Zsunął się ze skały i powoli
podszedł do wody. Kucnął przy brzegu i przemył sobie twarz. Wytarł ją rękawem
koszuli i odwrócił się tyłem do morza. Przeszedł kawałek, trzymając wyciągnięte
przed sobą ręce, aż natrafił na drzewo. Wymacał je, a po chwili wspiął się na
nie i zasiadł na jednym z konarów. Zbyt mało czasu spędzał na lądzie, żeby
wiedzieć, na jakim gatunku się usadowił. Uznawszy, że było zdatne do spalenia,
wyciągnął katanę i kilkoma szybkimi ruchami przeciął gałęzie, które upadły na
ziemię z cichym łoskotem. Kiedy stwierdził, że ściął ich wystarczająco,
zeskoczył z drzewa. Ściągnął buty i przeszedł kawałek, ponownie macając
wszystkie pnie, na jakie trafił. W końcu odszedł od jednego z nich w stronę
morza, po czym zrobił okrąg, skacząc po piasku. Wtedy wrócił po drewno, zaniósł
je w tamto miejsce i ustawił w jednym stosie. Po tym wszedł do lasu. Wgłębiał
się w niego, starając się iść po linii prostej. W pewnym momencie zatrzymał
się, wyciągnął pistolet, stanął nieruchomo i nadstawił uszu. Po chwili usłyszał
ptaka, który przelatywał niedaleko. Strzelił do góry, ale zwierzę tylko
zaskrzeczało głośniej i odleciało. Ponownie wytężył słuch i wyczekiwał. W końcu
do jego uszu dotarł dźwięk wędrowania po drzewie. Powoli i cicho przeszedł
bliżej jednego pnia. Przyłożył głowę do kory. Przez dłuższą chwilę słyszał
tupot małych nóżek, po czym nagle ucichł. Itachi od razu wystrzelił dwa pociski
w tamtą stronę, a następnie obok niego rozległ się głuchy łoskot. Zarzucił
martwe zwierzę na ramię, po czym ruszył na wschód po linii prostej. Gdzieś w
oddali były jakieś ptaki. Z każdą minutą zbliżał się do nich, aż w końcu ich
odgłosy stały się bardzo wyraźne. Kucnął za krzakiem, zaczekał chwilę i oddał
serię strzałów. Ptaki zaczęły skrzeczeć i rozległ się trzepot ich skrzydeł, z
których wywnioskował, że musiały być duże. Gdy ucichły, wyszedł zza zielska i
podszedł tam, gdzie celował. Wdepnął nogą w coś mokrego, ale odsunął się.
Nachylił się i z zadowoleniem, acz nie zdziwieniem, stwierdził obecność zwykłej
wody. Nabrał jej do ust, by sprawdzić, czy nadawała się do picia.
Stwierdziwszy, że była dobra, nalał jej do sakwy, którą zawsze przy sobie nosił.
Potem wymacał ziemię i natrafił na trzy zwłoki ptaków, więc zarzucił je sobie
na barki. Dopiero wtedy wrócił tą samą drogą, którą przyszedł i położył swoje
zdobycze obok niezapalonego ogniska. Włożył do niego rękę i po chwili wokół
jego dłoni pojawił się mały płomyczek, który dotknął kilku gałęzi. Wyciągnął
kończynę i upewnił się, czy z ogniska biło ciepło. Gdy okazało się że tak,
zabrał się za patroszenie zwierząt.
Kiedy Tom wrócił z Jackiem, był
bardzo zdziwiony, że Itachi zadbał o wszystko. Najedli się do syta, po czym
poszli spać, zostawiając na warcie najmłodszego. Nad ranem Tom zmienił się z
nim. Gdy wstali, Itachi narzekał na ból oczu, ale mógł już je otworzyć, więc w
spokoju zjedli śniadanie. Po tym White stanął tuż przed brzegiem i wystrzelił
daleko przed siebie kulę ognia, która uformowała się w przewróconą ósemkę i
poszybowała wysoko w górę. Itachi przypatrywał się niebu, czekając na znak
potwierdzający, że jego ludzie zrozumieli, iż mają przysłać okręt. Wtedy gdzieś
w oddali pojawił się duży płomień, ułożony w zegarek, w którym tykał czas.
Itachi przeklął siarczyście pod nosem.
- Co to jest? – zapytał Tom.
- Lalka Rogera.
Ognisty zegarek przemienił się w
głowę lwa. Poszybował do jego przewróconej ósemki i pożarł ją, po czym rozpłynął
się w powietrzu, pozostawiając smugę czarnego dymu. Po tym rozległ się wystrzał
z armaty.
- Teraz musimy zmienić położenie o trzydzieści stopni na zachód
– mruknął Itachi.
Mężczyźni zakopali ognisko i
wyrzucili w las pozostałe kości. Tom wziął na plecy jednego ptaka, który im
został. Itachi natomiast wyciągnął kompas i wskazawszy odpowiedni kierunek,
ruszyli przed siebie.
Nocowali pod gołym niebem przez
kilka dni. Itachi zajmował się polowaniem, rozpalaniem ogniska i wypatrywaniem
okrętów, natomiast Jack z Tomem szukali jaskini. W końcu na horyzoncie pojawił
się znajomy statek. Lecz jego widok nie ucieszył Itachiego, gdyż rozpoznał w
nim Fiery Raven. Mieli przysłać jakiś
inny. Zaczekał, aż okręt przypłynął bliżej i zacumował. Na szalupie
przypłynęli do niego Midoriko i Jun. Gdy wyszli na brzeg, Itachi, z założonymi
ramionami, zmierzył ich wzrokiem.
- Dlaczego tu jesteście? – zapytał z nieukrywanym
niezadowoleniem.
- Załatwiłam sobie szpiega u Lalki Rogera – wypaliła
Midoriko. - Wczoraj powiedział mi, że podsłuchał jego rozmowę z Adele.
Wybierają się najpierw do pewnych dwóch wysp, a potem na Conception.
- Przecież nie chodzi o to, żebyśmy pływali do tych samych
miejsc.
- Nie. Ty wybierzesz się od razu do tej ostatniej.
- Dlaczego?
- Tam jest Panda.
Itachi uniósł brwi do góry,
patrząc uważnie na Midoriko. Zobaczył jednak, że Jun kiwa potakująco głową.
- Skąd wiesz?
- Lorraine – prychnęła pod nosem. – Miała to zapisane
szyfrem w księdze. Nie rozumiała tego, ale ja owszem. Rozgryzłam szerokość
geograficzną. Jeśli informacje stamtąd są prawdziwe, skarb znajduje się właśnie
na tej wyspie.
Itachi czuł, jak serce mu
przyspieszyło, a na jego buzię mimowolnie wszedł uśmiech. Miał wrażenie, jakby
znalazł się w śnie. Przez tyle lat szukał tej jednej rzeczy, która zawsze znajdowała
się tak daleko od niego. A właśnie w tym momencie wydawało mu się, że była na
wyciągnięciu ręki. Opanowała go nieopisana radość, jaką odczuwał z tego powodu.
Nie mógł się doczekać, aż w końcu będzie mógł dotknąć swojego skarbu.
Nagle zamarł w bezruchu, a
uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Itami…
- Nic jej nie będzie, jeśli
dotrzesz do skarbu przed Rogerem. Jedyne co teraz musisz zrobić, to brać dupę w troki
ruszyć się i płynąć tam jak najszybciej.
Itachi
zacisnął pięści i zrobił głęboki wdech, a następnie wydech. Potem spojrzał w
stronę lasu.
- Jun, znajdź Jacka i Toma.
Powiedz im, żeby wrócili.
- Tak jest! – zasalutował majtek
i znikł.
Itachi
rozmasował skronie, mając nadzieję, że to pomoże mu odpędzić obawę związaną z
Itami. Musiał skierować swoje jednostki w stronę Conception, ale to by zwróciło
uwagę wrogów. Potrzebował posiłków, żeby były blisko. Gdyby najpierw sam dotarł
do Pandy, a dopiero potem wezwał wszystkich, mogłoby być za późno.
- Musimy wybrać miejsce bardzo
niedaleko, w które skierujemy moich sojuszników oznajmił w końcu. -
Podejrzewam, że ludzie Rogera popłyną za moimi.
- Pewnie tak. Wybiją siebie
nawzajem. Nie muszę ci mówić, że to także zwróci jego uwagę. Ale jak tylko
dowie się, że ty płyniesz w innym kierunku, podąży za tobą.
Itachi
uśmiechnął się pod nosem. Dobrze o tym wiedział. Choć teoretycznie mógłby
wysłać swój okręt w inną stronę, żeby wywieść Rogera w pole, to nie potrafił.
Chciał dopłynąć do skarbu na swoim ukochanym Fiery Raven i ostatecznie zmierzyć
się z Trafalgarem Fate’em.
- Wygląda na to, że Roger ma w sobie
coś z jasnowidza. Nie ma sensu starać się go zmylić. Nasza walka jest
nieunikniona.
- A żeby było śmieszniej, od niej
zależą losy wszystkich piratów – zachichotała.
- Większość z nich zginie. Nasza
walka to jedno. Wojna pozostałych to drugie.
- Faktycznie. Bardzo ciekawi
mnie, kto wygra. Szczerze, nie jestem pewna ani twojego zwycięstwa, ani jego.
Widziałam tylko namiastkę waszych mocy, które i tak są potężniejsze od
dziesięciu uzdolnionych ludzi.
Itachi
spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. Po chwili roześmiał się głośno, jakby
usłyszał najzabawniejszy kawał świata. Midoriko oburzona skrzyżowała ręce na
piersi i zerknęła na niego spod byka.
- Spektakularne widowisko, jak
szybko się zacznie, tak szybko się skończy. Niwelujemy swoje moce nawzajem. Oboje
używamy iluzji i błyskawicy, więc nie możemy się nimi skaleczyć.
- A ogień?
- Wchłania go.
Midoriko
spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nigdy nie widziała, żeby Trafalgar cokolwiek
„wchłaniał”. Na twarzy Itachiego malowała się powaga, a brwi miał zmarszczone.
Midoriko była prawie pewna, że przypominał sobie jakąś walkę z Rogerem.
- Jak? – wypaliła.
- To cholernie dobra moc.
Musiałaś zauważyć, że ma tatuaże na rękach. One nie są zrobione od tak sobie.
Otwierają się i wciągają wszystko, czym jest atakowany. Gówno raz nawet zjadło
moją katanę. Ale to i tak połowa problemu. Najgorsze jest to, że może później
użyć tego, co wchłonął przeciwko tobie.
- Ale przecież potrafisz obronić
się przed swoimi błyskawicami i ogniem.
- Naprawdę myślisz, że będzie
mnie atakować tylko tym? Twoja niewiedza o tej mocy, utwierdza mnie w
przekonaniu, że w ogóle jej nie używa do ofensywy. To znaczy, że w jego ręku są
nagromadzone przeróżne rzeczy, o których nie mam pojęcia, a na pewno je
wykorzysta.
- Nie da się ich zablokować?
- Nigdy mi się nie udało –
wzruszył ramionami. – O, idą.
Oboje
odwrócili głowę w stronę lasu, z którego wyszło trzech mężczyzn. Itachi
uśmiechnął się pod nosem i odwrócił w stronę wody, stając ramię w ramię z
Midoriko. Odczekał chwilę aż reszta się zbliżyła i przyciągnął szalupę do
brzegu. Gdy wszyscy zasiedli w niej, odepchnął ją, wskoczył do niej i popłynęli
ku Fiery Raven. Tam zaś poszedł do swojej kajuty, której mu brakowało.
Wyciągnął mapy, rozłożył je na stole i wybrał miejsce, gdzie poprowadzić swoich
sojuszników. Potem kazał Junowi rozesłać tę wiadomość, sternikowi płynąć w
stronę Conception i zabrał się za przygotowania.
Tego dnia
wszyscy na pokładzie Fiery Raven byli niezwykle żywi i mieli dobry humor. Zarys
małej, zielonej wyspy malował się na horyzoncie, napełniając ich serca wielką
radością. Wiedzieli, że tam czekał na nich skarb. Piraci z niespotykaną ochotą
wykonywali wszelkie polecenia i dbali o to, aby rejs szedł jak najsprawniej.
Działo się tak nie tylko na statku Itachiego. Po długich namowach sprawił, że
Tom niechętnie zgodził się poprowadzić główny atak w na wyspie nieopodal. Nie
wiedział, czy powinien bardziej cieszyć się, czy bać tego, że jego podróż
dobiegała końca. Dostał już raport, że okręty na pobliskiej wyspie zaczęły
atakować się wzajemnie. Walka, pomiędzy jednostkami jego a Rogera, zaczęła się
parę dni temu i toczyła się całkiem wyrównanie. Natomiast po małej karaweli
nigdzie nie było śladu. Zaczynał wątpić, czy Midoriko miała rację z czekaniem
na przybycie Itami. Nie potrafił wyczytać kłamstw z jej ust. Ostatnimi czasy,
gdy coś mówiła, sprawiała wrażenie, jakby niespecjalnie ją to interesowało.
Często używała też jak najkrótszych odpowiedzi i nie lubiła rozwlekać się nad
jedną myślą. Robiła tak od dłuższego czasu, ale odkąd reszta załogi zrobiła się
weselsza, Midoriko zaczęła się wyciszać. Itachi miał wrażenie, jakby stała się
smutniejsza. Gdy coś do niej mówił, często nic nie odpowiadała i po prostu
odwracała wzrok, z którego nic nie mógł wyczytać. W dodatku całymi dniami
przesiadywała na bukszprycie, boleśnie przypominając mu Itami. Parę razy
próbował podjąć rozmowę, żeby dowiedzieć się, dlaczego zachowywała w ten sposób,
ale najczęściej kończyło się jego pytaniem, na które odpowiadało milczenie.
Wiedział, że naciskanie na nią nie miało sensu, więc po prostu odchodził. To
jednak sprawiało, że łamało się jego zaufanie względem niej.
Przeciwieństwem
Midoriko był Jun, który, o ile to możliwe, tryskał jeszcze większą energią niż
zazwyczaj. Wciąż nie mógł się nacieszyć, że zbliżali się do skarbu. Wierzył, że
Kikari i Asuma dołączą do nich, mimo iż Itachi wielokrotnie starał się
wyperswadować mu to z głowy. Wtedy Jun często wspominał o Nicole, ciesząc się,
że ją zobaczy. Itachi nie miał serca wyznać mu, że już nigdy nie będzie mu to dane.
Parę razy chciał mu to powiedzieć, ale kiedy widział jego jaskrawozielone oczy
pełne radości, rezygnował z tego pomysłu i w duchu przeklinał swoją słabość.
Po za
martwieniem się o Itami i całą walkę, dręczyła go też myśl o Joelu. Dowiedział
się, że nikt go nie widział od dnia, w którym jego szkuner zatonął. Joel dostał
wyraźny rozkaz, że gdyby się rozdzielili, wieczorem miał wrócić na Fiery Raven.
Minęło kilka dni, więc już dawno powinien dotrzeć, ale na statku wciąż nie było
człowieka-ryby. Itachi kilka razy przyłapał się na tym, że podejrzewał go
ucieczkę. Wolał to wyjaśnienie, bo z drugiego wynikałoby, że Joel w jakiś
sposób umarł. Nie chciał w ten sposób myśleć, więc przekonywał sam siebie, że
po prostu coś po drodze poszło nie tak.
Gdy Itachi
wyszedł na górny pokład, po przeczytaniu raportów, zobaczył, że wpłynęli do
małej zatoki przy Conception. Poczuł jak obiad przewrócił mu się w brzuchu i
uśmiech wpłynął na twarz. Miał wrażenie, jakby płynął do ziemi obiecanej.
Wiedział jednak, że zanim do niej dotrze, będzie musiał przejść horror z Lalką
Rogera w roli głównej. Ale wciąż nigdzie go nie widział. Może jestem pierwszy? Ale to nie ma znaczenia. Tak czy siak mnie
dogoni. Z zamyślenia wyrwał go jakiś głos.
- Kapitanie! – zawołała Aoi z
bocianiego gniazda. – Karawela bez bandery na horyzoncie!
Itachi poczuł,
jak serce stanęło mu w gardle. Nigdy nie widział statku Rogera na własne oczy.
Wiedział tylko, jakiego był typu. Szybko zawołał Midoriko. Dziewczyna po chwili
podeszła do niego ze wzrokiem utkwionym w karaweli. Bez słowa skinęła głową.
- A więc zaczyna się – mruknął
pod nosem.
Zawołał Juna i
rozkazał mu zwołać wszystkich zaangażowanych do walki, a lekarzy do kliniki.
Kątem oka dostrzegł, że bosman gonił wszystkich, żeby ustawili się na miejscach.
- Mam złą wiadomość – odezwała
się Midoriko. - Według współrzędnych Panda powinna być w miejscu, gdzie teraz
widzimy tylko drzewa i zarośla.
- Czy Roger nie ma zamiaru
atakować, dopóki jej nie zobaczy?
Midoriko
jedynie wzruszyła ramionami i wciąż wpatrywała się w karawelę, która
przybliżała się do nich. Napięta atmosfera leżała w powietrzu. Na statku wciąż
rozlegały się najróżniejsze komendy i okrzyki odpowiedzi lub meldunku. Dopiero
po dłuższym czasie zapanowała względna cisza. To sprawiło, że wszyscy stali się
bardziej nerwowi. Widok mizernej karaweli mógłby bawić piratów na wielkiej
fregacie, ale wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, kto znajdował się na małym
statku. To poczucie napawało ich dreszczem i sprawiało, że nie mieli odwagi
choćby się odezwać. Mimo tego zarówno Fiery Raven, jak i okręt Lalki Rogera,
płynęli powoli po delikatnie wzburzonej wodzie. Każdy w swoją stronę, nie
spuszczając z oczu wroga. Nagle tę bezczynność i ciszę przerwał wystrzał
ogromnej fali ognia, która była przynajmniej dwa razy dłuższa, szersza i wyższa
niż Fiery Raven. Frunęła z zadziwiającą prędkością prosto na nich. Rozległo się
kilka okrzyków zdziwienia i strachu. Itachi uśmiechnął się pod nosem i
wyciągnął ręce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz