Dni wlekły się w nieskończoność.
Jakby między każdym wschodem a zachodem słońca leżały lata. Czołówka rzadko
kiedy spędzała ze sobą czas Nawet przestali grać w karty co tydzień. Wszyscy
woleli go przeznaczać dla innych osób, które pozwalały im zapomnieć o pustce, która
im dokuczała. Zdziwili się, że tak wielkie znaczenie wśród nich miała jedna
osoba. Że aż tak przyzwyczaili się do Itamaki. Że zależało im na niej tak
bardzo. Każdy z nich, oprócz Sumisu, odwiedzał ją codziennie. Jednak nie
potrafili przebywać tam zbyt długo. Dziwnie czuli się, patrząc tylko na to jak
śpi. Wtedy przychodziły im do głowy myśli, czy w ogóle się obudzi. Mimo że
Elliott zapewniała ich, że w końcu to nadejdzie, wciąż obawiali się tego. W
podświadomości ciągle mieli obraz zamkniętych oczu Itami, który ciążył im na
sercach. To sprawiło, że na Fiery Raven stało się znacznie ciszej i smutniej
niż wcześniej. Nawet Jun, który szybko powrócił do zdrowia, wydawał się mieć
mniej entuzjazmu do wszystkiego. Joel i Nicole szybko zauważyli zmianę w jego
zachowaniu. Natomiast czołówka spostrzegła to dużo później, ponieważ rzadko
kiedy z nim przebywali. Niemniej jednak byli wtedy bardzo zdziwieni, ponieważ
myśleli, że w przypadku Juna, zmniejszenie zapału to rzecz niemożliwa. Mimo to
wszyscy najbardziej martwili się o kapitana. Musieli przyznać, że wyglądał,
jakby trzymał się bardzo dobrze. Nie zapomniał o uzupełnieniu strat w prochu,
nie zaniedbał swoich obowiązków, a wręcz pogrążył się w nich jeszcze bardziej
niż zazwyczaj. Niektórzy obawiali się, że Itachi zostanie uznany przez innych
jako osłabiony, ale tak się nie stało. Nie wyglądał, jakby stało się coś
wielkiego. Po prostu postanowił schować siebie i swoje uczucia za maską.
Prawdopodobnie ściągał ją jedynie, kiedy przychodził w nocy do kliniki.
Zazwyczaj mijał się wtedy z Yoshim, który przez długi czas przesiadywał obok
śpiącej Itami. Itachi musiał przyznać, że czasem sam chciałby tak robić i czuł
zazdrość, że Yoshi miał taką możliwość, a on nie mógł. Był świadom wymogów
wynikających ze swojej pozycji i reputacji. Zresztą postanowił podporządkować
się załodze, więc stwierdził, że jego maska, którą i tak już wcześniej nosił, będzie
najlepszym rozwiązaniem. Pewnego wieczoru Asuma przyszła do niego, żeby z nim
porozmawiać właśnie o tym. Tłumaczyła mu, że nie powinien dusić w sobie
wszystkiego.
- Wiem, co robię i co jest dla mnie najlepsze – skwitował to
Itachi.
- Niekoniecznie – rzekła Asuma. - Dobrze wiesz, że czasami
bywasz ślepy, a twoje decyzje nie zawsze są słuszne.
- Nie musisz mi tego mówić – powiedział, zaciskając pięść.
- Więc posłuchaj mnie.
- Wysłuchałem, co miałaś do powiedzenia, ale nie mam zamiaru
nic zmienić. Tym razem to ty nie masz racji – powiedział
Wbił wzrok błękitnych oczy, które
przypominały Asumie lód.
- Kapitanie! Nie patrz na mnie w taki sam sposób, jak na
ludzi, którzy są ci obojętni.
Itachi spojrzał w bo.
- Przepraszam. Muszę sprostać oczekiwaniom bez względu na
własne odczucia. Nie zmienisz tego – oznajmił, po czym podniósł się i po prostu
wyszedł ze swojej kajuty.
Nicole obudziły hałasy. Wstała z
łóżka, wzięła do ręki kordelas i wyszła na korytarz. Szybko zorientowała się,
że ktoś okupował mesę. Zakradała się najpierw do stołówki a potem do kuchni. Dostrzegła
tam kogoś, kto zapalił sobie światło i zajadał się czymś. Powoli i cicho
podeszła do osoby z wyciągniętym kordelasem w jej stronę.
- Stój i nie ruszaj się! – zawołała, kiedy podeszła już
wystarczająco blisko.
- Szpadauj. Guodnau jestuem – odpowiedział jej kobiecy głos.
- Powiedziałam coś!
Nagle nogi Nicole podleciały do
góry i upadła na deski. Jej kordelas wylądował po stronie kobiety.
- Gdzie jest coś do picia? – zapytała.
- Ten głos – powiedziała z zaskoczeniem. – Czy ty nie
jesteś…?
- Cou? – mruknęła kobieta, odwróciwszy się z bułką w buzi.
- Itamaki!
- Nie. Picie!
- Obudziłaś się!
- I jestem głodna! Daj mi coś do picia, bo chcę dalej jeść,
ale najpierw muszę popić!
- Musimy powiedzieć o tym wszystkim!
- Najpierw żarcie!
Nicole podeszła do szafki obok i
otworzyła ją. Itami wepchnęła się przed nią, po czym wyjęła stamtąd pierwszą
lepszą butelkę. Odkorkowała ją i zaczęła pić łapczywie. Gdy już opróżniła całą
butelkę, wróciła do jedzenia. Nicole przez dłuższy czas nie mogła wyjść z
osłupienia. W końcu odwróciła się na pięcie i wybiegła z pomieszczenia.
Zapukała do jednej z kajut. Po dłuższej chwili w drzwiach stanął zasapany Jun.
- Nicoluś? Co ty tutaj robisz? – zapytał, przecierając oczy.
- Itamaki obudziła się!
Jun patrzył na nią niezbyt
przytomnym wzrokiem. Zamrugał parę razy, jakby przetwarzając informacje. W
końcu otworzył szeroko buzię i uniósł ręce do góry.
- Naprawdę?! – zawołał uradowany.
- Tak. Jest teraz w kuchni. Chyba powinniśmy powiedzieć o
tym…
- Jun pójdzie do pana kapitana i pani Elliott. A ty Nicoluś,
wróć do Itamiś i czekaj aż Jun ich przyprowadzi.
Dziewczyna kiwnęła głową. Majtek
zniknął jej z oczu, więc ruszyła z powrotem w stronę mesy. Tam zastała wciąż
jedzącą Itami. Wpatrywała się w nią z zaciekawieniem. Japonka wyglądała bardzo
zabawnie, pożerając wszystko, co znajdowało się w zasięgu jej wzroku. W dodatku
jej policzki były napięte, ponieważ pakowała do buzi następne porcje, kiedy
jeszcze nie zdążyła przeżuć poprzednich. Nicole w końcu nie wytrzymała i
wybuchła śmiechem. To odwróciło uwagę Itami od jedzenia. Spojrzała na nią
pytająco. Wtedy ktoś wpadł do pomieszczenia.
- Ikeda! – krzyknęła Elliott. – Zabiję cię. Jak mogłaś wyjść
z kliniki bez mojej wiedzy?!
- Guodna byam – odpowiedziała, przeżuwając coś.
Kolejny huk. Przez drzwi wbiegł
Itachi, a zaraz za nim Jun. Kapitan patrzył na Itami z szeroko otwartymi
oczami. Jej wzrók również spoczął na nim. Przełknęła głośno jedzenie.
- No cześć – powiedziała.
- Ja cię kiedyś zabiję – odpowiedział Itachi.
- Dlaczego wszyscy chcą mnie dzisiaj zamordować? – zapytała,
robiąc minę zbitego psa.
Momentalnie Itachi znalazł się
tuż przy niej, obejmując ją swoimi ramionami. Przytulił ją mocno do siebie.
Itami cieszyła się, że mogła być przy nim. Nie wiedziała, ile czasu przeleżała
w klinice. Miała wrażenie, że po prostu przespała cały dzień. Jednak reakcja
wszystkich mówiła jej, że ten okres musiał trwać dużo więcej.
- Jak długo spałam? – zapytała w końcu, gładząc Itachiego po
głowie.
- Za parę dni dobijemy do Irlandii – powiedział kapitan.
Itami wybałuszyła oczy.
- Chcecie powiedzieć, że spałam kilka tygodni? I żyję?
- Byłaś w stanie podobnym do wegetacji – oznajmiła Elliott.
- Ostrze, które cię przeszyło, nasączono trucizną. Widziałam ją pierwszy raz w
życiu.
Zapadła cisza. Itami wpatrywała
się pusto w ziemię. Naprawdę cieszyła się, że Itachi wciąż ją przytulał.
Przypomniała sobie zdarzenie z tamtej nocy i poczuła, że zrobiło jej się słabo.
- Chodźmy do kliniki – odezwał się Itachi. – Mimo wszystko
wyżeranie zapasów jest niezgodne z naszym kodeksem, Itami.
- W końcu mówisz od rzeczy – powiedziała Elliott. - To
idziemy do mojego królestwa.
Itachi odsunął się od Itami i
spojrzał jej w oczy. Dziewczyna uśmiechnęła się, a on cmoknął ją w czoło. Itami
jednak to nie wystarczyło, więc pocałowała go czule w usta, po czym
wyszczerzyła się. To wywołało również szeroki uśmiech u Itachiego. Kapitan
ponownie ją pocałował. Dopiero po tym zaoferował jej ramię w okazyjnej cenie
200 funtów
z którego
ciekła jeszcze świeża krew żeby mogli iść, co w końcu ucieszyło
pozostałych. Itachi podejrzewał, że w normalnych okolicznościach któreś z nich
skomentowałoby ich zachowanie. Jednak widocznie uznali, że po tak długim czasie
nie będą ingerować.
Gdy doszli do kliniki, Itami
usiadła na swoim łóżku razem z Itachim. Nicole zajęła krzesło obok, a Jun stanął
przy niej. Elliott natomiast poszła do szafy z lekarstwami i zaczęła w niej
grzebać. W końcu wyciągnęła stamtąd dwie fiolki, które kazała wypić Itami.
Chciała również dać jej coś do jedzenia, ale podziękowała, twierdząc, że już
się najadła.
- Nicole, Jun, moglibyście pójść do Kikari i Asumy, aby im
powiedzieć o Itami? – odezwał się Itachi. - Tylko, żebyście nie spieszyli się
za bardzo.
- Nie ma mowy – zaprzeczyła Elliott. – Jeśli przyjdą jeszcze
one, będzie tu za głośno. Jest środek nocy, a przypominam wam, że są tutaj też
inni.
- Pani Elliott ma rację – powiedziała Nicole. – Jest późno.
Właściwie czuję się senna. Chodź, Jun, odprowadzisz mnie.
Majtek spojrzał zaskoczony na
Nicole, ale kiwnął głową. Oboje pomachali wszystkim i wyszli z kliniki. Itachi
ucieszył się, że chociaż Nicole zrozumiała, że po prostu chciał, żeby oni
wyszli.
- Itami, dowiedziałem się od kapitana Czarnego Widma, że
prawdopodobnie są dwa klucze.
Ikeda wybałuszyła oczy i przez
chwilę pusto wpatrywała się w niego. Położyła rękę na brzuchu w okolicach
żołądka. Elliott, stojąca przy swoim biurku, spojrzała na nich kątem oka.
- Przecież to jest niemożliwe. Klucz na pewno jest jeden.
- Skąd masz taką pewność?
- Po prostu to wiem.
- No dobrze. Ale to nie zmienia faktu, że mogą być dwie
osoby, które potencjalnie posiadają klucz. Sama mówiłaś, że nie wiesz, czy go
masz.
- Czuję, że mam go w sobie, ale nie wiem, czy to jest
właśnie ten. Ale skoro tak, to kto mógłby posiadać ten drugi?
- Mam jedno podejrzenie. Midoriko.
Itami wstrzymała oddech. Przed
jej oczami pojawił się jej obraz. Nie
sądzisz, że byłoby ciekawie, gdyby się okazało, że istnieje drugi klucz? –
przypomniała sobie jej słowa, a potem jej dziwne zachowanie, gdy sama
oznajmiła, że go ma. Po krótkim zastanowieniu, Itami stwierdziła, że nie było
żadnych argumentów, które mogłyby zaprzeczyć tej teorii. Ale w takim wypadku, która z nas jest prawdziwa?
- Teraz przestanę mieć dla ciebie taką wartość.
- Itamaki! – zawołał, podnosząc się. - Nie mogę uwierzyć, że
dalej masz takie wątpliwości.
- Przepraszam. To nie ja. To… - nie dokończyła.
Patrzyła na swoje ręce z
nieufnością, jakby nie należały do niej.
- Zawsze jesteś ty – powiedział, siadając z powrotem.
- Ale ja wcale tak nie myślę.
Itachi objął ją ramieniem i
przygarnął do siebie. Itami wtuliła się w niego i zaczęła płakać. Itachi przymknął
oczy. Zabolały go tamte słowa. Jednak wiedział, że wynikało to z tematu
rozmowy. Ucałował jej głowę i zaczął gładzić ja po plecach.
- Nie płacz. Teraz chciałbym mieć Midoriko w załodze. Ale
nawet gdyby okazała się prawdziwym kluczem, to przecież miałabyś dla mnie takie
samo znaczenie. Mówiłem ci, że kocham ciebie, a nie to co posiadasz.
- Wiem, dziękuję – powiedziała.
Itami pocałowała go czule w usta.
Kiedy w końcu oderwali się od siebie, Elliott podniosła się z siedzenia, po
czym podeszła do nich.
- Itami, ty czujesz ten klucz fizycznie? – zapytała.
Oboje spojrzeli na nią z
zaskoczeniem. Itami spuściła wzrok i znów położyła dłoń na brzuchu. Itachi i
pielęgniarka wpatrywali się w to miejsce. Itami wzięła ręce kapitana i ułożyła
je tak, aby oplatały ją tuż pod mostkiem.
- Przyciśnij – powiedziała.
Itachi ciągle patrzył na nią ze
zdziwieniem, ale zrobił to, o co prosiła. Wtedy poczuł, coś twardego, przez co
otworzył szerzej oczy.
- To on…Itami, masz go – powiedział z radością w głosie.
- Jest niewidoczny. Kiedy cię operowałam, czułam to, ale nie
widziałam – oznajmił Elliott.
- Midoriko też złapała się za brzuch, kiedy powiedziałam
jej, że jestem kluczem – poinformowała. – A do swoich wnętrzności niestety sama
nie zaglądałam.
- Itami, wiesz co to znaczy, że masz go dosłownie w sobie?
- Elliott, to nie ma znaczenia – odezwał się stanowczo
Itachi. - Ona zostanie ze mną.
- To nie zmienia faktu, że musi to wiedzieć! Zresztą ty też
potrzebujesz tego klucza, jak chcesz go użyć?
- Znajdę sposób, żeby jej nie skrzywdzić.
- O czym wy mówicie? – zapytała Itami.
Patrzyła wyczekująco raz na
Elliott, raz na Itachiego. Lekarka świdrowała wzrokiem kapitana, który uparcie
wpatrywał się w ścianę. Itami powtórzyła pytanie, tym razem głośniej.
- Jeśli ktoś zabrałby cię ode mnie i wiedziałby, że masz go
wewnątrz - zaczął Itachi, ale dalsza część nie mogła przejść mu przez gardło.
- Brutalnie mówiąc, przepołowiłby cię i szukał tego klucza w
twoich wnętrznościach – dokończyła za niego Elliott. – Nie patrz tak na mnie,
Itachi, taka jest natura piratów.
- A ty jak to zrobisz? – zapytała Itami.
- Nie wiem. Ale na pewno nie pozwolę ci cierpieć.
Itami
wpatrywała się w zamyśleniu w swoje kolana. Coś cicho jej podpowiadało, że nie
powinna w to wierzyć. Jednak odpędziła to od siebie. Nie chciała powiedzieć
znów czegoś, co zraniłoby Itachiego. W końcu zależało jej na jego szczęściu.
- Elliott, potrafiłabyś wyciągnąć
go tak, żebym przeżyła? – zapytała w końcu.
- Itami… - powiedział cicho
Itachi.
- Nie wiem – wzruszyła ramionami
Elliott. - Ciężko jest wyciągnąć coś, czego nie widzę. Ale istnieje większy
problem. On się broni. Nie pozwala dotknąć się. Odpycha ciała obce.
Itami
otworzyła buzię ze zdziwienia.
- To dlatego. Kiedy ostrze
przedziurawiło mnie, Yoshi zastrzelił napastnika. Po tym jednak poczułam, że
coś uderzyło o mój brzuch od środka i miecz wyleciał. Yoshi znów strzelił
myśląc, że ktoś mi to wyciągnął. Ale nikogo tam nie było.
- Więc klucz musiał sam to
wypchnąć. Może to dziwnie zabrzmi, ale on jest dla mnie bardzo fascynujący.
- Elliot! – skarcił ją Itachi.
- Jestem lekarzem! Nie dziw się. W
każdym bądź razie jego odpychanie to duży problem. Łatwo może spowodować
wykrwawienie.
- Znajdziemy inny sposób –
powiedział zdecydowanie. – Zresztą na razie nie musimy o tym decydować. I tak nie
wiemy, gdzie jest skarb ani Lalka Rogera.
- Jak to? – zdziwiła się Elliott.
- Odkąd Midoriko jest u niego na
statku, moi szpiedzy giną. Wysyłałem ich sporadycznie, ale teraz już nie mam
pojęcia, gdzie on jest. Bardzo irytujące.
Itachi przez
dłuższą wpatrywał się w szafkę, po czym spojrzał na Elliot. Wzrok lekarki
spoczywał na Itami. Itachi zerknął na nią, ale nie widział jej twarzy.
- Naprawdę zasnęła w tak krótkim
czasie? – zdziwiła się Elliott.
Powiem Ci, że ta sprawa z dwoma kluczami zaczęła mnie ciekawić.
OdpowiedzUsuńWgl... Itami zachowywałaś się jak potwór w tej kuchni. O.O
A się zastanawiałam kto to może być jak czytałam ten moment. : D
I dobrze. Tak ma być. >D
UsuńRacja..to takie niepodobne do mnie trochę. XD
Hue hue hue hue..>D
Itachi sobie u mnie grabi, olewaniem moich rad .3.
OdpowiedzUsuńTo zachowanie w mensie strasznie przypomina mnie kiedy w środku nocy sobie przypominam, że nie jadłam kolacji xD
A co do tych dwóch kluczy to przyznam, że zaczyna się robić to intrygujące o:
Ale patrz...docenia chociaż Twoje chęci...na swój dziwny, niezbyt radosny, sposób, ale jednak. XD
UsuńW mesie. Sama zrobiłam taki głupi błąd wcześniej, a mensa to główna część ołtarza, ewentualnie świadczenie kleru na utrzymanie biskupa. :D Hahaahahah. A potem dziwisz się, że śni Ci się jedzenie po nocach! XD
I bardzo dobrze. >D