Dni robiły się
coraz zimniejsze. Asuma wróciła już ze swoim oddziałem. Pierwsze co zrobiła, to
rzuciła się na szyję zdezorientowanemu Itachiemu i zaczęła dziękować.
- On tam był, kapitanie. Naprawdę
nie wierzyłam, że go spotkam, ale jednak! – powiedziała, odsuwając się od niego
z szerokim uśmiechem.
- Dlaczego nie przyprowadziłaś
Minho ze sobą? – zapytał Itachi.
- Proponowałam mu to – rzekła,
spuszczając wzrok. – Ale on nie popiera piractwa. Powiedział, że nie będzie
mieszał się w sprawy morskie i ja też nie powinnam. Właściwie przez chwilę
zwątpiłam w istnienie tego skarbu i sensu bycia na Fiery Raven. Ale wiedziałam,
że nie mogłabym was zostawić. Dlatego zrezygnowałam z powrotu razem z nim do
Korei.
- Naprawdę odmówiłaś ze względu na
mnie?
- Nie pochlebiaj sobie, kapitanie –
wystawiła mu język. – Ze względu na was wszystkich.
- Teraz tak beztrosko mówi. Ale
wtedy to płakała przez cały dzień – zaśmiał się Dave.
- Przymknij się, bo znów rzucę w
ciebie butem.
Asuma i Eun
poszli później do kajuty kapitana. Tam opowiedzieli mu o swojej podróży. Itachi
dowiedział się, że Irlandczycy opracowali nowy rodzaj broni palnej, której
kilka sztuk mieli przy sobie. Chcieli przekazać sposób wytwarzania jej Korei.
Asuma powiedziała, że wynikało to z jakichś zawiłych stosunków politycznych,
które Irlandia chciała nawiązać. Jednak, kiedy je omawiali, przestała słuchać,
uważając to za zbędne informacje dla piratów. W tym czasie lustrowała
wszystkich Koreańczyków. Rozpoznała w nich kilku ludzi, z którymi kiedyś
pracowała i Minho. Obie strony umówiły się na następne spotkanie, więc Asuma
kazała wycofać się swoim ludziom. Wieczorem, upewniwszy się, że na czatach
stali jej znajomi, sama poszła do obozowiska. Tak jak się spodziewała, wartownicy
z szokiem, ale pewnym dystansem wpuścili ją i zaprowadzili do Minho. Tam
dowiedziała się, że Koreańczycy planowali odmówić współpracy z Irlandią, po
czym i tak zabrać broń. Nie potrafiła przed nim skłamać, więc wyznała mu, że
też chce wziąć ją dla siebie. Minho stanowczo zaprzeczył, ale obiecał dać jej
kilka sztuk oraz kopię sposobu wykonania. Zgodziła się, ostrzegając go, że
jeśli nie dotrzyma obietnicy, to nie uwzględni swoich uczuć do niego i zabije
go oraz jego ludzi. Choć oboje wiedzieli, że nie potrafiłaby tego zrobić, Minho
nie rzucił słowa na wiatr i Asuma dostała to, co chciała.
Asuma była
zdziwiona tak jak pozostali, że na statku przebywała Midoriko. Ta, która
doprowadziła Itami do tak opłakanego stanu. Jednak z upływającymi dniami
zaczęła przyzwyczajać się do niej. Zresztą jak wszyscy. Coraz częściej bywała
zamyślona, pogrążając się we wspomnieniach związanych z Minho. Przez ten czas,
kiedy byli rozdzieleni, nie odczuwała tej tęsknoty aż tak. Jednak kiedy znów
mogła go zobaczyć, te uczucia wzrosły na nowo.
Itachi w końcu
dostał raport od swojego szpiega, który potwierdził, że Lalka Rogera miał
złamaną rękę. To sprawiło, że czuł się spokojniej, choć wciąż miał podejrzenia
względem Midoriko. Co jakiś czas zapraszał ją do siebie i rozmawiał z nią na
temat Lalki Rogera. Dowiedział się tylko paru nowych rzeczy, które niezbyt go
zdziwiły. Bardziej zaskoczył go fakt, że według jej opowiadań, traktował ją jak
równego sobie. Ale z tego powodu coraz bardziej wydawało mu się
nieprawdopodobne, żeby od tak pozwolił jej odejść. Niemniej jednak udało mu się
polubić Midoriko i wydawało mu się, że innym też. A co uważał za
najdziwniejsze, nawet zdobyła sympatię Sumisu. W tej kwestii był pod wrażeniem.
Midoriko odpowiadała bosmanowi, a rzadko kiedy w ogóle znajdowały się takie
osoby. Itachi jednak odnosił dziwne wrażenie, że Kikari czuła się przez to
zepchnięta na drugi plan, ponieważ wcześniej jako jedyna spędzała czas z
Sumisu. Nie wiedzieć czemu, bawiła go ta zależność, ale nie zwracał na to
uwagi.
Itachi od rana
miał zły humor. Nie wiedział do końca dlaczego. Może dlatego, że zgubił swój
niebieski pierścień i nie mógł go znaleźć. Podobnie też stało się z kapeluszem
i kilkoma mapami, z których chciał skorzystać. Nakrzyczał na Juna za to, że
bawił się w jakąś głupią gierkę. Oskarżył o kradzież Kikari, która powiedziała
coś nie tak. Skarcił jakiegoś majtka, który potknął się o jakąś linę. Wszystko
szło nie po jego myśli, co nie umknęło uwadze Itami. Starała się uspokoić go i
mimo że pomagało mu to przez chwilę, potem znów wściekał się o błahe rzeczy.
Itachi wyszedł
na pokład, sprawdzić czy Jun dalej go szoruje. Majtek wykonywał polecenie, a
nad nim stał Sumisu, pokazując ciągle jakieś miejsce, do którego musiał
podchodzić i czyścić. Obok nich pojawiła się Itami, która skradała się.
Rozglądała się podejrzliwie w około. Nagle zza masztu wyskoczył Yoshi i rzucił
się na nią, powalając ją z nóg. Zaczął ją łaskotać i po pokładzie poniósł się
jej śmiech.
- Hej, Yoshi! – zawołał Itachi. -
Nie powinieneś trochę poćwiczyć?
Yoshi przestał
łaskotać Itami i odwrócił się, by zobaczyć, kto go zawołał. Podniósł się z
ziemi i spojrzał buntowniczo na kapitana.
- Miałem już dzisiaj trening –
odpowiedział. – Świetnie mi poszło, prawda Itami?
Dziewczyna
wydukała z siebie słowo „tak”, próbując opanować się po morderczych łaskotkach.
- Ćwiczenia czynią mistrza,
wiesz? – zapytał, wyciągając katanę. – Chodź. Nudzi mi się. Zmierzysz się ze
mną.
Na statku
zapanowała dziwna atmosfera. Nie tylko czołówka ale też piraci biegający wokół
spojrzeli zaintrygowani na kapitana. Yoshi prychnął pod nosem.
- Czy wyście zwariowali? –
zapytała Itami, poważniejąc i podnosząc się na łokciach
- Nie wtrącaj się –
powiedział Sumisu, łapiąc ją za ramię. - Mężczyźni potrzebują dać upust swoim
emocjom po przez walkę.
- To byłby niesprawiedliwa
pojedynek – powiedział Yoshi, podchodząc bliżej kapitana. - Musielibyśmy obaj
mieć broń białą, a ty masz zbyt dobrą.
- To żaden problem –
odpowiedział Itachi. - Co chcesz?
- Również katanę.
- Jun przynieś mój poprzedni
miecz.
Majtek
zasalutował i znikł. Po chwili znów pojawił się na pokładzie i podał Yoshiemu
katanę. Następnie odsunął się i stanął obok Midoriko, Kikari i Asumy, które
opierały się o burtę, obserwując rozwój wydarzeń.
- Jesteś gotowy? - zapytał
Itachi, uśmiechając się arogancko.
To spojrzenie…wygląda prawie jak Trafalgar
– pomyślała ze zdziwieniem Midoriko. Po chwili jednak uśmiechnęła się do
siebie.
- Jak nigdy w życiu –
odpowiedział Yoshi.
Itachi
zaszarżował przeciwnika, który zdołał się obronić. Atakował go, a Yoshi
stosował jedynie defensywę. Itachiego zawsze denerwowało coś takiego, więc
nasilił uderzenia. Yoshi poczuł, że jego obrona załamuje się, więc zaczął
uciekać. Kapitan biegł tuż za nim. Yoshi przeklął pod nosem, zatrzymał się i
odparł atak, który nadszedł z zadziwiająca prędkością. Ze zdziwieniem zauważył,
że wyraz twarzy Itachiego był niemalże obojętny. Zrozumiał, że to jedynie
początek. W końcu zdecydował się odpowiedzieć ofensywą, co wyraźnie go ucieszyło.
Przez chwilę ich szanse były wyrównane. Potem jednak spojrzenie i sposób
uderzeń zmieniły się. Yoshi poczuł, że zaczyna nie dawać sobie rady, więc
odskoczył od niego.
- To nie wygląda jak
towarzyska walka, kapitanie – powiedział.
Itachi
wyszczerzył się, ponownie go szarżując. Obronił się.
- Chyba jesteś po prostu za
słaby – odpowiedział mu Itachi. - Nawet jeszcze nie zacząłem się starać.
Wokół
nich dało się słyszeć, jak niektórzy piraci zaczęli im kibicować. Większość
wznosiła okrzyk dla kapitana, ale znaleźli się też tacy, którzy wołali imię
Japończyka. Walczyli ze sobą jeszcze przez dłuższy czas. Widać było, że Itachi
miał przewagę. Ale Yoshi nie poddawał się i ewidentnie chciał to wygrać.
- Od pewnego czasu odnoszę
dziwne wrażenie, że mnie nie lubisz, kapitanie – powiedział, uśmiechając się
złośliwie, gdy ich miecze skrzyżowały się.
- Bo cię nie lubię –
prychnął, naciskając na swoją katanę.
Yoshi
ponownie odskoczył i zaśmiał się.
- Ciekawe dlaczego? Pewnie
dlatego, że Itami woli moje towarzystwo niż twoje!
Itachi
stanął w miejscu i patrzył na Yoshiego pustym wzrokiem. Nagle jego ręka
zapłonęła. Uniósł ją razem z ostrzem.
- Teraz naprawdę mnie
wkurzyłeś.
Kapitan
momentalnie znalazł się przy Yoshim i atakował go w sposób zupełnie inny niż
poprzednio. Bardziej płynnie i wyrachowanie.
- Przestańcie! Dosyć już! –
krzyknęła Itami, zrywając się z desek.
Nawet nie
wstała całkiem, bo w połowie upadła na pokład. Spojrzała się wściekła na Sumisu,
który był tego sprawcą, bo wciąż trzymał ją za ramię.
- Mówiłem ci, nie wtrącaj
się – rzekł, nie spuszczając z oczu walczących.
Sytuacja
Yoshiego wyglądała beznadziejnie. Widać było, że jego defensywa załamuje się. W
końcu całkiem upuścił miecz. To sprawiło, że poleciał do tyłu. W tym czasie
wyciągnął z kieszeni pistolet, a potem uderzył o deski. Celował nim w Itachiego,
który trzymał katanę tuż przy jego twarzy. Kapitan usłyszał krzyk Itami, ale
nie zwracał na to uwagi. Dostrzegł w oczach przeciwnika Yoshiego. Nagle zamknął
je i tylko Itachi zauważył ruch jego palca przy spuście. White szybko kopnął
pistolet, który wyleciał mu z ręki. W tym samym momencie Yoshi jęknął, łapiąc
się za kark. Itachi otworzył szeroko oczy i odsunął katanę od jego szyi. Yoshi
skulił się, jednak kapitan nie pozwolił mu na to, chwytając go za kremową
bluzkę i podnosząc go na nogi. Odwrócił go tyłem do siebie i unieruchomił jego
ręce.
- Kikari, wyceluj w niego,
ale nie strzelaj – rozkazał.
Souten po
chwili wahania, zrobiła to.
- Itachi, zostaw go!
Przestań już! – krzyczała Itami przez łzy.
Kapitan
jednak zdawał się nie słyszeć jej słów. Puścił Yoshiego, ale ściągnął z niego
płaszcz i rozerwał kataną jego bluzkę.
- Co ty robisz?! –
wrzeszczała dalej Itami.
Szarpała
się, chcąc podbiec do niego i odciągnąć go od Yoshiego. Ale Sumisu trzymał ją
mocno i nie wypuszczał jej. Na jego twarzy malowało się czyste zaciekawienie.
Przeklęła go w myślach i spojrzała znów w stronę walczących. Itachi powalił
Yoshiego na kolana, zmuszając go, żeby się schylił. Wtedy włożył rękę pod jego
blond włosy, które opadały mu na kark i uniósł je do góry. Z tyłu na szyi
znajdowała się podłużna blizna, na której końcu widniała czarna kropka.
- Więc jesteś od Lalki
Rogera, tak? Przysłał cię tutaj? Odpowiadaj! – ryknął, uderzając go rękojeścią
katany.
Yoshi
jedynie trząsł się i nic nie odpowiedział.
- Midoriko! – zawołał
Itachi, kierując swój wzrok na nią.
- Nie oglądałam zbyt wielu
ludzi na jego pokładzie. Yoshiego widzę tutaj pierwszy raz na oczy.
- I mam uwierzyć, że nie
wyczytałaś z jego myśli, że jest szpiegiem?!
- Gdy ktoś dobrze chowa
informację, nie wydobędę ich jeśli się nie staram! Nie zwracałam na niego
uwagi, ale teraz mogę dowiedzieć się, po co przysłał go tu.
Itachi
kiwnął na nią ręką. Podeszła, a kapitan rzucił okiem na Itami. Dziewczyna
wpatrywała się w Yoshiego z szeroko otwartymi oczami, drżąc na całym ciele. Ten
widok sprawiał mu ból, więc odwrócił wzrok.
- Miał przekazywać mu
informacje o Itami. I skłócić cię z nią – powiedziała w końcu Midoriko,
podnosząc się. – Uparcie broni informacji o…
- Jak mogłeś zgodzić się na
takie coś? – zapytał Itachi, przerywając Midoriko i kucając naprzeciwko niego.
– Itami była twoją przyjaciółką, więc jak mogłeś wbić jej nóż w plecy?!
- Kocham ją ponad wszystko!
– odpowiedział w krzyku. - Nie pozwolę, żeby taki plugawiec jak ty ją
wykorzystywał! – zawołał.
Yoshi
wyciągnął następny pistolet, ale Midoriko wytrąciła mu go z ręki ręki, kiedy
wypadł strzał. Nagle ktoś krzyknął. Itachi odwrócił się w stronę źródła dźwięku.
Zobaczył, jak Asuma i Jun asekurowali Kikari, aby nie upadła. Powoli skierował
głowę w stronę Yoshiego.
- Nazywasz mnie plugawcem, a
sam pracujesz dla Lalki Rogera? Nie jesteś wart, by nawet dotknąć Itami! –
krzyknął.
Itachi
uniósł katanę. W jego oczach zapłonęła nienawiść. Upuścił broń.
- YOSHI! – ryknęła
Itami.
W końcu
uderzyła Sumisu, tym samym uwalniając się od niego. Podbiegła do Yoshiego,
odpychając Itachiego na bok. Ręce trzęsły się jej, a łzy spływały obficie po
policzku.
- Masz go zabrać do Elliott!
Rozumiesz?! On ma żyć, Itachi!
- Itami, on jest szpiegiem
Lalki Rogera!
- On jest moim bratem! Masz
go uratować! – zawołała z jeszcze większym płaczem. – Teraz!
- Itami - powiedział cicho
Yoshi.
Chwycił
ją za rękę i spojrzał na nią ledwo przytomnym wzrokiem. Itami zacisnęła obie
dłonie na jego. Patrzyła na niego przez łzy więc nie widziała dokładnie jego
twarzy.
- Ja przepraszam. Nie
chciałem tego wszystkiego - ścisnął powieki, gdy wyraźnie coś go zabolało. –
Może moglibyście mnie uratować, ale nie traćcie czasu. Jak powiem wam to, co
chcę powiedzieć i tak zginę. Ale proszę. Wiem, że Itachi jest w stanie. Obroń
moją rodzinę. Dostałem zadanie rozdzielenia was pod groźbą, że zabije ich
wszystkich.
Itachi i
Itami wybałuszyli oczy. Yoshi krzyknął, po czym kaszlnął, wypluwając krew.
- Ale naprawdę cię kocham,
Itami – powiedział, zamykając oczy, w których wymalowanych było cierpienie..
- Nie, Yoshi. Wstawaj. Nie żartuj
sobie. Otwórz oczy. Yoshi. Otwórz oczy!
- Itami - odezwał się cicho
Itachi.
- ZAMKNIJ SIĘ! NIECH ON
OTWORZY OCZY!
Itami
skuliła się i położyła głowę na brzuchu Yoshiego. Zaczęła płakać jeszcze
głośniej niż poprzednio, powtarzając jego imię i „żyj”. Itachi kucnął przy niej
i objął ją ramieniem. Zostali tak przez długi czas, aż w końcu Itami udało się
uspokoić.
- Dlaczego? – zapytała,
roztrzęsiona. – Dlaczego to zrobiłeś? Jak mogłeś go zabić?! – zawołała, wstając
gwałtownie.
- Itami, z wszystkimi
szpiegami postępuje się tak samo.
- On był…!
- On był szpiegiem, tyle mi
wystarczy! Wiem, że był twoim przyjacielem, ale to nie moja wina, że Lalka
Rogera go zaszantażował! Mógłby przeżyć. Nie celowałem w punkt witalny. Ale Rogera
chciał, aby Yoshi przeszedł piekło, gdyby powiedział, dlaczego tu przyszedł.
Miał czuć się, jakby cały czas był przeszywany kataną. Roger chciał, żeby żył.
Wtedy zabiłby jego rodzinę i Yoshi musiałby żyć ze świadomością, że to jego
wina.
- Itachi ma rację –
powiedziała Midoriko. – Itachi dobrze zrobił. Roger wybrał twojego przyjaciela,
ponieważ wiedział, że to będzie łatwiejsze niż utworzenie nowej więzi.
- On nie musiał zginąć! –
zaprotestowała Itami. – Mógł żyć, a my zapewnilibyśmy bezpieczeństwo jego
rodzinie! To masz teraz zrobić, Itachi!
Cisza.
- Rozumiesz, Itachi?!
Cisza.
- Itachi!
- Dobrze! Zrobię to! –
odpowiedział w końcu, wyraźnie niezadowolony.
- Jeśli nie jest za późno –
zaznaczyła Midoriko.
Itami ponownie
rozpłakała się. Spojrzała jeszcze raz na martwego Yoshiego. Nie mogła na to
patrzeć, więc odwróciła wzrok. Podeszła do burty i patrzyła przez chwilę na
wzburzone morza. Wciąż trzęsła się, a łzy spływały jej po policzkach. Poczuła
się zdradzona. Nie mogła uwierzyć, że ten wspaniały człowiek, którego tak
podziwiała, właśnie zabił jej najlepszego przyjaciela. Czuła w sercu ból,
którego nie potrafiła znieść. W końcu wzięła głęboki wdech i odwróciła się
przodem do wszystkich.
- Kochałam cię, Itachi.
Nigdy nie wątpiłam w moje uczucia. Ale jak mam żyć z kimś, kto nie wahał się
ani nawet nie żałuje zamordowania bliskiej mi osoby? – powiedziała przez łzy.
Itachi
wybałuszył oczy.
- O czym ty mówisz? –
zapytał, zastygając w bezruchu.
- Rozczarowałeś mnie. Miałeś
mi udowadniać, że dobrze robię, wierząc, że jesteś inny niż wszyscy. A tym
czasem właśnie pokazałeś, że jesteś zwyczajnym mordercą.
Itami
płakała wciąż bardziej obficie, a Itachi otwierał oczy coraz szerzej. Zrobił
krok w jej stronę. Wtedy Itami stanęła na burcie.
- Przestań – powiedział
Itachi. – Naprawę pozwolisz, żeby ktoś trzeci wpłynął na twoją wiarę we mnie?
- Sam na nią wpłynąłeś.
- Itami, zejdź stamtąd.
Przestań tak mówić. Nie strasz mnie. Wiesz, że cię kocham.
- Wiem.
Itami
spuściła głowę, zaciskając pięści. Itachi podszedł do niej i złapał ją za rękę.
- Skoro mnie kochasz,
pozwolisz mi odejść – powiedziała na jednym tchu.
Itachiemu
dech zamarł w piersiach. Otworzył szeroko oczy i patrzył na Itami, nie
dowierzając swoim uszom. Itami zaciskając wargi, spojrzała na niego przez łzy.
- Ty żartujesz, prawda? –
zapytał.
Itami
wyczuła, że ręka mu się trzęsła.
- Puszczę cię, a ty za
chwilę wrócisz i będziesz się śmiać. Tak będzie, prawda?
- Pozwól mi odejść –
powtórzyła, wciąż przez zaciśnięte usta.
- Nie chcę. Nie chcę znów
nie móc z tobą rozmawiać. Nie chcę nikogo więcej tracić, Itami!
Itachi
wzmocnił uścisk na jej ręce. Itami kucnęła, by spojrzeć mu w twarz. Była pewna,
że dostrzegła w jego oczach łzę. Zbliżyła się do niego i pocałowała go w usta.
Jednak potem odsunęła od niego nie tylko twarz, ale również swoje ciało. Uniosła
się w powietrzu za burtą. Nie mogła polecieć dalej, bo Itachi wciąż trzymał ją
za rękę. W końcu poczuła, jak stopniowo obluźnił uścisk, aż w końcu całkowicie
ją puścił.
- Naprawdę cię kochałam –
powiedziała, łapiąc swoją dłonią drugą i składając je na klatce piersiowej. –
Ale nie sądzę, że będę potrafiła dalej darzyć cię tym uczuciem.
Itami
odwróciła się i odleciała. Itachi nie spuszczał z niej wzorku, dopóki nie stała
się jedynie małą plamką. Wtedy upadł na kolana i opierając łokcie o pokład,
ukrył twarz w dłoniach.
:x
OdpowiedzUsuńTo pewnie tak przez to postrzelenie. :D
UsuńNie koniecznie, znaczy to też, ale jest pewna myśl w Twoim opowiadaniu, która przypomniała mi o czymś.
UsuńJaka myśl i o czym? o.o
UsuńA więc zaznaczę, że mnie zatkało jak skończyłam czytać @@
OdpowiedzUsuńMoże cieszyłam się, że Yoshi idzie na drugi plan i za nim nie przepadałam, ale by go zabijać? @@''
A tak na serio to serio, serio nie wiem co mam myśleć...
Chyba potrzebuję czasu do przyswojenia tych informacji.
Cóż...to byłego jego przeznaczenie. Yoshi przyszedł na ten świat, aby zginąć w ten sposób.
UsuńNie jestem pewna, czy mówienie tego jest na miejscu, ale jestem taka szczęśliwa, że udało mi się tak wpłynąć na was.