sobota, 3 sierpnia 2013

46 cz.1

Kikari stanęła tuż przed bramą pałacu, którą strzegło czterech żołnierzy. Podniosła głowę do góry i przekonała się, że w wieżyczkach stali jeszcze co najmniej dwaj. Wiedziała to nie tylko dzięki Layakowi, który codziennie przychodził do kryjówki Ratu i informował je o stanie Bau, ale także z własnych wspomnień. Choć wiedziała o większości spraw, o których jej mówiono, niektóre bardzo ją zdziwiły. Przede wszystkim odnotowała, że Ryan postawił więcej żołnierzy w całym pałacu. Dwa więzienia były przepełnione, więc wybudował jeszcze jedno i trzymał w nim najbardziej znaczących buntowników, których udało mu się złapać. Ich liczba zwiększyła się w ciągu paru ostatnich dni. Ryan widocznie zauważył poruszenie w mieście i profilaktycznie wysłał więcej nocnych patroli. Niektórym nie udało się uciec, to też sporo osób zabrali. Jednak Grace twierdziła, że Ryan nie domyślał się, iż księżniczka wróciła. Kikari z początku wątpiła, skąd mogła to wiedzieć. Potem Ratu wyjaśnił jej, że Grace była szpiegiem. To dało jej możliwość eskortowania Ratu do najnowszego więzienia, po czym miała pomóc mu zorganizować ucieczkę. Założyli, że ludzie Ryana, po ogłoszeniu alarmu, wyślą posiłki z sąsiedniego więzienia, w którym zostali najmniej szkodliwi dla monarchy. To dałoby im szanse na uwolnienie następnych ludzi i przyłączenie ich do grupy buntowniczej. Ten plan właśnie zamierzali zrealizować. Wszyscy czekali tylko z niecierpliwością na znak. W Bau panowała niewiarygodna cisza, a ulice biły pustką. Ponad połowa mieszkańców została jakoś zaangażowania do podboju. Natomiast pozostali siedzieli przerażeni w pozamykanych domach. Kikari widziała wcześniej grupę żołnierzy na placu za bramą, którzy przemieszczali się. Podejrzewała, że Ryan szykował się do obrony. Myślisz, że to zwykły bunt. Ale mylisz się. To prawdziwe powstanie z księżniczką, która poderżnie ci gardło zanim zdążysz wypomnieć mi piractwo, cholero. Uśmiechnęła się do siebie i spojrzała na główną ulicę. Truchtała nią pewna dziewczyna. Gdy zbliżyła się, Kikari przyjrzała się jej z podziwem. Premila tak przygotowała Nicole, że nie dało się jej poznać. Wyglądała zupełnie jak służąca, pod którą się podszywała. Gdy podeszła do bramy, żołnierze zażądali od niej dokumentów. Nicole podała im je i po chwili otworzyli bramę bez słowa. Kikari bezszelestnie ruszyła za nią, delikatnie ciągnąć za skrawek jej ubrania. Od kilku tygodni ustalali ten plan. Musiały dostać się do komnaty Ryana. Problem polegał na tym, że osoba, którą grała Nicole, nie miała prawa tam wchodzić. Jednak Grace podsunęła im, że mogą użyć tajnych przejść. Ta wiadomość była jedną z niewielu, które zdziwiły Kikari. Nie miała pojęcia o ich istnieniu. Wcześniej była za mała, żeby o nich wiedzieć. Rodzice na pewno bali się, że mogłaby się w nich zgubić. Potem natomiast nie interesował ją sam pałac. Mimo tego twierdziła, że, gdyby została w nim dłużej, na pewno sama by je znalazła. Jej myśli powędrowały z powrotem do otoczenia, kiedy minęły drewniane wrota. Poczuła przypływ nostalgii do swojego domu. Szła powoli po korytarzach, wyobrażając małą siebie w tych miejscach. Pamiętała, jak przechadzała się z rodzicami, kiedy jeszcze wszystko było dobrze. Szybko jednak odepchnęła od siebie ten obraz, ponieważ wiedziała, że to doprowadzi do innego wspomnienia, którego nienawidziła. Tego, w którym jej rodzice woleli przekazać tron swojemu siostrzeńcowi niż jej. Po kilku dniach od tego wydarzenie ogłoszono, że są chorzy, a po paru tygodniach obwieszczono ich śmierć. Wszyscy w to uwierzyli. Ale ona nie. Wiedziała, że od samego początku Ryan maczał w tym palce. Jednak fakt pozostawał faktem, że została bez rodziców. Ale teraz idę pomścić ich i ich głupotę.
Związała swoje długie włosy w koński ogon i stanęła tuż przy ścianie, w której znajdowało się tajne przejście. Nicole rozejrzawszy się, odsunęła szufladę, stojącą na głównym korytarzu. Zrobiła przy tym dużo hałasu, więc Kikari naprężyła strzałę i czekała na jakiegoś żołnierza. Gdy Nicole już skończyła i w murze ukazała się spora dziura, zawiesiła łuk z powrotem na ramieniu. Służąca zaczęła wchodzić do środka, kiedy pojawił się jakiś mężczyzna. Chciał krzyknąć, jednak Kikari zdążyła zareagować. Strzała przebiła jego serce, zanim zdążył coś powiedzieć. Przeklęła pod nosem.
- Wchodźże – mruknęła do Nicole.
Kikari podbiegła do ciała i zarzuciła je sobie na plecy. Odwróciła się i zobaczyła, że Nicole wciąż stała w tajemnym wejściu. Z niezadowoleniem podbiegła do niej i z jej pomocą wzięły ciało do środka. Następnie z trudem zasunęły za sobą szufladę. Wtedy nastała ciemność.
- Cholera, nie pomyślałam, że nie będzie tu światła – odezwała się Kikari.
- Niech pani się nie martwi. Spodziewałam się tego.
Przez chwile wciąż panowała ciemność, ale słychać było, że Nicole coś robiła. Potem nagle zabłysło i w korytarzu zrobiło się jaśniej. Kikari pokiwała z uznaniem na pochodnię, którą uśmiechnięta Nicole trzymała w ręku.
- Idź przodem.
Nicole kiwnęła głową i ruszyła na czworaka pod niskim sklepieniem, a za nią ruszyła Kikari. Po krótkim czasie sufit podniósł się, więc mogły się wyprostować. Przez cały czas szły w ciszy. Mijały kilka rozstaj, lecz znały plan swojej drogi na pamięć. Kikari wbijała go sobie do głowy co najmniej dziesięć razy dziennie. Przy następnym skręcie uśmiechnęła się do siebie, będąc świadoma, że zbliżają się do komnaty Ryana. Nagle jednak rozległ się pisk. Nicole podskoczyła i odwróciła się do tyłu. Kikari kamień spadł z serca, że ten głos nie należał do jej przyjaciółki. Potem jednak uświadomiła sobie, że prawdopodobnie znaleźli ciało żołnierza. Pomyślała, że może lepiej było je schować. Tylko że wtedy mogliby zajść je od tyłu z kompletnego zaskoczenia. Kikari pozostawała wciąż niewidzialna, więc wystawiała na niebezpieczeństwo Nicole, ale równocześnie mogła ją osłaniać. Przysunęła się do niej i szturchnęła ją w plecy.
- Ile zajmie czasu, zanim Ryan dowie się o tym? – szepnęła.
- Minutę. Góra dwie.
Kikari przeklęła soczyście, a Nicole spojrzała na nią karcąco.
- Będzie pani musiała skończyć z tym nawykiem. Schodzimy w dół.
Kikari wymamrotała coś niezrozumiałego w odpowiedzi i schyliła się, gdyż znów weszły pod niskie sklepienie. Poruszały się na czworaka przez pewien czas, po czym Nicole zatrzymała się. Kikari chciała przepchnąć się obok, ale korytarz był zbyt wąski i nie miała ku temu sposobności. Po chwili jednak Nicole odwróciła się.
- Jesteśmy w kominku – szepnęła. - On siedzi przy swoim biurku.
Rozległ się huk drzwi. Kikari zamieniła się z Nicole miejscami i przysunęła do dziury, w której stały kraty. Drewno trochę jej zasłaniało, ale wyraźnie widziała postać Ryana. Niski, ciemnoskóry brunet ze złośliwym wyrazem twarzy.
- Dwie godziny temu do Nowego Więzienia przyprowadzono Ratu Seru – oznajmił młody chłopak w mundurze.
- To świetna wiadomość, Danish – Ryan uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie do końca, wasza królewska mość. Około dziesięciu minut temu nastąpił tam wybuch. Wysłaliśmy posiłki z więzienia obok.
 Ryan gwałtownie podniósł się, uderzając o blat. Nagle do pomieszczenia wpadł mężczyzna w średnim wieku. Ryan obrócił się i spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami. Posłaniec uklęknął na jedno kolano.
- Ktoś znalazł tajemne przejście. Chand wyraźnie nakrył włamywaczy, gdyż znaleźliśmy w środku jego zwłoki.
- Przeklęci buntownicy – mruknął Ryan.
- Co mamy zrobić, panie? – zapytał Danish.
- Zabić. Zniszczyć każdego, kto ośmieli się stanąć przeciwko mnie. Ale nie ludzi Ratu. Ich unieszkodliwcie. Ratu będzie oglądał śmierć każdego z nich po kolei.
- Tak jest, wasza wysokość – starszy posłaniec skinął głową, po czym wyszedł z pomieszczenia.
- Zaproponowałbym waszej wysokości skorzystać z tajnego przejścia, jednak ktoś już w nim jest. Czy nie należałoby zatem wysłać tam kogoś również z tej strony?
- Wejdź tam, a zostaniesz zabity. Ktoś z naszych na pewno już tam wszedł. Jeśli chcą mnie dopaść, nie uciekną. Jeśli to zrobię, nie dostaną mnie. W każdym wypadku i tak ich zabijemy.
Rozległo się kolejne łomotanie do drzwi i po chwili przed Ryanem zjawił się następny posłaniec, który uklęknął.
- Ktoś dolał trucizny do wina. Na obiedzie zmarło ponad pięćdziesięciu ludzi.
- Co?!
Ryan uderzył w lampę naftową, która spadła i roztrzaskała się na posadzce. Potem rozległy się huki. Ryan gwałtownie odwrócił się i podbiegł do wielkiego, kolistego okna.
- Buntownicy napadają na pałac?! Co za idioci. Zabić ich wszystkich!
- Tak jest! – posłaniec skłonił nisko głowę i wybiegł.
- Pójdę im pomóc – oznajmił Danish.
Ryan spojrzał na niego z zaskoczeniem i złością. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę i w końcu władca skinął głową. Danish ukłonił się, po czym wybiegł z pomieszczenia. Ryan natomiast wyciągnął z biurka pistolet, a następnie stanął przed oknem.
- Naiwni idioci. Nigdy mnie nie pokonają i słono zapłacą za ten bunt.
Nagle rozległ się huk i cały kominek wybuchł.
- Mam cię! – ryknął Ryan, strzelając w tamto miejsce.
Po komnacie poniósł się jego fanatyczny śmiech. W końcu zamilkł i przypatrywał się kłębie dymu, która opadła po dłuższej chwili. Zrobił minę, jakby wdepnął w odchody. Nie było tam nic po za wielką dziurą. Powoli podszedł do tego miejsca z wyciągniętym pistoletem. Kucnął przy dziurze i znów strzelił do środka kilka razy. Nagle coś wytrąciło mu broń z ręki i uderzyło z całej siły w twarz. Jakaś niewidzialna siła walnęła nim o ścianę, a potem unieruchomiło mu ręce. Poczuł coś dziwnego tuż przy szyi.
- Danish! – ryknął Ryan.
- Nicole – rozległ się głos tuż przy jego uchu. – Daj mi kawałek jakiejś szmatki.
Oczy Ryana zrobiły się wielkości spodków. Spojrzał zszokowany na dziurę, z której wyszła młoda dziewczyna z kawałkiem materiału. Wysunęła rękę do przodu i szmatka sama uniosła się w górze.
- Kikari, ty suko!- ryknął.
- JAK ŚMIESZ! – wrzasnęła Nicole.
Rąbnęła Ryana prosto w twarz. Władca wypluł ślinę, a Kikari wcisnęła mu szmatkę w buzię.
- Panie! – usłyszeli zza drzwi.
- Nicole, zamknij – mruknęła Kikari.
Dziewczyna skinęła głową i podbiegła do drzwi. Jednak one gwałtownie się otworzyły, uderzając Nicole, która upadła na ziemię. Kikari szybko stała się niewidzialna. Do pomieszczenia wpadł Danish. Chwycił Nicole za ubrania i podniósł ją, przykładając lufę do jej głowy.
- Widziałem cię, brudna księżniczko. Pokaż się i odłóż łuk na ziemię. Inaczej zabiję twoją służącą.
- Pani Kikari, niech pani go zabije – zawołała Nicole. - Pani musi porozmawiać z Ryanem.
Żołnierz przycisnął mocniej Nicole, która jęknęła z bólu. Kikari zrobiła się widzialna i spojrzała chłodno na mężczyznę.
- Jakim cudem znalazłeś się tutaj tak szybko?
- Odkąd wyszedłem, stałem pod drzwiami, czekając na odpowiedni moment. Wiedziałem, że w końcu stamtąd wyjdziecie.
- Wiedziałeś o nas?
- Spodziewałem się zwykłych buntowników. Nie sądziłem, że uraczysz mnie swoją obecnością, złodziejko.
- W życiu księżniczki nigdy niczego nie ukradłam.
- Wstąpienie do załogi piratów bardzo pomaga ci w utrzymaniu tego twierdzenia. Ale to nie czas na pogawędki. Odłóż broń! – zagroził, kładąc palec na spust.
- Jeśli zabijesz ją, ja zabiję Ryana – odpowiedziała Kikari, zbliżając się z zakładnikiem do niego. - Masz więcej do stracenia. Dla mnie to zwykła służąca.
- Nie prawda. Wiem, że Nicole Cacteng jest dla ciebie wyjątkowa. Wiem, że ci na niej zależy.
- Nawet jeśli, ty stracisz króla, ja przyjaciółkę. Może mnie zaboli bardziej, ale konsekwencje dla ciebie będą gorsze. Jak myślisz, w jaki sposób nowy władca potraktuje kogoś, kto zamordował bliską mu osobę? Nie zbyt miło, nieprawdaż? Oddaj mi Nicole, dam ci Ryana.
- I co potem?
- Dam wam pięć sekund.
- Nie będziesz dyktować warunków! – krzyknął Ryan, wypluwając szmatkę.
- Przymknij się – uderzyła go w głowę.
- Na trzy puszczamy ich. Nie zabijemy siebie, dopóki będą stali pomiędzy nami.
Kikari kiwnęła potakująco głową, nie spuszczając z niego wzroku.
- Pani Kikari, proszę zabić całą trójkę! – zawołała Nicole.
- Morda! – rąbnął ją w brzuch.
- Jeden – powiedziała dosadnie Kikari.
- Dwa – mruknął żołnierz.
- Trzy – rzekli razem.
W tym samym czasie puścili swoich zakładników, jednak bronie wciąż były w nich wycelowane. Nicole i Ryan ruszyli na wprost. W końcu stanęli naprzeciwko siebie. Nicole chciała ominąć Ryana, ale ten nagle wyciągnął nóż z pochwy i wbił go w bok dziewczyny. Nicole zgięła się w pół, Kikari znikła, a żołnierz strzelił w jej stronę. Ryan uniósł ostrze jeszcze raz i szybko je opuścił. Coś wyrwało mu je z ręki, rozległ się następny huk pistoletu, a potem krzyk Ryana.
- Panie, wybacz! – krzyknął Danish.
Na ramieniu Ryana pojawiła się czerwona plama krwi. Danish opuścił broń i podbiegł do władcy, jednak tuż przed nim stanęła Kikari z łukiem. Strzała ruszyła, przebiła jego pierś i Danish padł na podłogę. Kikari od razu odwróciła się i zablokowała rękę Ryana, w której trzymał miecz.
- Powinienem był zabić cię tak samo, jak twoją naiwną matkę – warknął Ryan przez zaciśnięte zęby, starając się przysunąć miecz bliżej Kikari.
- Twoja też była naiwna. Kochała cię, ale ją też pewnie zamordowałeś. Z ojcem zresztą tak samo!
- Nie. On zmarł w obronie Fidżi. Ale potem ta kobieta popadła w obłęd. Musiałem ją zabić. Wiedziałem, że wtedy przykuję uwagę królowej. I stało się. Zostałem królem – na jego twarz wpełzł obrzydliwy, szeroki uśmiech. - Dobrze myślałem, że wystarczy śmierć królowej. Twój ojciec załamał się. Sam oddał mi tron i odszedł. On jako jedyny był rozsądny w waszej rodzinie.
- Król żyje? – wybałuszyła oczy.
- Ja jestem królem i ja żyję! A ty zaraz zginiesz!
Ryan błyskawicznie odsunął miecz i zamachnął się. Kikari szybko ustawiła strzałę na swoim łuku, ale ostrze było już tak blisko. Nie zdążę. Przegram. Zginę. Zamknęła oczy. Usłyszała, jak miecz przeszywa ciało. Ale nie czuła żadnego bólu. Nic.
- Pani Kikari – usłyszała słaby głos Nicole.
Gwałtownie otworzyła oczy i spojrzała na dziewczynę, która stała pomiędzy nimi. Miecz zatrzymał się w ciele Nicole.
- Zabij go, proszę. Jestem taka szczęśliwa, że mogę umrzeć w twojej obronie.
Kikari miała już wcześniej naprężony łuk. Samoistnie puściła rękę i strzała przeszyła Ryana. Nicole upadła na ziemię, za nią broń Kikari, a potem Ryan. Cała roztrzęsiona kucnęła i położyła drżącą rękę na dłoni Nicole, która miała uśmiech na zastygłej twarzy. Z trudem uspokoiła się, żeby sprawdzić tętno. Ale nie wyczuła go. Kikari wybałuszyła jeszcze szerzej oczy, do których naleciały łzy. Wzięła z ziemi miecz, uniosła go do góry, po czym wbiła je w ciało Ryana.
- ODDAJ JĄ!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy