czwartek, 19 lipca 2012

2

Itamaki wybudziła się ze snu w momencie, gdy uderzyła o ziemię.
- Jun mówił, żebyś tylko pobujała – usłyszała głos męski ale kobiecy majtka.
- Ja usłyszałam: ,,obudź ją, najlepiej wywalając z koi”- odpowiedział głos Asumy, a poszkodowana otworzyła oczy i wstała.
- Och. Boli mnie teraz tyłek – jęknęła Itami. – A swoją drogą nie pamiętam, żebym zamawiała budzenie.
Jej głos brzmiał o wiele weselej i sympatyczniej niż poprzedniego dnia. Jednak oprócz tego radosnego spojrzenia, nic się nie zmieniło.
- Ale już jest rano i jedzenie! – zawołał majtek. – Babcia Juna zawsze Junowi powtarzała, że śniadanie to podstawa, żeby mieć siłę na cały dzień.
- To Sumisu musiał jeść naprawę dużo o poranku – stwierdziła Asuma. – Chodź, Itamaki.
- Itami jestem – poprawiła ją z uśmiechem.
Asuma zrobiła lekko zdziwioną minę, ale wzruszyła ramionami i odwróciła się.
- No dobrze. Chodźmy już – ponagliła ją.
Po śniadaniu cała trójka wraz z Kikari wyszła na górny pokład.
- Wiecie co? Wiecie co? – odezwał się rudzielec.
- Słuchamy cię – powiedziała Kikari.
- Dzisiaj jest piątek! – zaczął się ekscytować.
- Co z tego? – zapytała Itami.
- No tak. Ona nie wie – zaśmiał się Jun.
- O ile nie mamy innych planów, w weekendy gramy w pokera – wyjaśniła Asuma.
- P-pokera? – jąknęła Itami.
- Tak. Coś nie pasuje? – zapytała się ze złośliwym uśmieszkiem Kikari. – Bo wiesz…będziesz to robić z nami.
- Co? Ale ja nie umiem! Nawet nie wiem, jak to działa – zaczęła histeryzować.
- Mamy czas – uspokoiła ją. - Postanowiłam! Nauczę cię tego i od dzisiaj będziesz moim uczniem, ha!
- Tak jest! – zasalutowała.
Kikari zaśmiała się złowrogo. Itamaki spojrzała na Asumę. Dziewczyna zasłoniła usta przed blondynką.
- Ma popędy do bycia przywódcą i rozkazywania wszystkim – krzyknęła szeptem. - A i tak bosmanem jest Sumisu – w ostatnim słowie dało się wyczuć niekrytą pogardę.
- Hej! Ty też! – zaperzyła się Kikari.
- Ale ja je ukrywam – wzruszyła ramionami.
- Jak to?
Kikari włożyła rękę do rękawa Asumy i wyciągnęła stamtąd mały pistolet.
- Moja zabaweczka! – krzyknęła i zaczęła skakać, a Kikari tylko odsuwała ją od siebie. - Oddaj mi ją, oddaj! Kochanie, chodź do mamusi!
- Urocze są, kiedy tak się kłócą, co nie? – zaśmiał się Jun.
- Być może. Ale to nie ma znaczenia…muszę nauczyć się grać! – odpowiedziała Itami.
Majtek nagle zniknął i pojawił się tuż obok prowadzących kłótnię dziewczyn. W jednej sekundzie Kikari znalazła się na bukszprycie, a w drugiej Asuma wisiała na maszcie, niczym chorągiewka flaga. Natomiast w trzeciej przy nogach Itami upadła broń, a w czwartej sam chłopak stał na środku pokładu.
- JUN! – krzyknęły rozdzielone dziewczyny.
- Jun przeprasza – zawołał rudzielec. - Jun chciał tylko, żebyście się uspokoiły, bo Kikariś musi nauczyć Itamakiś grać w pokera.
- Jak ty to zrobiłeś? – zapytała się Japonka.
- Jun pobiegał sobie trochę.
- Tak szybko?
- Tak – odpowiedziała Kikari, która zeskoczyła z bukszprytu i podeszła do tej dwójki.
- No przecież kapitan musiał mieć jakieś powody, żeby wybrać akurat naszą czwórkę, a teraz już piątkę – wyjaśniła Asuma schodząc z masztu.
- Racja. Kikari! Poker! – krzyknęła nagle Itami.
- To chodź. Pokażę ci co i jak – Kikari poprowadziła nową towarzyszkę do swojej kajuty.
- Myślisz, że się zaprzyjaźnią? – spytał Jun.
- Raczej tak. Właściwie to nie mogę się doczekać tego momentu – odpowiedziała brunetka.
- No tak. Kikariś zdobywa przyjaciół tocząc z nimi towarzyską walkę.

Gdy nastał wieczór cała piątka zebrała się w jednym pomieszczeniu. Itamaki zdziwiła się, że Itachi grał razem z nimi.
- Co?! Znowu wygrałaś?! – oburzyła się Kikari, gdy skończyli trzecią partię.
- Ale chwilę temu wygrał kapitan – odpowiedziała Itamaki.
- Jednak dwa wcześniejsze ty. A przecież mówiłaś, że nie umiesz grać!
- Naprawdę? – zdziwiła się, a Kikari uderzyła głową w stół. – Ewidentnie jesteś lepszym nauczycielem niż myślałaś.

Sumisu stał oparty o burtę i patrzył się na fale oceanu Atlantyckiego. Gwiazdy już udekorowały ciemny płaszcz nieba, tworząc piękne odbicie w niespokojnej wodzie. Usłyszał czyjeś kroki, ale nawet nie musiał się odwrócić, gdyż osoba, do której one należały, stanęła obok niego.
- Nad czym tak myślisz? – zapytała Kikari.
- Nad tą nową.
- I co wymyśliłeś?
- Jest jakaś dziwna.
- Mnie to mówisz?
- Nie o to mi chodzi. Po prostu jest jakaś podejrzana – rzekł, a Kikari rzuciła mu pytające spojrzenie. – Raz zachowuje się jak nadpobudliwe dziecko, a chwilę później mówi, jakby była niewiadomo jaką osobistością…Ile ona w ogóle ma lat?
- O rok młodsza ode mnie.
- Nie widać.
- Jak tam uważasz – westchnęła.
Kikari stanęła bokiem do burty. Sumisu powędrował za nią wzrokiem, po czym odwrócił się do niej przodem. Wtedy Kikari podeszła bliżej.
- Kapitan kazał nam ją chronić. Więc jeśli spróbujesz ją skrzywdzić, osobiście cię zamorduję - szepnęła mu do ucha, po czym odeszła.

Minęło półtora tygodnia, w którym Kikari, Asuma, Jun i Itachi (w miarę swoich możliwości jako kapitana) spędzali bardzo dużo czasu z Itamaki. Pewnego dnia Japonka siedziała na bukszprycie patrząc na spokojne morze. Miała na sobie przewiewną niebieską koszulę i krótkie brązowe spodenki. Choć słońce od kilku dni padało na jej policzki, bo płynęli w obrębie strefy zwrotnikowej, twarz Itami wciąż pozostawała blada jak śnieg.
- Itamaki! – usłyszała za sobą głos Kikari. – Chodź tu!
- Idę, idę! – odpowiedziała.
Itamaki zeskoczyła z miejsca, które ostatnio bardzo polubiła, lądując cichutko na deskach. Podeszła do Kikari.
- Wypiłaś moją herbatę – fuknęła, przykładając strzałę do jej czoła.
- To była twoja? Nie zauważyłam – wzruszyła ramionami.
- Wkurzasz mnie.
- Zdarza się – uśmiechnęła się sztucznie.
- A więc co powiesz na małą walkę towarzyską?
- Proszę?
- To co słyszałaś. Ostatnimi czasy jest tak spokojnie. A przecież w każdej chwili ktoś może napaść na nasz statek. Muszę być przygotowana. Ty zresztą też.
- No dobrze.
- Mam nadzieję, że szybko skaczesz – wyszczerzyła się.
- A żebyś widziała jak wysoko – zaśmiała się.
- Na pewno nie chcesz żadnej tarczy? – zapytała, przygotowując łuk i strzały.
- Nie. Mam to – wyjęła z kieszeni patelnię, a Kikari wybuchła śmiechem.
- Chyba sobie żartujesz – zakpiła.
- Nie rozumiem, co cię tak bawi. Spójrz – sięgnęła do tego samego miejsca i wyjęła stamtąd spory głaz. Uderzyła w niego swoją bronią, a ta rozleciała się na drobne kawałki. – Pewien facet też tak zareagował. Jego mina, kiedy odpadła mu ręka, była bezcenna – uśmiechnęła się niewinnie. – Ale nie martw się, my tu walczymy tylko towarzysko.
- Zabawne. Właśnie chciałam powiedzieć to samo.
Kikari natychmiast wystrzeliła trzy strzały pod rząd, które Itamaki zwinnie ominęła, po czym zaczęła biec w jej stronę. Blondynka ponowiła swój atak używając większej ilości pocisków i wystrzeliwując je jeszcze szybciej. Itamaki musiała odskoczyć do góry, ale następna seria strzałów wręcz podążała za nią. Unosiła się coraz wyżej, aż zrównała się z wysokością masztu.
- Faktycznie wysoko, ale to jeszcze nic ci nie daje! – zawołała z szerokim uśmiechem Kikari.
Itamaki chciała wznieść się jeszcze dalej, ale w to samo miejsce leciała już strzała. Zanim zdążyła zareagować przeszyła jej koszulę. Dziewczyna slalomem szybko poleciała na dół zatrzymując się tuż nad drewnianymi deskami. W tym samym czasie na pokład weszła Asuma i Jun, którzy szybko usidli na burcie oglądając widowisko. Kikari jednak nie dała jej chwili wytchnienia, gdyż znów wysłała serię pocisków. Itamaki sprawnie je ominęła i wyleciała po za obramowanie statku. Kikari podeszła powoli z naprężonym łukiem do miejsca, w którym jej przeciwniczka uciekła.
- Tutaj – rozległ się głos Itamaki za jej plecami, która właśnie brała zamach z patelni.
Kikari błyskawicznie schyliła się i po prostu znikła. Gdzie ona…? Itamaki szybko wzniosła się do góry. Zobaczyła, że jedna strzała szybuje tuż za nią, więc skręciła. Kikari po chwili znów stała się widzialna.
- Sprytne posunięcie – zauważyła, po czym ponownie wysłała serię pocisków.
Tym razem Itamaki przystąpiła do kontrataku i poleciała prosto na Kikari, odbijając patelnią wszystkie strzały. Udało jej się stanąć naprzeciwko swojej przeciwniczki, ale ta nie dała za wygraną i kopnęła ją lewym sierpowym w bok. Itamaki odpłaciła się jej prawym, ale Kikari zablokowała ten atak. Dlatego Japonka użyła drugiej nogi i trafiła ją w biodro. Kikari podcięła ją i Itamaki przewróciła się. Jednakże dziewczyna szybko zalewitowała nad pokładem i przesunęła się, dzięki czemu mogła wstać. Na jej nieszczęście Kikari znów znikła. Nagle poczuła, że coś przylgnęło do jej szyi. Za sobą usłyszała śmiech przeciwniczki..
- Haha, wygrałam – powiedziała z zadowoleniem.
 Kikari pojawiła się i schowała strzałę, którą przed chwilą poziomo trzymała przy gardle Itamaki.
- Jesteś naprawdę dobra – zauważyła.
- Wiem. Często ćwiczę z Sumisu. Ale ty też jesteś niczego sobie.
- A dziękuję.
- Ależ proszę bardzo – objęła ją ramieniem i poczochrała jej włosy.
- Ej! Nie pozwalaj sobie na tyle, stara!
- Cicho, młoda! Jesteś teraz moją przyjaciółką, więc muszę cię dręczyć.

Tego samego dnia, wieczorem, Itamaki zjawiła się w kajucie Itachiego.
- Chciałeś mnie widzieć, kapitanie? – spytała.
- Tak. Siadaj, proszę – wskazał jej fotel stojący obok stołu, na którym były porozrzucane papiery, mapy i kompasy.
Usiadła przyglądając się Itachiemu. Wyraźnie było widać, że jest zmęczony i zmartwiony.
- A więc o co chodzi?
- O to – przyłożył wskaźnik do archipelagu w Ameryce Środkowej na mapie. – Niedługo trafimy na Morze Karaibskie. Większość statków pirackich ma na tych wyspach swoje, że tak powiem, stałe ,,przystanie”. Uzupełniają bronie, jedzenie i inne różne braki. Najczęściej robiąc to przez rabowanie.
- Po co tam płyniemy?
- Mam informacje od swojego źródła, że pewien człowiek przybędzie tam niedługo. Posiada coś, co należy do mnie, więc mam zamiar mu to odebrać i zatopić jego okręt.
- Rozumiem. A czy oni wiedzą?
- Nie, jutro im powiem.
- W takim razie dlaczego mi mówisz teraz?
- Bo stamtąd wypływają pirackie statki. Ile najdłużej ktoś cię przetrzymywał, zanim jakiś inny człowiek chciał cię zabrać?
- Miesiąc chyba.
- Sama widzisz. Wbrew pozorom na oceanie wiadomości szybko się roznoszą. Na morzu tym  bardziej. Obawiam się, że niedługo możemy zostać zaatakowani.
- Rozumiem.
- Nie mam pojęcia, co zrobić – westchnął.
Itachi złapał się za skronie i zaczął je masować. Itamaki zauważyła, że z tyłu na biurku stoi kubek, a obok czajnik. Wstała i podeszła tam.
- A konkretniej nie wiesz, co zrobić ze mną – uściśliła. – Powinieneś się napić.
- Tak. Zrób z tą zimną wodą normalnie. Widziałem jak dzisiaj walczyłyście z Kikari. Przydałabyś się nam w obronie. Ale jednak boję się i wolałbym, żebyś pozostała w ukryciu.
- Może i słusznie – odpowiedziała i podała mu kubek, po czym usiadła. – Nie chcę być znowu porwana. Podoba mi się tu.
- Czyżby?
- Tak. Choć na lądzie czułam się bezpieczniej.
- Hej. Zawarliśmy układ – przypomniał jej.
Itachi wziął w jedną rękę kubek, a drugą położył tuż pod nim. Nad jego dłonią zaczął płonąć mały ogienek, ogrzewający herbatę.
- Będziemy cię chronić – oznajmił.
- Mam nadzieję, że skutecznie – westchnęła, przyglądając się tańczącym płomieniom. – No dobrze. Zostanę w ukryciu. Przynajmniej nie będziesz rozpraszał się, pilnując mnie. A przecież trzeba zająć się wszystkim i wszystkimi.
- Chyba tak będzie najlepiej.
- Też mi się tak wydaje. To gdzie mam się schować?
- Nie wiem jeszcze. Na pewno jak najniżej. To będzie wiadome dopiero jak Asuma wymyśli strategię.
- Czyli jutro się dowiem?
- Tak – odpowiedział, gasząc płomienie, po czym napił się ciepłej herbaty.
- Martwisz się czymś jeszcze – zauważyła, wciąż widząc, że Itachi ma ściągnięte brwi.
- Nie.
- To nie było pytanie.
- W takim razie fałszywe oskarżenie. Moje myśli zaprząta tylko to.
- A więc lepiej je oczyść – stwierdziła i podniosła się z fotela. – Łatwiej się wtedy racjonalnie myśli – dodała. Mężczyzna jednak patrzył się na nią wciąż tak samo. – Jak będziesz się tyle martwił, będziesz miał później zmarszczki – zaśmiała się cicho, podchodząc do drzwi. – Szkoda byłoby szpecić taką twarz – uśmiechnęła się i wyszła z pomieszczenia.
Powoli poszła do swojej kajuty. Tam rzuciła się na koję. W uszach odbijał się jej własny głos: ,,Szkoda by było szpecić taką twarz”. Piękna twarz…i te błękitne oczy… - pomyślała. Itami, durniu, nie zakochuj się w kapitanie – zaprzeczyła samej sobie, po czym jej myśli znikły i w głowie pozostała pustka, z którą postanowiła położyć się spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy