Następnego
dnia Itachi siedział przy biurku i po raz kolejny czytał raporty z wyprawy
Kikari. Wiedział, że już powinien wysłać Juna do obozu. Musiał zrobić to
szybko. Przewidział, że będą pospieszani przez ludzi z Fidżi. Ale nie
spodziewał się, iż to nadejdzie tak szybko.
- Głupia nieuwaga - mruknął pod nosem.
- Głupia nieuwaga - mruknął pod nosem.
Przed
oczami widział Kikari. Pamiętał to z poprzedniego dnia. Wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt,
a w jej oczach mieszał się ból i złość.
- Chcesz uciekać? Jeśli zjawią się na horyzoncie? – zapytał.
- Chcesz uciekać? Jeśli zjawią się na horyzoncie? – zapytał.
Dziewczyna milczała dłuższą chwilę.
Wyglądała, jakby toczyła ze sobą wewnętrzną walkę. Zacisnęła wargi i pokręciła
przecząco głową.
- Nie. Stawię im czoła. Nie spodziewam się, że Ryan będzie z nimi. Na pewno wyśle tylko swoich ludzi.
- Nie. Stawię im czoła. Nie spodziewam się, że Ryan będzie z nimi. Na pewno wyśle tylko swoich ludzi.
Itachi
potrząsnął głową, odpędzając od siebie wspomnienie. Zaczął zbierać wszystkie
kartki dotyczące raportu Souten. Zawołał Juna i po krótkiej chwili rudy majtek
zjawił się przed nim. Kapitan podał mu zebrane papiery, które majtek zaczął
przeglądać. Itachi natomiast ponownie zagłębił się w swoich myślach.
Potrzebował Asumy. Sam nie był w stanie racjonalnie myśleć. Kiedy próbował coś
ustalić, jego umysł przyćmiewała wieść o ranie Itami. A gdy Itachi myślał o
tym, czuł dziwny ucisk w żołądku. Ponadto w uszach dźwięczały mu słowa Dave’a,
które wypowiedział opuszczając jego kajutę: ,,Nie chciałem, żeby to zapisano w
raporcie. Kiedy ją znalazłem, płakała. W dodatku miałem wrażenie, jakby była
rozdarta głęboko w sobie. Jakiś żal, którego doświadczyła. Na pewno nie miał
nic wspólnego z raną”. Ta informacja podwajała zmartwienie White’a. Chciał, jak
najszybciej, zobaczyć się z nią. Ale to nie powinno być jego priorytetem.
Dlatego potrzebował Asumy. Tylko że nie mógł jej wyciągnąć w środku misji. Sami
zdobyli zapis przewożonych surowców, więc musieli to jak najlepiej wykorzystać.
Szczególnie, że stracili człowieka, a jeden przywódca został ranny. Z
zamyślenia wyciągnął go głos majtka, który patrzył na Itachiego ze zmartwieniem.
- Panie kapitanie…nie wygląda pan najlepiej – rzekł chłopak. - Może powinien pan odpocząć? Jun przyniesie coś od pani lekarki.
- Elliott jest zajęta Itami. Ty masz iść na ląd. Do obozu. Zaprzyjaźnij się z Joelem. Masz róg od Kikari? – zapytał, a majtek skinął głową. – Kiedy uznasz za słuszne, powiedz mu, że chcemy go do załogi. Po rozmowie z nim dmuchnij w róg. Dwa razy, jeśli będziesz potrzebował pomocy. Idź.
- Tak jest – zasalutował bez entuzjazmu.
- Panie kapitanie…nie wygląda pan najlepiej – rzekł chłopak. - Może powinien pan odpocząć? Jun przyniesie coś od pani lekarki.
- Elliott jest zajęta Itami. Ty masz iść na ląd. Do obozu. Zaprzyjaźnij się z Joelem. Masz róg od Kikari? – zapytał, a majtek skinął głową. – Kiedy uznasz za słuszne, powiedz mu, że chcemy go do załogi. Po rozmowie z nim dmuchnij w róg. Dwa razy, jeśli będziesz potrzebował pomocy. Idź.
- Tak jest – zasalutował bez entuzjazmu.
W
oczach Juna wciąż malował się smutek i zatroskanie. Jednak odwrócił się i już
go nie było. White jeszcze raz spojrzał na biurko jak zwykle zawalone
papierami. Westchnął, podniósł się z krzesła i zgasił lampę naftową, po czym
położył się na koi. Nawet nie próbował zasnąć. Po prostu leżał, starając się
uspokoić i zacząć myśleć racjonalnie. Ale wciąż męczyły go oba raporty. Nie
wiedział, ile dni zajmie dotarcie ludzi Ryana. Jedynie mógł się domyślać. Lecz
to nie zmieniało faktu, że wtedy musieliby z nimi walczyć. Nie miał zamiaru znosić
więcej świadomości, że jego przyjaciołom może stać się coś złego. Nigdy nie
powiedział im, że tak ich traktuje. Od nich też nie usłyszał nic takiego. Ale
coś w nim mówiło mu, że to była przyjaźń. Mam dość. Nie pozwolę więcej ich skrzywdzić. Będę ich chronił –
postanowił. Nagle rozjaśniło się w kajucie. Kawałek komody, w który się
wpatrywał, rozmyślać, zajął się ogniem. Przeklął samego siebie w duchu i
odruchowo spojrzał na niebieski pierścień będący na jego palcu. Wtem rozległo
się pukanie.
- Wejść – rzucił, a cały płomień powędrował w jego rękę.
- Wejść – rzucił, a cały płomień powędrował w jego rękę.
Do
kajuty ktoś wszedł, ale Itachi nie miał nawet ochoty spojrzeć kto. Wpatrywał
się w ogień tańczący nad jego dłonią. Czując kłucie w sercu i wyrzut sumienia,
postanowił jednak spojrzeć na osobę, która przyszła. Podniósł się gwałtownie,
widząc Elliott.
- Jeśli chcesz, możesz iść – powiedziała spokojnie.
- Jeśli chcesz, możesz iść – powiedziała spokojnie.
White
już był prawie przy niej.
- Ale śpi. Nie wiem za ile się
obudzi.
Kapitan
jedynie kiwnął głową, znajdując się już w progu drzwi, a potem zniknął
zostawiając lekarkę samą.
Itachi
wszedł do kliniki. Kilka osób przywitało go, lecz on tylko skinął głową i
podszedł do łóżka w rogu. Stanął dokładnie naprzeciw Itami i patrzył się nią,
pogrążoną w śnie. Blada skóra wydawała się jeszcze bielsza niż zazwyczaj, co
dodatkowo uwydatniały ciemne, proste włosy opadające na jej policzki. Itachi
nie bardzo potrafił powiedzieć, czy w tym momencie przypominała mu tę kruchą,
czy waleczną Itami. Jakby po raz pierwszy stała się neutralna. Usiadł na
krześle obok i napawał się tym niecodziennym widokiem przez dłuższy czas. Nawet
sam nie wiedział, kiedy jego ręka zacisnęła się na jej drobnej dłoni. Gdy
zorientował się, że tak się stało, nie cofnął jej. Pozostał tak, wciąż patrząc
na nią i czekając aż w końcu uniesie powieki.
Wreszcie
nadszedł oczekiwany moment i Itami poruszyła się niespokojnie, a potem powoli
otworzyła oczy. Jej wzrok powędrował ku twarzy kapitana. Malował się na niej
wyraz ulgi, lecz po chwili jakby zakrył to i spojrzał na nią z
niezadowoleniem.
- Zdecydowanie za często tu przebywasz – oznajmił.
- Zdecydowanie za często tu przebywasz – oznajmił.
Itami
patrzyła na niego chwilę, jakby w zamyśleniu. Potem uśmiechnęła się, patrząc na
White’a z wdzięcznością.
- Itachi, cieszę się, że jesteś tu przy mnie – powiedziała.
- Itachi, cieszę się, że jesteś tu przy mnie – powiedziała.
Wyszczerzyła
się do niego. Uniósł brwi zaskoczony. Nie bardzo wiedząc, co powiedzieć, w
końcu westchnął z uśmiechem.
- Kiedy byłam w lesie, myślałam, że mnie tam zostawicie – rzekła, a na jej twarzy pozostały jedynie podniesione kąciki ust. – Czy mógłbyś mi obiecać, że już zostanę na tym statku?
- Kiedy byłam w lesie, myślałam, że mnie tam zostawicie – rzekła, a na jej twarzy pozostały jedynie podniesione kąciki ust. – Czy mógłbyś mi obiecać, że już zostanę na tym statku?
Itami
patrzyła przez dłuższą chwilę w jego oczy, jednak potem spuściła wzrok, jakby
uświadomiła sobie, że zrobiła coś, czego nie zamierzała. Otworzyła buzię, żeby coś
powiedzieć, lecz Itachi ją uprzedził.
- Tylko jeśli zawsze będziesz się
chować – odpowiedział.
- Przecież mogłabym pomóc! – zaprotestowała.
- Przecież mogłabym pomóc! – zaprotestowała.
Wyraz
jej twarzy stał się poważniejszy. Podniosła się na rękach, ale od razu tego pożałowała,
czując ból w boku. White natychmiast zareagował, kładąc jedną rękę na jej
talii, a drugą przytrzymując głowę, ułożył ją z powrotem na poduszkach.
- Nie waż się więcej podnosić – rzekł.
- Nie waż się więcej podnosić – rzekł.
Patrząc
na nią z odległości około dziesięciu centymetrów, aż Itami poczuła powietrze na
swojej twarzy, gdy mówił. Chwilę jakby zawiśli w takiej pozycji, po czym Itachi
podniósł się i wrócił na krzesło. Wzrok Itamaki powędrował w bok, a na jej
białej cerze zakwitły rumieńce. Kapitan założył ręce na piersi i przymknął
oczy.
- Wiem. Twój udział w walkach jest bardzo pomocny, jednak niesamowicie naraża cię na porwanie. Schowanie cię to jedyna droga, żebyś była bezpieczna. Muszę wybrać to, co jest dla mnie ważniejsze.
- Wiem. Twój udział w walkach jest bardzo pomocny, jednak niesamowicie naraża cię na porwanie. Schowanie cię to jedyna droga, żebyś była bezpieczna. Muszę wybrać to, co jest dla mnie ważniejsze.
Itachi
zamilkł na chwilę, a Itami wpatrywała się w niego ze zdziwieniem. W końcu White
otworzył oczy i, o dziwo, zaczął się śmiać.
- Masz różowe policzki – dźgnął ją palcem w lico, wyraźnie rozbawiony.
- Ej! Ja ci zaraz dam… - chwyciła go za policzek i zaczęła go ciągnąć.
- Masz różowe policzki – dźgnął ją palcem w lico, wyraźnie rozbawiony.
- Ej! Ja ci zaraz dam… - chwyciła go za policzek i zaczęła go ciągnąć.
W tym
momencie do kliniki weszła Elliott. Jej brwi wystrzeliły do góry na widok
Itachiego i Itamaki.
- Kapitanie, ty naprawdę nie umiesz odwiedzać chorych – obwieściła, kładąc ręce na biodrach i podchodząc do nich.
- Tak. Niech karą będzie wygnanie go z własnego statku – wymyśliła Itami, wciąż tarmosząc go za policzek. – To byłoby naprawdę zabawne – zachichotała.
- Kapitanie, ty naprawdę nie umiesz odwiedzać chorych – obwieściła, kładąc ręce na biodrach i podchodząc do nich.
- Tak. Niech karą będzie wygnanie go z własnego statku – wymyśliła Itami, wciąż tarmosząc go za policzek. – To byłoby naprawdę zabawne – zachichotała.
Itachi
oderwał rękę Itamaki od swojej twarzy i odłożył ją na łóżko, jakby to był jakiś
gryzoń. Elliot pokręciła głową z rozbawieniem i poszła do szafy z lekami.
- Krzyczałabyś jako pierwsza, żeby zawrócić po kapitana – zauważył kąśliwie Itachi.
- Elliott, masz tam jakiś kwas, który można by mu wylać na głowę? – zapytała, wyglądając za lekarką.
- Znalazłby się, ale nie ma potrzeby oblać go nim za to, że mówi prawdę – rzuciła przez ramię.
- Krzyczałabyś jako pierwsza, żeby zawrócić po kapitana – zauważył kąśliwie Itachi.
- Elliott, masz tam jakiś kwas, który można by mu wylać na głowę? – zapytała, wyglądając za lekarką.
- Znalazłby się, ale nie ma potrzeby oblać go nim za to, że mówi prawdę – rzuciła przez ramię.
Wyciągnęła
lek i podała go jej. Itami zarumieniła się ponownie, po czym pełnym arogancji
ruchem wypiła podaną miksturę. Gdy spojrzała na Itachiego, ten ponownie się wyszczerzył.
- Znów się rumienisz – oznajmił rozbawiony.
- Znów się rumienisz – oznajmił rozbawiony.
Elliot wywróciła
oczami i odeszła, by zająć się innymi pacjentami.
- Życie ci nie miłe? – spytała, patrząc na niego spode łba.
- To znaczy, że tęskniłabyś za mną. W sumie już tak miałaś, co? – uśmiechnął się złośliwie, ignorując pytanie.
- Życie ci nie miłe? – spytała, patrząc na niego spode łba.
- To znaczy, że tęskniłabyś za mną. W sumie już tak miałaś, co? – uśmiechnął się złośliwie, ignorując pytanie.
Itami
już otworzyła usta, żeby coś odpowiedzieć, jednak żaden dźwięk się z nich nie
wydobył. Zamknęła je i w tym samym momencie zmienił się jej wyraz twarzy. Jej
buntownicza postawa znikła. Spojrzała mu prosto w oczy.
- Tak – odpowiedziała Itami.
Choć było to proste słowo, Itachiego wryło w
ziemię. Nie spodziewał się, że rzeczywiście to usłyszy.
- Zdałam sobie sprawę, że
brakowałoby mi pobytu na tym statku. Jest inny niż wszystkie. Mam pewną świadomość,
że to tylko moja iluzja i jeśli tak jest, póki co pragnę w niej trwać, tak
długo jak mogę. Ale nie chcę być chowana, nawet gdy to będzie oznaczało
narażenie mojego bezpieczeństwa.
Itachi
słuchał tego z niezmiennym wyrazem twarzy, od której biło spokojem i
opanowaniem. Była to maska, którą zazwyczaj nakładał rozmawiając z osobami
niegodnymi jego prawdziwej strony lub, gdy nie chciał, aby ktoś widział jego
uczucia.. W tym momencie miała schować zaskoczenie, jakim była dla niego ta
wypowiedź. Nie spodziewał się też, że Itami kiedyś przyzna, iż podoba jej się
na jego statku, choć doskonale o tym wiedział. Kiedy usłyszał „tak” poczuł
dziwną radość wypełniającą jego ciało. Lecz potem doznał jakby
rozczarowania. Więc nie tęskniła za
mną, tylko za nami –
pomyślał. Jego samego zdziwiło, że odczuł przez to żal. Chwila jego nieuwagi i
Itami zauważyła to zaskoczenie.
- Coś się stało? – zapytała, patrząc na niego w sposób, który bardzo przypominał mu troskę Juna.
- Nie, nic. Cieszę się, że nic poważnego ci się nie stało – odpowiedział, zmuszając się do uśmiechu.
- Coś się stało? – zapytała, patrząc na niego w sposób, który bardzo przypominał mu troskę Juna.
- Nie, nic. Cieszę się, że nic poważnego ci się nie stało – odpowiedział, zmuszając się do uśmiechu.
Itami kiwnęła
potakująco głową, lecz Itachi zauważył, iż zdawała sobie sprawę, że skłamał.
Jednak chyba nie miała zamiaru ciągnąć tego tematu. Jemu było to oczywiście na
rękę, więc wyjrzał przez okno. Widok morza przypomniał mu, że lada dzień mogą
podpłynąć do nich statki Ryana.
- Niedługo spodziewamy się kolejnej napaści – zaczął powoli. – Kwestia paru dni. Tym razem nie chodzi o ciebie. Ale mimo tego będę musiał cię schować. Ten jeden raz – dodał szybko, gdy zobaczył otwierające się usta Itami. – Później zastanowimy się, jak to wszystko ma wyglądać. Teraz jesteś ranna. Nie chcę obciążać cię walką, ani tym bardziej ryzykować, że znów coś ci się stanie.
- Niedługo spodziewamy się kolejnej napaści – zaczął powoli. – Kwestia paru dni. Tym razem nie chodzi o ciebie. Ale mimo tego będę musiał cię schować. Ten jeden raz – dodał szybko, gdy zobaczył otwierające się usta Itami. – Później zastanowimy się, jak to wszystko ma wyglądać. Teraz jesteś ranna. Nie chcę obciążać cię walką, ani tym bardziej ryzykować, że znów coś ci się stanie.
Itami
powoli pokiwała potakująco głową, utrzymując spuszczony wzrok. Wyglądała na
rozczarowaną. Spowodowało to lekkie wyrzuty u Itachiego, ale stwierdził, że nie
może dopuścić jej do walki w najbliższym czasie. Czując, że powinien już iść,
odgarnął kosmyk jej włosów za ucho. Kiedy spojrzała się na niego czarnymi
oczami, pocałował ją delikatnie w czoło.
- Odpoczywaj – powiedział cicho,
chwilę przytrzymując dłoń na jej policzku.
Następnie
podniósł się i ruszył do drzwi. Na pytające spojrzenie Elliott odpowiedział
jedynie uniesieniem ręki w geście pożegnania, po czym wyszedł z kliniki.
Hłe hłe hłe x'D
OdpowiedzUsuńDoczekałam się kolejnego i pierwsza komentuję x3
Coś mi ciekawego świta, ale to przemilczę x'3
Mów co! >3
UsuńNie x3
UsuńChcę się przekonać, czy moje spostrzeżenia są słuszne c:
I chce więcej ;u;
Ah... ta nasza Asu tajemnicza.
OdpowiedzUsuńTo już drugi raz tak mówisz. C:
No bo mam cholerne uczucie, że coś mi świta xD
UsuńA wiesz chociaż co to jest to coś co Ci świta.? XD
Usuń