niedziela, 15 grudnia 2013

53

Przemierzali już któryś okręt z kolei. Asuma czuła narastający niepokój. Nigdzie nie mogli znaleźć nikogo żywego. Gdy wyszła na górny pokład, Minho od razu do niej podszedł i położył dłonie na jej ramionach. Pokiwała ze zrezygnowaniem głową. Nagle rozległ się strzał. Chłopak pchnął ją w bok, po czym sam odskoczył. Upadli na deski.
- Nic ci nie jest? – zapytała zmartwiona.
- Nie. Ale było blisko.
Minho podniósł się i pomógł jej wstać. Wyciągnął broń, po czym stanął za masztem. Asuma po chwili zrobiła to samo. Minho wyjrzał zza palu.
- Czy to nie są nasi? – zapytał.
Asuma wychyliła się i wytężyła wzrok. Piraci, stojący na okręcie nieopodal, na pewno nie byli z Fiery Raven, która poszła na dno przed Pandą podczas walk. Mimo to wydawało się jej, że już ich widziała. Spojrzała w górę i zobaczyła, że na statku, na którym stali z Minho, wisiała flaga Lalki Rogera.
- Raczej nasi.
Sięgnęła do kieszeni, a po chwili wyciągnęła małą białą flagę z czarną czaszką i skrzyżowanymi katanami. Wystawia ją i pomachała. Potem Minho ostrożnie wyszedł, unosząc puste ręce do góry. Asuma osłaniała go w razie ataku z drugiej strony. Jednak piraci pokiwali głową i spuścili bronie. Wtedy Asuma również wyszła i oboje podeszli do burty.
- Szukamy Juna Greena – oznajmił Minho.
- Macie szczęście – rzucił wyższy.
- Kobieta, która niedawno trafiła do kliniki właśnie o nim mówiła – wyjaśnił drugi. - Uratował ją, po czym wrócił na statek, na którym trwała krwawa walka.
 - Okręt zatrzymał się jeszcze przed zatoką, więc powinien być gdzieś koło brzegu albo na dnie.
- Jaki rodzaj? – zapytał Minho.
- Bryg.
- Dziękuję.
Asuma i Minho przebiegli na drugą stronę i wskoczyli na swoją szalupę. Następnie szybko ruszyli w stronę ujścia zatoki.
Gdy wypłynęli za roślinne ogrodzenie, ich uwagę natychmiast przykuł wrak statku, który rozbił się o wybrzeże. Podpłynęli do lądu i Asuma od razu pobiegła w stronę brygu. Minho zaś najpierw przyczepił szalupę, dopiero potem ruszył za nią.
Asuma poczuła, jak serce przyspieszyło jej bicie, kiedy wdrapała się na pokład. Stał pod kątem, więc ciężko jej się poruszało, ale od razu przeszła na dół. Wiedziała, że Minho przeszuka górę. Już u stóp zejściówki leżało mnóstwo ciał, a na ziemi było mnóstwo krwi. Tutaj musiała być naprawdę zacięta walka – pomyślała. Przełknęła ślinę i zaczęła przeszukiwać wszystkie pomieszczenia po kolei, co nie należało do łatwych zadań przez nienaturalne położenie pokładu. Nie raz, gdy otwierała drzwi, trupy zsuwały się pod jej nogi. Większość z nich miała przy sobie broń, więc parę razy poharatała sobie kończyny. Jednak nie zwracała na to uwagi. Skupiała się tylko na tym, żeby znaleźć rudzielca. Kiedy dobiegła do ostatnich drzwi, w duchu modliła się, aby zastała tam całego Juna. Wciągnęła ze świstem powietrze do płuc i otworzyła drzwi. Gdy weszła do środka, przerażający krzyk sam wyrwał jej się z ust. Cała roztrzęsiona padła na kolana, a łzy pociekł jej po policzkach. Przed sobą widziała trzy ciała, których nie kojarzyła. Jedno z nich było nadzwyczajnie blade. Drugie przedziurawione shurikenami, a trzecie przestrzelone w szyi. Jednak tym, co ją przeraziło, był widok Juna leżącego na ziemi z wyciągniętą ręką. W całym tułowi miał ogromną dziurę całkowicie zalaną gęstą, ciemną krwią, która oddzielała jego nogi od części klatki piersiowej. Zupełnie jakby ktoś wysadził mu brzuch. Zemdliła ją i wymiociny podniosły jej się do gardła. Wtedy usłyszała wołanie swojego imienia, które słyszała jak przez jakąś barierę. Po chwili w drzwiach zjawił się Minho. Spojrzał zszokowany na scenę przed sobą i momentalnie mocno przytulił Asumę do siebie. Po chwili jednak dziewczyna odsunęła się i powoli, trzęsąc się, podeszła do ciała. Spojrzała na majtka. Twarz, która wiecznie była roześmiana i pełna energii, zastygła w bezruchu z grymasem bólu i żalu. Jego zielone oczy, zawsze iskrzące i promieniejące radośnie, stały się puste i zamglone. Wybuchła głośnym, rozpaczliwym płaczem. Nie pomagało jej nawet to, że Minho mocno ją do siebie przytulał. Nie mogła uwierzyć, że Jun umarł. Nie potrafiła zliczyć, ile razy działa mu się krzywda. Zawsze martwili się o niego, ale majtek szybko wracał do zdrowia. Przez dni, które spędzał w szpitalu, zawsze robiło się smutniej. Asuma tęskniła za nim po powrocie do Korei. Brakowało jej takiego promyka nadziei, który zawsze sprawiał, że robiło jej się lepiej. Między innymi dlatego cieszyła się, że Minho zgodził się popłynąć z nią na Bahamy. Ale Jun nie mógł jej przywitać. Nie mógł rzucić się na nią jak zawsze i zacząć rozczulać się nad tym, jak bardzo cieszy się, że ją widzi.
Wciąż rozdygotana kucnęła nad nim. Drżącymi rękoma poklepała go delikatnie po policzku.
- Mały, wstań. Wstań jak zawsze. Nie rób mi tego – wyjąkała przez łzy.
- Asuma.
Głos Minho brzmiał spokojnie, lecz wyraźnie było czuć w nim żal i współczucie.
- Nie. On się podniesie. Ja to wiem. Zawsze z tego wychodzi. Zawsze.
- Asuma – powtórzył cicho. - Dziś nie jest zawsze.
Dziewczyna rozpłakała się jeszcze raz i wtuliła w niego. To było dla niej za dużo. Będąc w mafii i na Fiery Raven, widziała mnóstwo śmierci. Nie robiły na niej wrażenia. Ale kiedy ginął ktoś bliski jej sercu, nie potrafiła sobie z tym poradzić. Wycierpiała i przelała mnóstwo łez, kiedy zginęła Tsuya. Udało jej się podnieść po tym wydarzeniu, ale gdy zobaczyła martwego Itachiego to uczucie powróciło z podwojoną siłą. To było dla niej za dużo. Za mało czasu minęło, by zobaczyć nieżywego Juna. A szczególnie w takim stanie.
Po dłuższym czasie odwróciła się i jeszcze raz spojrzała na te niegdyś radosne oczy. Potem jednak jej uwagę przykuła jego ręka. Pod nią na zabrudzonych deskach był jakiś niewyraźny napis.

W imię kapitana Itachiego i przyjaciół.
Jun przepra

Ostatnie słowo nie zostało dokończone. Literka „a” skończyła się długą kreską przeciągniętą aż do miejsca, w którym leżała dłoń Juna. Asuma wybuchła kolejną falą płaczu, ale nagle usłyszeli jakiś jęk. Wstrzymała oddech. Obok leżał potężny mężczyzna o niezdrowym, bladym kolorze skóry. To on wydał ten dźwięk.
- Pomóżcie mi – wysapał.
Koreańczycy podnieśli się i podeszli do niego od przodu.
- To Avery! – zawołał Minho.
- Ten szkrab uratował mi życie. Ale biedak zapłacił swoim – powiedział z trudem. – Gdy upadł, wydusił z siebie parę dziwnych słów. „Joel. Znaleźć. Itachi przepraszał”. Dalej nie był w stanie nic powiedzieć. Tylko tyle słyszałem. Po zastrzeleniu jego zabójcy, straciłem przytomność z wyczerpania.
- Zabierzmy go szybko do jakiegokolwiek medyka – powiedziała Asuma, ściskając w sobie żal.
Podnieśli Avery’ego i wzięli go pod ramiona. Zaprowadzili do szalupy i popłynęli w stronę lądu.

Na plaży wiał chłodny, silny wiatr. Piraci siedzieli przy ogniskach i rozmawiali ze sobą cicho. Nikt nie pił. Nikt w nic nie grał. Nikt nie krzyczał. Nikt się nie kłócił. Obecna była jedynie cicha rozmowa. Itami spojrzała się na nich ze smutkiem. Podeszła do dawnej czołówki, która stała na samym brzegu. Piraci odwrócili się w ich stronę, kiedy wśród nich pojawiła się Itami.
- Ten dzień jest dla większości z nas wielkim bólem – powiedziała donośnie Ikeda. - Straciliśmy wielu świetnych wojowników. Wielu wspaniałych kamratów. Wiele bliskich osób. Żal, który czujemy w naszych sercach, będzie nam towarzyszył jeszcze przez długi czas. Ale właśnie z tego powodu jesteśmy wszyscy tacy sami. Nasze życie doprowadziło nas tutaj. Celem każdego pirata Rubinowej Ery jest zdobycie skarbu Drake’a. Jesteśmy ludźmi podążającymi ścieżką kapitana White’a. Ale jakiego nie mielibyśmy podejścia, bez Lalki Rogera nie byłoby nas tutaj. Nie dotarlibyśmy do tego miejsca. Dzięki ich wzajemnej rywalizacji mogliśmy dojść pod samą Pandę. Na chwilę obecną nie ma znaczenia, jaki kto miał charakter. Obu im należy się szczególna pamięć za to, że dzięki nim mogliśmy osiągnąć nasz cel. Skarb został znaleziony. Spoczywa na dnie oceanu, gdzie znajduje się podwodne miasto. On istnieje i został już otwarty. Możemy zabrać stamtąd skarb. Ale po co? Dlaczego nie wydobędziemy na powierzchnię całej zabudowy? Czyż nowy ląd nie jest wart więcej niż tony złota? Nasza własna ziemia. Nie będziemy już tułającymi się zbrodniarzami. Będziemy mieć swój dom, gdzie bycie piratem nie grozi powieszeniem. Wystarczy, że połączymy siły i wydobędziemy stare miasto na powierzchnię. Czy to nie piękne mieć swój własny azyl? Miejsce dla piratów. Jeśli będziecie chcieli zacząć żyć normalnie, będziecie mogli. Jeśli będziecie chcieli dalej rabować, będziecie mogli. Ale będziecie mieli miejsce, do którego możecie wrócić. Co o tym myślicie?
Od dłuższego czasu przez tłum przebiegały pomruki. Od popołudnia do wieczora dotarło sporo nowych piratów, którym nie udało się przypłynąć na czas, więc było ich około dwustu. W tym momencie wszyscy naradzali się między sobą po cichu. W końcu jeden mężczyzna podniósł się z miejsca. Był to Jack.
- Niech żyją Wolni Piraci! – zawołał.
Wszyscy wstali i zawtórowali nie raz, nie dwa. Krzyczeli na całe gardła w uniesieniu z nową nadzieją.
Dopiero gdy skończyli wiwatować, Midoriko wyszła na przód.
- Pamiętajcie, że to nie tylko zasługa kapitana White’a. Jego wróg, Lalki Rogera, ukształtował go tak, by stał się jego godnym przeciwnikiem. Nasz kapitan sprostał temu zadaniu. Jednak równość umiejętności i talentu zadecydowała o tym, że oboje odeszli. Ale nie zapominajcie, że sami sobie zawdzięczacie to zwycięstwo. To wy wygraliście wojnę. A teraz to wy możecie zbudować nową przyszłość. Każdy z was, kto posiada jakąkolwiek moc, niech przyjdzie do nas. Razem wydobędziemy nowy ląd na powierzchnię i stworzymy nasz azyl.
- Niech żyją Wolni Piraci! – ryknął ktoś, a tłum ponownie mu zawtórował.
Przez chwilę jeszcze wznosili okrzyki, po czym zapanowała zupełna cisza.
- Teraz, nie ważne jakiego jesteśmy wyznania, czy też w ogóle nic nie wyznajemy, uczcijmy śmierć naszych przyjaciół, którzy nie zginęli na darmo, chwilą całkowitej ciszy – powiedziała Itami. - Usłyszmy wiatr, który gwizdał nam całe życie w uszy. Usłyszmy szum morza, które trzymało nas w swojej pieczy. Usłyszmy, jak silnie potrafimy być razem.
Itami odwróciła się i wystawiła ręce przed czołówkę. Wszyscy trzymali świece, więc Itami podesłała je do góry aż zawisły na tle gwieździstego nieba. Po chwili do góry pofrunęło parę innych. Następnie nad ziemią uniosły się małe płomyki, które zawirowały wokół nich. Temu wszystkiemu towarzyszyła cisza. Wszyscy wpatrywali się w jasność, która zdawała się szeptać o stracie i tęsknocie.

Itami spojrzała z podziwem na szereg piratów ustawionych w stronę morza na brzegu. Wszyscy mieli wymalowaną powagę na twarzach, a w oczach skupienie. Wzięła głęboki wdech. W duchu modliła się, żeby im się udało. Nie wysyłali nikogo pod wodę, żeby zobaczyli ląd. Mieli po prostu wyczuć gruzy. Stanęła przodem do morza. Za nią byli wszyscy, którzy potrafili władać nad ziemią, mieli zdolności lewitacji czy też jakiekolwiek inne moce mogące pomóc. Wyciągnęła ręce. Spojrzała do tyłu i zobaczyła, że piraci zrobili to samo.
- Wyczujcie je – zawołała.
Dała im chwilę czasu. Sama skupiła się na otoczeniu. Poczuła, że może poruszyć wszystko, co znajdowało się wokół niej. Zagłębiła się myślami w ocean. Świadomość rzeczy i istot, które tam przebywały, była mniejsza. Mimo to w końcu trafiła na zabudowania. Przywołała do siebie obraz miasta. Czuła jego wielkość. Skupiła wszystkie swoje myśli tylko na wielkim gruzowisku.
- Teraz! – krzyknęła.
Poczuła, że grunt stał się nierówny, oderwał się od dna. Użyła całej siły, żeby pchnąć go w górę. Wszystkie mięśnie w jej ciele napięły się boleśnie, ale wciąż wkładała energię w lewitację. Czuła, że ląd odsuwał się od dna. Miała zamknięte oczy, więc nie widziała, jak wzburzyły się fale. Po krótkim czasie woda sięgnęła jej stóp. Piaskowy grunt, na którym stali, zaczął się trząść. Morze sięgało swoimi językami zdeterminowanych piratów. Fale stawały się coraz większe. Wszyscy byli już zanurzeni w wodzie po pas. Nagle przed nimi wybiła się kamienna kolumna. Po chwili dołączyły do niej następne, a potem różne inne zabudowania. Gdzieś daleko rozległy się okrzyki i wiwaty. Z dziurawych budowli lała się woda, niczym z wodospadów. Morskie rośliny, ciągnięte przez potoki, wpadały z powrotem do morza. Ich oczom powoli ukazywało się zburzone miasto. Wszyscy byli już wyczerpani, ale starali się wytrzymać. W końcu pojawiło się dno. To samo, po którym chodził Joel.
- Stop! – zawołała Itami. – Stabilizacja!
Skupiła się na utrzymaniu wielkiej bryły w tym samym miejscu. Czuła zamęt w wodzie, co odbiło się w kolejnym napływie wzburzonych fal, które zawzięcie uderzały o klatki piersiowe piratów. Władcy ziemi wytworzyli grunt pod wyspą sięgający aż do dna morza. Zbudowanie tak ogromnej podpory wymagało czasu, więc osoby utrzymujące dryfujący ląd stały bezruchu. Itami czuła niemiłosierny ból w barkach. Miała napięte wszystkie mięśnie i chętnie rzuciłaby się na zalany piasek. Ale wiedziała, że nie mogła. Starała się odpędzić myśli od swojego ciała i skupiła się na podtrzymywaniu.
- Skończono! – krzyknęła Lorraine.
- Koniec!
Itami opuściła ręce i spojrzała z nieopisanym podziwem na ląd, który wyszedł na powierzchnię. Stare budynki były w ruinach. Szaro-białe kamienie lśniły przez słońce odbijające się od wody na nich. W wielu miejscach ciemne wodorosty oplatały ściany, które sprawiały wrażenie, jakby postanowiły nie opuścić ich na wieki. Wszystko wyglądało tak dziko i tajemniczo. Ale to im nie przeszkadzało. Co więcej, podobało im się to. W końcu mieli swoją własną ziemię, którą można odbudować.
Wokół rozległy się okrzyki i wiwaty. Kikari i Asuma podeszły do Itami.
- Chodźmy po skarb – powiedziała Souten.
Itami kiwnęła głową. Dziewczyny wzięły ją pod ramię i ruszyły dawną ulicą. Piraci poszli za nimi. Musiały przejść przez kilka gruzowisk. Ze smutkiem zauważyły, że część budowli uległa zniszczeniu przez wydobycie lądu. Kiedy doszły do budynku, w którym był skarb, okazało się, że częściowo się zburzył. Itami odsunęła kamienie, żeby mogli wejść na platformę. Stanęła jak wryta. Potomek Drake’a leżał nieruchomo na ziemi obok fotela, na którym wcześniej siedział. Całe ciało miał posiniaczone i trupioblade. Podbiegła do drzwi, prowadzące do skarbu i otworzyła je. Od razu znalazła się przy skrzyni, jednak nie dało się jej otworzyć. Wyciągnęła kosę i spróbowała ją rozwalić. W głębi serca nie wierzyła, że to się uda, ale drewno ustąpiło. Wycięła odpowiednią część i otworzyła skrzynię. Krzyknęła, upuszczając broń i odskoczyła jak oparzona. Od razu podbiegły do niej Kikari i Asuma, które zdusiły w sobie okrzyk. Z skrzyni chwiejnie wyłoniła się postać Joela. Nabrał kilka głębokich oddechów, które widocznie przyszły mu z trudem. Był cały poobijany, wszędzie miał siniaki i zaschniętą krew. Jego plecy wyglądały, jakby ktoś je wcześniej biczował. Z trudem uniósł głowę do góry, żeby spojrzeć na resztę.
- Sumisu – wysapał, kaszląc. – Ma go. Idzie po Midoriko.
Itami wybałuszyła oczy i rzuciła się do wyjścia, w którym stali Ratu, Minho oraz reszta piratów. Zaczęła przeciskać się przez nich
- Zrobić przejście! – zagrzmiał głos Jacka.
- Zawołać lekarzy – ryknął Ratu.
Wśród tłumu skupionego przed najlepiej zachowanym budynkiem nastąpiło poruszenie. Medycy zaczęli cisnąć się do przodu. Oburzeni piraci, którzy nie wiedzieli, co się stało, krzyczeli i domagali się wyjaśnień. Kiedy tłum nie dał przejść Itami, uniosła się do góry i poleciała nad ich głowami. Gdy wylądowała, rzuciła się biegiem w stronę budynku, gdzie tymczasowo przebywała z Midoriko. Kikari, Asuma, Ratu i Minho ruszyli za nią, ale nie byli w stanie ominąć całej chmary piratów, więc zajęło im to więcej czasu.

Midoriko wyszła z łazienki, przeczesując swoje długie zielone włosy. Nagle kątem oka dostrzegła, że coś mignęło w oknie. Spojrzała w jego stronę, ale nie zobaczyła tam nic po za zaroślami. Podeszła bliżej i wyjrzała przez nie, lecz wciąż nie znalazła nic niezwykłego. Z oddali usłyszała wołanie Itami na znak rozpoczęcia wydobywania lądu na powierzchnię. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Midoriko odłożyła grzebień i podeszła do wejścia, po czym otworzyła. Ujrzała wysoką kobietę z brązowymi, długimi włosami o zielonych oczach. Od razu uwagę przyciągały jej wyeksponowane duże piersi i krągłe biodra. Nie przypominała sobie, żeby wcześniej ją widziała.
- Witam. Zapraszam na świętowanie – powiedziała z uprzejmym uśmiechem.
Nagle Midoriko poczuła, że ktoś rzucił się na nią. Nieznajoma zasłoniła jej oczy czarną tkaniną tak, że nic nie widziała, a potem zakryła również buzię. Ktoś mocno ją przytrzymał, po czym poczuła ucisk znajomych sznurków na rękach. Przecież one nie mogą być Trafalgara – pomyślała z przerażeniem. Następnie coś uderzyło ją w głowę. Syknęła z bólu i została zarzucona jak worek ziemniaków na silne, szerokie ramię. Chciała krzyknąć, ale obrzydliwy, szorstki materiał jej na to nie pozwolił. Wierzgała się i szarpała, ale nic jej to nie dawało. Duża dłoń mocno ją trzymała i jej wysiłek był daremny.
Zrzucono ją na twardą ziemię. Przeklęła pod nosem swoją głupotę. Posadzono na jakimś krześle, a następnie przywiązano do niego. W końcu zdjęto z niej opaskę zakrywającą oczy. Niemal się udławiła, kiedy zobaczyła Sumisu uśmiechającego się szeroko. Stał obok tamtej kobiety, patrząc na nią z wyższością. Chciała coś powiedzieć, ale wydobyły się z niej tylko niezrozumiałe dźwięki. Okolica buzi zabolała ją przez ocierający się szorstki materiał. Dwójka wybuchła śmiechem.
- Muszę przyznać, że rozczarowałem się tobą. Sądziłem, że ostatecznie jesteś po stronie Lalki Rogera, ale najwyraźniej myliłem się. Niewątpliwie jest on moim autorytetem, podziwiam go i szanuję, lecz uczeń winien przegonić mistrza, dlatego postanowiłem przywłaszczyć skarb dla siebie – uśmiechnął się szelmowsko.
W jego grymasie nie było nic podobnego do Rogera. Ten uśmiech nie krył w sobie żadnej tajemniczości ani przebiegłości. Był to zwyczajny, pogardliwy uśmiech osoby, która nie miała do zaoferowania nic po za swoją siłą w celu uzyskania majątku. Midoriko zmrużyła oczy.
- Muszę przyznać, że szkoda było stracić człowieka, o tak ciekawej mocy jak przybieranie każdej postaci. Jednak myślę, że było warto. Dlatego stoję tu przed tobą żywy.
Sumisu podszedł do wielkiej szafy i otworzył ją. W środku ukazała się skrzynia. Wyciągnął ją i przeniósł pod same nogi Midoriko.
- Nie da się jej zniszczyć. Potrzebuję klucza. Otwórz ją ponownie, a podzielę się z tobą majątkiem. Dobrze wiesz, że nawet garść starczy ci na dostatnie życie.
Midoriko uniosła brwi. Spojrzała jeszcze raz na skrzynię. W końcu kiwnęła głową. Sumisu podszedł i zabrał materiał z jej buzi.
- Jakim cudem wydobyłeś go spod wody? – wypaliła.
Sumisu zaśmiał się i wyciągnął papierosa, którego odpalił.
- Z małą pomocą kobiety-ryby Michele, którą miałaś okazję poznać – odpowiedział, wskazując na brunetkę. – Ale to nie ma znaczenia. Otwórz mi skarb.
- Nie mogę tego zrobić, będąc związana.
- Nie ufam ci. Odplączę cię od krzesła, ale elektryczne sznurki zostają.
Midoriko spojrzała w dół na swoje ręce. Tak jak się spodziewała, na nadgarstkach miała zawiązane naelektryzowane nici. Dopiero wtedy przypomniała sobie, że Trafalgar stworzył kilka egzemplarzy, które były pod napięciem na stałe. Najwidoczniej Sumisu przywłaszczył je sobie. Zdusiła w sobie ochotę splunięcia na niego i odczekała aż odczepił ją od krzesła. Podeszła powoli do skrzyni i kucnęła przy niej. Oczy Sumisu świeciły się z chciwości. Kiedy podnosiła rękę, do pomieszczenia wpadła Itami z kosą, Kikari z łukiem oraz Minho, Ratu i Asuma z bronią palną. To odwróciło uwagę Sumisu i Michale. Pomoc zaczęła ostrzał, więc Midoriko podcięła bosmana i wyrwała mu nóż z kieszeni, natychmiast atakując go w serce. Sumisu jednak przewrócił się na drugą stronę, chwycił ją za kark i uniósł do góry.
- Stop, albo skręcę jej głowę! – zagroził.
Wszyscy stanęli w bezruchu. Spojrzeli zszokowani na szarpiącą się Midoriko.
- Upuśćcie broń. Wszyscy. Już!
Po kolei wykonali rozkaz. Sumisu zmierzył wzrokiem Ratu, który jako ostatni odłożył pistolet na ziemię. Michale wycelowała w Itami i stała tak trzymając palec na spuście. Nastąpiła dłuższa chwila ciszy, gdy wrogowie po prostu wpatrywali się w siebie.
- Na Sumisu! – krzyknęła Itami.
Ikeda rzuciła się na ziemię, w tym samym czasie podnosząc wszystkie bronie po za swoją. Midoriko uniosła nogi wysoko do góry, o mało co nie przewracając Sumisu. Wszystkie pociski z broni palnych uderzyły w bosmana, przez co upuścił dziewczynę, która przeturlała się dalej. W tym czasie Michale wystrzeliła w stronę Itami, ale nie trafiła. Kikari natomiast wysłała w jej stronę kilka strzał i zanim zdążyła cokolwiek zrobić opadła bezwładnie na ziemię. Itami wstała, podnosząc kosę. Spojrzała w bok i zobaczyła, jak ciało Sumisu również upadało na podłogę. Odetchnęła z ulgą i podbiegła do Midoriko. Przytuliła ją mocno. Dopiero gdy odsunęła się, spojrzała jej prosto w oczy.
- Dobrze, że jesteś w jednym kawałku. Chodźmy im go pokazać.

2 komentarze:

  1. Dzisiaj jestem w stanie napisać.
    Jak mogłaś zabić Juna! No to był cios poniżej pasa, że się rozpłakałam na dobre. ; ;
    Zła jesteś i to bardzo. Nie dość, że zabijać moją ulubioną osobę ze statku to jeszcze zakańczać na czymś takim.
    A to niby ja jestem wredna. ; ;
    Foch stulecia normalnie! >:I

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I widzisz - tu leży cel wyższy .Q_Q
      Sumimaseeen. Q_Q

      Usuń

Obserwatorzy