poniedziałek, 17 czerwca 2013

44

Niewidzialna Kikari szła za Nicole po plaży. W duchu przeklinała piach, który wsypywał jej się do butów. Skończyła to robić, kiedy w końcu dotarły na bardziej stabilny teren. Stały pośród twardej trawy. Kikari rozejrzała się i gwałtownie uderzyła ją fala smutku. W tym samym miejscu spotkała Itachiego po raz pierwszy. Spojrzała na potężny, kamienny mur, który stał, gdzie tylko kończyły się wydmy. Choć Kikari nie miała okazji odwiedzić zbyt wielu miejsc w Bau*, z wież widziała, że otaczał całą miejscowość. Mimo że był wysoki, ponad nim wzbijały się białe budowy zamku w typowym barokowym stylu. Pomyślała, że pałac musiał wzbudzać podziw w ludziach. Wysokie wieże dało się zobaczyć jeszcze z morza. Często miały kształt bryły sześciokątnej. W kilku miejscach znajdowały się kopuły z jasnoniebieskim dachem. W całej budowli rzucały się w oczy duże okna, zakończone półkoliście oraz wyrzeźbione wzory. Jednak Kikari uważała, że największy urok zamku dawały złocenia, które gdzieniegdzie odbijały promienie słońca, sprawiając wrażenie, jakby pałac się świecił. Mimo że zdawała sobie sprawę z piękna tego miejsca, nie specjalnie poruszał ją ten widok. W końcu to był jej dom. Nie ważne, jak pięknie się prezentował, nie mogłaby zachwycać się w nieskończoność tym, co stanowiło dla niej codzienność. Poczuła przypływ tęsknoty za dniami, które spędziła tam z rodzicami. Za jej ucieczkami do miasta. Za przyjaciółmi.
- Księżniczko, może ruszyłabyś tu swój szanowny tyłek? – usłyszała dziwnie znajomy głos. 
Kikari spojrzała w bok i dostrzegła barczystego młodzieńca, który stał przy pnączach przylegających do muru. Uśmiechnął się szeroko, a w jego brązowych oczach tańczyły łobuzerskie iskierki.
- Layak! – zawołała Kikari. 
Podbiegła do śmiejącego się Hindusa. Chwyciła go za ciemne, krótkie włosy  i pociągnęła je.
- Czemu tak się cieszysz? Bij przede mną pokłony! O tak. 
Kikari pociągnęła jego głowę w dół. Layak jęknął z bólu, a Nicole zaśmiała się.
- Nie będę kłaniał się przed kimś, kogo nie widzę!
- Chcesz się przekonać? – zapytała Kikari, mówiąc tuż przy jego uchu. 
Po plecach przeszedł mu dreszcz. Przełknął ślinę i pokręcił przecząco głową. Kikari puściła go i przyjrzała się mu badawczo. Urósł od ostatniego razu i nabrał postury, ale jego spojrzenie wciąż pozostawało takie samo - bystre, cwaniackie i pewne siebie. Mimo że zawsze droczył się z nią, w końcu robił to, o co prosiła. Zresztą jak wszyscy. Kikari uśmiechnęła się z satysfakcją, gdy skłonił się nisko.
- Nie mogę ryzykować, że ktoś mnie zobaczy. Zabierz mnie do Ratu.
- Wiem – jego ton spoważniał. - Po to tu przyszedłem. Bądźcie cicho. 
Przyłożył palec wskazujący do ust, po czym spojrzał na Nicole.
- Idź za mną w wystarczającym odstępie, żeby Kikari zmieściła się pomiędzy nami. 
Nicole kiwnęła potakująco głową. Layak posłał jej uśmiech, po czym odwrócił się i odgarnął zarośla, które przypominały zieloną kurtynę. Machnął na dziewczyny ręką, aby podeszły. Nicole odczekała chwilę. Dopiero, gdy zobaczyła ślady Kikari na piasku, ruszyła za nią. Kiedy minęły zielsko, znalazły się w jakiejś skalnej wnęce. W chwili gdy Layak wszedł za nimi i puścił pnącza, zrobiło się znacznie ciemniej. Podszedł do kamiennej ściany i wcisnął rękę w małą szczelinę. Rozległy się odgłosy, przypominające stukanie w drewno. Raz głośno, dwa cicho i jeszcze raz głośno. Layak wyciągnął dłoń z dziury i podszedł do przeciwległej ściany. Po chwili skała osunęła się i przed nimi ukazał się wysoki, dobrze zbudowany murzyn. Miał na sobie szarą koszulkę bez ramion i krótkie brązowe spodnie. Jego wzrok był bystry i czujny. Spojrzał przelotnie na Nicole, a następnie na Layaka, który skinął potakująco głową.
- Ronald, czy Ratu jest tam, gdzie był przed moim wyjściem?
- Tak. Jednak ma teraz ważne spotkanie. Będziecie musieli poczekać. 
Layak uniósł brwi do góry. Odwrócił się w stronę Nicole, a zarazem Kikari. Uśmiechnął się do nich porozumiewawczo, a w jego oczach znów pojawiły się łobuzerskie iskierki.
- Obawiam się, że gość będzie musiał poczekać. 
Ronald zmarszczył brwi i zaczął rozglądać się w około w poszukiwaniu źródła głosu. Kikari podeszła do Layaka, oparła łokieć na jego ramieniu i uwidoczniła się.
- W końcu chyba nie odmawia się wizyty księżniczki, czyż nie? – powiedziała, uśmiechając się złośliwie. 
Ronald o mało co, nie przewrócił się z zaskoczenia. Otworzył szeroko ciemne oczy i wpatrywał się z niedowierzaniem w Kikari. W końcu jednak opamiętał się i wykonał szybki ukłon.
- Oczywiście. Ratu z pewnością przyjmie księżniczkę niezwłocznie.
- Trzeba było tak od razu – odpowiedziała z uprzejmym uśmiechem. 
Kikari stała się niewidzialna. Layak, z nonszalanckim grymasem, ruszył w stronę zabudowań przez skupisko palem. Kikari z uśmiechem przywitała cień, który trochę ich ochłodził. Na Fidżi wiecznie było gorąco. W pałacu zawsze chodziła w długich sukniach, ponieważ od kamienia biło zimno. Jednak kiedy wymykała się do przyjaciół, zawsze ubierała tylko krótkie spodenki i jak najlżejszą koszulkę. Taki strój najbardziej jej odpowiadał do pogody na Fidżi, dlatego też w ten sam sposób ubrała się parę dni temu. Z rozmyślań o klimacie wybiło ją kolejne wyjście z cienia. Zmarszczyła brwi, gdy poraziło ją słońce. Rozejrzała się po budynkach, w większości wykonanych z tego samego białego kamienia, z którego zbudowano zamek. Pamiętała, że sporo domów miało z tyłu swoje podwórko, ale nie widziała ich z głównej drogi. Po krótkim czasie Layak skręcił w węższą uliczkę i znaleźli się w miejscu, które w końcu kojarzyła. Przechodząc przez drogę, wciąż oglądała otoczenie i dostrzegła w nim coś niepokojącego. Kiedy Layak zmienił kierunek, ponownie weszli na główną drogę. Wtedy jej podejrzenia wzrosły. Kikari pamiętała, że przy tej uliczce zawsze stali ludzie, którzy chcieli coś sprzedać i kupić. W tym miejscu zawsze panował tłum i gwar. Dzieci biegały i bawiły się, a dorośli zajmowali się handlem, czy też negocjacjami. Jednak w tamtym momencie nie widziała zbyt wielu ludzi. Kilku żebraków siedziało pod domami. W co którymś zaułku stał jakiś mężczyzna, który zawsze patrzył podejrzliwie na Nicole i Layaka. Paru ludzi szło szybko przez ulicę, rozglądając się, jakby ktoś ich śledził. Gdy przechodzili obok Layaka, kiwali mu głową i gnali dalej. Coraz bardziej jej się to nie podobało. Postanowiła przyjrzeć się oknom. Większość była zasłonięta. Jednak raz udało jej się zobaczyć pewną kobietę, która wyglądała zza zasłony. Na jej twarzy malował się niepokój. A może nawet lęk? Gdy Nicole spojrzała w tamtą stronę, kobieta otworzyła szeroko oczy i schowała się. Kikari jeszcze bardziej zmarszczyła brwi. Boją się ludzi Ryana. Nagle Layak zatrzymał się, więc Nicole i Kikari zrobiły to samo. Nasłuchiwał chwilę, po czym wymamrotał jakieś przekleństwo pod nosem. Ruszył znacznie szybciej i skręcił w najbliższą uliczkę. Szli przez dłuższy czas, skręcając co chwilę. Kikari dostała zadyszki i w duchu błagała, nie wiadomo kogo, żeby jej oddech nie był zbyt głośny. W końcu zatrzymali się przy jednym z białych domów. Layak rozejrzał się dookoła, po czym podszedł do ciężkich, drewnianych wierzei drzwi. Zapukał, używając tego samego kodu, który wykorzystał przy przejściu w murze. W przezierniku pojawiło się czyjeś oko. Layak złączył kciuk i palec wskazujący, tworząc nimi okrąg. Metalowa część zasunęła się, zamki zazgrzytały i w podwojach wejściu pojawił się chudy staruszek. Pomimo wieku spojrzenie miał bystre i czujne, zupełnie jak Ronald. Jednak ten człowiek nie mógł być rdzennym mieszkańcem Fidżi, ponieważ jego skóra była dość jasna. 
Staruszek wpuścił ich do środka. Wnętrze zostało skromnie urządzone. Przeszli przez nie tak szybko, że Kikari nawet nie zdążyła zanotować w głowie, co się tam znajdowało. Minęli starodawną kuchnię, a potem ładny gabinet. W końcu wyszli na tylne podwórko i skierowali się do dużej szopy. Tam podeszli do wielkiej, drewnianej skrzyni. Starzec otworzył ją kluczem i w środku ukazały się schody. Layak poszedł przodem. Nicole zaczekała chwilę, udając fascynację ukrytym przejściem, aby Kikari mogła przejść niezauważenie. Dopiero wtedy ruszyła za nimi. Starzec zamknął klapę, zapalił świecę i mruknął, żeby zeszli na dół. Korytarz był wysoki i miał białe, kamienne ściany, co stanowiło standard w Bau. Ku uldze wszystkich, schody nie ciągnęły się w nieskończoność. Po krótkim czasie weszli do nieumeblowanego pomieszczenia. Starzec wyciągnął z kieszeni następny klucz i otworzył drzwi. W kolejnym pokoju znajdowało się parę ławek przy ścianach, fotele ze stołem po środku oraz spora komoda z trunkiem. Przebywało tam pięcioro ludzi. Wszyscy wbili wzrok w nowo przybyłych. Potem jednak wrócili do swoich zajęć. Wysoki, dość chudy młodzian, który stał przy drzwiach, rozmawiał z siedzącą kobietą. Barczysty, potężnej postury mężczyzna, pochodzenia hinduskiego, przeglądał jakieś papiery na ławie. Dwóch chłopaków siedziało przy stole, popijając alkohol. Młodszy z nich patrzył ukradkiem na Nicole, która zarumieniła się. Staruszek podszedł do drzwi, ale mężczyzna stojący obok, zagrodził mu przejście.
- Ratu ma teraz ważne spotkanie. Nie wolno mu przeszkadzać – powiedział, marszcząc brwi.
- Owszem – przytaknął Layak. - Jednak ta sytuacja jest dość wyjątkowa. Jeśli Ratu uzna inaczej, każe nam poczekać, czyż nie? 
Młodzian spojrzał na niego spode łba, po czym odwrócił się i zapukał. Wszyscy obecni spojrzeli w ich stronę. Nastąpiła dłuższa chwila ciszy, po czym rozległ się zgrzyt zamków i w drzwiach stanął ciemnoskóry, młody mężczyzna. Miał skrzyżowane ręce na piersi i patrzył z góry na ochroniarza.
- Prosiłem, żeby mi nie przeszkadzać – powiedział Ratu z niezadowoleniem. 
Oskarżony otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, ale przed niego wcisnął się Layak. Ratu uniósł brew, patrząc na niego.
- Najmocniej przepraszam, ale ta panienka nalegała na spotkanie z tobą. 
Layak odsunął się, żeby odsłonić drobną Nicole, która stała z tyłu. Oczy Ratu rozszerzyły się do wielkości spodków. Kikari poczuła przypływ sympatii do niego, ale szybko odgoniła to uczucie, żeby nie rzucić się na niego. Bezszelestnie przeszła obok i ruszyła w stronę okna. Ratu wskazał gestem ręki, żeby Nicole weszła. Dziewczyna kiwnęła głową i przekroczyła próg.
- Teraz już nikt nie ma prawa mi przeszkodzić – powiedział Ratu do ochroniarza. 
Mężczyzna,  wyraźnie poirytowany, kiwnął głową i rzucił spojrzenie spode łba na starca i Layaka. Ci wzruszywszy ramionami, odwrócili się i wyszli. Ratu zamknął zamki i stanął naprzeciwko Nicole, która splotła ręce i wpatrywała się w ziemię. Natomiast Kikari rozejrzała się po pomieszczeniu. Stała przy niskim stoliku w stylu japońskim, na którym położono wino i dwa kieliszki w połowie napełnione. Przy głównym wejściu stał Ratu i Nicole. Obok nich znajdowało się pełno pudeł i małych szafek. Po prawej stronie stała garderoba i jedne drzwi. Natomiast po lewej była kanapa, biblioteczka i dwie wysokie Za nią znajdowały się zasłony, co ją zdziwiło. W końcu pod ziemią raczej nie powinno być okien. Jednak nie mogła tego sprawdzić, ponieważ chciała ujawnić się dopiero w odpowiednim momencie.
- Cumujecie niedaleko? – zapytał Ratu. 
Nicole pokiwała przecząco głową.
- Zostawiłaś ją?
- Nie – odpowiedziała z mocą w głosie, która zaskoczyła ją samą. 
Ratu otworzył jeszcze szerzej oczy. Nicole ukradkiem spojrzała w stronę stolika. Murzyn powędrował za jej wzrokiem i zobaczył unoszący się kieliszek. Potem rozległo się jakieś kaszlnięcie i wtedy pojawiła się Kikari.
- Albo masz beznadziejne wino, albo odzwyczaiłam się od niego – mruknęła z grymasem niezadowolenia wymalowanym na twarzy.
- Kikari – powiedział cicho Ratu, wpatrując się w nią z podziwem.
- Mówiłam pani, że picie rumu odbije się na pani – zaśmiała się Nicole. 
Ratu podszedł do Kikari i uściskał ją mocno. Uśmiechnęła się do siebie i po krótkiej chwili odsunęła od niego.
- Powiedz mi lepiej, gdzie jest twój gość, z którym chwilę temu piłeś to okropne wino? – zażądała Kikari, krzyżując ręce na piersi.
- Skąd wiesz, że nie piłem go sam?
- Są dwa kieliszki.
- Jeden czekał na ciebie. 
Ratu uśmiechnął się łobuzersko, a Kikari prychnęła pod nosem i odwróciła głowę w stronę biblioteczki.
- Nie miałeś pojęcia, że tu przyjdę.
- Ale zawsze na ciebie czekam – wzruszył ramionami. – To akurat jest prawda i ty dobrze o tym wiesz. 
Kikari spojrzała na niego kątem oka z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ratu uśmiechnął się niewinnie w odpowiedzi i podszedł do zasłony.
- Wyjdź, Grace. Myślę, że warto cię zapoznać z moim gościem.
Zza ciemnoczerwonej kurtyny wyszła kobieca postać. Kikari wstrzymała oddech, przez chwilę myśląc, że zobaczyła Itami. Ale jednak nie. Choć Grace również miała czarne, proste włosy za ramiona, jej oczy były zielone. Ta kobieta wygląda też na dużo wyższą niż Itami. Jednak największą różnicę stanowiła postawa. Grace wyrażała pewność siebie i śmiałość. Kiedy podeszła do Ratu, Kikari zauważyła również, że poruszała się w sposób, który pociągał mężczyzn. Z pewnością wiedziała, jak wykorzystać swoją urodę.
- Kikari Davila Mere Souten - prawowita następczyni tronu na Fidżi. To zaszczyt móc cię spotkać – przywitała się Grace. 
Jej głos miał bardzo oficjalny ton, a jej wypowiedzi towarzyszył nienaganny uśmiech. Potem jednak położyła dłonie na ramieniu Ratu i oparła na nich podbródek. Wtedy w jej oczach pojawiły się przebiegłe iskierki.
- A z tyłu zapewne Nicole Cacteng – wierna służąca księżniczki. Nie mylę się?
- Nicole została zwolniona z tego obowiązku, ale uparła się, że i tak zostanie ze mną – odpowiedziała Kikari.
- Aż do śmierci – dodała cicho Nicole z promiennym uśmiechem. 
Wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem, po czym zapadła cisza. Przerwał ją nagły wybuch śmiechu Ratu.
- Nic się nie zmieniłaś, Nicole. Cieszę się, że to właśnie ty poszłaś za naszą niesforną księżniczką. Sam bym to zrobił, gdyby nie to, że czułem się potrzebny tutaj.
- Twój wybór okazał się słuszny – zauważyła Grace.
- Całe szczęście. W innym wypadku miałbym wyrzuty sumienia – westchnął teatralnie.
- Aż tak mnie kochasz, że chciałbyś dla mnie rzucić wszystko? – odezwała się Kikari, unosząc brwi do góry. 
Podeszła do fotela i opadła na niego. Zapadła niespodziewana cisza. Wzięła więc do ręki butelkę wina i powąchała je. Skrzywiła się czując niezbyt przyjemny zapach i odłożyła trunek.
- Wtedy owszem – odpowiedział nagle Ratu. – Kochałem cię przez długi czas, ale gdybym ci to powiedział, mogłabyś poczuć się zdradzona.
Kikari spuściła wzrok i wbiła go w podłogę. Zanim opuściła Fidżi zauważyła niektóre zachowania, które mogły świadczyć o jego zakochaniu. Jednak próbowała to ignorować i musiała przyznać mu rację. Ratu jako jedyny rozumiał, że nie potrzebowała żadnego mężczyzny. Gdyby dowiedziała się, że był jednym z tych, którzy ją nękali, poczułaby się przez niego zdradzona.
- Domyślałam się – burknęła Kikari, zapadając się w fotelu.
- Też tak sądziłem. Nie potrafiłem do końca opanować swoich emocji. Ale nie przejmuj się – machnął lekceważąco ręką. – Przeszło mi. Nie mam zamiaru starać się o twoje względy. Grace jest na to dowodem. 
Ratu objął kobietę obok w pasie i przyciągnął do siebie. Grace westchnęła teatralnie.
- Zostałam wypełnieniem pustki. To takie okrutne. 
Ratu zaśmiał się i pocałował ją w usta. Następnie podszedł do Kikari i spojrzał na nią poważnym wzrokiem.
- Słyszałaś już, co dzieje się tutaj. Dlatego proszę cię – uklęknął na jedno kolano, a dłoń położył na piersi – pomóż swojemu ludowi i wyzwól go od władzy tyrana, nasza królowo. 
Kikari spojrzała na niego ze zdziwieniem. Po chwili Nicole klęknęła tuż obok, a zaraz po niej pokłoniła się również Grace. Kikari zamknęła oczy i odetchnęła głęboko.
- Wstańcie, przyjaciele, będziecie kłaniać się, gdy pokonam zarazę mojego narodu.  



* Bau – dawna stolica Fidżi; „królestwo Bau zaczęło się rozwijać intensywnie w latach 50. XIX wieku i zapanowało nad zachodnią częścią archipelagu. Królem był wówczas Naulivou”. Na potrzeby utworu został zmieniony: władca, położenie miasta i budowle (wzniesione przed panowaniem Soutenów).

2 komentarze:

  1. Davila Mere. : DD
    Nie wierzę, że tak się nazywam.
    Chyba przyzwyczaję się do tytułu 'księżniczka'.
    Teraz możecie bić pokłony. >DD
    Teraz pora zniszczyć tego głupka Ryana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty się ciesz. W zeszycie napisałam "Kikari Brian Wuflryk Souten", żeby w domu poszukać typowych imion z Fidżi. :D
      To bardzo ładnie z Twojej strony. XDD

      Usuń

Obserwatorzy