała zamiaru tego robić, więc również powróciła do poprzedniego miejsca. Zobaczyła, jak kapitan napastników właśnie padał, a w klatce piersiowej miał wbitą katanę.
- Wszyscy na dół! – krzyknął Itachi, wyciągając swoją broń z martwego ciała.
- Masz siłę, żeby unieść pół załogi? – spytała Asuma. I
Itami spojrzała na nią z zaskoczeniem.
- Będzie dużo szybciej i może uda nam się dogonić ten okręt. Czy dasz radę? – zapytała ponownie.
Itamaki zmarszczyła brwi i kiwnęła głową. Wzięła głęboki wdech. Skupiła swoje myśli na wszystkich, którzy znajdowali się na pokładzie. Miała wrażenie, że czuje, którzy są po jej stronie. Wyciągnęła obie ręce w stronę dziury. Skupiła się jeszcze bardziej i z okrzykiem gwałtownie podniosła ręce do góry. Załoga Itachiego uniosła się w górę.
- Świetnie, jeszcze wyżej! – zawołała Asuma.
Itami czuła się jakby ktoś postawił jej na barkach dwa wielkie masztowce, jednak mimo wszystko wysiliła się jeszcze i podniosła ludzi wyżej. Wrogowie patrzyli na to zdezorientowani, niektórzy rzucali w górę bronią, inni rozglądali się, kto to zrobił. Itachi spojrzał na Asumę. Gdy kiwnęła głową, uśmiechnął się, a potem szybko spoważniał. Położył obie dłonie na katanie, wokół której nasilały się błyskawice. Podniósł ją do góry, a następnie wbił w deski. Ładunki elektryczne rozprowadziły się po całej powierzchni pokładu i ludziach stojących na nim. Jedni stanęli jak na baczność, a potem padli, inni krzyczeli, kiedy ich ciało wręcz się rozpływało. Kapitan zwrócił wzrok w kierunku Asumy i tym razem to on kiwnął głową.
- Możesz ich upuścić. Tylko delikatnie – poinformowała.
Itami powoli obniżyła ręce, a tym samym załogę, aż w końcu każdy z nich stanął na pokładzie. Odetchnęła głęboko, opadając na siedzenie.
- Kto by pomyślał, że jesteś aż tak utalentowana – powiedziała z uśmiechem Takamichi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy