niedziela, 20 października 2013

50 cz.2

Zsunął się ze skały i powoli podszedł do wody. Kucnął przy brzegu i przemył sobie twarz. Wytarł ją rękawem koszuli i odwrócił się tyłem do morza. Przeszedł kawałek, trzymając wyciągnięte przed sobą ręce, aż natrafił na drzewo. Wymacał je, a po chwili wspiął się na nie i zasiadł na jednym z konarów. Zbyt mało czasu spędzał na lądzie, żeby wiedzieć, na jakim gatunku się usadowił. Uznawszy, że było zdatne do spalenia, wyciągnął katanę i kilkoma szybkimi ruchami przeciął gałęzie, które upadły na ziemię z cichym łoskotem. Kiedy stwierdził, że ściął ich wystarczająco, zeskoczył z drzewa. Ściągnął buty i przeszedł kawałek, ponownie macając wszystkie pnie, na jakie trafił. W końcu odszedł od jednego z nich w stronę morza, po czym zrobił okrąg, skacząc po piasku. Wtedy wrócił po drewno, zaniósł je w tamto miejsce i ustawił w jednym stosie. Po tym wszedł do lasu. Wgłębiał się w niego, starając się iść po linii prostej. W pewnym momencie zatrzymał się, wyciągnął pistolet, stanął nieruchomo i nadstawił uszu. Po chwili usłyszał ptaka, który przelatywał niedaleko. Strzelił do góry, ale zwierzę tylko zaskrzeczało głośniej i odleciało. Ponownie wytężył słuch i wyczekiwał. W końcu do jego uszu dotarł dźwięk wędrowania po drzewie. Powoli i cicho przeszedł bliżej jednego pnia. Przyłożył głowę do kory. Przez dłuższą chwilę słyszał tupot małych nóżek, po czym nagle ucichł. Itachi od razu wystrzelił dwa pociski w tamtą stronę, a następnie obok niego rozległ się głuchy łoskot. Zarzucił martwe zwierzę na ramię, po czym ruszył na wschód po linii prostej. Gdzieś w oddali były jakieś ptaki. Z każdą minutą zbliżał się do nich, aż w końcu ich odgłosy stały się bardzo wyraźne. Kucnął za krzakiem, zaczekał chwilę i oddał serię strzałów. Ptaki zaczęły skrzeczeć i rozległ się trzepot ich skrzydeł, z których wywnioskował, że musiały być duże. Gdy ucichły, wyszedł zza zielska i podszedł tam, gdzie celował. Wdepnął nogą w coś mokrego, ale odsunął się. Nachylił się i z zadowoleniem, acz nie zdziwieniem, stwierdził obecność zwykłej wody. Nabrał jej do ust, by sprawdzić, czy nadawała się do picia. Stwierdziwszy, że była dobra, nalał jej do sakwy, którą zawsze przy sobie nosił. Potem wymacał ziemię i natrafił na trzy zwłoki ptaków, więc zarzucił je sobie na barki. Dopiero wtedy wrócił tą samą drogą, którą przyszedł i położył swoje zdobycze obok niezapalonego ogniska. Włożył do niego rękę i po chwili wokół jego dłoni pojawił się mały płomyczek, który dotknął kilku gałęzi. Wyciągnął kończynę i upewnił się, czy z ogniska biło ciepło. Gdy okazało się że tak, zabrał się za patroszenie zwierząt.
Kiedy Tom wrócił z Jackiem, był bardzo zdziwiony, że Itachi zadbał o wszystko. Najedli się do syta, po czym poszli spać, zostawiając na warcie najmłodszego. Nad ranem Tom zmienił się z nim. Gdy wstali, Itachi narzekał na ból oczu, ale mógł już je otworzyć, więc w spokoju zjedli śniadanie. Po tym White stanął tuż przed brzegiem i wystrzelił daleko przed siebie kulę ognia, która uformowała się w przewróconą ósemkę i poszybowała wysoko w górę. Itachi przypatrywał się niebu, czekając na znak potwierdzający, że jego ludzie zrozumieli, iż mają przysłać okręt. Wtedy gdzieś w oddali pojawił się duży płomień, ułożony w zegarek, w którym tykał czas. Itachi przeklął siarczyście pod nosem.
- Co to jest? – zapytał Tom.
- Lalka Rogera.
Ognisty zegarek przemienił się w głowę lwa. Poszybował do jego przewróconej ósemki i pożarł ją, po czym rozpłynął się w powietrzu, pozostawiając smugę czarnego dymu. Po tym rozległ się wystrzał z armaty.
- Teraz musimy zmienić położenie o trzydzieści stopni na zachód – mruknął Itachi.
Mężczyźni zakopali ognisko i wyrzucili w las pozostałe kości. Tom wziął na plecy jednego ptaka, który im został. Itachi natomiast wyciągnął kompas i wskazawszy odpowiedni kierunek, ruszyli przed siebie.
Nocowali pod gołym niebem przez kilka dni. Itachi zajmował się polowaniem, rozpalaniem ogniska i wypatrywaniem okrętów, natomiast Jack z Tomem szukali jaskini. W końcu na horyzoncie pojawił się znajomy statek. Lecz jego widok nie ucieszył Itachiego, gdyż rozpoznał w nim Fiery Raven. Mieli przysłać jakiś inny. Zaczekał, aż okręt przypłynął bliżej i zacumował. Na szalupie przypłynęli do niego Midoriko i Jun. Gdy wyszli na brzeg, Itachi, z założonymi ramionami, zmierzył ich wzrokiem.
- Dlaczego tu jesteście? – zapytał z nieukrywanym niezadowoleniem.
- Załatwiłam sobie szpiega u Lalki Rogera – wypaliła Midoriko. - Wczoraj powiedział mi, że podsłuchał jego rozmowę z Adele. Wybierają się najpierw do pewnych dwóch wysp, a potem na Conception.
- Przecież nie chodzi o to, żebyśmy pływali do tych samych miejsc.
- Nie. Ty wybierzesz się od razu do tej ostatniej.
- Dlaczego?
- Tam jest Panda.
Itachi uniósł brwi do góry, patrząc uważnie na Midoriko. Zobaczył jednak, że Jun kiwa potakująco głową.
- Skąd wiesz?
- Lorraine – prychnęła pod nosem. – Miała to zapisane szyfrem w księdze. Nie rozumiała tego, ale ja owszem. Rozgryzłam szerokość geograficzną. Jeśli informacje stamtąd są prawdziwe, skarb znajduje się właśnie na tej wyspie.
Itachi czuł, jak serce mu przyspieszyło, a na jego buzię mimowolnie wszedł uśmiech. Miał wrażenie, jakby znalazł się w śnie. Przez tyle lat szukał tej jednej rzeczy, która zawsze znajdowała się tak daleko od niego. A właśnie w tym momencie wydawało mu się, że była na wyciągnięciu ręki. Opanowała go nieopisana radość, jaką odczuwał z tego powodu. Nie mógł się doczekać, aż w końcu będzie mógł dotknąć swojego skarbu.
Nagle zamarł w bezruchu, a uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Itami…
- Nic jej nie będzie, jeśli dotrzesz do skarbu przed Rogerem. Jedyne co teraz musisz zrobić, to brać dupę w troki ruszyć się i płynąć tam jak najszybciej.
Itachi zacisnął pięści i zrobił głęboki wdech, a następnie wydech. Potem spojrzał w stronę lasu.
- Jun, znajdź Jacka i Toma. Powiedz im, żeby wrócili.
- Tak jest! – zasalutował majtek i znikł.
Itachi rozmasował skronie, mając nadzieję, że to pomoże mu odpędzić obawę związaną z Itami. Musiał skierować swoje jednostki w stronę Conception, ale to by zwróciło uwagę wrogów. Potrzebował posiłków, żeby były blisko. Gdyby najpierw sam dotarł do Pandy, a dopiero potem wezwał wszystkich, mogłoby być za późno.
- Musimy wybrać miejsce bardzo niedaleko, w które skierujemy moich sojuszników oznajmił w końcu. - Podejrzewam, że ludzie Rogera popłyną za moimi.
- Pewnie tak. Wybiją siebie nawzajem. Nie muszę ci mówić, że to także zwróci jego uwagę. Ale jak tylko dowie się, że ty płyniesz w innym kierunku, podąży za tobą.
Itachi uśmiechnął się pod nosem. Dobrze o tym wiedział. Choć teoretycznie mógłby wysłać swój okręt w inną stronę, żeby wywieść Rogera w pole, to nie potrafił. Chciał dopłynąć do skarbu na swoim ukochanym Fiery Raven i ostatecznie zmierzyć się z Trafalgarem Fate’em.
- Wygląda na to, że Roger ma w sobie coś z jasnowidza. Nie ma sensu starać się go zmylić. Nasza walka jest nieunikniona.
- A żeby było śmieszniej, od niej zależą losy wszystkich piratów – zachichotała.
- Większość z nich zginie. Nasza walka to jedno. Wojna pozostałych to drugie.
- Faktycznie. Bardzo ciekawi mnie, kto wygra. Szczerze, nie jestem pewna ani twojego zwycięstwa, ani jego. Widziałam tylko namiastkę waszych mocy, które i tak są potężniejsze od dziesięciu uzdolnionych ludzi.
Itachi spojrzał na nią z uniesionymi brwiami. Po chwili roześmiał się głośno, jakby usłyszał najzabawniejszy kawał świata. Midoriko oburzona skrzyżowała ręce na piersi i zerknęła na niego spod byka.
- Spektakularne widowisko, jak szybko się zacznie, tak szybko się skończy. Niwelujemy swoje moce nawzajem. Oboje używamy iluzji i błyskawicy, więc nie możemy się nimi skaleczyć.
- A ogień?
- Wchłania go.
Midoriko spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nigdy nie widziała, żeby Trafalgar cokolwiek „wchłaniał”. Na twarzy Itachiego malowała się powaga, a brwi miał zmarszczone. Midoriko była prawie pewna, że przypominał sobie jakąś walkę z Rogerem.
- Jak? – wypaliła.
- To cholernie dobra moc. Musiałaś zauważyć, że ma tatuaże na rękach. One nie są zrobione od tak sobie. Otwierają się i wciągają wszystko, czym jest atakowany. Gówno raz nawet zjadło moją katanę. Ale to i tak połowa problemu. Najgorsze jest to, że może później użyć tego, co wchłonął przeciwko tobie.
- Ale przecież potrafisz obronić się przed swoimi błyskawicami i ogniem.
- Naprawdę myślisz, że będzie mnie atakować tylko tym? Twoja niewiedza o tej mocy, utwierdza mnie w przekonaniu, że w ogóle jej nie używa do ofensywy. To znaczy, że w jego ręku są nagromadzone przeróżne rzeczy, o których nie mam pojęcia, a na pewno je wykorzysta.
- Nie da się ich zablokować?
- Nigdy mi się nie udało – wzruszył ramionami. – O, idą.
Oboje odwrócili głowę w stronę lasu, z którego wyszło trzech mężczyzn. Itachi uśmiechnął się pod nosem i odwrócił w stronę wody, stając ramię w ramię z Midoriko. Odczekał chwilę aż reszta się zbliżyła i przyciągnął szalupę do brzegu. Gdy wszyscy zasiedli w niej, odepchnął ją, wskoczył do niej i popłynęli ku Fiery Raven. Tam zaś poszedł do swojej kajuty, której mu brakowało. Wyciągnął mapy, rozłożył je na stole i wybrał miejsce, gdzie poprowadzić swoich sojuszników. Potem kazał Junowi rozesłać tę wiadomość, sternikowi płynąć w stronę Conception i zabrał się za przygotowania.

Tego dnia wszyscy na pokładzie Fiery Raven byli niezwykle żywi i mieli dobry humor. Zarys małej, zielonej wyspy malował się na horyzoncie, napełniając ich serca wielką radością. Wiedzieli, że tam czekał na nich skarb. Piraci z niespotykaną ochotą wykonywali wszelkie polecenia i dbali o to, aby rejs szedł jak najsprawniej. Działo się tak nie tylko na statku Itachiego. Po długich namowach sprawił, że Tom niechętnie zgodził się poprowadzić główny atak w na wyspie nieopodal. Nie wiedział, czy powinien bardziej cieszyć się, czy bać tego, że jego podróż dobiegała końca. Dostał już raport, że okręty na pobliskiej wyspie zaczęły atakować się wzajemnie. Walka, pomiędzy jednostkami jego a Rogera, zaczęła się parę dni temu i toczyła się całkiem wyrównanie. Natomiast po małej karaweli nigdzie nie było śladu. Zaczynał wątpić, czy Midoriko miała rację z czekaniem na przybycie Itami. Nie potrafił wyczytać kłamstw z jej ust. Ostatnimi czasy, gdy coś mówiła, sprawiała wrażenie, jakby niespecjalnie ją to interesowało. Często używała też jak najkrótszych odpowiedzi i nie lubiła rozwlekać się nad jedną myślą. Robiła tak od dłuższego czasu, ale odkąd reszta załogi zrobiła się weselsza, Midoriko zaczęła się wyciszać. Itachi miał wrażenie, jakby stała się smutniejsza. Gdy coś do niej mówił, często nic nie odpowiadała i po prostu odwracała wzrok, z którego nic nie mógł wyczytać. W dodatku całymi dniami przesiadywała na bukszprycie, boleśnie przypominając mu Itami. Parę razy próbował podjąć rozmowę, żeby dowiedzieć się, dlaczego zachowywała w ten sposób, ale najczęściej kończyło się jego pytaniem, na które odpowiadało milczenie. Wiedział, że naciskanie na nią nie miało sensu, więc po prostu odchodził. To jednak sprawiało, że łamało się jego zaufanie względem niej.
Przeciwieństwem Midoriko był Jun, który, o ile to możliwe, tryskał jeszcze większą energią niż zazwyczaj. Wciąż nie mógł się nacieszyć, że zbliżali się do skarbu. Wierzył, że Kikari i Asuma dołączą do nich, mimo iż Itachi wielokrotnie starał się wyperswadować mu to z głowy. Wtedy Jun często wspominał o Nicole, ciesząc się, że ją zobaczy. Itachi nie miał serca wyznać mu, że już nigdy nie będzie mu to dane. Parę razy chciał mu to powiedzieć, ale kiedy widział jego jaskrawozielone oczy pełne radości, rezygnował z tego pomysłu i w duchu przeklinał swoją słabość.
Po za martwieniem się o Itami i całą walkę, dręczyła go też myśl o Joelu. Dowiedział się, że nikt go nie widział od dnia, w którym jego szkuner zatonął. Joel dostał wyraźny rozkaz, że gdyby się rozdzielili, wieczorem miał wrócić na Fiery Raven. Minęło kilka dni, więc już dawno powinien dotrzeć, ale na statku wciąż nie było człowieka-ryby. Itachi kilka razy przyłapał się na tym, że podejrzewał go ucieczkę. Wolał to wyjaśnienie, bo z drugiego wynikałoby, że Joel w jakiś sposób umarł. Nie chciał w ten sposób myśleć, więc przekonywał sam siebie, że po prostu coś po drodze poszło nie tak.
Gdy Itachi wyszedł na górny pokład, po przeczytaniu raportów, zobaczył, że wpłynęli do małej zatoki przy Conception. Poczuł jak obiad przewrócił mu się w brzuchu i uśmiech wpłynął na twarz. Miał wrażenie, jakby płynął do ziemi obiecanej. Wiedział jednak, że zanim do niej dotrze, będzie musiał przejść horror z Lalką Rogera w roli głównej. Ale wciąż nigdzie go nie widział. Może jestem pierwszy? Ale to nie ma znaczenia. Tak czy siak mnie dogoni. Z zamyślenia wyrwał go jakiś głos.
- Kapitanie! – zawołała Aoi z bocianiego gniazda. – Karawela bez bandery na horyzoncie!
Itachi poczuł, jak serce stanęło mu w gardle. Nigdy nie widział statku Rogera na własne oczy. Wiedział tylko, jakiego był typu. Szybko zawołał Midoriko. Dziewczyna po chwili podeszła do niego ze wzrokiem utkwionym w karaweli. Bez słowa skinęła głową.
- A więc zaczyna się – mruknął pod nosem.
Zawołał Juna i rozkazał mu zwołać wszystkich zaangażowanych do walki, a lekarzy do kliniki. Kątem oka dostrzegł, że bosman gonił wszystkich, żeby ustawili się na miejscach.
- Mam złą wiadomość – odezwała się Midoriko. - Według współrzędnych Panda powinna być w miejscu, gdzie teraz widzimy tylko drzewa i zarośla.
- Czy Roger nie ma zamiaru atakować, dopóki jej nie zobaczy?
Midoriko jedynie wzruszyła ramionami i wciąż wpatrywała się w karawelę, która przybliżała się do nich. Napięta atmosfera leżała w powietrzu. Na statku wciąż rozlegały się najróżniejsze komendy i okrzyki odpowiedzi lub meldunku. Dopiero po dłuższym czasie zapanowała względna cisza. To sprawiło, że wszyscy stali się bardziej nerwowi. Widok mizernej karaweli mógłby bawić piratów na wielkiej fregacie, ale wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, kto znajdował się na małym statku. To poczucie napawało ich dreszczem i sprawiało, że nie mieli odwagi choćby się odezwać. Mimo tego zarówno Fiery Raven, jak i okręt Lalki Rogera, płynęli powoli po delikatnie wzburzonej wodzie. Każdy w swoją stronę, nie spuszczając z oczu wroga. Nagle tę bezczynność i ciszę przerwał wystrzał ogromnej fali ognia, która była przynajmniej dwa razy dłuższa, szersza i wyższa niż Fiery Raven. Frunęła z zadziwiającą prędkością prosto na nich. Rozległo się kilka okrzyków zdziwienia i strachu. Itachi uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął ręce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy