Midoriko wyszła z małej kajuty, trzymając się za brzuch.
Przeklęła pod nosem i ruszyła wzdłuż korytarza. Nie mogła uwierzyć w to, co
usłyszała od lekarza. Powiedział, że nie ma żadnych fizycznych uszkodzeń na
ciele. A ten cholerny ból, to z dupy
się bierze– prychnęła i pchnęła
jedne z drzwi.
W pomieszczeniu było ciemno. Jedynym źródłem światła była
lampa naftowa na drewnianym stole, za którym siedział mężczyzna. Midoriko
podeszła tam i opadła na fotel naprzeciwko.
- Masz gównianego lekarza – powiedziała z oburzeniem.
- Kobiecie nie wypada używać takiego słownictwa – zauważył mężczyzna.
- Masz gównianego lekarza – powiedziała z oburzeniem.
- Kobiecie nie wypada używać takiego słownictwa – zauważył mężczyzna.
Midoriko prychnęła. Zawsze denerwowało ją, gdy Hiszpan
mówił jak dżentelmen. Mimo że dobrze zgrywało się to z jego przystojnym
wyglądem, wiedziała, że jest irracjonalne względem charakteru.
- Przymknij się. Lepiej powiedz, co on mi zrobił? – zapytała ściskając brzuch.
- Prawdopodobnie użył na tobie iluzji.
- Przymknij się. Lepiej powiedz, co on mi zrobił? – zapytała ściskając brzuch.
- Prawdopodobnie użył na tobie iluzji.
Midoriko otworzyła szerzej oczy. Przed jej powiekami znów pojawił
się czarny kruk. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie i mocniej przycisnęła rękę.
Czuła się lekko zirytowana faktem, że ktoś działał w jej umyśle. W końcu to było
jej zadanie.
- Ile on ma tych umiejętności?
- Umiejętności ma wiele. Moce tylko trzy, ot co – oznajmił z uśmiechem, po czym wstał.
- Co zamierzasz teraz zrobić?
- Czekać – wzruszył ramionami.
- Ile on ma tych umiejętności?
- Umiejętności ma wiele. Moce tylko trzy, ot co – oznajmił z uśmiechem, po czym wstał.
- Co zamierzasz teraz zrobić?
- Czekać – wzruszył ramionami.
Mężczyzna podszedł do jednej z półek i wyciągnął stamtąd
dużą butelkę rumu. Rzucił ją w stronę Midoriko, która złapała ją zręcznie.
Odkorkowała i pociągnęła duży łyk. Hiszpan uśmiechnął się, po czym usiadł z
powrotem na kanapie.
- Masz zamiar czekać na okazję?
- Raczej na rezultat.
- Czego?
- Mojego planu.
- Rozumiem, że nie raczysz mnie oświecić.
- Może później.
- Masz zamiar czekać na okazję?
- Raczej na rezultat.
- Czego?
- Mojego planu.
- Rozumiem, że nie raczysz mnie oświecić.
- Może później.
Mężczyzna wziął od niej butelkę i wypił kilka solidnych
łyków. Następnie znów podał jej rum. Gdy opróżniła butelkę, Hiszpan zaśmiał się
i poszedł po kolejny trunek. Pijąc alkohol, zaczęli rozmawiać o wytrzymałości
swoich głów i innych mało znaczących rzeczach.
- Nie rozumiem, po co wciąż masz przy mnie maskę? – oznajmiła.
- Ależ ja nigdy jej nie noszę.
- Nie rozumiem, po co wciąż masz przy mnie maskę? – oznajmiła.
- Ależ ja nigdy jej nie noszę.
Midoriko wybuchła śmiechem, zupełnie jakby usłyszała
najśmieszniejszy żart świata. Minęło parę minut, zanim w końcu uspokoiła się.
Napiła się i dopiero wtedy znów się odezwała.
- Czy ty chcesz mnie zabić? Wiesz, że śmiech działa na brzuch.
- Wybacz, lubię patrzeć na cierpienie innych – wzruszył ramionami.
- Czy ty chcesz mnie zabić? Wiesz, że śmiech działa na brzuch.
- Wybacz, lubię patrzeć na cierpienie innych – wzruszył ramionami.
Uśmiechnął się niewinnie, choć w jego oczach dało dostrzec
się okrucieństwo. Midoriko rzuciła w niego butelką. Jednak mężczyzna złapał ją
i wypił z niej rum do dna. Wstał i poszedł po kolejne trunki.
- Prawda jest taka, że zawsze masz na sobie maskę. Nigdy nie pokazujesz, co naprawdę myślisz – stwierdziła.
- Wtedy jestem sobą. Bo na mnie składają się jedynie oszustwa i fałszywe twarze, ot co.
- Dobrze, że umiesz przyznać się do tego – zaśmiała się, łapiąc butelkę.
- Prawda jest taka, że zawsze masz na sobie maskę. Nigdy nie pokazujesz, co naprawdę myślisz – stwierdziła.
- Wtedy jestem sobą. Bo na mnie składają się jedynie oszustwa i fałszywe twarze, ot co.
- Dobrze, że umiesz przyznać się do tego – zaśmiała się, łapiąc butelkę.
Mężczyzna uśmiechnął się i położył rum na stole. W tym
samym czasie co Midoriko, otworzył jeden trunek i napił się.
- To chyba jedyna sytuacja, kiedy nie starasz się być, że tak powiem, czarujący.
- Kiedy piję?
- Tak.
- Bo widzisz rum to jedyna rzecz, która mnie nie męczy i nie muszę nic przed nim ukrywać. W sumie nie umiem zachowywać się normalnie przy nim, więc zazwyczaj jak gdzieś jestem, na przykład na kolacji, to nie piję go w ogóle.
- Bo nie umiesz kulturalnie – zaśmiała się.
- A żebyś wiedziała. Sztuka picia rumu jest tylko jedna i zwie się piracką, ot co – pociągnął duży łyk.
- Skoro to twoja największa miłość, dlaczego uwodzisz kobiety? I tak niespecjalnie cię interesuje gwałt.
- Moja droga, czyżbyś sugerowała, że próbuję zdobyć również twoje względy? – zapytał, z uśmiechem i kucnął przy jej fotelu.
- Nic nie sugeruję. Zresztą, kto cię tam wie – powiedziała, odwracając się.
- To chyba jedyna sytuacja, kiedy nie starasz się być, że tak powiem, czarujący.
- Kiedy piję?
- Tak.
- Bo widzisz rum to jedyna rzecz, która mnie nie męczy i nie muszę nic przed nim ukrywać. W sumie nie umiem zachowywać się normalnie przy nim, więc zazwyczaj jak gdzieś jestem, na przykład na kolacji, to nie piję go w ogóle.
- Bo nie umiesz kulturalnie – zaśmiała się.
- A żebyś wiedziała. Sztuka picia rumu jest tylko jedna i zwie się piracką, ot co – pociągnął duży łyk.
- Skoro to twoja największa miłość, dlaczego uwodzisz kobiety? I tak niespecjalnie cię interesuje gwałt.
- Moja droga, czyżbyś sugerowała, że próbuję zdobyć również twoje względy? – zapytał, z uśmiechem i kucnął przy jej fotelu.
- Nic nie sugeruję. Zresztą, kto cię tam wie – powiedziała, odwracając się.
Mężczyzna położył dłonie na jej podbródku i przechylił jej głowę,
tak by spojrzała na niego. Zbliżył do niej swoją twarz.
- Chciałabyś, abym postarał się bardziej, żeby zauroczyć i ciebie?
- Chciałabyś, abym postarał się bardziej, żeby zauroczyć i ciebie?
Midoriko patrzyła się na niego przez pewien czas w ciszy,
po czym odciągnęła od siebie jego rękę i odwróciła głowę.
- Wcalespierdzielaj dziadu –
odpowiedziała sucho, łapiąc za butelkę z rumem. – Nie interesują mnie
bezlitosne dupki.
- Wcale
Mimo że jej ton był zupełnie suchy, Hiszpan roześmiał się, Midoriko
pokręciła głową i wypiła kolejny łyk.
- I za to cię wielbię – stwierdził, po czym zabrał jej butelkę, by samemu napić się z niej.
- Nie prawda – odpowiedziała, uderzając go w brzuch i zabierając swoją należność.
- Rzeczywiście. Ale naprawdę cieszę się, że mnie nie rozczarowałaś. A za to oddam ci w przyszłości, bokopiącego się nie leży leżącego
się nie dobija.
- I za to cię wielbię – stwierdził, po czym zabrał jej butelkę, by samemu napić się z niej.
- Nie prawda – odpowiedziała, uderzając go w brzuch i zabierając swoją należność.
- Rzeczywiście. Ale naprawdę cieszę się, że mnie nie rozczarowałaś. A za to oddam ci w przyszłości, bo
Itami obudziła się z ciężarem na brzuchu. Gdy otworzyła
oczy szybko przekonała się, że to Itachi zrobił sobie z niej poduszkę. Zaśmiała
się cicho. Wygląda całkiem niegroźnie,
kiedy śpi – pomyślała. Nawet nie przypominał pirata. Uśmiech
zszedł jej z twarzy, gdyż ta myśl przyniosła jej na myśl, co Midoriko wpajała
jej do głowy. Poczuła żal, że została przez nią oszukana. Nagle brzuch Itami odezwał
się głośno. Itachi niespokojnie poruszył głową, po czym jedynie odwrócił się na
drugi bok. Itami odczekała chwilę, a następnie zaczęła powoli wydostawać się spod
śpiącego kapitana, starając się nie obudzić go. Gdy w
końcu uwolniła się, podłożyła poduszkę pod jego głowę i wyszła z namiotu.
Ponownie jej kiszki zagrały marsza, więc ruszyła tam, gdzie rosło najwięcej
zieleni. W końcu uniosła się do góry i zaczęła lewitować koło roślin szukając jakichś
owoców.
Gdy wróciła do obozowiska, Itachi najwidoczniej wciąż spał.
Itami wzięła się za
wypakowywanie z kieszeni różnych owoców, które zebrała. Gdy już wszystko
ułożyła obok siebie, wzięła kokosa i położyła
go na kamieniu. Wyciągnęła patelnię i zaczęła ją przymierzać do skorupki. W
końcu zamachnęła się i uderzyła kantem, ale zdobycz jedynie wystrzeliła w bok i
uderzyła w drzewo, pozostając w stanie nienaruszonym. Itamaki mruknęła coś pod
nosem, wzięła owoc i położyła go ponownie na kamieniu. Patrzyła się chwilę na
swoją broń, ale ją schowała. Wyciągnęła z kieszeni młotek, który prawdopodobnie
był większy od niej samej. Znów przymierzyła się do zgniecenia kokosa, jednak zrezygnowała, bojąc się
o swój wygląd być kobietą być kobietą po
jego roztrzaskaniu. Dlatego też schowała narzędzie i wyciągnęła kosę. Gdy wzięła
zamach, rozległ się czyjś śmiech.
- Jesteś naprawdę urocza – usłyszała Itachiego.
- Jesteś naprawdę urocza – usłyszała Itachiego.
Opuściła niżej broń, opierając ją na ramieniu i odwróciła
się w stronę namiotu.
- Z niewiadomych przyczyn wyczułam ironię.
- Zdaje ci się pewnie. Zaraz, zaraz. Będziemy jedli owoce?
- Tak.
- Jak to? A gdzie wykwintne śniadanko? Powinnaś dbać o swojego ukochanego.
- Z niewiadomych przyczyn wyczułam ironię.
- Zdaje ci się pewnie. Zaraz, zaraz. Będziemy jedli owoce?
- Tak.
- Jak to? A gdzie wykwintne śniadanko? Powinnaś dbać o swojego ukochanego.
Itamaki podniosła kosę z ramienia i rzuciła nią w stronę
kapitana. Zrobił unik, więc przedziurawiła ich namiot i utknęła w korze
napotkanego drzewa.
- Nie będę twoją osobistą kucharką, sprzątaczką ani niczym takim – prychnęła. – Przynieś mi ją. Jest mi potrzebna.
- A gdybym tego nie uniknął? – zapytał z udawanym przejęciem.
- Pochowałabym cię zgodnie z twoim marzeniem. Wrzuciłabym twoją trumnę do morza. Wtedy umarłbyś jak prawdziwy król piratów – powiedziała, wizualizując sobie to w myślach.
- Zaiste. Zadziwia mnie twoja troska o mnie.
- Nie będę twoją osobistą kucharką, sprzątaczką ani niczym takim – prychnęła. – Przynieś mi ją. Jest mi potrzebna.
- A gdybym tego nie uniknął? – zapytał z udawanym przejęciem.
- Pochowałabym cię zgodnie z twoim marzeniem. Wrzuciłabym twoją trumnę do morza. Wtedy umarłbyś jak prawdziwy król piratów – powiedziała, wizualizując sobie to w myślach.
- Zaiste. Zadziwia mnie twoja troska o mnie.
Westchnął dostatecznie głośno, by Itamaki na pewno to
usłyszała, po czym odwrócił się i podszedł do skrzywdzonego drzewa. Zabrał od
niego kosę i wrócił do niej. Wyciągnęła rękę, ale ten schował kosę za
plecy.
- Co ty wyczyniasz?
- Należy mi się jakaś nagroda.
- Co ty wyczyniasz?
- Należy mi się jakaś nagroda.
Itamaki zaśmiała się, po czym nachyliła się i pocałowała
Itachiego w usta, sięgając swoimi rękami jego dłoni i zabierając broń. W końcu
odsunęli się od siebie i dziewczyna rozcięła kokosa.
Po śniadaniu oboje ruszyli na wschód. Ciężko było
przedostawać się przez masę roślin, które tam rosły, ale wspólnie dawali sobie
radę. Itachi przyznał, że we dwójkę wędrowało się lepiej niż samemu,
szczególnie gdy miał skaleczoną rękę. Kiedy weszli na jedną z gór, chodzili od jednej jaskini do
drugiej, szukając czegokolwiek, co mogło wskazywać na to, że w środku znajduje
się coś wartościowego. To zajęcie okazało się dużo bardziej męczące, niż
Itamaki się spodziewała. Jednak nie chciała spowalniać poszukiwań, więc starała
się nie pokazywać po sobie zmęczenia.
Nie ma to jak robienie ze mnie alkoholiczki.
OdpowiedzUsuńNie jesteś alkoholiczką, tylko lubisz sobie wypić z uprzejmym kolegą.
UsuńNom... podobał mi się ten rozdział. >D
OdpowiedzUsuńRelację Itami z Itachim ciekawie są przedstawione.
Jak zwykle z opóźnieniem komentuję xD
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten rozdział i robi się ciekawie :'D