środa, 27 marca 2013

35 cz.2

Itachi odwrócił się w stronę okrętu i machnął ręką. Uniósł się nad ziemią i po chwili znalazł się na pokładzie.
- Itami, ją też przenieś. 
Wszyscy zebrani spojrzeli się na niego z zaskoczeniem. Jednak, kiedy nic nie odpowiedział, Itami ponownie uniosła rękę i sprawiła, że Midoriko stanęła na pokładzie. Wszyscy patrzyli na nią z wyczekiwaniem. Jedynie wzrok Itachiego pozostał na Itami. W końcu Midoriko ściągnęła kaptur.
- Dzień dobry wszystkim. 
Itami wybałuszyła oczy i cofnęła się, wpadając na Itachiego. Oddech jej przyspieszył. Poczuła jak głowa zaczęła ją boleć od samego patrzenia na te żółte oczy. Itachi złapał ją w talii i za rękę.
- Przepraszam za moje nierozsądne działania – powiedziała Midoriko do Itami. - Nie mam zamiaru ingerować w ciebie.
- Dlaczego tu jesteś? – zapytała drżącym głosem. - Dlaczego pozwoliłeś tu być Midoriko? Dlaczego ona?
- To jest Midoriko?! – zawołała z oburzeniem Kikari.
- Ponoć odwróciła się od Lalki Rogera, złamała mu rękę i przeżyła, co graniczy z cudem – powiedział Itachi.
- Chyba masz w sobie magnes na klucze, kapitanie – oznajmił Sumisu z zadowoleniem. 
Midoriko przez chwilę patrzyła na bosmana, po czym uśmiechnęła się do siebie. Potem wbiła wzrok w Itachiego, który ze swoich oczu nie spuszczał Ikedy.
- Itami, już nie będę cię okłamywać – odezwała się łagodnie Midoriko. - Obie jesteśmy kluczami. Teraz, kiedy mogę być z tobą szczera, możemy się dogadać. Nie sądzisz? 
Itami odwróciła się, wtulając twarz w tors Itachiego. Ten pogładził ją po plecach.
- Znowu nie wiem, kto kłamie - powiedziała cicho.
- Teraz nikt – odpowiedział jej Itachi. - Wybacz, Itami. Myliłem się wtedy. Całe zło wynikało z Lalki Rogera. Nie z Midoriko.
- Chcę spać. Chcę do swojej kajuty.
- Mogę ją zaprowadzić – odezwał się Yoshi.
- Nie trzeba, sam to zrobię – odpowiedział sucho Itachi. – Sumisu, czy zadowoli cię zaszczyt opiekowania się naszym gościem?
- Może być – odpowiedział z uśmiechem. 
Itachi kiwnął głową i razem z Itami poszedł na dolny pokład. Kikari i Yoshi ze smutkiem patrzyli w miejsce, gdzie dwójka znikła. Potem przenieśli wzrok ma Midoriko, która również na nich patrzyła.
- Naprawdę chciałabym móc z nią rozmawiać – powiedziała  po dłuższej chwili, spuszczając wzrok. - Lalka Rogera był jedyną osobą, która mnie wspierała. Teraz nie mam nikogo, a wy szybko mi nie zaufacie. Ale Itami czuje to co ja, więc chociaż ona mogłaby mnie zrozumieć.
- Chodź – powiedział nagle Sumisu, ruszając się z miejsca. 
Midoriko podniosła głowę i spojrzała na niego zaskoczona. Bosman złapał ją za nadgarstek i odwrócił ją. Puścił jej rękę i ruszył dalej. Midoriko, po chwili wpatrywania się w jego w plecy, poszła za nim na dolny pokład. W końcu doszli do jakiejś kajuty.
- Będę tu spać? – zapytała, rozglądając się z niezadowoleniem po pomieszczeniu.
- Zadowala cię podłoga obok mojego łóżka? – odpowiedział pytaniem.
- Szczerze to nie.
- W takim razie nie wiem, gdzie będziesz spać. Nie mamy zbędnych miejsc na statku. A już szczególnie nie dla kobiet. Myślę, że kapitan wciśnie cię gdzieś pomiędzy majtków.
- Chyba sobie żartujesz.
- Nigdy tego nie robię – wzruszył ramionami, grzebiąc w szafce. – Zresztą twój nocleg to nie mój interes.
- Więc po co mnie tu przyprowadziłeś? – zapytała. 
Midoriko usiadła na koi i założyła nogę na nogę. Sumisu przeklął pod nosem, dalej szperając w szafie. Nie reagował na to, co powiedziała, a to ją zdenerwowało. Przerzuciła oczami i zobaczyła, że na posłaniu leżał jakiś worek. Zerknęła na Sumisu, a potem znów na sakiewkę. Podniosła ją i rzuciła nią prosto w niego.
- Zadałam ci pytanie – powiedziała. 
Sumisu odwrócił się gwałtownie, patrząc się na nią ze złością w oczach. Jednak potem spuścił wzrok i podniósł worek. Wtedy uspokoił się. Wyciągnął stamtąd papierosa i odpalił go.
- Tym się nie rzuca - mruknął. 
Odłożył worek do szafki i zamknął ją. Następnie usiadł obok, patrzącej się na niego Midoriko, i zaciągnął się.
- Opowiedz mi o nim – powiedział w końcu z błyskiem w oku. – Jaki on jest? 
Midoriko uniosła brwi do góry. Zaskoczyło ją nie tylko pytanie, ale również to, że ktoś na Fiery Raven podziwiał Lalkę Rogera. Prychnęła pod nosem, odwracając wzrok.
- Jest jednym wielkim dupkiem.
  
Wieczorem Itachi wyszedł ze swojego pokoju. Wcześniej zostawił śpiącą Itami w jej kajucie. Cały czas martwił się, jak będzie mogła przyzwyczaić się do obecności Midoriko. Ale musiał mieć ją na pokładzie. Była drugim kluczem. Nie potrafił jedynie pojąć, dlaczego Lalka Rogera pozwolił jej odejść. Wiedział, że mógłby ją zatrzymać siłą, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobił. To wyglądało tak, jakby sam mu ją przekazał. Ale Itachi nie mógł znaleźć w tym sensu. Po za tym był pewny, że Lalka Rogera nie pozwoliłby złamać sobie ręki nawet dla dobra sprawy. Za bardzo kochał samego siebie, żeby to zrobić. Itachi westchnął głośno. Nigdy nie mogłem zrozumieć umysłu tego psychopaty. Zapukał do drzwi Itami. Otworzył je, gdy odpowiedziało mu wołanie „wejść”. W środku stanął jak wryty. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. W jednym pomieszczeniu siedziały Itami, Midoriko i Kikari. Ponadto oczy nowej członkini nie wyrażały pewności siebie jak zazwyczaj. Były zaczerwienione, z czego łatwo dało się wywnioskować, że płakała chwilę temu.
- Nie teraz, kapitanie – powiedziała Kikari. – Rozmawiamy na temace kobiety kobiece tematy. Później przyślemy ci Itami. 
Itachi uniósł wysoko brwi. Spojrzał na Itami, która kiwnęła głową na znak, że zgadza się z Kikari. Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, po czym odwrócił się i wyszedł z kajuty. Kiedy odszedł na kilka kroków, w korytarzu pojawił się Yoshi.
- Dobry wieczór, kapitanie – przywitał się jakby zaskoczony jego obecnością.
- Wybierasz się do Itami? – zapytał, nie dbając o grzeczności.
- Tak. Nie rozmawiałem z nią, odkąd zabrałeś ją do kajuty.
- Teraz też nie jest dobra pora. Spędza czas z dziewczynami. Nie chcą, żeby ktoś im przeszkadzał.
- Ach tak - Yoshi spuścił głowę. – Dziękuję za ostrzeżenie, kapitanie. Dobranoc – powiedział, odwracając się na pięcie.
- Dobranoc – rzekł, wpatrując się w jego plecy.
Yoshi działał mu na nerwach. Spędzał z Itami zdecydowanie za dużo czasu, przez co często o nim mówiła. Zresztą denerwowało go, że w ogóle poświęcała mu tyle uwagi. Wiedział, że musiała coś robić całymi dniami, kiedy był zajęty. Jednak wolałby, żeby spędzała czas również z innymi. Tymczasem nawet jeśli znalazła się w towarzystwie, na przykład Juna, to i tak Yoshi jej towarzyszył. Jego stała obecność przy Itami była dla niego irytująca.. W dodatku wydawało mu się, że Yoshi patrzył na nią w sposób, który nie podobał mu się. Przez niego czuł się zazdrosny, a nigdy nie sądził, że będzie miał podstawy, by coś takiego się wydarzyło. Tym bardziej, że nie mógł znieść myśli, iż ktoś mógłby spowodować jakieś niedogodności w ich relacjach.
Nagle Itachi zauważył, że znalazł się na górnym pokładzie. W zamyśleniu nieświadomie wyszedł na górę. Przez chwilę pomyślał, aby jednak wrócić do siebie, gdyż było mu zimno. Lecz potem dostrzegł Juna i kazał mu po prostu przynieść swój płaszcz. Po chwili już mógł opatulić się po brzegi i stanąć przy burcie. Zaczął rozważać, w jaki sposób mógłby zająć Yoshiego, żeby spędzał mniej czasu z Itami, jednocześnie nie wzbudzając podejrzeń. Jednak nic, co wymyślił, nie nadawało się do wcielenia w życie. W końcu zrezygnował z tego pomysłu. Dla odmiany pozwolił, aby jego myśli zajęła podróż Asumy i pytania z nią związane. Czy coś przechwyciła? Czy będą z tego korzyści? Jak wielkie? Czy nikomu nic się nie stało? Czy Asuma spotkała tam kogoś znajomego? Czy był tam Minho? Wiedział jednak, że będzie musiał poczekać aż Asuma osobiście odpowie mu na te pytania. Oczywiście istniała szansa, że mogłaby nie wrócić. W końcu mafii nie można lekceważyć. Ale Itachi jakoś nie mógł sobie wyobrazić, żeby ktoś mógł wygrać z nią wygrać w starciu z broniami palnymi. Zapatrzył się w ciemną wodę i zagłębił w myślach tak bardzo, że przestał zwracać uwagę na to, co działo się wokół niego. Czołówkę bawiło, że potrafił wejść w taki stan. Często żartowali, że jeśli ktoś chciałby go zabić, miałby szansę jedynie w takiej sytuacji. Dlatego też nie zauważył, że ktoś stanął obok niego. Prawdopodobnie w ogóle nie zorientowałby się, gdyby ta osoba nie zbliżyła się niebezpiecznie do jego twarzy. Odsunął się i zobaczył chichoczącą Itami.
- Zabawne. Właśnie o tobie myślałem – powiedział Itachi, przysuwając się z powrotem.
- Czyżby? – uniosła brwi do góry, kładąc rękę na jego szyi. - Powinnam czuć się zaszczycona? – zapytała, zbliżając swoją twarz do jego.
- Jeśli chcesz – odpowiedział, obejmując ją w pasie. – Mam dziwne wrażenie, że masz do mnie jakąś sprawę.
- Nie. Dlaczego? – zaśmiała się.
- Ponieważ starasz się mnie uwieść. I nie, nie wyrzucę Midoriko. 
Itami zaśmiała się i przytuliła do niego, wplatając palce w jego czarne włosy.
- Właściwie to chyba dam radę. Przyzwyczaję się. Może uda mi się zapomnieć. Przeżyła bardzo duży cios, wiesz? I sama musiała sobie z nim poradzić. Ja w każdej sytuacji dostawałam pomoc od ciebie. Nawet kiedy tego nie chciałam. Zresztą ona jest całkiem samotna. Przez długi czas czułam to samo, dlatego rozumiem ją i chciałbym jej jakoś pomóc. Chociaż ciężko jest mi patrzeć w jej oczy.
- Możesz unikać jej wzroku. Właściwie nawet tak byłoby lepiej. Nie możemy jej bezgranicznie ufać, więc wolałbym, aby jak najmniej czytała z myśli. W każdym bądź razie cieszę się, że już teraz lepiej znosisz jej obecność.
- Wcześniej to był szok. Wszystko, co działo się na Majottcie, odżyło we mnie na nowo. Ale już jest dobrze. A to wszystko dzięki temu, że mam ciebie. 
Itachi przytulił ją mocniej do siebie, co wywołało uśmiech na jej twarzy. Po chwili obluźnił uścisk i odsunęli się nieznacznie od siebie, aby móc spojrzeć sobie w oczy. Itachi nachylił się i złączył ich usta. Po chwili czuła pieszczota przerodziła się w namiętny pocałunek, który zdawał się ich upajać. Wprowadził ich w podobny stan, kiedy Itachi zamyślał się. Mieli wrażenie, że cały świat wokół zniknął. Liczyła się tylko bliskość i ciepło tej drugiej osoby. W końcu, po długim czasie, odsunęli się od siebie.
- Chodźmy stąd – powiedział cicho Itachi, uśmiechając się. 
Chwycił ją za rękę i razem poszli do jego kajuty. Tam Itami od razu rzuciła się płasko na najwygodniejsze łóżko na całym Fiery Raven za które Kikari oddałaby życie, nawet jeśli to nie miało sensu. Itachi zaśmiał się i kucnął obok.
- Brakowało mi ciebie w tym miejscu – powiedział, wpatrując się w nią jak w obrazek.
- W takim razie od dzisiaj śpię tutaj codziennie, a ty oczywiście na kanapie. 
Itachi dźgnął ją w bok, więc Itami od razu okręciła się wokół własnej osi. 
- Nie rób mi tak – zaśmiała się.
- Będę.
- Ale ja nie chcę. Wystarczy, że Yoshi mnie łaskocze, dopóki nie popłaczę się ze śmiechu.
- Powiedz mu, żeby tego nie robił.
- Jakbym nie próbowała – zrobiła naburmuszoną minę. - To jest tak, jakbyś kazał ścianie śpiewać. Zresztą z tobą jest to samo.
- Ale ja mam specjalne przywileje, a on nie – oznajmił, wciskając się w wolne miejsce na łóżku.
- Jakie niby? – zaśmiała się.
- Ja mogę cię dotykać, kiedy chcę – powiedział, zbliżając do niej swoją twarz i unosząc jej podbródek. – I gdzie chcę – dodał, składając pocałunek na jej ustach. – A on nie.
- Jesteś zachłanny i zuchwały, wiesz? – zapytała, unosząc brwi do góry.
- Jakoś niespecjalnie mi to przeszkadza – odpowiedział, podnosząc głowę.
- A więc co ci przeszkadza?
- W sobie?
- Ogólnie.
- Mam być szczery?
- Zawsze. 
Itachi odwrócił wzrok. Itami zmarszczyła brwi na ten widok. Itachi nie wiedział, czy dobrym pomysłem było powiedzenie jej, że nie lubił Yoshiego. Bał się, że to ją zdenerwuje i miał pewność, że wtedy przestanie się uśmiechać. Jednak ta świadomość ciągle w nim tkwiła i miał jej dość.
- Yoshi – powiedział w końcu.
- Co? – zapytała zdziwiona, podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Spędzasz z nim za dużo czasu. Wszystko robicie razem.
- Itachi White, czy ty jesteś o mnie zazdrosny? – zapytała z niedowierzaniem.
- Tak. W dodatku nie bezpodstawnie.
- Ależ owszem. Dobrze wiesz, że Yoshi jest moim przyjacielem.
- Gdyby nie moja obecność, on liczyłby na coś więcej. Ale za bardzo zależy mu na twoim szczęściu, żeby coś z tym zrobić.
- Bredzisz – rzuciła w niego poduszką. – Traktuję Yoshiego jak brata. Skoro mam okazję spędzać z nim czas, to czemu miałabym tego nie robić? Z chęcią poświęciłabym go tobie, ale ty wiecznie jesteś zajęty! 
Itachi wiedział, że to powie. Zgadzał się z nią, bo sam tak myślał. Niemniej jednak to nie zmieniało jego uczuć.
- Przecież nie zabraniam ci spędzać z nim czasu. Ale masz tutaj też innych przyjaciół, których zaniedbujesz. Nie zauważyłaś, że ostatnio wszyscy jesteście osobno?
- I przepraszam bardzo, twierdzisz, że to wina Yoshiego? – zapytała, wstając.
- Nie wiem, dlaczego tak się stało. Ale to zaczęło się, kiedy on przyszedł.
- Wkurzasz mnie. 
Itami odwróciła się do niego plecami. Właśnie tego bał się i to go najbardziej denerwowało. Sprzeczka pomiędzy nim a Itami została spowodowana osobą trzecią. Miał ochotę wyjść, wywlec Yoshiego z łóżka i wyrzucić go za burtę. Jednak wiedział, że złość była ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebował.
- Itami, wiesz, że nie chcę kłócić się z tobą. Mówię ci tylko, co mi nie pasuje.
- A wiesz, co mi nie pasuje? – zapytała, odwracając się z powrotem w jego stronę. – Że nie widzę cię przez cały dzień! Ale z tym nic nie da się zrobić i ty nic nie zrobisz z tym, że lubię przebywać z Yoshim.
- Mówiłem ci, że nie zabraniam ci tego. Chciałbym tylko, żebyś spędzała czas też z innymi. I żeby nie dotykał cię za często. Daj mi skończyć – powiedział szybko, gdy widział, jak Itami otwiera buzię, żeby coś odpowiedzieć. – Mam na myśli coś takiego jak dzisiaj, kiedy prowadził cię przy burcie. To są drobne rzeczy, ale zabolały mnie.
Itami przez dłuższy czas patrzyła się na niego w ciszy. W końcu przymknęła oczy i z westchnieniem opadła na łóżko obok niego. Kiedy podniosła powieki, przytuliła się.
- Jestem na ciebie zła, bo źle mówisz o Yoshim. Ale przykro mi, że sprawiłam ci jakikolwiek ból. Spróbuję zminimalizować kontakt fizyczny z nim, ale chcę, żebyś patrzył na niego, jakby był moim bratem, bo ja tak robię.
- Uwierz mi, że chciałbym, ale nie potrafię. Mimo to spróbuję jeszcze raz dla ciebie.
- Chociaż tyle. I znajdź też dla mnie trochę więcej czasu.
- Postaram się.

8 komentarzy:

  1. Łóżkoooo. T________________T
    Dlaczego nie może być moje? :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygryź Itachiego z fuchy kapitana, to będzie Twoje. :D

      Usuń
  2. Ja też mogę go wygryźć? xD
    Yoshi niech spada na dalszy plan! Itachi ma za to u mnie plusa :'D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ktoś spod znaku zapytania31 marca 2013 22:28

    Długi czas zbierałam się na skomentowanie twojego opowiadania. Pomijając fakt, że trafiłam na nie całkowicie przypadkowo. Jednak jak widać czytam je, więc przypadło mi do gustu. Pozwolę sobie skomentować całość.
    Więc zacznę od plusów dzięki którym przekonałam się do tego opowiadania. Po pierwsze fabuła nie jest banalna. Przyznam że połączenie piratów i magi nie jest czymś oryginalny, jednak ty stworzyłaś coś wyjątkowego. Nie widzę nigdzie oparcia na czyjejś innej twórczości, co moim zdaniem jest największym pozytywem.
    Na samym początku dziwiło mnie posługiwanie się imieniem "Itamaki" i "Itami". Zwłaszcza w pierwszym rozdziale był coś, że Itamaki była cały dzień. Przyznam się bez bicia, że uznałam to za zmiennik imienia, chociaż dziwnym było, że nie używałaś ich naprzemiennie. W końcu po jakimś czasie skapnęłam się, że chodzi o rozdwojenie jaźni (?) czy podwójną osobowość. Ale z czystym sumieniem wyrażam swe uznanie za tak wspaniały pomysł! W życiu bym nie wpadła na coś takiego, a na pewno bym nie opisała tak, że czytelnik tego nie zauważa od razu.
    Nadszedł czas na skomentowanie postaci. W pierwszych rozdziałach nie wiedziałam co mam o nich myśleć. Wraz z rozpoczęciem było tyle o nich informacji, że nie potrafiłam ich szybko przyswoić. Z czasem zapadli w mej pamięci, że nie musiałam sobie przypominać, że Jun jest rudy i niski. Nie są to płytcy bohaterowie, chociaż na początku tak myślałam. Z kolejnymi rozdziałami widziało się więcej i odkrywało ich charakter. Nawet zaryzykuję stwierdzenie, że poznawaliśmy ich lepiej równo z Itamaki/Itami.Oczywiście wiemy więcej przez przedstawione historie. A jeśli dobrze kojarzę to mamy przewagę o znajomość przeszłości trzech osób (Eliot, Asuma i Jun).
    Podróże wydają się przemyślane i nie są losowymi wybranymi miejscami. Widać przynajmniej minimalną jak nie większą znajomość regionów, w których przebywali. To też jest wielkim plusem.
    Mym pierwszym odczuciem po przeczytaniu pierwszych rozdziałów było: "Na Stwórcę! Ależ tu dialogów!". Ja osobiście nie lubię długich dialogów, lecz z czasem zaczynało być lepiej. Za to Ci wielkie dzięki! Chociaż w ostatnich znowu się pojawiły, jednak biorąc pod uwagę sytuację to ich byt, był całkowicie uzasadniony.
    Teraz taka mała dygresja. Czy tylko ja widzę czasami w rozdziałach jakieś czerwone kropki lub przecinki? Może teraz zachowam się jak zrzęda, ale to nie wygląda estetycznie! Mam przypuszczenia, że twoja beta na czerwono poprawia, a blogger nie poprawia koloru. Proszę jednak byś przed dodaniem zmieniła w edytorze cały kolor tekstu. To wiele czasu nie zajmuje, a jakże potem jest estetycznie.
    Niestety znalazłam także inne powody do narzekania. Zaznaczam by nie brać wszystkiego do serca, bo to tylko moje słowa i przemyślenia. Nie każdy czytelnik myśli identycznie, ale krytyka pomaga twrócą. Bo kto jak ktoś obcy bez ogródek napisze to co myśli?
    Lecz zaprzestaję swój wywód, bo rozpiszę się bardziej niż planuję.
    Zacznę od tego, że znalazłam kozła ofiarnego w tym opowiadaniu. Jest nim Itamaki/Itami. Prawie tylko ona obrywa tak, że jest w ciężkim stanie i musi leżeć w klinice (gdyby nie Jun). Na prawdę ciągle musi być to ona? Przy ostatniej bitwie miałam pewność, że wyląduje pod opieką Eliot. Do tego te ciężkie przeżycia i zachowywanie się jak dziewczyny z melodramatów. Owszem, z powodu swojego problemu ma pewne trudności, ale by tak je przeżywać? Jest już w takim wieku (17?) by trochę wydorośleć i nie obawiać się na widok Midoriko.
    O przeszłości głównej (?) bohaterki nic nie wiemy, oprócz znajomości z Yoshim. Podobnie jest z Summisu, który odrywa tutaj złego glinę. Itami jest tym dobrym! Pozostali mieli ciężkie jak nie traumatyczne przeżycia. Pewnie dlatego zeszli na złą ścieżkę... No ale kurde ile można? Czyżby statek powinien się nazywać "okręt pokrzywdzonych przez los"? Midoriko postanowiła do nich się przyłączyć, bo miała ciężkie chwile? Oj może przesadziłam trochę, jednak mnie osobiście to trochę irytuje. Ale jak pisałam, każdy ma swoje indywidualne odczucia.
    Życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początek chciałabym bardzo podziękować za ten komentarz. Uważam, że konstruktywna krytyka to coś, co bardzo przydaje się autorowi. Dzięki temu mogę poprawić swoje błędy lub unikać popełniania ich w przyszłości. W tym celu zamierzam także zgłosić się na o-pieprz, kiedy tylko popoprawiam pierwsze rozdziały.
      Rzeczywiście, nie jest to nic nowego. Mimo że jednym z moich nadrzędnych celów jest łamanie schematów (co, mam nadzieję, bardziej będzie widoczne później). Ale zostałam wychowana na fantastyce i ją kocham. Nie potrafię pisać bez udziału elementów fantastycznych - taka po prostu jestem. Mimo to cieszę się, że uważasz, że stworzyłam coś wyjątkowo.
      Dziękuję bardzo. Szczerze, obawiam się użycia w tekście określenia "rozdwojenie jaźni", ponieważ musiałabym wtedy brać pod uwagę aspekty medyczne (które są dla mnie jedną wielką niewiadomą, choć starałam się zdobyć kilka informacji zanim podjęłam taką decyzję). W dodatku, z tego co wiem, termin ten nie był znany w tamtych czasach.
      Postacie (przynajmniej te ważniejsze) w dużej mierze wzorowane są na osobach, które znam osobiście. To mi bardzo pomogło uniknąć powtarzania się.
      Jestem bardzo zdziwiona tym stwierdzeniem. Obawiałam się, że informacje o miejscach, w których przebywają są niezbyt dokładne. Zazwyczaj sprawdzam klimat i roślinność w atlasie i internecie, ale nigdy nie mam pewności, czy trafiam na odpowiednie informacje.
      Wiem, że mam dużo dialogów. Prawdopodobnie cały czas pisałbym ich tyle, gdyby nie moja przyjaciółka, która jest pierwowzorem Midoriko. Zresztą ona także wyperswadowała mi, że "czarnowłosa" i "niebieskooka" nie brzmi dobrze w opowiadaniu, za co jestem jej bardzo wdzięczna.
      Rzeczywiście. Sama kiedy przeglądałam rozdziały, widziałam parę razy te czerwone kropki i przecinki. Zazwyczaj jednak nie mam za bardzo możliwości od razu tego zmienić, ponieważ mam problemy z połączeniem konta google i bloggera, przez co nie mogę nic tu robić. Oczywiście powinnam to załatwić, kiedy tylko, będę miała taką sposobność, ale na nieszczęście należę do zapominalskich osób. Postaram się jednak dopilnować, żeby te czerwone kolory nie pojawiały się więcej.
      Faktycznie najczęściej ona jest poszkodowana. Nie zauważyłam tego wcześniej, więc dziękuję za tę uwagę. Co zabawne, twoje życzenie zostanie poniekąd spełnione, ponieważ w następnych rozdziałach, które pisałam jeszcze przed przeczytaniem Twojego komentarza, inni też oberwą. Co do jej zachowania, to może faktycznie jest trochę przesadzone. Chociaż poniekąd wynika to z jej zachowania, ponieważ Itami jest dość dziecinna. W dodatku sądzę, że w tym ujawnia się moje osobiste zamiłowanie do anime, w których główne bohaterki często zachowują się w podobny sposób. Ale może faktycznie już czas, żeby Itami "dorosła"?
      Itami raz rozmawiała z Itachim o swojej przeszłości. Nie ma w niej nic niezwykłego. Była zwykłą dziewczyną, która bardzo kochała swoją matkę. W jej życiu nie stało się nic dramatycznego. Jej jedynym brzemieniem jest klucz i uważam, że tyle jej wystarczy. Czy każdy główny bohater musi mieć jakąś drastyczną przeszłość? Twierdzę, że nie, więc nie widzę sensu opisywania jej wspomnień, w których tak naprawdę nie ma nic ciekawego. Z Sumisu sprawa wygląda trochę inaczej. Jak sama wcześniej powiedziałaś, bohaterów czytelnicy poznawali razem z Itami. Sumisu jest zamknięty, nie lubi mówić o sobie i nikt po za Itachim nie wie nic o jego przeszłości. Dlatego też myślę, zachowanie jego przeszłości w tajemnicy, tworzy jeszcze większy dystans tej postaci. To nie do końca tak jak myślisz, aczkolwiek rozumiem to. Nie miałam nic takiego na myśli. W wspomnieniach bohaterów chciałam przedstawić, z jakiego powodu są na okręcie. Co ich tu sprowadziło. Natomiast Midoriko jest niezależna. Tak naprawdę poradziłaby sobie sama, gdyby udało jej się odpowiednio schować przed Lalką Rogera. Ale do jej cech należy również złośliwość, więc przyłączenie się do jego wroga, jest najlepszym sposobem uderzenia w jego ego. Zresztą to, a także i wiele innych spraw, często zostawiam do wyjaśnienia w późniejszym czasie.

      Usuń
  4. Chciałabym jeszcze powiedzieć, że jestem zdziwiona jedną rzeczą. Nie powiedziałaś nic o stylu w jakim piszę. Głównie mam na myśli składnię, która jest tragiczna (choć moja beta doprowadza to do poziomu). Miałam nadzieję, że wyrazisz o tym swoją opinię, abym mogła to w jakiś sposób poprawić, ponieważ nie mam pojęcia jak to zrobić.
    Chciałabym też zapytać się, czy nie zauważyłaś żadnych niezgodności historycznych? Staram się sprawdzać, czy mogę używać konkretnych rzeczy w ich czasach. Choć moje opowiadanie można by zaliczyć do fantastyki, ich moce to jedyny tego element. Całą resztę świata przedstawionego staram się utrzymać w realiach. Niektóre jednak rzeczy są mi niezbędne (najczęściej z powodu potrzeb postaci, np. bazooka u Asumy), więc wtedy po prostu umieszczam notkę, że to mój wymysł. Ale nie wszystko da się wyczytać z internetu i nie wiem, czy przypadkiem nieświadomie nie wprowadziłam czegoś, co nie powinno istnieć. Dlatego bardzo prosiłabym o informację, jeśli coś takiego zrobiłam.
    Jeszcze raz bardzo dziękuję za ten komentarz, mam nadzieję, że pomoże mi polepszyć swój warsztat.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ktoś spod znaku zapytania1 kwietnia 2013 20:27

    A więc tłumaczę dlaczego nie poruszyłam tematu twojego stylu pisania. Po pierwsze nie mieściłam się w jednej wiadomości, a po drugie, to nie lubię tego oceniać. Otóż moim zdaniem każdy powinien mieć własny styl. Możliwe że przywykłam do tego. Prawie z każdym opowiadaniem przy którym zostaję na dłużej, jest inny styl pisania. Ostatnio nawet miałam okazję zobaczyć zaskakujące mieszanie narracji (co większość recenzentów czy krytyków potępia). Tutaj nie zobaczyłam niczego co by było aż tak wielkim błędem, dlatego nic o tym nie wspomniałam.
    Nie potrafię poradzić Ci co możesz robić z problemem składni. Gdybym miała więcej czasu to bym ponownie przeczytała całość i wypisała po prostu błędy. Niestety nie jestem istotą, która potrafi zatrzymać czas. Mogę natomiast polecić Ci stronę gdzie inni ocenią twój tekst. Coś w stylu o-pieprzu. http://extrastory.pl/Poradniki akurat link jest do porad dla twórców.
    Cóż z tym to trudno mi określić. Jeśli moje podejrzenia są prawidłowe i akcja ma miejsce na początku XIX wieku (Księżna Wiktoria jest dla mnie jedyną wskazówką). Nie znam się zbytnio na historii broni, więc nie potrafię wyłapać takich błędów. Jeśli jednak chcesz mieć pewność, że nie robisz tam błędów to mogę jedynie odwołać do książek. Natomiast mam pewne wątpliwości do aktualnych stosunków międzynarodowych. Nie jestem znawczynią historii, jednak moim zdaniem radzę się na nich skupić. Do tego przypomniałam sobie, że rząd nie próbuje wybić piratów. Z tego co pamiętam to piractwo było tępione, zwłaszcza jeśli okręty korsarzy wpływały na terytoria morskie danego kraju. W końcu jak nie okręt naszych bohaterów, to inni piraci mogą rabować statki kupieckie. A więc powinna być także flota morska, która by ich tępiła. To takie moje małe spostrzeżenie.
    Mam nadzieję, że jakoś pomogłam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy