czwartek, 19 lipca 2012

3

Trzy dni później, w sobotę, Itamaki siedząc na bukszprycie, zauważyła w oddali jakąś czarną kropkę. Podniosła się i wyciągnęła z kieszeni lunetę. Okręt.
- Aoi! – zawołała, po czym poleciała do góry i zawisła obok bocianiego gniazda.
- Tak? – spytała.
- Spójrz tam – wskazała palcem na obiekt w oddali, a dziewczyna o brązowych włosach wyciągnęła swoją lunetę i przyjrzała się temu.
- Jun! – krzyknęła, a rudzielec błyskawicznie stanął pod słupem. – Poinformuj kapitana, że na horyzoncie widać inny statek!
Majtek natychmiast zniknął z ich oczu, a po chwili pojawił się ponownie.
- Itamiś ma iść na dół, a Jun idzie powiedzieć Tomciowi, żeby ogłosił alarm – poinformował i znów gdzieś pobiegł.
Itami zleciała na dół ł i ruszyła pod pokład. Na zakręcie wpadła na Itachiego, przez co upadła na ziemię.
- Ała! – jęknęła.
- Przepraszam – rzekł i pomógł jej wstać. – Wiesz, co masz robić?
- Tak – odpowiedziała.
Stała już na nogach, lecz kapitan wciąż trzymał rękę na jej plecach.
- To idź. Twój ochroniarz będzie tam na ciebie czekał – szybko powiedział, po czym puścił ją i pobiegł na górę.
Itamaki pomknęła na sam dół okrętu. W jednych drzwiach czekał już mężczyzna o silnej posturze z karabinem w ręku. Wpuścił ją do środka, po czym zamknął drzwi.
Przez długą chwilę panował spokój. Niemalże wszystkie odgłosy umilkły. Ta niespokojna cisza - pomyślała. A jej przerwanie najczęściej kończy się rozlewem krwi. Mam nadzieję, że nikogo z nich. A zwłaszcza kapitana.
BUM. Armata? Zaczyna się – skuliła się i objęła rękoma kolana. Siedząc tak, nasłuchując odgłosów walki na górze. Po jakimś czasie zauważyła, że przez drzwi wszedł niewielki pająk. Nienawidziła ich, ale ten był przecież taki mały. Nie miała nawet ochoty ruszyć się, aby go zgnieść. Zwierzę zaczęło wspinać się po ciele jej ochroniarza. Gdy zatrzymało się na karku mężczyzny, zmieniło się w ogromnego czarnego pajęczaka. Ukąsił go i zszedł na ziemię. Muskularny człowiek, zaczął krzyczeć. Złapał się za miejsce, w które został wstrzyknięty jad, i opadł na kolana, wyjąc z bólu. Natomiast pająk skierował się w jej stronę.
- Bądź facetem i przyjmij normalną postać! – krzyknęła Itamaki w stronę zwierzęcia, które zmieniło się w dziewczynę z długimi czerwonymi włosami.
- Niestety muszę cię rozczarować. Jestem kobietą – odpowiedziała z pogardliwym uśmieszkiem.
Wtem zamieniła się w boa dusiciela. Błyskawicznie podpełzła do Itamaki i owinęła się wokół niej. Potem ponownie przeistoczyła się w człowieka i dotknęła ją w okolicach szyi. Wtedy dla Itamaki nastała ciemność.
Gdy Japonka odzyskała świadomość, szybko stwierdziła, że jest cała obolała. Nie miała siły podnieść powiek, a co dopiero ruszyć się. Wysiliła jednak swój organizm, żeby otworzyć oczy. Znów znajdowała się w zamkniętym ciemnym pomieszczeniu bez okien. Nagle drzwi otworzyły się z impetem i stanął w nich mężczyzna. Był ubrany w granatową kamizelkę i wielki kapelusz z piórami.
- Zapewne mam do czynienia z samym kapitanem tego statku? – spytała.
- Przyjemność po mojej stronie – odpowiedział z nutką ironii w głosie. – Widzisz twoje ciało jest niezdolne do użytku – rzekł, kucając tuż przy niej.
- Jestem ciekawa ,czy też byłbyś taki pewny siebie, gdybym mogła skopać ci tyłek.
- Zabawna i zadziorna. Może nie będę cię trzymał w odizolowaniu. A teraz odpowiadaj na pytania: masz klucz?
- Następny – wywróciła oczami. – Głupie pytanie. Jeśli zaprzeczę, wyrzucisz mnie za burtę. Kiedy potwierdzę, będziesz mnie przetrzymywał. Mogę kłamać do woli.
- Muszę cię rozczarować. Nie masz prawa i nie radzę tego robić w mojej obecności.
- Tego pewnie też zabraniasz – napluła mu prosto w twarz. – Ale ja jakoś mogę.
Mężczyzna wytarł się i spojrzał na nią z odrazą. Itamaki wzruszyła ramionami. Kapitan podniósł ją za koszulę i rzucił w ścianę. Następnie wyciągnął zza pazuchy nóż i przyłożył do jej twarzy.
- Jednak jesteś bezczelna – fuknął.
- Wiem – przytaknęła dziewczyna. - Ta Itamaki jest okropna, nie?
- O czym ty do cholery mówisz?! – ryknął mężczyzna, a na jego twarzy wyraźnie było widać zdziwienie i niepokój
- Masz krótką pamięć, staruchu – burknęła.
- Mam cię dość! – wrzasnął i przejechał ostrzem po jej policzku.
Itamaki jęknęła. Kapitan rzucił ją w kolejną ścianę. Tym razem ból przeszył całe jej ciało. Osunęła się bezwładnie na ziemię i spojrzała z nienawiścią na mężczyznę. Wtem wpadł do pomieszczenia wysoki młodzieniec o czarnych włosach i grzywce postawionej do góry. Spojrzał na Itamaki, która leżała pod ścianą i wybałuszył oczy ze zdziwienia. Następnie skierował swój wzrok na napastnika.
- Ty cholerny draniu – syknął, po czym wyciągnął zza płaszcza swoją katanę i ruszył ku niemu.
- Nikt cię nie nauczył, że nie podnosi się broni na starszych?! – sarknął i zablokował atak swoim mieczem.
- A ciebie nie nauczono, że kobiety są nietykalne? Brzydzę się tobą. Chętnie poodcinałbym ci wszystkie kończyny i patrzył jak cierpisz. Jednak masz szczęście. Zginiesz szybko, bo spieszy mi się.
Itachi White posłał przez katanę ładunek elektryczny, który przeszedł na miecz, a potem na samego przeciwnika. Mężczyzna z krzykiem upuścił swoją broń. Itachi szybko wycelował ostrzem w serce i wbił ją tam. Kiedy wróg upadł, Itachi wyciągnął katanę i podszedł do dziewczyny.
- Co on ci zrobił?
- Nie wiem. Ale nie mogę się ruszać – skrzywiła się.
- Podniosę cię – postanowił i wziął ją na ręce. Na twarzy Itamaki pojawił się grymas bólu. – Przepraszam. Jun! – zawołał, a po chwili koło niego stanął majtek. – Bierz co się da, łącznie z tym tutaj, a potem niech Sumisu zatopi statek. Ja zaniosę Itami do Elliott.
Gdy znaleźli się na swoim okręcie, Itachi zszedł na dolny pokład i wszedł do dużego pomieszczenia. Tam znajdował się lekarz tej załogi. Kapitan położył Itamaki na łóżku.
- Mogę tu zostać? – odezwał się.
- Nie powinieneś zarządzać całą tą hołotą? – spytała Elliott Johnson.
- Ej!
- Przepraszam – zaśmiała się. – W każdym bądź razie jednak jesteś kapitanem, czyż nie?
- No tak – przyznał, a za sobą usłyszał śmiech, więc odwrócił się.
- Zapomniał, że jest kapitanem – rzekła rozbawiona Itami. – Tego jeszcze nie widziałam.
- Mówiłem, że jestem unikatowy – uśmiechnął się do niej. – Zajmij się nią, dobrze? – zwrócił się do Elliott.
- No dobrze – odpowiedziała lekarka.
Johnson usiadła na krześle obok łóżka Itami, a Itachi wyszedł z pomieszczenia.
- Powiedz, co ci się stało? – zapytała Elliott.
Itami szybko opowiedziała jej, co zaszło. Jedynym problem polegał na tym, że nie wiedziała skąd wziął się cały bezwład w jej ciele. Mimo to Elliott szybko znalazła jakieś lekarstwa dla niej.
Około dwudziestej trzeciej drzwi od okrętowej kliniki otworzyły się. Do środka wszedł Itachi.
- Przybyło ludzi – zauważył.
- Trochę – potwierdziła Itami.
- Przykro mi, czas odwiedzin skończony. Pacjenci chcą spać – odezwała się Elliott i zaczęła pchać chłopaka w stronę drzwi.
- Ale bo ja tylko… - zaczął protestować.
- Nie ma.
- Ale ja…
- Powiedziałam, że nie ma.
- Ale przecież jestem kapitanem!
- A ja lekarką, więc sio.
- Dziesięć minut. Tylko tyle mi daj – poprosił.
Elliott westchnęła ciężko. Skrzyżowała ręce na piersi i spojrzała na niego bez przekonania.
- Zlituj się nade mną. Jestem już zmęczony.
- W takim wypadku powinieneś iść prędzej spać. Ale niech ci będzie. Dziesięć.
- Dziękuję – rzekł uradowany.
Usiadł na krzesło obok Itamaki, która ponownie zanosiła się śmiechem.
- Co znowu?
- Zabawny jesteś – wyszczerzyła się. – Znasz się z nią od dawna, prawda?
- Skąd wiesz?
- Widać. Ściągasz przy niej maskę powagi, że tak powiem – odpowiedziała.
Itachi  najpierw uniósł brwi, ale potem zmienił wyraz twarzy na taki, z którego Itami nie mogła nic wyczytać.
- Mam dziwne wrażenie, że zbyt dobrze mnie znasz.
- A prawda jest taka, że prawie w ogóle. Dziwne, nie?
- A chciałabyś?
- Być może. Ta twoja strona wydaje się być interesująca.
- Zobaczymy jeszcze jak to będzie. A jak się czujesz?
- Nieźle. Mogę już ruszać rękoma.
- Chciał tego, co wszyscy?
- Tak. Tego samego, co ty.
- Obrażasz mnie.
- Ale taka jest prawda – spojrzała w sufit i ziewnęła.
- Itami chyba chce już iść spać – zauważyła Elliott. – Pójdź już.
- Na to wygląda – Itachi zerknął jeszcze raz na bladą twarz Itami.
- Szkoda. Chciałabym, żebyś nie był jak wszyscy – powiedziała, zamykając oczy.
Kapitan jeszcze chwilę patrzył na nią, a potem odwrócił się i wyszedł. O dziwo Elliott poszła za nim.
- Martwisz się tylko o nią – zauważyła.
- Należy do czołówki – odpowiedział.
- Itachi, znam cię od dziecka. Nie oszukasz mnie – spojrzała mu prosto w oczy, a on wytrzymał jej spojrzenie.
- To…nie ma znaczenia. Nie dojdzie do niczego. Dobranoc, Elliott – rzekł i ruszył w stronę swojej kajuty.
- Dobranoc – pożegnała się i weszła z powrotem do pomieszczenia.
Spojrzała na Itamaki. Oszukują samych siebie – pomyślała, po czym podeszła do innego pacjenta, podać mu leki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy