czwartek, 5 września 2013

48

Kiedy tylko Minho wszedł do pokoju, Asuma rzuciła mu się na szyję, o mało co nie przewracając go.
- Kikari wygrała! Zabiła Ryana i zasiadła na tronie – powiedziała uradowana.
- To świetna wiadomość – odpowiedział, składając pocałunek na jej ustach.
Asuma kiwnęła głową i usiadła rozradowana na łóżku. Minho uśmiechnął się na ten widok i podszedł do komody, w której trzymał swoje zabawki. Zaczął wyciągać z ubrania różne pistolety i upychać je w szafce.
- Nie mieszczą się – mruknął pod nosem. - Naprawdę podróżowałaś z nimi wszystkimi aż tutaj?
- Gdybyś dał mi inne miejsce na moje zabawki, nie byłoby tego problemu – odpowiedziała, nadymając policzki. – Po za tym nie potrafiłam ich opuścić. Chociaż i tak zostało tam dużo moich misiaczków – westchnęła.
Opadła plecami na łóżko, a jej brązowe loki rozłożyły się niemal na całej szerokości. Patrzyła w sufit i myślała o rozmowie przez róg, który wisiał na jej szyi.
- Głos Kikari wyrażał zmęczenie. Cieszy się, że w końcu znajduje się tam, gdzie powinna. Ale mówi, że ciężko będzie naprawić to, co zniszczył Ryan. Jedynym plusem jego panowania jest to, że ma teraz silniejszą armię i flotę.
- Nie miała problemów odnośnie morderstwa? – zapytał, siadając obok niej.
- Postawili ją przed sądem. Ale została uniewinniona. To naprawdę niesamowite, że ludzie potrafią tak bardzo być jej oddani. Nigdy nie mogłam sobie wyobrazić Kikari jako księżniczki – zaśmiała się. – Chciałabym ją kiedyś odwiedzić.
- Myślę, że to będzie możliwe w ciągu tego miesiąca.
Asuma spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem. Wiedziała, że nazajutrz organizują akcję przeciwko Him, – mafii, która stanowiła ich konkurencję od dość długiego czasu - ale nie sądziła, że Minho będzie za tym, żeby pojechała na Fidżi.
- Wybierzesz się ze mną? – zapytała z uśmiechem.
Minho prychnął pod nosem i nachylił się nad nią.
- Nigdzie nie puszczę cię samej. Już nigdy więcej – powiedział cicho i pocałował ją.

Itachi wracał z mesy do swojej kajuty z uśmiechem. Kiedy otworzył drzwi, zastał u siebie Midoriko. Siedziała na fotelu, popijając rum. Itachi skrzyżował ręce i odchrząknął. Midoriko obdarzyła go przelotnym spojrzeniem, po czym zwróciła wzrok na stół. Dopiero wtedy Itachi zauważył, że leżała na nim jakaś mapa. Zamknął drzwi i usiadł na kanapie.
- Bahamy, co? – mruknął z rozbawieniem.
- Tak – spojrzała na niego i zmrużyła oczy. - Masz podejrzanie dobry humor, jak na informację o tym, że Roger do nich dopłynął.
- Myślę o czymś innym – odpowiedział, poważniejąc.
Midoriko spojrzała na niego z uniesionymi brwiami. Machnął ręką, dając jej do zrozumienia, że to nieważne.
- Skoro przyćmiewa Rogera, to musi mieć jakieś większe znaczenie – oburzyła się. – O czym myślisz?
- Sprawdź sobie – wyszczerzył się.
- Dobrze wiesz, że nie mogę! – podniosła się.
- Chyba trochę się upiłaś.
- Nie prawda!
Burknęła coś jeszcze, wzięła rum do ręki i ruszyła w stronę drzwi. Jednak stanęła przed nimi i znów się odwróciła.
- To o czym myślisz? – zapytała ponownie, nadymając policzki.
- Jesteś strasznie wścibska – zaśmiał się.
- Powiedz mi – mruknęła.
- O nowej królowej Fidżi oraz o zwycięstwie Bangun nad Him.
- Szpiegujesz je?
- Czytam wiadomości – rozłożył ręce w geście niewinności.
Midoriko prychnęła, otworzyła drzwi i wyszła. Po kilku krokach stanęła w miejscu, żeby nie wpaść na niską dziewczynę, która podskoczyła na jej widok.
- Gdzie idziesz? – zapytała Midoriko, mrużąc oczy.
- Do kapitana – odpowiedziała Lorraine, spuszczając wzrok.
- Po co?
- Potrzebuję kilku rzeczy do kliniki.
- Czyżby?
Midoriko podeszła do niej i uniosła jej podbródek, żeby spojrzała na nią. Sprawdziła w jej myślach, czy mówiła prawdę. Gdy przekonała się, że tak, puściła ją i spojrzała na nią z góry.
- Blokujesz mi przejście.
- Przepraszam.
Lorraine odsunęła się posłusznie na bok. Midoriko prychnęła i przeszła obok, nie omieszkawszy ją szturchnąć. A to mała jędza. Tak bardzo jest „lojalna i zauroczona” w kapitanie, że nawet mu nie powiedziała, o księdze ze wskazówkami. Też mi coś. Prychnęła pod nosem i weszła do swojej kajuty. Nagle do jej głowy przyszedł obraz Lalki Rogera. Właściwie to jestem w tej samej sytuacji. Tylko że ja rozumiem znacznie więcej niż ta mała zołza. Niech Trafi sobie szuka. Muszę zrobić mu jakąś złośliwość za to, że zastąpił mnie kimś innym. Na tę myśl uśmiechnęła się pod nosem. W umyśle Lorraine przeczytała, że Patrick dowiedział się, iż Lalka Rogera miał w zwyczaju codziennie chodzić do jednej kajuty na końcu pewnego korytarza. Spędzał tam tylko parę minut, a potem wychodził zły na cały świat. Midoriko aż za dobrze wiedziała, w jakim pokoju przebywał. Czyżby oczekiwał wiadomości ode mnie? Zaśmiała się, biorąc do ręki swoją lalkę. Chyba że zostawił coś dla mnie. Zamyśliła się przez chwilę, po czym wyobraziła sobie kajutę, w której zostawiła swoje rzeczy. Następnie przypomniała sobie mały stolik, gdzie zawsze leżała czyjaś karteczka. Skupiła się, żeby ten papierek pojawił się w jej ręce. W końcu poczuła coś w dłoni, ale był to ból. Syknęła i upuściła to, co trzymała. Na łóżko opadł malutki nożyk i kartka, która lekko zabrudziła się od krwi. Przyłożyła usta do miejsca skaleczenia i drugą ręką odwinęła papier.

Wróć albo zgiń.

Midoriko uśmiechnęła się ponownie. To takie w jego stylu. Wyciągnęła z szuflady kawałek kartki i pióro wietrzne. Napisała „powodzenia” i papier zniknął z jej dłoni. Położyła się, zwinęła w kłębek i przytuliła do lalki. Nagle poczuła jakieś dziwne poruszenie na obrzeżach swojego umysłu. Zmarszczyła brwi i ponownie przywołała obraz stolika. Wystawiła rękę nad łóżkiem i pod nią pojawił się następny większy nóż oraz kartka. Przeklęła pod nosem i wzięła ją do ręki.

Wrócisz.

Prychnęła pod nosem, chwyciła kolejny skrawek papieru i napisała:

Wiem, że tak bardzo za mną tęsknisz, ale przyjdę do ciebie dopiero, gdy znajdziesz skarb i pokonasz swojego przeciwnika.
Przestań.

Gdy papier zniknął z jej ręki, przymknęła oczy. Wiedziała, że go zdenerwuje. Ale zamierzała trwać w swoim postanowieniu bez względu na jego humory. Po chwili znów podniosła powieki, wystawiła rękę i pod nią pojawiła się tylko kartka.

Do tego niedaleko. Ale wtedy będzie już za późno.

Wzięła następną kartkę i napisała: „Wtedy otworzę ci ten skarb”. Papier zniknął i Midoriko zamknęła oczy, a po dłuższej chwili coś znów pojawiło się w jej ręce.

Wiem już gdzie jest klucz. Pandę też niedługo znajdę. Zabiję Itami i wyrwę z niej to, co mi się należy. Jeżeli okaże się fałszywe, zrobię to samo z tobą.

Midoriko przewróciła się na plecy i spojrzała znów na swoją lalkę.
- Po co więc miałabym wrócić, skoro Trafi i tak chce mnie zamordować? On czasem nie myśli - westchnęła głośno.
Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły, uderzając w ścianę. Stanął w nich Itachi ze zmarszczonymi brwiami. Midoriko otworzyła szerzej oczy, uświadamiając się, że wokół niej leżały papiery od Rogera. W duchu przeklęła siebie, za nie zamknięcie się należycie, ale przybrała obojętny wyraz twarzy.
- Nie wiesz, że się puka? – zapytała, patrząc na niego spod byka.
- Czy ty powiedziałaś, że „Trafi” chce cię zamordować?
Cholera. Nigdy więcej nie mów do siebie, głupia!
- Co? – zapytała ze zdziwieniem.
- „Trafi”?
Itachi nagle roześmiał się i usiadł obok niej na łóżku. Midoriko dyskretnie chciała wsunąć kartki pod siebie, jednak kapitan mocno chwycił jej ręce.
- Zdradził ci swoje imię? – zapytał z niedowierzaniem.
Odezwała się, jednak poczuła okropny ból w gardle i jęknęła, zginając się w pół. Zagryzła wargi, żeby nie krzyknąć.
- Nie pozwoliłby ci powiedzieć, że w ogóle je znasz. Nie mówiąc o tym, co się stanie, kiedy je wypowiesz. Nie chcę cię rozbierać, więc powiedz mi: gdzie masz bliznę?
- Nie mam. Mówiłam ci, że mnie wykorzystał. Kobiet nie musi kaleczyć.
Midoriko odwróciła wzrok, a Itachi spojrzał na nią ze zdziwieniem, rozumiejąc, co miała na myśli.
- A ty niby skąd to wiesz?
- Chciałem poznać jego prawdziwe imię. Ale nie wiedziałem, że taką ceną – odpowiedział beznamiętnie.
Wziął kartki do ręki i zaczął je czytać. W pewnym momencie oczy o mało co nie wyszły mu z orbit, a oddech przyspieszył.
- On wie, gdzie jest Itami – powiedział bardziej do siebie niż do niej.
Midoriko w duchu odetchnęła, że nie domyślił się, iż Roger już ją posiadł.
- W takim razie masz dwie opcje. Albo ruszyć za nim, albo znaleźć ten skarb i potem odebrać mu Itami.
Itachi spojrzał na nią podejrzliwie.
- Nie patrz tak na mnie! Skontaktowałam się z nim pierwszy raz od ucieczki. Chyba łatwo domyśleć się, co mu odpowiadałam. Nie mam zamiaru do niego wracać. Jakby nie patrzeć, wyraźnie dał mi do zrozumienia, że chce mnie zabić.
- Więc po co z nim pisałaś?
- To przez Patricka. Wiem od Lorraine, że codziennie przychodzi do pokoju, z którego mogę zmaterializować każdą rzecz. Pomyślałam, że może coś tam zostawił. W prezencie dostałam pierwszą wiadomość i to.
Pomachała mu małym nożykiem przed oczami, pokazując ranę na drugiej ręce.
- Nie wiem, czy ci wierzyć – odpowiedział, wpatrując się w kartkę z informacją o Itami.
- Myśl, co chcesz. Ja mam czyste sumienie – prychnęła i odwróciła się do niego plecami.
Itachi wpatrywał się w papier w ciszy. Niepokoiło go słowo „wyrwać”. To oznaczałoby, że Roger dowiedział się, iż klucz jest wewnątrz Itami. Zrobiło mu się niedobrze na myśl o tym, co mógłby jej zrobić. Wziął do ręki pióro wietrzne i napisał coś na odwrocie.
- Wyślij mu to.
Midoriko odwróciła się i spojrzała z zaskoczeniem na kartkę, którą jej podał. Wzięła ją do ręki i przeczyła.

Skrzywdź Itami, a dogonię cię. Wtedy przeżyjesz piekło, jakiego jeszcze sam nie stworzyłeś.

Kiwnęła głową i kartka znikła z jej ręki. Bała się, że Roger mógł napisać coś, co wpłynęłoby na nią negatywnie. Ale nie mogła nic zrobić. Pozostało jej mieć nadzieję, że Trafalgar chciał, żeby Itachi podwiózł mu ją pod nos.
- Mógłbyś urządzić mu piekło, nawet gdyby Itami była cała i zdrowa – mruknęła.
Itachi spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarz. Po chwili jednak kartka pojawiła się w jej dłoni, więc spojrzał na nią. Midoriko przeczytała wiadomość i z ukrywaną ulgą oddała ją kapitanowi.

Nie mogę się doczekać. Spotkamy się w piekle tuż przed Pandą. Uważaj, bo małe diabełki też pragną skarbu, a ja z chęcią je przygarniam.

- On napił się za dużo rumu, prawda?
- Nie. Przeciwnie – zmarszczył brwi. – Rozdał go za dużo – powiedział, kładąc nacisk na pierwsze słowo.
- Co masz na myśli?
- Nurtowało mnie to, odkąd dowiedziałem się o tej księdze. „Trafi” na swojej małej karaweli nie mógłby wstąpić przeciwko Fiery Raven. Szczególnie biorąc pod uwagę, że byłby zajęty walką ze mną. Teraz już rozumiem. Planował to od samego początku.
- A ja dalej nie wiem, o czym wy bredzicie.
- Zbiera flotę. Poczekam parę dni, a zaczną przychodzić do mnie raporty o buntach na statkach.
Midoriko uniosła brwi do góry. Nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem, z tej dziwnej wiadomości Itachi potrafił wyciągnąć tak ważny wniosek. Widocznie znał Rogera lepiej niż ona. Zmarszczyła brwi. Doskonale wiedziała, jak szeroki zasięg manipulacji miał Lalka Rogera. Oznaczało to, że niedługo będzie kazał swoim pośrednikom przejmować władzę nad okrętami i kierować się na Bahamy. Piraci chętnie na to przystaną, bo przecież ofiaruje im część przynależną ze skarbu. Ale Midoriko i Itachi wiedzieli, że to kłamstwo. Kiedy Trafi wygra, zabije wszystkich swoich pomocników.
- Itachi, musisz zwerbować nową załogę.
- Nie. Moja załoga jest w porządku. Muszę jedynie nawiązać współpracę. Jun!
W jednej chwili do kajuty wpadł majtek i zasalutował mu przed nosem. Na jego twarzy z początku był uśmiech, ale kiedy zobaczył powagę u kapitana, stanął z obojętną miną.
- Naprawdę nie chciałem tego robić, ale wygląda na to, że nie mam innego wyjścia – oznajmił Itachi. - Pozostaje mi mieć nadzieję, że się zgodzą.
Midoriko zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, o czym mówił. Natomiast na twarzy Juna pojawił się szeroki uśmiech.
- Na pewno. Jun będzie ręczył za normalność kapitana. W takim razie, co Jun ma zrobić?
- Rozpocznij przygotowania do bitwy. Powiedz bosmanowi i rzecznikowi, żeby stanęli w mojej kajucie o siódmej wieczorem. Wyślij wiadomości o stanie gotowości do jednostek na Bahamach oraz prośby o przyłączenie się do walki z Lalką Rogera okrętów, których spis dam ci za chwilę. Każ zorganizować wybór następnych szpiegów, będziesz ich eskortować. A przede wszystkim daj znak tym z Fidżi i Korei.
- Tak jest! – zasalutował i zniknął.
- Chcesz prosić o pomoc Asumę i Kikari? - zapytała z niedowierzaniem.
- Wiem, że to bezczelne z mojej strony, ale owszem. Potrzebuję ich i żałuję, że nie byłem sobą, kiedy one potrzebowały mnie. 

2 komentarze:

Obserwatorzy