Gdy Itami obudziła się nazajutrz,
nie otwierała oczu. Zrozumiała, że ze snu wytrąciła ją rozmowa tocząca się za
ścianą. Dopiero po chwili była w stanie skupić się nad znaczeniem słów, które
słyszała.
- Co ty tu robisz? – ten głos należał do Midoriko.
- Mógłbym zapytać cię o to samo – odpowiedział jej jakiś
mężczyzna.
- Robię to, co powinnam.
- Nie podoba mu się, że nie wróciłaś.
- W
dupie to mam Nie mój interes. Zostałam tu, bo musiałam jej pomóc.
Rozległ się śmiech, dużo głośniejszy
niż ich przyciszone głosy.
- Chce ją zobaczyć – oznajmił mężczyzna. - Jutro.
- Czy nie może być choć trochę cierpliwy?
- Nie sądzę. Nie wyglądał, jakby miał na uwadze twoje
zdanie.
- Arogant – prychnęła pod nosem. – Dobra, dobra. Będzie mi
potrzebny transport. Po za tym nie mam ci nic więcej do powiedzenia.
Itami usłyszała ponownie męski
śmiech i kroki dwóch osób. Jedne cichły, drugie stawały się głośniejsze. W
końcu przed nią stanęła Midoriko, która uniosła zdziwiona brwi do góry, widząc,
że miała otwarte oczy. Midoriko odwróciła wzrok.
- Z kim rozmawiałaś? – zapytała Itami.
W jej głosie wciąż dało się
wyczuć smutek. Midoriko spojrzała na nią niespokojnie. Lecz po chwili jakby uświadomiła
sobie, z kim rozmawiała i rozluźniła się.
- Ze znajomym. Powiedział mi, że osoba, która zaprosiła cię
tutaj, chciałaby cię zobaczyć.
- Naprawdę? – ucieszyła się Itami. – Ale czy na pewno jestem
na to gotowa?
- Tak. Dobrze będzie, jeśli najpierw pójdziesz pod wodospad,
a popołudniu wyruszymy.
Itami spuściła głowę. Pomyślała,
że Itachi mógłby się o nią martwić. Momentalnie coś ukuło ją w serce. Nic dla niego nie znaczę. Nie ma powodu, żeby
przejmował się mną.
- Zastanawiam się. Itachi może zacząć mnie szukać.
- Nie sądzę.
- Może i na mnie mu nie zależy, ale na kluczu owszem.
Midoriko utkwiła wzrok w bliżej
nieokreślonym punkcie. Przez chwilę zrobiła minę bardzo podobną do tej, którą
często przyjmował Itachi, gdy rozważał wszelkie za i przeciw danej sprawy.
Itami ponownie poczuła ból w klatce piersiowej, któremu towarzyszyło szczypanie
w oczach na wspomnienie o kapitanie. Coś sprawiało, że trudno było jej uwierzyć
w osąd Midoriko. Choć w głębi duszy wiedziała, że miała rację. W końcu na początku
sama tak myślała z pełnym przekonaniem. Z zadumy wybiło ją głośne westchnienie.
- Na jego miejscu zaczęłabym się martwić dopiero wieczorem.
- Wrócimy do jutra? – zapytała.
Midoriko spojrzała jej w oczy,
pozostając chwilę w ciszy. Sprawiała wrażenie, jakby już dawno była w innym
świecie.
- Oczywiście - odpowiedziała w końcu.
Na jej twarz wszedł promienny
uśmiech, a w oczach pojawiły się tajemnicze błyski.
- A teraz pójdź pod wodospad.
- Dobrze – przytaknęła, podnosząc się. - Dziękuję ci za
wszystko – rzekła cicho, po czym odwróciła się.
Za jej plecami uśmiech Midoriko
stał się drwiący.
Gdy Itami i Midoriko wyruszyły z
Jaskini Maskarady, skierowały się na zachód. Szły skalistym wybrzeżem. Po lewej
stronie rozciągał się las tropikalny, a po prawej wzburzone morze. Itami czuła
ostry wiatr i zatęskniła za przesiadywaniem na bukszprycie podczas rejsów.
Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, że Fiery Raven stał się dla niej
domem. Jednak miała wrażenie, że kiedy wrócą tam, nie będzie już tak jak wcześniej.
Na pewno nie pomiędzy nią a kapitanem. To bolało ją najbardziej. Miała więc
nadzieję, że chociaż relacje z innymi pozostaną takie same. Nagle Midoriko
pociągnęła ją za rękaw i zboczyły w las. Tam przeszły kawałek, z trudem odtrącając
liście masywnych krzewów, po czym zaczęły schodzić stromo w dół. Gdy teren wyrównał
się w miarę, znów skręciły, tym razem w stronę morza, które ukazało się im przed
oczami. Weszły na wysoką, podłużną, skalną platformę, wokół której rozciągała
się plaża. Midoriko zatrzymała się, stając tyłem do morza i przodem do Itami.
Znów spojrzała w jej oczy tym świdrującym wzrokiem.
- Itamaki, jesteś pewna, że chcesz już go zobaczyć? – zapytała.
- Tak. I chciałabym, żeby to spotkanie trwało jak najdłużej.
Ale Itami wciąż się boi.
- Jesteś podirytowana, a jednocześnie czujesz triumf nad
nią. Lecz do tego czujesz też ten sam ból co ona.
- Bardziej złoszczę się na samą siebie, że pozwoliłam sobie
na trochę wiary w nią.
Midoriko kiwnęła głową, po czym
uśmiechnęła się. Wyciągnęła rękę w jej stronę.
- Chodź, Itami.
Ikeda chwyciła jej dłoń. Midoriko
zaczęła iść tyłem, ciągnąc ją ze sobą. Szły w kierunku końca platformy. Itami
nie mogła oderwać od niej wzroku, zupełnie jakby ktoś ją zaczarował.
- Chcesz od niego uciec. Tak będzie najlepiej. Masz swoją
dumę, Itamaki. Nie daj się wykorzystać.
Mówiła Midoriko, a Itamaki wciąż
wpatrywała się w nią jak w obrazek. Uśmiechnęła się do niej. Nagle rozległ się
huk i wokół nich powstał płomienny krąg. Midoriko obróciła się gwałtownie, a w
jej ręce zmaterializowała się naginata. Drugą ręką ustawiła Itami przodem do
tropików i objęła ją od tyłu.
- Jakaż przyjemność. Zaszczycił mnie kapitan White we własne
osobie! – krzyknęła z kpiną w głosie.
Itami drgnęła, wpatrując się w płomienie,
za którymi majaczył zarys człowieka.
- Zgaś ten ogień! Jeszcze ją skaleczysz – ostrzegła
Midoriko.
Wierzchołki płomieni raz unosiły się
znacznie wyżej, a potem niżej. Wyglądały jakby same niespokojnie oddychały.
Itami patrzyła na ogień, majaczący jej przed oczami, z dziwnym uczuciem. Nie
mogła go rozszyfrować, gdyż łączył w sobie coś smutnego, a zarazem radosnego. W
końcu płomienie znikły, a serce Itami zabiło szybciej, gdy znów zobaczyła
Itachiego.
- Zostaw ją – rzekł sucho White.
- Nie. Ona nie chce teraz być u ciebie. Oddam ci ją dopiero,
gdy pomogę jej w największym problemie, o którym ty nawet nie masz pojęcia.
- Zostaw ją – powtórzył, ignorując jej odpowiedź.
Nawet nie zauważył, że jesteśmy dwie – uświadomiła sobie Itami,
spuszczając wzrok. Utrzymywała się na nogach tylko dlatego, że Midoriko ją
przytrzymywała. Nie wiedziała, co powinna zrobić. Z jednej strony już jej zaufała
i chciała stać się z Itamaki jednym. Z drugiej jednak, kiedy znów zobaczyła
Itachiego, zapragnęła być na jego statku jak jeszcze kilka dni temu. Nie miała
zamiaru oczekiwać od niego czegokolwiek, po za tym, co było wtedy. Naiwna – odpowiedział jej drugi głos w
głowie. Zamknęła oczy i odwróciła się tyłem do Itachiego, by wtulić twarz w
Midoriko.
- Nie – zaprotestowała. – Ty ją zostaw. Będzie jej lepiej.
- Z pewnością – sarknął Itachi. – W worku na pewno jest dużo
przyjemniej.
Kapitan wystawił ręce do przodu i
z jego dłoni wyleciały dwa płomienie, które minęły Japonki i skierowały się ku
końcowi skalnej platformy. Midoriko uniosła naginatę do góry i przekręciła ją dwa
razy. Puściła Itami i podbiegła do Itachiego, który wyciągnął katanę. Ikeda otworzyła
oczy lekko rozkojarzona. Stała przodem do morza i widziała jak grupa mężczyzn
wspinała się na platformę i kierowała się w jej stronę, uciekając przed ogniem.
- Moi ludzie nic ci nie zrobią – usłyszała zza pleców
wołanie Midoriko.
Po tym rozległ się dźwięk
uderzenia o siebie ostrzy. Itami odwróciła się i dopiero wtedy zauważyła, że
dwójka bliskich jej osób prowadziła walkę. Z początku Midoriko głównie
atakowała, lecz Itachi doskonale ją blokował. Potem on zaczął ją szarżować.
Itami zakryła buzię ręką, gdy Midoriko zachwiała się i ledwo co uniknęła cięcia
kataną. Stanęła twardo i rozpoczęła ponownie atak. Jednak ten był jakiś inny.
Jakby miał swój własny, inny wyraz. Można by wręcz pomyśleć, że poprzedni
jedynie stanowił grę wstępną. Jej ruchy może nie stały się pewniejsze, ale na
pewno bardziej płynne i po prostu lepsze. Itachi wcale nie pozostawał dłużny. Atakował
ją w podobny sposób z jeszcze większą gracją. Tymczasem jeden z ludzi Midoriko
chwycił ją za ramię. Reszta stanęła przed nią z bronią w rękach. Itami ledwo
trzymała się na nogach. Wciąż nie wiedziała, co powinna zrobić. Po raz pierwszy
poczuła się jak zdrajca. Stała bezczynnie i patrzyła, jak ktoś atakował jej
kapitana. Nie mogła tego wytrzymać.
- Przestańcie! – krzyknęła.
Chciała zerwać się do biegu, lecz
mężczyzna trzymający ją za ramię nie pozwolił jej na to.
- Słyszysz? – zaśmiała się Midoriko, odpierając atak
Itachiego. – Zostaw nas, a oddam ci ją później.
- Wybacz, nie ufam kłamcom.
- Pani Midoriko, w górę! – zawołał jeden z jej ludzi.
Dziewczyna odskoczyła od
Itachiego, wymieniając się z mężczyznami, którzy rzucili się na kapitana. Midoriko
podniosła naginatę do góry i ponownie zakręciła nią dwa razy. W tym samym
czasie Itamaki udało się wyrwać z uścisku mężczyzny. Jednak w połowie biegu coś
ją odrzuciło do tyłu. Midoriko podbiegła do niej, a druga część jej ludzi
dołączyła do pozostałych w ataku na Itachiego.
- Niech oni go zostawią! – krzyknęła Itamaki, podnosząc się.
- Żeby ich zabił? Itami, nie możesz zapominać, że on nie bez
powodu jest konkurentem Lalki Rogera! – chwyciła ją za rękę.
Itamaki otworzyła szerzej oczy. Itachi
nigdy jej o tym nie mówił. Jedynie sama wywnioskowała, że może go znać
osobiście. Ale nic po za tym. Może tylko ona tego nie wiedziała, a reszta
załogi tak?
Midoriko ruszyła na przód platformy, wciąż
patrząc na zmagającego się z jej ludźmi Itachiego. Ciągnęła Itamaki ze sobą.
Jednak oddalenie się było błędem. Gdy dziewczyny znalazły się w bezpiecznej
odległości, Itachi wybuchł ogniem i podpalił swoich wrogów. Szybko wyłonił się
z płomieni i ruszył na Midoriko. Puściła Itamaki, żeby go zaatakować, ale ta
wykorzystała to jako kolejny zryw.
- Skończcie to! – wrzasnęła.
Nagle niewidzialna siła znów szarpnęła ją do
tyłu. Itachi rozszerzył oczy w zdziwieniu, po czym nagle zatrzymał się.
- Ona ma rację. Czas to skończyć – Midoriko uśmiechnęła się
jadowicie.
Zaszarżowała Itachiego. Ten
posłał ognistą kulę prosto przed jej twarz, co zmusiło ją do zatrzymania się. W
tym czasie Itachi zbiegł z platformy i stanął tak, że naprzeciwko siebie miał
bok Itamaki. Wysłał błyskawicę w tamtym kierunku.
- Co ty robisz?! – ryknęła
Midoriko.
Lubię takie świąteczne combo. >D
OdpowiedzUsuńCombo kojarzy mi się z osu. *.*
W sumie przedświąteczne, ale co tam. Byłam zmęczona i myślałam, że jutro, czyli dziś, Wigilia. XD
Usuń