Itami poczuła, jakby
jej serce rozpadło się na dwie połówki, widząc pioruny skierowane w jej stronę.
Jednak one uderzyły spory kawałek za jej plecami o platformę, gdzie powstało
spięcie elektryczne. Midoriko odciągnęła Itamaki w zdziwieniu i złości,
patrząc, jak przy ziemi wciąż majaczyły błyski. Itachi z powrotem wskoczył na
skałę.
- Gdzie on jest? – zapytał White.
Itamaki po raz
pierwszy słyszała taką nienawiść w jego głosie i pogardę w oczach Mimo że wzrok
kierował na Midoriko, ta odraza wcale nie była skierowana do niej. Lecz do
kogoś innego.
- Itamaki, powiedz mu, że ma cię
zostawić – zażądała Midoriko.
- Ufasz jej czy mi? – zapytał White, zwracając
wzrok w stronę Itami.
- Jesteś taki jak wszyscy inni… -
powiedziała cicho Ikeda.
Ta odpowiedź
całkowicie roztrzaskała jego maskę. Na twarzy wymalowało się wielkie zdziwienie
i rozczarowanie. Itami nie mogła na to
patrzeć, więc odwróciła wzrok.
- Nie prawda - szepnęła, a jej
twarz przybrała wyraz przerażenia. – Oszukuje nas…Nie chcę w to wierzyć…Bo
jesteś naiwna…Wiem…
Ikeda upadła na
kolana, wystraszona patrząc na swoje drżące, białe ręce. Midoriko i Itachi
patrzyli na nią ze zdziwieniem i niepokojem. W końcu Japonka położyła rękę na
jej ramieniu. Dziewczyna spojrzała się na nią z szeroko otwartymi czarnymi
oczami, z których spływały łzy.
- Jesteście gotowe – powiedziała z
dumą, jakby skończyła budowę jakiejś pracy, nad którą siedziała latami. – Jeśli
pójdziecie ze mną, spełni się wasze marzenie.
- Itami, wybacz mi, ale nie mogę
pozwolić, żeby zabrała cię do Lalki Rogera – rzekł White, zamykając oczy.
Mężczyzna wziął
głęboki oddech. Usłyszał krzyk. Gdy otworzył oczy, tuż przed nim była Midoriko,
która kierowała naginatę w jego serce. Zrobił unik, jednak ostrze przeszło
przez jego ramię. Poczuł piekielny ból w tym miejscu, ale spojrzał jej w oczy. Broń upada. Coś przybija Midoriko do ściany.
Pojawia się kruk. Szarpie ją ostrymi szponami. Dziewczyna krzyczy bezgłośnie.
Pod nią kałuża krwi. Jasno. Midoriko upadła, przyciskając obie ręce do
brzucha. Przeklęła, wyjąc z bólu. Nagle podniosła się gwałtownie, krzywiąc
twarz w bólu. Niewidzialna siła pociągnęła ją za ramię.
- Też jesteś na sznurkach? – zadrwił
Itachi.
- Ty jesteś mistrzem katany –
zauważyła kąśliwie Midoriko, wystawiając rękę w bok. – A zostałeś ranny.
Itachi szybko
podniósł swoją dłoń i wokół Itami powstał płomienny krąg czemu nie kwadrat? Itaś
ma fetysz na okręgi. Midoriko prychnęła. Obok niej zmaterializował
się koń, którego dosiadła z imponującą prędkością, biorąc pod uwagę, że miała
na sobie sukienkę i jej brzuch paraliżował ból. Odjechała nim w stronę tropików,
pozostawiając zdziwionego Itachiego na platformie.
Ogień ustał.
Itachi od razu podbiegł do Ikedy i kucnął przy niej. Objął ją, ale Itamaki
odepchnęła go. Złapał się za ramię, w które wcześniej został ugodzony i
skrzywił się. Mimo to nie odwracał od niej wzroku. Łzy obficie spływały po
policzkach.
- Co ona ci zrobiła? – wyszeptał.
- Pomogła mi – wyjęczała.
- Pomogła? Jesteś cała
roztrzęsiona. Nawet nie możesz normalnie myśleć.
- Zamknij się! – przerwała mu. –
Skąd możesz to wiedzieć?!
- Widzę. Ona była przysłana przez
Lalkę Rogera. Widziałem ją pierwszy raz, ale znam jego techniki. Przywiązał do
ciebie i do niej swoje sznurki. Dlatego odciągało cię do tyłu, dlatego wstała mimo
bólu, który jej zadałem przez iluzję. On po prostu jest tu gdzieś w pobliżu. A
jej ludzie, zanim zjawiłem się, czekali z bronią i wielkim workiem, do którego
miała cię zepchnąć. Naprawdę myślisz, że ktoś taki mógł ci pomóc w czymkolwiek?
Ikeda nic nie
odpowiedziała, jedynie wciąż płakała. Dopiero po dłuższym czasie odezwała się,
co chwilę zatrzymując się, by nabrać powietrza.
- Zrobiła to. Później też miała mi
pomóc. A ty nawet nie potrafiłeś dostrzec tego, że jesteśmy dwie. Dla mnie nie
istniej słowo „ja”. Bo zawsze Itami mi towarzyszy. Rozumiesz? Jestem dwiema
osobami. Moim drugim marzeniem, o którym ci nie mówiłam, jest to, by być
jednym. Midoriko miała doprowadzić do jego ziszczenia.
- Czemu wcześniej mi tego nie
powiedziałaś? – zapytał Itachi.
- Dlaczego miałabym to zrobić? –
prychnęła Itamaki, nie kontrolując łez. – Zmieniłbyś o mnie zdanie. Ale Itami
miała nadzieję, że chociaż to dostrzeżesz, ale myliła się jak zwykle.
Kapitan patrzył
dłuższą chwilę na Ikedę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. W końcu, z pewnym
trudem, przytulił ją do siebie,. Zaskoczona zastygła w bezruchu.
- Już dawno zauważyłem, że jesteś
zmienna – rzekł łagodnie. - Nie raz miałem wrażenie, że rozmawiam z dwiema
osobami. Wybacz, ale nigdy nie pomyślałbym, że możesz mieć taki problem.
- Dlaczego to mówisz? – zapytała
Itamaki roztrzęsionym głosem. – Kłamiesz!
Krzyknęła i znów
odepchnęła go od siebie. Wstała niezręcznie i patrzyła na niego przerażona.
Itachi przeklął pod nosem, ponownie łapiąc się za ramię, które pulsowało mu
bólem. Mimo że jedną rękę miał już całą we krwi, poniósł się na nogi.
- Kłamiesz- powtórzyła Itamaki. - Ciągle
kłamiesz. Jesteś taki sam jak inni, prawda? Oszukujesz nas. Ciągle. Możesz
darować sobie fałszywe czułości, rozumiesz?! Znajdź też ten cholerny skarb,
otworzę ci go i zostaw mnie w spokoju!
Itachi słuchał
tego z uniesionymi brwiami. Gdy Itamaki skończyła, kapitan spojrzał na nią ze
smutkiem i współczuciem, po czym zrobił minę jakby coś sobie przypomniał.
- To ona, czyż nie?
- Tak! Otworzyła mi oczy na moją
głupotę! Itami wierzyła, że chociaż będziesz się martwić, że nie było nas dwa
dni. Ale ja miałam rację. Obchodzi cię jedynie to, co mamy. Nie my.
- Itami, naprawdę zdaje ci się, że
masz dla mnie znaczenie tylko dlatego, że jesteś kluczem?!
- Ja starałam się mieć nadzieję,
że nie. Ale ona upadła. A Itamaki w to nie wierzy.
- Mylicie się obie. Gdybyś mnie
interesowała tylko dlatego, że jesteś kluczem, nie trudziłbym się, żeby dbać o
twoje bezpieczeństwo aż tak. Sam mógłbym zrobi ci krzywdę, gdybyś zrobiła coś źle.
Liczyłoby się wyłącznie to, że masz żyć, a reszta byłaby mi obojętna. Dobrze
wiesz, jak by to wyglądało, bo już tak cię traktowali. A tymczasem ja wpadam w
szał, gdy ktokolwiek cię zrani. O tym Midoriko już nie wspomniała, prawda?
- Więc co? Co chcesz mi przez to
powiedzieć?
- Że mylisz się. Nie jestem jak
wszyscy.
- I że niby nie zostałam twoją
zabawką? Na jakiej podstawie mam w to uwierzyć?! – w tym momencie wybuchła
kolejnym wodospadem łez.
- Nigdy nie przeszło mi przez
myśl, że mogłabyś nią być. Nie zapominaj, kim jestem. Takie coś mogłoby być na
poziomie Lalki Rogera. A powinnaś widzieć, że nienawidzę go i jego metod też.
- A jednak ktoś od niego chciał mi
pomóc? Jak zamierzasz to wytłumaczyć?
- Nie wiem. Nie musiałbym ci nic
wyjaśniać, gdybym nie chciał. W tej chwili widzę jedynie efekt ich poczynań:
zepsucie ciebie i odsunięcie ode mnie. Zapewne miało to na celu zaciągnięcie
cię na jego statek. Tylko tyle. Proszę cię, przestań płakać – zakończył
łagodnie.
Podszedł do
niej powoli. Myślał, że znów odsunie się, jednak stała w miejscu. Objął ją i
przytulił do siebie mocno. Zabolało go ramię, lecz nie zwracał na to uwagi.
Miał wrażenie, jakby trzymał w ramionach małe dziecko, któremu ktoś ukradł
ukochaną lalkę. Dopiero po dłuższej chwili, Ikeda powoli przestawała płakać.
Wtedy Itachi odsunął ją delikatnie od siebie, jednocześnie kładąc rękę na jej
policzku i ocierając łzy.
- Przepraszam, powinienem dawno ci
to powiedzieć. Moja złość, gdy coś ci się dzieje, szczególnie na samego siebie,
bierze się z jednego prostego powodu. Zakochałem się w tobie. Nie w jednej z
was. Tylko w całej tobie. Może nie dostrzegłem, że jest was dwie, dlatego że
obie kocham tak samo.
Ikeda otworzyła
szeroko oczy, zupełnie jakby zobaczyła ducha. Kapitan pochylił się i musnął ją
w usta, po czym nieznacznie odsunął się. Spojrzał na nią, jakby pytając o
zgodę. Pomimo łez, które wciąż lały się po jej policzkach, Itachi dostrzegł w
jej oczach nadzieję i radość. Dopiero wtedy pochylił się ponownie i pocałował
ją. Itami niepewnie zawiesiła mu ręce na szyi, a on przytulił ją jeszcze
mocniej. Itachi czuł pewną ulgę. Zupełnie jakby jakiś ciężar, który długo gotował
się, spadł mu z serca. Cieszył się, że w końcu wyznał jej, co do niej czuł od
dawna i że w końcu nie musiał powstrzymywać się od pocałowania jej. Wpił się więc
w jej usta, ciesząc się ich słodkim smakiem. Dopiero po dłuższej chwili
odsunęli się od siebie.
- Czy na pewno mogę ci wierzyć? –
zapytała.
- Owszem – odpowiedział,
wycierając jej łzy z policzków. - Tak jak ufałaś mi do tej pory. Przed rozmową
z Midoriko.
- Przepraszam, że znów musiałeś
martwić się o mnie. I że zostałeś skaleczony.
- To nie jest głęboka rana, więc
sami damy radę ją opatrzyć. A co do tej sytuacji, proponuję wrócić do naszego
obozu, spakować rzeczy i przenieść się gdzieś indziej.
Itami kiwnęła
głową, jakby zamyślona. Itachi dźgnął ją w brzuch. Kiedy odskoczyła, spojrzała
się na niego pytająco.
- Nad czym myślisz?
- Zabolało mnie to, co
powiedziałeś o Midoriko, bo zdążyłam jej zaufać. Ale wygląda na to, że masz
raję. Chociaż zdaje mi się, że i tak mogłaby mi trochę pomóc.
- A mi nie. On nie wie, co oznacza
to słowo – jego głos znów stał się chłodny. – Chodź – powiedział już łagodnie.
Wziął ją za
rękę i poprowadził przez platformę do lasu. Podczas drogi, a także pakowania
się, rozmawiali o tym, co łączyło Itachiego z Lalką Rogera. Itami była
zaskoczona jego opowieścią.
Itachi już
dawno znał historię słynnego, a jednocześnie okrytego tajemnicą, korsarza o
pirackich popędach, który powszechnie uważany był za najgroźniejszego na
oceanach. Mówiono, że potrafił owinąć wokół palca nawet swojego władcę, przez
co zaczęto nazywać go Lisem z Hiszpanii. Po pewnym czasie jego zwierzchnik
zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. Babcia Itachiego, która opowiadała mu
jego historię, twierdziła, że to właśnie on zabił monarchę. Wtedy na tron
wszedł nowy władca. Nie uznawał Lisa, więc odebrał mu tytuł korsarza. Potem wydał
rozkaz o aresztowaniu go za piractwo, co skutkowało jego zniknięciem. Nikt go
nie widział, ani o nim nie słyszał przez jakiś czas. W tym czasie pojawił się
jego następca zwany Kanibalem. Pirat ten miał w zwyczaju smażyć kapitanów
rabowanych statków na oczach ich załogi. Właśnie wtedy znów zaczęto mówić o
Lisie. O jego planach, mających na celu zgładzić Kanibala. W końcu, choć były
to jedynie pogłoski, owy scenariusz sprawdził się. Hiszpan nie tylko przywrócił
sławę dla siebie, ale również ośmieszył swojego wroga, paląc go samego na
oczach jego załogi, nad którą później przejął dowodzenie. Dzięki temu uzyskał
nowy tytuł - Lalki Rogera. Wielu próbowało mu go odebrać. Jednak większość z
nich Hiszpan zabił, zanim zdążyli go zobaczyć po raz pierwszy.
Itachi miał dopiero małą załogę, a jego
jedynymi towarzyszem, których traktował jakby byli na tym samym poziomie, byli
Sumisu i Tsuya. Zatrzymali się w małej zatoce na Haiti, by zakupić broń. Ku
zdziwieniu młodego i bogatego już kapitana, obok przybił inny, duży statek.
Kazał jednemu ze swoich ludzi obserwować pokład drugiego okrętu i w ciągu dnia
zajął się własnymi sprawami. Wieczorem wyszedł wraz z Tsuyą do miejskiego baru,
gdzie mieli spotkać się z handlarzem broni. Jednak mężczyzna nie zjawił się
sam. Towarzyszył mu wysoki Hiszpan w krótkich, ciemnych włosach. Jego uroda
była wręcz zabójcza, co nie umknęło uwadze dziewczyny. Na głowie miał czarny
kapelusz, który ściągnął wchodząc do pomieszczenia.
- Nazywam się Francisco Dali. Proszę mi wybaczyć, że mieszam się w
pańskie interesy – powiedział Hiszpan,
podchodząc do nich. – Jednak mam podobny interes do tego pana.
Oboje dosiedli się do stolika i Francisco
zamówił rum dla każdego u kelnerki, która patrzyła na niego jak na obrazek i
odeszła z chichotem. To wyraźnie zdenerwowało Tsuyę,, której Francisco przypadł
do gustu.
- Itachi. A to jest Tsuya – przedstawił ich zwięźle White. - Potrzebna
mi katana, lekka w manipulowaniu i oczywiście najwyższej klasy. Ponadto
dziesięć najnowszych rodzajów broni palnej – powiedział rzeczowo.
- Z pominięciem tych gównianych – zaznaczyła Tsuya.
- Zadziwiające. Również potrzebuję takiej katany – oznajmił Francisco z
czarującym uśmiechem. - Chciałbym też sto kordelasów, tyle samo garłaczy i
dziesięć karabinów.
- Liczny zakup – zauważył Itachi, lustrując go wzrokiem.
- Liczna załoga – wzruszył ramionami.
- Na statku?
- Na statku?
- Owszem. Proszę nie myśleć o mnie źle – uniósł ręce w geście niewinności.
– W tych czasach na otwartych wodach jest mnóstwo piratów. Nie jestem jednym z
nich.
- Rozumiem.
Resztę rozmowy przeznaczyli na techniczne
uzgodnienia. Tsuya zdawała się nie móc odwrócić wzroku od Francisco. Jego uroda
i sposób bycia był zupełnie inny niż wszystkich. Jednak to właśnie niepokoiło Itachiego,
który patrzył na niego z dystansem.
W pewnym momencie handlarz wyszedł, aby dać
swojemu towarzyszowi, czekającymi na zewnątrz, spis zamówień, po czym wrócił na
miejsce. W tym czasie rozchichotana kelnerka przyniosła im kufle. Tsuya patrzyła
z zazdrością, jak Francisco odsyłał ją z zalotnym uśmiechem. Nagle straciła
przytomność. Itachi od razu zareagował, przytrzymując ją. Po chwili otworzyła
oczy.
- Czy nic ci nie jest? – zapytał Francisco
Jego twarz wyrażała szczery niepokój, choć Itachi mógłby przysięgnąć, że chwilę
temu widział niezadowolenie i zdziwienie na jego twarzy.
- Nie. W porządku – powiedziała, kręcąc głową. – Nie pij tego –
szepnęła do Itachiego, po czym wyprostowała się.
Wszyscy wznieśli toast i dwóch mężczyzn
opróżniło kufle do dna, natomiast pozostała dwójka niezauważenie wylała swoje
trunki. Po jakimś czasie rozległ się krzyk. Niedaleko ich stołu, wcześniej
rozchichotana kelnerka leżała na ziemi, a jej koleżanka prosiła o ratunek.
Chwilę później handlarz zaczął się dusić.
- Widziałam to – szepnęła Tsuya
do Itachiego. - Chodźmy.
Wstali gwałtownie i wyszli z baru. Tsuya chciała iść w stronę okrętu,
ale Itachi zatrzymał ją i pociągnął za róg budynku. Spojrzała się na niego
pytająco ze złością, lecz on pokręcił głową i przyłożył palca do ust. W końcu
na zewnątrz wyszedł Francisco, śmiejąc się w najlepsze.
- To on? – szepnęła z niedowierzaniem.
Francisco momentalnie zmienił wyraz twarzy.
Spojrzał w miejsce, gdzie byli schowani.
Sięgnął za poły płaszcza i wydobył stamtąd katanę. Itachi wyszedł mu naprzeciw
ze swoją bronią, każąc Tsuyi zostać w miejscu.
- Nie specjalnie mam ochotę na walkę, aczkolwiek jeśli ją zaczniemy, masz
marne szanse na przeżycie – oznajmił znużonym tonem.
- Zobaczymy.
- Dlaczego staram się być miły, skoro i tak wszyscy nie są w stanie posłuchać
się jedynej dobrej rady – westchnął teatralnie.
Francisco z zadziwiającą prędkością
zaszarżował Itachiego. White nigdy wcześniej nie walczył z takim przeciwnikiem.
Czuł jakby Francisco i jego broń stanowiła jedność. Sam to opanował. Jednak
jego moc była większa. Sprawniejsza. Bardziej doświadczona. I choć Itachi czuł,
że przegra tę walkę, sprawiła mu radość i pewnego rodzaju fascynację. Nie
sądził, że ktoś był w stanie władać kataną lepiej od niego. Ale okazało się, że
Francisco to potrafił, co zmotywowało go do polepszenia swoich umiejętności. W
końcu jednak Hiszpan wybił mu broń z ręki i pchnął go tak, że upadł na ziemię.
- Niech twoim ostatnim słowem będzie twoje nazwisko – powiedział
Francisco, podnosząc katanę do góry.
- White – syknął przez zęby, uśmiechając się.
- Dziękuję. W takim razie zdradzę ci, że moje było fałszywe.
Opuszczał broń, by zabić przeciwnika, jednak
nagle ją zatrzymał. Znalazł się w świecie Itachiego. Ale odezwał się. Nie powinien
być w stanie tego zrobić. Ciemność rozpłynęła
się i znów znaleźli się przed barem. Hiszpan najpierw patrzył na kapitana z zaskoczeniem,
po czym roześmiał się szaleńczo i schował katanę.
- Doprawdy nie sądziłem, że spotkam kogoś, kto mógłby mi dorównać. W
dodatku wydajesz się być moją bratnią duszą – zaśmiał się jeszcze głośniej. –
Na pewno jeszcze kiedyś się spotkamy.
Hiszpan wystawił rękę w stronę budynku, po
czym jego dłoń zaiskrzyła się i wystrzeliły z niej pioruny. Uderzyły w coś
wewnątrz i nastąpił wybuch, który zaślepił Itachiego. Słyszał z chaosu, który
nagle zapanował, tylko wołanie Tsuyi. Po chwili znalazła się obok niego.
- I co było później? – zapytała
Itamaki, podnosząc rzeczy z ziemi, gdy już skończyli wszystko pakować.
- Wróciliśmy. Nie było po nim
śladu. Ale jego okręt został. Kazałem Sumisu zabić wszystkich, którzy zostali
na pokładzie i ukradłem statek. Ponoć dziwnie zareagował – oznajmił Itachi,
podnosząc cięższe bagaże. – Zaczął śmiać się, po czym podpalił najbliższą
osobę, którą miał obok siebie. Słyszałem, że tak było, ale nie widziałem tego
osobiście.
Wzruszył ramionami
i skierował się na północ. Itamaki biorąc swoje rzeczy, ruszyła za nim.
- Ale widziałeś go później?
- Tak. Wiele razy. Gdy zbierałem
załogę, on co jakiś czas przychodził jakby na kontrolę. Nie zawsze we własnej
osobie. Ale kiedyś często ze sobą walczyliśmy. Chociaż nie sądzę, by chciał
mnie zabić. Raczej sprawdzał moje zdolności i motywował mnie do polepszenia
ich. Tamtego dnia koło knajpy chyba postanowił, że będę jego konkurentem. Ale
przez to poznałem go bardziej niż ktokolwiek inny. No i sam domyśliłem się, że
jest Lalką Rogera.
Po dalszej
wędrówce i rozmowie, zatrzymali się w lesie. Rozbili obozowisko przy blasku
ognia, który Itachi wytworzył. Gdy skończyli rozpakowywać się, zgasił je.
- Więc mówisz, że Tsuya zauroczyła
się w Lalce Rogera? – zapytała Itamaki w zamyśleniu.
- Na początku tak.
- Ciekawe czy spodobałby mi się,
skoro mówisz, że uważała go za bardzo przystojnego.
- Ej! – dał jej kuksańca w bok. –
Jesteś okrutna wiesz?
- Zawsze taka byłam – wzruszyła
ramionami.
- Ale mogłabyś być teraz milsza
dla mnie – zaśmiał się.
- Przecież jestem.
Itachi spojrzał
na nią spode łba. Zaśmiała się i zaplotła ręce na jego szyi. Kapitan od razu uśmiechnął
się, na co Itamaki odpowiedziała prychnięciem. Itachi objął ją w pasie, a ona zbliżyła
się i pocałowała go czule. Opowieść Itachiego i zatracenie się w miłości do
niego, okazało się dla niej najlepszym pocieszeniem, a zarazem ratunkiem przed
zagubieniem się w samej sobie, do czego doprowadziła Midoriko. Dopiero wtedy
zdała sobie sprawę z tego, od jak dawna chciała zbliżyć się do niego w ten sposób.
Przylgnęła do niego mocniej i w tym samym momencie oboje polecieli do tyłu.
Jednak nie zwracali na to uwagi i wciąż skupiali się tylko na sobie i
pocałunku, w którym złączyli swoje dusze.
Cieszmy i radujmy się, gdyż Itachi i Itami w końcu są razem. Yatta!
W dodatku możemy obchodzić dziś pierwszy 'jubileusz' , gdyż dobiłam 100 stron! *o*
*wyobraziła sobie fajerwerki, szampana i torta na cześć 100 stron i bije blaskiem swojej zajebistości*
Czytałam ten Twój rozdział wczoraj cały dzień. Bo co chwile gdzieś musiałam iść. :x
OdpowiedzUsuńO___O
Już?!
Tak Itami... radujmy się. Urządźmy przyjęcie, parapetówę. Fajerwerki są złe. Będziesz je miała dopiero na sylwestra.
A teraz przyznaj się, że najbliższego rozdziału nie doczekamy się szybko. >D
A to hamstwo! Ja za to ten i poprzedni rozdział pisałam przez 3 dni w szkole ciągle + wieczór w niedzielę. Midori się ze mnie śmiała, że długopis mi się w ręku palił. :D
UsuńNo dokładnie! Kurde, ja jestem z siebie taka dumna. <3
Kurnasz...przejrzała mnie. :D Znaczy ogólnie nie wiem jak to wyjdzie, tyle Tobie powiem. Ale pewnie nie. Ale na pewno jeszcze jeden będzie przed końcem tego roku. <3
A teraz powiedz mi koniecznie jakie były Twoje reakcje/myśli/stosunek w tych 3 momentach:
1. Kiedy Itami nie chciała pomocy Itachiego,była przy Midoriko, krzyczała na Itasia, etc.
2. Gdy się pogodzili.
3. Kiedy się okazało, że Midoriko jest od Lalki Rogera i opowieść o tej gnidzie jednej.
Kurde, a mi za to wszystkie się wypisują, a nie palą. Już nie wiem ile w tym miesiącu ich zużyłam. x.x
UsuńHahah, wiedziałam... no ja myślę. Zresztą jak tam dasz radę.
Jeżeli chcesz znać odpowiedź na Twoje pytania to Ci powiem, ale możesz się rozczarować, ale ja już tak mam, że zazwyczaj czytam coś bez wyrazu na twarzy i tak samo jak oglądam. Ale nie myślałam, że Midoriko będzie tą złą. I nawet miałam nikłą myśl, że Itaś może być tym złym. Ale... już na początku jak opisywałaś jej oczy takie przeczucie miałam, że miło nie będzie.
A to, że nie chciała pomocy od niego to raczej normalne, bo Itami miała wrażenie, że Midoriko ją rozumie i pomoże jej. A Itaś tego nie zaczaił.
W końcu musiało dojść do porozumienia między nimi. Więc to miła wiadomość. C:
A nie spodziewałam się tego trzeciego. Nie lubię go.
Takie dojście do władzy po trupach. Manipuluje innymi.
:x
Ooo też tak miałam kiedyś. A potem jak mi takie ciągle wypisywanie przeszło, to potem moja koleżanka, od której pożyczałam długopisy, zaczęła wypisywać co chwilę. XD
UsuńNo weeź, jak mogłaś się nabrać? :D Yeee, ktoś jednak zwrócił na to uwagę. *o* I te jej błyski w oczach nie były przypadkiem. Zawsze miała coś innego w głowie. >D
No ja kurde prawie się popłakałam prawie jak to pisałam. I nie cieszysz się, że w końcu się buziaaaali? <3
Yes! Przynajmniej element zaskoczenia mi się udał. :3
Hłe hłe. No właśnie to mnie najbardziej ciekawiło, czy go polubiłyśćie czy nie...bo ja w sumie nie wiem. Chociaż kawał z niego dupka jest.
Ty sobie wszystko punktujesz tam ? >D
UsuńWiec wiesz, ja tak naprawdę nie byłam pewna co do Midoriko. Mimo wszystko myślałam, że pomoże. Ale jak mówisz, że jej zawsze coś innego w głowie. : D
Wiesz myślę, że Ty i tak bardziej się cieszysz z tego powodu. A cieszyć się cieszę. <3
Bo to jest kawał dupka... jak Ty go nie lubisz to ja też.
No i w końcu dostęp do neta i możliwość skomentowania x3
OdpowiedzUsuńJa przeczytałam wszystko na telefonie i powiem, że gdyby nie wkurzające co chwile przewijanie strony to byłabym w niebie xD
Haha. To fajnie. ^^
UsuńTy też powiedz mi jakie były Twoje reakcje/myśli/stosunek w tych 3 momentach, co Kikari wyżej napisałam. :3
Jak ja kocham rozbudowane komentarze xD
Usuń1. Przez chwilę mi przeszło przez myśl, że może jednak Itaś jest zły i to wszystko jest grą. Więc było dla mnie jak najbardziej zrozumiałe, że nie chciała od niego pomocy. Tylko ja bym jeszcze rzuciła w niego butem xD Ale przecież ja kocham komedię, więc to przemilczmy xD
2. Słooodko ;u; To było takie urocze i ogólnie wspaniałe, że odruchowo wpakowałam lizaka do buzi... Potem siostra miała wyrzuty, że jej lizaka zjadłam xD Ale ogólnie to pogodzenie było czymś długo wyczekiwanym i to wyznanie <333
3. Szczerze z całego serca spodziewałam się, ze Midori będzie tą dobrą. A tu bum! (chociaż te biedronki...) Szok. Od razu wiedziała co jest i chciała pomóc, a nagle wychodzi, że tak na serio to była gra.
To dobrze. :D
Usuń1. No nieee. Dlaczego wy Brudasy przeciwko mnie? T__T Ja wiem, że robiłam to, żeby tak wyglądało, ale kurde...to Itaś. Q_Q
2. No nieee? Starałam się! *Q* (łe tam ten potwór...moje ważniejsze. :D) No kurde ja się tak cieszyłam jak to pisałam i takie tylko "wreszcie, wreeeszcie!" <3
3. Hłe hłe hłe. To dobrze, że bum. ^^ No Midor do miłych osób nie należy...no i tutaj ma swoją dumę, a że podjęła się współpracy z Trafim to działa tak a nie inaczej.