środa, 3 kwietnia 2013

36

Dni robiły się coraz zimniejsze. Asuma wróciła już ze swoim oddziałem. Pierwsze co zrobiła, to rzuciła się na szyję zdezorientowanemu Itachiemu i zaczęła dziękować.
- On tam był, kapitanie. Naprawdę nie wierzyłam, że go spotkam, ale jednak! – powiedziała, odsuwając się od niego z szerokim uśmiechem.
- Dlaczego nie przyprowadziłaś Minho ze sobą? – zapytał Itachi.
- Proponowałam mu to – rzekła, spuszczając wzrok. – Ale on nie popiera piractwa. Powiedział, że nie będzie mieszał się w sprawy morskie i ja też nie powinnam. Właściwie przez chwilę zwątpiłam w istnienie tego skarbu i sensu bycia na Fiery Raven. Ale wiedziałam, że nie mogłabym was zostawić. Dlatego zrezygnowałam z powrotu razem z nim do Korei.
- Naprawdę odmówiłaś ze względu na mnie?
- Nie pochlebiaj sobie, kapitanie – wystawiła mu język. – Ze względu na was wszystkich.
- Teraz tak beztrosko mówi. Ale wtedy to płakała przez cały dzień – zaśmiał się Dave.
- Przymknij się, bo znów rzucę w ciebie butem.
Asuma i Eun poszli później do kajuty kapitana. Tam opowiedzieli mu o swojej podróży. Itachi dowiedział się, że Irlandczycy opracowali nowy rodzaj broni palnej, której kilka sztuk mieli przy sobie. Chcieli przekazać sposób wytwarzania jej Korei. Asuma powiedziała, że wynikało to z jakichś zawiłych stosunków politycznych, które Irlandia chciała nawiązać. Jednak, kiedy je omawiali, przestała słuchać, uważając to za zbędne informacje dla piratów. W tym czasie lustrowała wszystkich Koreańczyków. Rozpoznała w nich kilku ludzi, z którymi kiedyś pracowała i Minho. Obie strony umówiły się na następne spotkanie, więc Asuma kazała wycofać się swoim ludziom. Wieczorem, upewniwszy się, że na czatach stali jej znajomi, sama poszła do obozowiska. Tak jak się spodziewała, wartownicy z szokiem, ale pewnym dystansem wpuścili ją i zaprowadzili do Minho. Tam dowiedziała się, że Koreańczycy planowali odmówić współpracy z Irlandią, po czym i tak zabrać broń. Nie potrafiła przed nim skłamać, więc wyznała mu, że też chce wziąć ją dla siebie. Minho stanowczo zaprzeczył, ale obiecał dać jej kilka sztuk oraz kopię sposobu wykonania. Zgodziła się, ostrzegając go, że jeśli nie dotrzyma obietnicy, to nie uwzględni swoich uczuć do niego i zabije go oraz jego ludzi. Choć oboje wiedzieli, że nie potrafiłaby tego zrobić, Minho nie rzucił słowa na wiatr i Asuma dostała to, co chciała.

Asuma była zdziwiona tak jak pozostali, że na statku przebywała Midoriko. Ta, która doprowadziła Itami do tak opłakanego stanu. Jednak z upływającymi dniami zaczęła przyzwyczajać się do niej. Zresztą jak wszyscy. Coraz częściej bywała zamyślona, pogrążając się we wspomnieniach związanych z Minho. Przez ten czas, kiedy byli rozdzieleni, nie odczuwała tej tęsknoty aż tak. Jednak kiedy znów mogła go zobaczyć, te uczucia wzrosły na nowo.
Itachi w końcu dostał raport od swojego szpiega, który potwierdził, że Lalka Rogera miał złamaną rękę. To sprawiło, że czuł się spokojniej, choć wciąż miał podejrzenia względem Midoriko. Co jakiś czas zapraszał ją do siebie i rozmawiał z nią na temat Lalki Rogera. Dowiedział się tylko paru nowych rzeczy, które niezbyt go zdziwiły. Bardziej zaskoczył go fakt, że według jej opowiadań, traktował ją jak równego sobie. Ale z tego powodu coraz bardziej wydawało mu się nieprawdopodobne, żeby od tak pozwolił jej odejść. Niemniej jednak udało mu się polubić Midoriko i wydawało mu się, że innym też. A co uważał za najdziwniejsze, nawet zdobyła sympatię Sumisu. W tej kwestii był pod wrażeniem. Midoriko odpowiadała bosmanowi, a rzadko kiedy w ogóle znajdowały się takie osoby. Itachi jednak odnosił dziwne wrażenie, że Kikari czuła się przez to zepchnięta na drugi plan, ponieważ wcześniej jako jedyna spędzała czas z Sumisu. Nie wiedzieć czemu, bawiła go ta zależność, ale nie zwracał na to uwagi.

Itachi od rana miał zły humor. Nie wiedział do końca dlaczego. Może dlatego, że zgubił swój niebieski pierścień i nie mógł go znaleźć. Podobnie też stało się z kapeluszem i kilkoma mapami, z których chciał skorzystać. Nakrzyczał na Juna za to, że bawił się w jakąś głupią gierkę. Oskarżył o kradzież Kikari, która powiedziała coś nie tak. Skarcił jakiegoś majtka, który potknął się o jakąś linę. Wszystko szło nie po jego myśli, co nie umknęło uwadze Itami. Starała się uspokoić go i mimo że pomagało mu to przez chwilę, potem znów wściekał się o błahe rzeczy.
Itachi wyszedł na pokład, sprawdzić czy Jun dalej go szoruje. Majtek wykonywał polecenie, a nad nim stał Sumisu, pokazując ciągle jakieś miejsce, do którego musiał podchodzić i czyścić. Obok nich pojawiła się Itami, która skradała się. Rozglądała się podejrzliwie w około. Nagle zza masztu wyskoczył Yoshi i rzucił się na nią, powalając ją z nóg. Zaczął ją łaskotać i po pokładzie poniósł się jej śmiech.
- Hej, Yoshi! – zawołał Itachi. - Nie powinieneś trochę poćwiczyć?
Yoshi przestał łaskotać Itami i odwrócił się, by zobaczyć, kto go zawołał. Podniósł się z ziemi i spojrzał buntowniczo na kapitana.
- Miałem już dzisiaj trening – odpowiedział. – Świetnie mi poszło, prawda Itami?
Dziewczyna wydukała z siebie słowo „tak”, próbując opanować się po morderczych łaskotkach.
- Ćwiczenia czynią mistrza, wiesz? – zapytał, wyciągając katanę. – Chodź. Nudzi mi się. Zmierzysz się ze mną.
Na statku zapanowała dziwna atmosfera. Nie tylko czołówka ale też piraci biegający wokół spojrzeli zaintrygowani na kapitana. Yoshi prychnął pod nosem.
- Czy wyście zwariowali? – zapytała Itami, poważniejąc i podnosząc się na łokciach
- Nie wtrącaj się – powiedział Sumisu, łapiąc ją za ramię. - Mężczyźni potrzebują dać upust swoim emocjom po przez walkę.
- To byłby niesprawiedliwa pojedynek – powiedział Yoshi, podchodząc bliżej kapitana. - Musielibyśmy obaj mieć broń białą, a ty masz zbyt dobrą.
- To żaden problem – odpowiedział Itachi. - Co chcesz?
- Również katanę.
- Jun przynieś mój poprzedni miecz.
Majtek zasalutował i znikł. Po chwili znów pojawił się na pokładzie i podał Yoshiemu katanę. Następnie odsunął się i stanął obok Midoriko, Kikari i Asumy, które opierały się o burtę, obserwując rozwój wydarzeń.
- Jesteś gotowy? - zapytał Itachi, uśmiechając się arogancko.
To spojrzenie…wygląda prawie jak Trafalgar – pomyślała ze zdziwieniem Midoriko. Po chwili jednak uśmiechnęła się do siebie.
- Jak nigdy w życiu – odpowiedział Yoshi.
Itachi zaszarżował przeciwnika, który zdołał się obronić. Atakował go, a Yoshi stosował jedynie defensywę. Itachiego zawsze denerwowało coś takiego, więc nasilił uderzenia. Yoshi poczuł, że jego obrona załamuje się, więc zaczął uciekać. Kapitan biegł tuż za nim. Yoshi przeklął pod nosem, zatrzymał się i odparł atak, który nadszedł z zadziwiająca prędkością. Ze zdziwieniem zauważył, że wyraz twarzy Itachiego był niemalże obojętny. Zrozumiał, że to jedynie początek. W końcu zdecydował się odpowiedzieć ofensywą, co wyraźnie go ucieszyło. Przez chwilę ich szanse były wyrównane. Potem jednak spojrzenie i sposób uderzeń zmieniły się. Yoshi poczuł, że zaczyna nie dawać sobie rady, więc odskoczył od niego.
- To nie wygląda jak towarzyska walka, kapitanie – powiedział.
Itachi wyszczerzył się, ponownie go szarżując. Obronił się.
- Chyba jesteś po prostu za słaby – odpowiedział mu Itachi. - Nawet jeszcze nie zacząłem się starać.
Wokół nich dało się słyszeć, jak niektórzy piraci zaczęli im kibicować. Większość wznosiła okrzyk dla kapitana, ale znaleźli się też tacy, którzy wołali imię Japończyka. Walczyli ze sobą jeszcze przez dłuższy czas. Widać było, że Itachi miał przewagę. Ale Yoshi nie poddawał się i ewidentnie chciał to wygrać.
- Od pewnego czasu odnoszę dziwne wrażenie, że mnie nie lubisz, kapitanie – powiedział, uśmiechając się złośliwie, gdy ich miecze skrzyżowały się.
- Bo cię nie lubię – prychnął, naciskając na swoją katanę.
Yoshi ponownie odskoczył i zaśmiał się.
- Ciekawe dlaczego? Pewnie dlatego, że Itami woli moje towarzystwo niż twoje!
Itachi stanął w miejscu i patrzył na Yoshiego pustym wzrokiem. Nagle jego ręka zapłonęła. Uniósł ją razem z ostrzem.
- Teraz naprawdę mnie wkurzyłeś.
Kapitan momentalnie znalazł się przy Yoshim i atakował go w sposób zupełnie inny niż poprzednio. Bardziej płynnie i wyrachowanie.
- Przestańcie! Dosyć już! – krzyknęła Itami, zrywając się z desek.
Nawet nie wstała całkiem, bo w połowie upadła na pokład. Spojrzała się wściekła na Sumisu, który był tego sprawcą, bo wciąż trzymał ją za ramię.
- Mówiłem ci, nie wtrącaj się – rzekł, nie spuszczając z oczu walczących.
Sytuacja Yoshiego wyglądała beznadziejnie. Widać było, że jego defensywa załamuje się. W końcu całkiem upuścił miecz. To sprawiło, że poleciał do tyłu. W tym czasie wyciągnął z kieszeni pistolet, a potem uderzył o deski. Celował nim w Itachiego, który trzymał katanę tuż przy jego twarzy. Kapitan usłyszał krzyk Itami, ale nie zwracał na to uwagi. Dostrzegł w oczach przeciwnika Yoshiego. Nagle zamknął je i tylko Itachi zauważył ruch jego palca przy spuście. White szybko kopnął pistolet, który wyleciał mu z ręki. W tym samym momencie Yoshi jęknął, łapiąc się za kark. Itachi otworzył szeroko oczy i odsunął katanę od jego szyi. Yoshi skulił się, jednak kapitan nie pozwolił mu na to, chwytając go za kremową bluzkę i podnosząc go na nogi. Odwrócił go tyłem do siebie i unieruchomił jego ręce.
- Kikari, wyceluj w niego, ale nie strzelaj – rozkazał.
Souten po chwili wahania, zrobiła to.
- Itachi, zostaw go! Przestań już! – krzyczała Itami przez łzy.
Kapitan jednak zdawał się nie słyszeć jej słów. Puścił Yoshiego, ale ściągnął z niego płaszcz i rozerwał kataną jego bluzkę.
- Co ty robisz?! – wrzeszczała dalej Itami.
Szarpała się, chcąc podbiec do niego i odciągnąć go od Yoshiego. Ale Sumisu trzymał ją mocno i nie wypuszczał jej. Na jego twarzy malowało się czyste zaciekawienie. Przeklęła go w myślach i spojrzała znów w stronę walczących. Itachi powalił Yoshiego na kolana, zmuszając go, żeby się schylił. Wtedy włożył rękę pod jego blond włosy, które opadały mu na kark i uniósł je do góry. Z tyłu na szyi znajdowała się podłużna blizna, na której końcu widniała czarna kropka.
- Więc jesteś od Lalki Rogera, tak? Przysłał cię tutaj? Odpowiadaj! – ryknął, uderzając go rękojeścią katany.
Yoshi jedynie trząsł się i nic nie odpowiedział.
- Midoriko! – zawołał Itachi, kierując swój wzrok na nią.
- Nie oglądałam zbyt wielu ludzi na jego pokładzie. Yoshiego widzę tutaj pierwszy raz na oczy.
- I mam uwierzyć, że nie wyczytałaś z jego myśli, że jest szpiegiem?!
- Gdy ktoś dobrze chowa informację, nie wydobędę ich jeśli się nie staram! Nie zwracałam na niego uwagi, ale teraz mogę dowiedzieć się, po co przysłał go tu.
Itachi kiwnął na nią ręką. Podeszła, a kapitan rzucił okiem na Itami. Dziewczyna wpatrywała się w Yoshiego z szeroko otwartymi oczami, drżąc na całym ciele. Ten widok sprawiał mu ból, więc odwrócił wzrok.
- Miał przekazywać mu informacje o Itami. I skłócić cię z nią – powiedziała w końcu Midoriko, podnosząc się. – Uparcie broni informacji o…
- Jak mogłeś zgodzić się na takie coś? – zapytał Itachi, przerywając Midoriko i kucając naprzeciwko niego. – Itami była twoją przyjaciółką, więc jak mogłeś wbić jej nóż w plecy?!
- Kocham ją ponad wszystko! – odpowiedział w krzyku. - Nie pozwolę, żeby taki plugawiec jak ty ją wykorzystywał! – zawołał.
Yoshi wyciągnął następny pistolet, ale Midoriko wytrąciła mu go z ręki ręki, kiedy wypadł strzał. Nagle ktoś krzyknął. Itachi odwrócił się w stronę źródła dźwięku. Zobaczył, jak Asuma i Jun asekurowali Kikari, aby nie upadła. Powoli skierował głowę w stronę Yoshiego.
- Nazywasz mnie plugawcem, a sam pracujesz dla Lalki Rogera? Nie jesteś wart, by nawet dotknąć Itami! – krzyknął.
Itachi uniósł katanę. W jego oczach zapłonęła nienawiść. Upuścił broń.
- YOSHI! – ryknęła Itami.
W końcu uderzyła Sumisu, tym samym uwalniając się od niego. Podbiegła do Yoshiego, odpychając Itachiego na bok. Ręce trzęsły się jej, a łzy spływały obficie po policzku.
- Masz go zabrać do Elliott! Rozumiesz?! On ma żyć, Itachi!
- Itami, on jest szpiegiem Lalki Rogera!
- On jest moim bratem! Masz go uratować! – zawołała z jeszcze większym płaczem. – Teraz!
- Itami - powiedział cicho Yoshi.
Chwycił ją za rękę i spojrzał na nią ledwo przytomnym wzrokiem. Itami zacisnęła obie dłonie na jego. Patrzyła na niego przez łzy więc nie widziała dokładnie jego twarzy.
- Ja przepraszam. Nie chciałem tego wszystkiego - ścisnął powieki, gdy wyraźnie coś go zabolało. – Może moglibyście mnie uratować, ale nie traćcie czasu. Jak powiem wam to, co chcę powiedzieć i tak zginę. Ale proszę. Wiem, że Itachi jest w stanie. Obroń moją rodzinę. Dostałem zadanie rozdzielenia was pod groźbą, że zabije ich wszystkich.
Itachi i Itami wybałuszyli oczy. Yoshi krzyknął, po czym kaszlnął, wypluwając krew.
- Ale naprawdę cię kocham, Itami – powiedział, zamykając oczy, w których wymalowanych było cierpienie..
- Nie, Yoshi. Wstawaj. Nie żartuj sobie. Otwórz oczy. Yoshi. Otwórz oczy!
- Itami - odezwał się cicho Itachi.
- ZAMKNIJ SIĘ! NIECH ON OTWORZY OCZY!
Itami skuliła się i położyła głowę na brzuchu Yoshiego. Zaczęła płakać jeszcze głośniej niż poprzednio, powtarzając jego imię i „żyj”. Itachi kucnął przy niej i objął ją ramieniem. Zostali tak przez długi czas, aż w końcu Itami udało się uspokoić.
- Dlaczego? – zapytała, roztrzęsiona. – Dlaczego to zrobiłeś? Jak mogłeś go zabić?! – zawołała, wstając gwałtownie.
- Itami, z wszystkimi szpiegami postępuje się tak samo.
- On był…!
- On był szpiegiem, tyle mi wystarczy! Wiem, że był twoim przyjacielem, ale to nie moja wina, że Lalka Rogera go zaszantażował! Mógłby przeżyć. Nie celowałem w punkt witalny. Ale Rogera chciał, aby Yoshi przeszedł piekło, gdyby powiedział, dlaczego tu przyszedł. Miał czuć się, jakby cały czas był przeszywany kataną. Roger chciał, żeby żył. Wtedy zabiłby jego rodzinę i Yoshi musiałby żyć ze świadomością, że to jego wina.
- Itachi ma rację – powiedziała Midoriko. – Itachi dobrze zrobił. Roger wybrał twojego przyjaciela, ponieważ wiedział, że to będzie łatwiejsze niż utworzenie nowej więzi.
- On nie musiał zginąć! – zaprotestowała Itami. – Mógł żyć, a my zapewnilibyśmy bezpieczeństwo jego rodzinie! To masz teraz zrobić, Itachi!
Cisza.
- Rozumiesz, Itachi?!
Cisza.
- Itachi!
- Dobrze! Zrobię to! – odpowiedział w końcu, wyraźnie niezadowolony.
- Jeśli nie jest za późno – zaznaczyła Midoriko.
Itami ponownie rozpłakała się. Spojrzała jeszcze raz na martwego Yoshiego. Nie mogła na to patrzeć, więc odwróciła wzrok. Podeszła do burty i patrzyła przez chwilę na wzburzone morza. Wciąż trzęsła się, a łzy spływały jej po policzkach. Poczuła się zdradzona. Nie mogła uwierzyć, że ten wspaniały człowiek, którego tak podziwiała, właśnie zabił jej najlepszego przyjaciela. Czuła w sercu ból, którego nie potrafiła znieść. W końcu wzięła głęboki wdech i odwróciła się przodem do wszystkich.
- Kochałam cię, Itachi. Nigdy nie wątpiłam w moje uczucia. Ale jak mam żyć z kimś, kto nie wahał się ani nawet nie żałuje zamordowania bliskiej mi osoby? – powiedziała przez łzy.
Itachi wybałuszył oczy.
- O czym ty mówisz? – zapytał, zastygając w bezruchu.
- Rozczarowałeś mnie. Miałeś mi udowadniać, że dobrze robię, wierząc, że jesteś inny niż wszyscy. A tym czasem właśnie pokazałeś, że jesteś zwyczajnym mordercą.
Itami płakała wciąż bardziej obficie, a Itachi otwierał oczy coraz szerzej. Zrobił krok w jej stronę. Wtedy Itami stanęła na burcie.
- Przestań – powiedział Itachi. – Naprawę pozwolisz, żeby ktoś trzeci wpłynął na twoją wiarę we mnie?
- Sam na nią wpłynąłeś.
- Itami, zejdź stamtąd. Przestań tak mówić. Nie strasz mnie. Wiesz, że cię kocham.
- Wiem.
Itami spuściła głowę, zaciskając pięści. Itachi podszedł do niej i złapał ją za rękę.
- Skoro mnie kochasz, pozwolisz mi odejść – powiedziała na jednym tchu.
Itachiemu dech zamarł w piersiach. Otworzył szeroko oczy i patrzył na Itami, nie dowierzając swoim uszom. Itami zaciskając wargi, spojrzała na niego przez łzy.
- Ty żartujesz, prawda? – zapytał.
Itami wyczuła, że ręka mu się trzęsła.
- Puszczę cię, a ty za chwilę wrócisz i będziesz się śmiać. Tak będzie, prawda?
- Pozwól mi odejść – powtórzyła, wciąż przez zaciśnięte usta.
- Nie chcę. Nie chcę znów nie móc z tobą rozmawiać. Nie chcę nikogo więcej tracić, Itami!
Itachi wzmocnił uścisk na jej ręce. Itami kucnęła, by spojrzeć mu w twarz. Była pewna, że dostrzegła w jego oczach łzę. Zbliżyła się do niego i pocałowała go w usta. Jednak potem odsunęła od niego nie tylko twarz, ale również swoje ciało. Uniosła się w powietrzu za burtą. Nie mogła polecieć dalej, bo Itachi wciąż trzymał ją za rękę. W końcu poczuła, jak stopniowo obluźnił uścisk, aż w końcu całkowicie ją puścił.
- Naprawdę cię kochałam – powiedziała, łapiąc swoją dłonią drugą i składając je na klatce piersiowej. – Ale nie sądzę, że będę potrafiła dalej darzyć cię tym uczuciem.
Itami odwróciła się i odleciała. Itachi nie spuszczał z niej wzorku, dopóki nie stała się jedynie małą plamką. Wtedy upadł na kolana i opierając łokcie o pokład, ukrył twarz w dłoniach.

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. To pewnie tak przez to postrzelenie. :D

      Usuń
    2. Nie koniecznie, znaczy to też, ale jest pewna myśl w Twoim opowiadaniu, która przypomniała mi o czymś.

      Usuń
    3. Jaka myśl i o czym? o.o

      Usuń
  2. A więc zaznaczę, że mnie zatkało jak skończyłam czytać @@
    Może cieszyłam się, że Yoshi idzie na drugi plan i za nim nie przepadałam, ale by go zabijać? @@''
    A tak na serio to serio, serio nie wiem co mam myśleć...
    Chyba potrzebuję czasu do przyswojenia tych informacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż...to byłego jego przeznaczenie. Yoshi przyszedł na ten świat, aby zginąć w ten sposób.
      Nie jestem pewna, czy mówienie tego jest na miejscu, ale jestem taka szczęśliwa, że udało mi się tak wpłynąć na was.

      Usuń

Obserwatorzy