Trzy dni
później, w sobotę, Itamaki siedząc na bukszprycie, zauważyła w oddali jakąś
czarną kropkę. Podniosła się i wyciągnęła z kieszeni lunetę. Okręt.
- Aoi! – zawołała, po czym
poleciała do góry i zawisła obok bocianiego gniazda.
- Tak? – spytała.
- Spójrz tam – wskazała palcem na
obiekt w oddali, a dziewczyna o brązowych włosach wyciągnęła swoją lunetę i przyjrzała
się temu.
- Jun! – krzyknęła, a rudzielec błyskawicznie
stanął pod słupem. – Poinformuj kapitana, że na horyzoncie widać inny statek!
Majtek
natychmiast zniknął z ich oczu, a po chwili pojawił się ponownie.
- Itamiś ma iść na dół, a Jun
idzie powiedzieć Tomciowi, żeby ogłosił alarm – poinformował i znów gdzieś pobiegł.
Itami zleciała
na dół ł i ruszyła pod pokład. Na zakręcie wpadła na Itachiego, przez co upadła
na ziemię.
- Ała! – jęknęła.
- Przepraszam – rzekł i pomógł jej
wstać. – Wiesz, co masz robić?
- Tak – odpowiedziała.
Stała już na
nogach, lecz kapitan wciąż trzymał rękę na jej plecach.
- To idź. Twój ochroniarz będzie
tam na ciebie czekał – szybko powiedział, po czym puścił ją i pobiegł na górę.
Itamaki pomknęła
na sam dół okrętu. W jednych drzwiach czekał już mężczyzna o silnej posturze z
karabinem w ręku. Wpuścił ją do środka, po czym zamknął drzwi.
Przez długą
chwilę panował spokój. Niemalże wszystkie odgłosy umilkły. Ta niespokojna cisza - pomyślała. A jej przerwanie najczęściej kończy się rozlewem krwi. Mam nadzieję, że
nikogo z nich. A zwłaszcza kapitana.
BUM. Armata? Zaczyna się – skuliła się i
objęła rękoma kolana. Siedząc tak, nasłuchując odgłosów walki na górze. Po jakimś
czasie zauważyła, że przez drzwi wszedł niewielki pająk. Nienawidziła ich, ale
ten był przecież taki mały. Nie miała nawet ochoty ruszyć się, aby go zgnieść.
Zwierzę zaczęło wspinać się po ciele jej ochroniarza. Gdy zatrzymało się na
karku mężczyzny, zmieniło się w ogromnego czarnego pajęczaka. Ukąsił go i
zszedł na ziemię. Muskularny człowiek, zaczął krzyczeć. Złapał się za miejsce,
w które został wstrzyknięty jad, i opadł na kolana, wyjąc z bólu. Natomiast pająk
skierował się w jej stronę.
- Bądź facetem i przyjmij normalną postać! – krzyknęła
Itamaki w stronę zwierzęcia, które zmieniło się w dziewczynę z długimi
czerwonymi włosami.
- Niestety muszę cię rozczarować. Jestem kobietą –
odpowiedziała z pogardliwym uśmieszkiem.
Wtem zamieniła się w boa
dusiciela. Błyskawicznie podpełzła do Itamaki i owinęła się wokół niej. Potem
ponownie przeistoczyła się w człowieka i dotknęła ją w okolicach szyi. Wtedy
dla Itamaki nastała ciemność.
Gdy Japonka odzyskała świadomość,
szybko stwierdziła, że jest cała obolała. Nie miała siły podnieść powiek, a co
dopiero ruszyć się. Wysiliła jednak swój organizm, żeby otworzyć oczy. Znów znajdowała
się w zamkniętym ciemnym pomieszczeniu bez okien. Nagle drzwi otworzyły się z
impetem i stanął w nich mężczyzna. Był ubrany w granatową kamizelkę i wielki
kapelusz z piórami.
- Zapewne mam do czynienia z samym kapitanem tego statku? –
spytała.
- Przyjemność po mojej stronie – odpowiedział z nutką ironii
w głosie. – Widzisz twoje ciało jest niezdolne do użytku – rzekł, kucając tuż
przy niej.
- Jestem ciekawa ,czy też byłbyś taki pewny siebie, gdybym
mogła skopać ci tyłek.
- Zabawna i zadziorna. Może nie będę cię trzymał w
odizolowaniu. A teraz odpowiadaj na pytania: masz klucz?
- Następny – wywróciła oczami. – Głupie pytanie. Jeśli
zaprzeczę, wyrzucisz mnie za burtę. Kiedy potwierdzę, będziesz mnie
przetrzymywał. Mogę kłamać do woli.
- Muszę cię rozczarować. Nie masz prawa i nie radzę tego
robić w mojej obecności.
- Tego pewnie też zabraniasz – napluła mu prosto w twarz. –
Ale ja jakoś mogę.
Mężczyzna wytarł się i spojrzał na
nią z odrazą. Itamaki wzruszyła ramionami. Kapitan podniósł ją za koszulę i
rzucił w ścianę. Następnie wyciągnął zza pazuchy nóż i przyłożył do jej twarzy.
- Jednak jesteś bezczelna – fuknął.
- Wiem – przytaknęła dziewczyna. - Ta Itamaki jest okropna,
nie?
- O czym ty do cholery mówisz?! – ryknął mężczyzna, a na
jego twarzy wyraźnie było widać zdziwienie i niepokój
- Masz krótką pamięć, staruchu – burknęła.
- Mam cię dość! – wrzasnął i przejechał ostrzem po jej
policzku.
Itamaki jęknęła. Kapitan rzucił
ją w kolejną ścianę. Tym razem ból przeszył całe jej ciało. Osunęła się
bezwładnie na ziemię i spojrzała z nienawiścią na mężczyznę. Wtem wpadł do
pomieszczenia wysoki młodzieniec o czarnych włosach i grzywce postawionej do
góry. Spojrzał na Itamaki, która leżała pod ścianą i wybałuszył oczy ze
zdziwienia. Następnie skierował swój wzrok na napastnika.
- Ty cholerny draniu – syknął, po czym wyciągnął zza płaszcza
swoją katanę i ruszył ku niemu.
- Nikt cię nie nauczył, że nie podnosi się broni na
starszych?! – sarknął i zablokował atak swoim mieczem.
- A ciebie nie nauczono, że kobiety są nietykalne? Brzydzę
się tobą. Chętnie poodcinałbym ci wszystkie kończyny i patrzył jak cierpisz.
Jednak masz szczęście. Zginiesz szybko, bo spieszy mi się.
Itachi White posłał przez katanę
ładunek elektryczny, który przeszedł na miecz, a potem na samego przeciwnika.
Mężczyzna z krzykiem upuścił swoją broń. Itachi szybko wycelował ostrzem w
serce i wbił ją tam. Kiedy wróg upadł, Itachi wyciągnął katanę i podszedł do
dziewczyny.
- Co on ci zrobił?
- Nie wiem. Ale nie mogę się ruszać – skrzywiła się.
- Podniosę cię – postanowił i wziął ją na ręce. Na twarzy
Itamaki pojawił się grymas bólu. – Przepraszam. Jun! – zawołał, a po chwili
koło niego stanął majtek. – Bierz co się da, łącznie z tym tutaj, a potem niech
Sumisu zatopi statek. Ja zaniosę Itami do Elliott.
Gdy znaleźli się na swoim
okręcie, Itachi zszedł na dolny pokład i wszedł do dużego pomieszczenia. Tam znajdował
się lekarz tej załogi. Kapitan położył Itamaki na łóżku.
- Mogę tu zostać? – odezwał się.
- Nie powinieneś zarządzać całą tą hołotą? – spytała Elliott
Johnson.
- Ej!
- Przepraszam – zaśmiała się. – W każdym bądź razie jednak
jesteś kapitanem, czyż nie?
- No tak – przyznał, a za sobą usłyszał śmiech, więc odwrócił
się.
- Zapomniał, że jest kapitanem – rzekła rozbawiona Itami. –
Tego jeszcze nie widziałam.
- Mówiłem, że jestem unikatowy –
uśmiechnął się do niej. – Zajmij się nią, dobrze? – zwrócił się do Elliott.
- No dobrze – odpowiedziała lekarka.
Johnson usiadła
na krześle obok łóżka Itami, a Itachi wyszedł z pomieszczenia.
- Powiedz, co ci się stało? –
zapytała Elliott.
Itami szybko
opowiedziała jej, co zaszło. Jedynym problem polegał na tym, że nie wiedziała
skąd wziął się cały bezwład w jej ciele. Mimo to Elliott szybko znalazła jakieś
lekarstwa dla niej.
Około dwudziestej
trzeciej drzwi od okrętowej kliniki otworzyły się. Do środka wszedł Itachi.
- Przybyło ludzi – zauważył.
- Trochę – potwierdziła Itami.
- Przykro mi, czas odwiedzin
skończony. Pacjenci chcą spać – odezwała się Elliott i zaczęła pchać chłopaka w
stronę drzwi.
- Ale bo ja tylko… - zaczął
protestować.
- Nie ma.
- Ale ja…
- Powiedziałam, że nie ma.
- Ale przecież jestem kapitanem!
- A ja lekarką, więc sio.
- Dziesięć minut. Tylko tyle mi
daj – poprosił.
Elliott
westchnęła ciężko. Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na niego bez przekonania.
- Zlituj się nade mną. Jestem już zmęczony.
- Zlituj się nade mną. Jestem już zmęczony.
- W takim wypadku powinieneś iść
prędzej spać. Ale niech ci będzie. Dziesięć.
- Dziękuję – rzekł uradowany.
Usiadł na
krzesło obok Itamaki, która ponownie zanosiła się śmiechem.
- Co znowu?
- Zabawny jesteś – wyszczerzyła
się. – Znasz się z nią od dawna, prawda?
- Skąd wiesz?
- Widać. Ściągasz przy niej maskę
powagi, że tak powiem – odpowiedziała.
Itachi najpierw uniósł brwi, ale potem zmienił wyraz
twarzy na taki, z którego Itami nie mogła nic wyczytać.
- Mam dziwne wrażenie, że zbyt
dobrze mnie znasz.
- A prawda jest taka, że prawie w
ogóle. Dziwne, nie?
- A chciałabyś?
- Być może. Ta twoja strona wydaje
się być interesująca.
- Zobaczymy jeszcze jak to będzie.
A jak się czujesz?
- Nieźle. Mogę już ruszać rękoma.
- Chciał tego, co wszyscy?
- Tak. Tego samego, co ty.
- Obrażasz mnie.
- Ale taka jest prawda – spojrzała
w sufit i ziewnęła.
- Itami chyba chce już iść spać – zauważyła
Elliott. – Pójdź już.
- Na to wygląda – Itachi zerknął
jeszcze raz na bladą twarz Itami.
- Szkoda. Chciałabym, żebyś nie
był jak wszyscy – powiedziała, zamykając oczy.
Kapitan jeszcze
chwilę patrzył na nią, a potem odwrócił się i wyszedł. O dziwo Elliott poszła
za nim.
- Martwisz się tylko o nią –
zauważyła.
- Należy do czołówki –
odpowiedział.
- Itachi, znam cię od dziecka. Nie
oszukasz mnie – spojrzała mu prosto w oczy, a on wytrzymał jej spojrzenie.
- To…nie ma znaczenia. Nie dojdzie
do niczego. Dobranoc, Elliott – rzekł i ruszył w stronę swojej kajuty.
- Dobranoc – pożegnała się i
weszła z powrotem do pomieszczenia.
Spojrzała na
Itamaki. Oszukują samych siebie –
pomyślała, po czym podeszła do innego pacjenta, podać mu leki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz