poniedziałek, 26 listopada 2012

26

Gdy Itami obudziła się rano, posłanie obok było pościelone. Toteż stwierdziła, że Itachi ruszył na swoje poszukiwania. Jednak kiedy wyszła z namiotu, okazało się, że White dopiero szykował się do podróży. Odwrócił głowę, by spojrzeć na nią, tym samym przerywając czyszczenie katany.
- W końcu wstałaś – powiedział. – Znalazłaś wczoraj to, czego szukałaś?
- Dotarłam do Maskarady. Będę musiała udać się tam jeszcze parę razy – odpowiedziała z uśmiechem.
- Rozumiem – pokiwał powoli głową.
- A jak twoje?
- Stoją w miejscu jak na razie. Dzisiaj pójdę trochę bardziej na południe – oznajmił, a na czole pojawiła się mała zmarszczka. – Trochę już mnie męczą te niepowodzenia.
- Walki wygrywasz.
- Bitwy – poprawił. – Ale to nie wszystko. Jaskinia jest najważniejsza.
Itami przyglądała się kapitanowi w zamyśleniu. Przyzwyczaiła się, że Itachi często miewał zmartwiony wyraz twarzy. Lecz dzień wcześniej, kiedy razem płynęli, widziała tę minę tylko kilka razy i to jej się podobało.
- Za dużo się martwisz – stwierdziła Itamaki. – Zmarszczki ci zostaną.
Itachi westchnął z rozbawieniem pod nosem i podniósł katanę z ziemi. Przypiąwszy ją do pasa, podszedł do Itamaki.
- Mówisz? – zapytał uszczypliwie. – Wtedy pewnie pójdziesz na inny okręt, gdzie będzie młodszy kapitan.
- Tak – wzruszyła ramionami. – I przystojniejszy.
- W takim razie to niemożliwe. I miło, że tak o mnie myślisz.
Itamaki wybuchła śmiechem. Itachi spojrzał się na nią z wyrzutem i zafundował jej kuksańca w bok.
- Jesteś bardzo pewny siebie – stwierdziła, opanowując się Inaczej trudem.
- Inaczej nie został bym tym, kim jestem – wzruszył ramionami.
Itami przyjrzała się jeszcze raz jego twarzy. Tym razem miał uniesione kąciki ust, a jego czoło było wolne od marszczeń, co wydobywało jego urok.
- Powinieneś częściej się uśmiechać– oznajmiła.
- Zobaczę, co da się zrobić – odpowiedział.
Itachi podszedł do niej i pocałował ją w czoło.
- Pójdę już. Bądź ostrożna.
Itami kiwnęła głową, a Itachi odwrócił się z uśmiechem i ruszył w głąb tropików. Ikeda została przy namiocie trochę dłużej, żeby przygotować się do wyjścia. Gdy w końcu wyszła, w połowie drogi złapał ją deszcz, przez co podróż zajęła więcej czasu niż poprzedniego dnia. Gdy w końcu trafiła do Jaskini Maskarady, okazało się, że poziom wody, wpływającej do tunelu, wyraźnie zwiększył się. Na szczęście nie na tyle, by przeszkodził jej w wejściu do środka. Jednak nie spotkała tam nikogo. Mimo że przeszukała całą jaskinię, Midoriko nie było. Czekała na nią dłuższy czas, ale wciąż nie było tam żywej duszy. W końcu zirytowana wróciła do namiotu, wyklinając Midoriko.
Przez kolejne dwa dni Ikeda chodziła do Jaskini, jednak wciąż nikogo w niej nie było. Dopiero za trzecim razem znalazła w środku Midoriko.
- Gdzieś ty się podziewała?! – zawołała.
- Nie mówiłam, że będę codziennie na ciebie czekać – odpowiedziała, jak zwykle wpatrując się w nią świdrującym wzrokiem.
- To już trzeci raz jak przychodzę, a ty raczyłaś się zjawić dopiero teraz. Nie wiem, kiedy wypłynę, a ty masz mi pomóc, zanim to się stanie.
- Nie musiałbym tego nie robić, gdybym nie chciała – zaznaczyła. – Idź pod wodospad.
- Nie potrzebuję go. Mogę rozmawiać od zaraz.
- Nie – odpowiedziała krótko i odwróciła się plecami. – Po prostu nie masz siły tam stać, Itamaki.
- Mam.
- W takim razie pokaż.
- Nie muszę ci nic udowadniać.
Itamaki skrzyżowała ręce na piersiach i odwróciła wzrok. Nie rozumiała, po co miała znów stać pod zimną wodą i męczyć ramiona. Chyba miałam wystarczająco czasu na przemyślenia, jak jej nie było.
- Ostatnio rozmawiałam z Itami, więc jesteś na mnie trochę zła. Ale dziś chcę poznać ciebie, więc idź.
Itamaki prychnęła pod nosem, ale skierowała się w stronę wodospadu. Gdy wyszła stamtąd niego, była cała przemarznięta. Trzęsąc się z zimna, dołączyła do Midoriko, która siedziała na skale.
- Widzę, że duma jest dla ciebie bardzo ważna – stwierdziła.
- Oczywiście – mruknęła Itamaki. - Nie mogłabym pozwolić sobie na jej brak.
- Przecież to robisz. Za każdym razem, gdy puszczasz Itami.
- Nie jestem nią.
- Mimo tego macie wspólne ciało, działacie na zmianę i razem decydujecie o swoim losie, jednocześnie wciąż zachowując pewną odrębność.
Midoriko intensywnie wpatrywała się w Itamaki. Wstrzymała jej wzrok, mimo że ciągle dziwiły ją te żółte oczy. Miały w sobie coś lekko niepokojącego. Pewnie dlatego, że wyglądały, jakby widziały więcej niż inne. Midoriko nagle przechyliła głowę.
- Jaki masz stosunek do Itami? – zapytała.
- Wkurza mnie. Jest zbyt radosna, naiwna i słaba.
- I jej zazdrościsz – uniosła brwi do góry, jakby sama zaskoczona swoim stwierdzeniem.
- Niby czego?
- Ty to wiesz najlepiej.
Itamaki odwróciła wzrok, marszcząc brwi (zabawa pt. „Itachi”) i założyła ręce na siebie. Miała ochotę krzyknąć, że to nie prawda, wyprzeć się tego. Ale jednocześnie zdawała sobie sprawę, że gdyby tak zrobiła, skłamałaby. W innych okolicznościach postąpiłaby tak. Jednak coś jej mówiło, że Midoriko rozpoznałaby łgarstwo. Te oczy zdają się widzieć wszystko.
- A ty nie? – zapytała w końcu, spoglądając na Midoriko.
- Dlaczego miałabym ci to powiedzieć? To twoje odczucia, nie moje. Pewnie byłoby ci łatwiej, gdybym ja przedstawiła to, czego się wstydzisz. Ale nie jesteś tutaj, by iść z górki.
- Nie powiem jej tego.
- I tak przyznałaś się już dwa razy – zaśmiała się.
Itamaki przeklęła siebie pod nosem, znów odwracając wzrok i marząc brwi. Jeszcze trochę i przez nią będę wyglądać jak Itachi.
- Właściwie to zabawne – stwierdziła Midoriko.
- Zabawne?!
- Tak.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego! Nie ma nic radosnego w tym, że wszyscy kochają Itami, a kiedy pojawiam się, zmieniają swoje nastawienie. Każdy tak robi. I zawsze.
- Jesteś jak druga osoba. Z każdym człowiekiem rozmawia się inaczej. Dlatego tak jest.
- Dlatego chcę byśmy były jednym.
- Więc najpierw musicie się rozdzielić.
- Dlaczego?
- Tylko tak zrozumiecie swoją odrębność, a jednocześnie to, co was łączy.
- Nie rozumiem tego toku myślenia, ale spróbuję ci zaufać.
- Cieszę się – odpowiedziała z uśmiechem.
 W jej oku pojawił się błysk. Za każdym razem, gdy Itamaki go widziała, pojawiało się w niej dziwne uczucie. Nie potrafiła go określić. Wiedziała tylko, że nie jest dobre. Chyba, że mi się tylko zdaje.
- Powiedz mi, Itamaki, zawsze tak było? Czy byłyście osobno od początku?
- Wydaje mi się, że kiedyś byłyśmy jednym. Ale odkąd pamiętam, wciąż miałam świadomość, że nie jestem sama.
- Kiedy to się stało?
- Nie wiem. Nie było żadnego wydarzenia. Chociaż odkąd dowiedziałyśmy się, że jesteśmy kluczem, coraz bardziej zaczęłyśmy oddzielać się od siebie.
- Nie sądzisz, że ciekawie byłoby, gdyby okazało się, że istnieje drugi klucz?
Midoriko zadała to pytanie, patrząc się w bliżej nieokreślony punkt niedaleko kamieni. Ku zdziwieniu Itamaki, uśmiechała się. Jednak bardziej dziwił ją sam pomysł Midoriko.
- Na pewno byłoby mi łatwiej.

Przez kolejne trzy dni Ikeda codziennie spotykała Midoriko w Jaskini Maskarady, gdzie rozmawiały długimi godzinami. Mimo tego wracała do namiotu wcześniej niż Itachi, lecz zawsze czekała na jego powrót. Kiedy pojawiał się, rozmawiali przez długi czas. Itachi opowiadał o niesamowitych jaskiniach, które odkrył. W jednej nawet znalazł malutkie bryłki złota i stwierdził, że będzie musiał kogoś tam wysłać.
Jednego dnia Midoriko wypytywała Itami o to, jak żyło jej się na Fiery Raven, choć nigdy przedtem nie poruszała tego tematu.
- Po twoich opisach trudno mi uwierzyć, że to naprawdę Goniący Kruk – westchnęła Midoriko.
- Jak go nazwałaś?
- Goniący Kruk. Pewna osoba tak go określa, a ja przyzwyczaiłam się do tego – wyjaśniła krótko.
Itami pokiwała powoli głową, po czym uśmiechnęła się do siebie. Midoriko jak zwykle nie spuszczała z niej wzroku.
- Zakochałaś się w nim – powiedziała nagle.
- Co?!- zawołała, zszokowana.
- To co słyszałaś. Bardzo to po tobie widać, kiedy o nim opowiadasz.
- Ale…
- Mam ponadprzeciętną umiejętność szybkiej analizy. Możesz mi opowiedzieć o nim z perspektywy twoich uczuć. Wtedy będę mogła stwierdzić, czy on czuje to samo.
Itami przez dłuższy czas siedziała w ciszy i zastanawiała się, czy powinna zrobić to, o co Midoriko ją poprosiła. Kiedy jednak wyobraziła sobie, jak lżej jej będzie, gdy wyrzuci to z siebie, opowiedziała jej o swoich relacjach z kapitanem. Gdy skończyła, Midoriko przez chwilę nic nie mówiła w zamyśleniu. W końcu spojrzała się na nią, uśmiechając się słabo. Podeszła bliżej i przytuliła dziewczynę.
- Wydaje mi się, że to tylko gierka. White jest wybredny, więc nie wyżywa się na każdej lepszej kobiecie. A ty pewnie spodobałaś się mu, więc będzie chciał cię wykorzystać.
- Ale przecież…On zawsze martwi się o mnie - powiedziała cicho, a jej oczy zaszkliły się.
- Bo jesteś kluczem.
- Itamaki zawsze to powtarza. Ale ja wierzę, że nie ma racji – łzy poleciały po jej policzkach.
- W tym wypadku zgadzam się z nią. Mimo odmienności White’a, nie możesz zapominać o tym, w co wierzyłaś na początku. Tak naprawdę jest jak wszyscy piraci. Nie ma wyjątku.
- Chyba wolałbym nie znać twojej opinii. Cicho wierzyć, że coś dla niego znaczę. Nawet jeśli to kłamstwo
- I zostać wykorzystaną – powiedziała ostro. - Itami, posłuchaj mnie, musisz się zdystansować. Za bardzo przywiązałaś się do osoby, która tak naprawdę niewiele różni się od innych, u których byłaś.
- Nie znasz go – wyjąkała.
Strumień łez, który obficie spływał po jej policzkach, wsiąkał w suknię Midoriko.
- Wystarczają mi opowieści twoje i osoby, która zna go od jego pirackich narodzin.
- Kto to?
- Zabawne, ale też chciałabym wiedzieć.
- Nie chcę dziś wracać, nie będę mogła powstrzymać się od łez.
- Zostań tu. Jeśli chcesz, mogę ci towarzyszyć.
Itami pokiwała głową i mocniej przytuliła się do Midoriko. Ta uśmiechnęła się sama do siebie, czego Ikeda nie widziała.

4 komentarze:

  1. Poradnia psychologiczna "U Midoriko"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej Zakład Pogrzebowy Racjonalnego Myślenia.

      Usuń
    2. Taaak Itami.
      Mi tam się podoba ta nazwa. >D

      I podoba mi się sposób wypowiedzi Midoriko. I zainspirował mnie ten tekst: "[...]Pewnie dlatego, że wyglądały, jakby widziały więcej niż inne." : D

      Usuń
  2. Ciekawie się zrobiło c:
    I gustam wasze wypowiedzi x3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy