poniedziałek, 20 sierpnia 2012

19

Następnego dnia Itachi siedział przy biurku i po raz kolejny czytał raporty z wyprawy Kikari. Wiedział, że już powinien wysłać Juna do obozu. Musiał zrobić to szybko. Przewidział, że będą pospieszani przez ludzi z Fidżi. Ale nie spodziewał się, iż to nadejdzie tak szybko.
- Głupia nieuwaga - mruknął pod nosem. 
Przed oczami widział Kikari. Pamiętał to z poprzedniego dnia. Wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt, a w jej oczach mieszał się ból i złość.
- Chcesz uciekać? Jeśli zjawią się na horyzoncie? – zapytał.
Dziewczyna milczała dłuższą chwilę. Wyglądała, jakby toczyła ze sobą wewnętrzną walkę. Zacisnęła wargi i pokręciła przecząco głową.
- Nie. Stawię im czoła. Nie spodziewam się, że Ryan będzie z nimi. Na pewno wyśle tylko swoich ludzi. 
Itachi potrząsnął głową, odpędzając od siebie wspomnienie. Zaczął zbierać wszystkie kartki dotyczące raportu Souten. Zawołał Juna i po krótkiej chwili rudy majtek zjawił się przed nim. Kapitan podał mu zebrane papiery, które majtek zaczął przeglądać. Itachi natomiast ponownie zagłębił się w swoich myślach. Potrzebował Asumy. Sam nie był w stanie racjonalnie myśleć. Kiedy próbował coś ustalić, jego umysł przyćmiewała wieść o ranie Itami. A gdy Itachi myślał o tym, czuł dziwny ucisk w żołądku. Ponadto w uszach dźwięczały mu słowa Dave’a, które wypowiedział opuszczając jego kajutę: ,,Nie chciałem, żeby to zapisano w raporcie. Kiedy ją znalazłem, płakała. W dodatku miałem wrażenie, jakby była rozdarta głęboko w sobie. Jakiś żal, którego doświadczyła. Na pewno nie miał nic wspólnego z raną”. Ta informacja podwajała zmartwienie White’a. Chciał, jak najszybciej, zobaczyć się z nią. Ale to nie powinno być jego priorytetem. Dlatego potrzebował Asumy. Tylko że nie mógł jej wyciągnąć w środku misji. Sami zdobyli zapis przewożonych surowców, więc musieli to jak najlepiej wykorzystać. Szczególnie, że stracili człowieka, a jeden przywódca został ranny. Z zamyślenia wyciągnął go głos majtka, który patrzył na Itachiego ze zmartwieniem.
- Panie kapitanie…nie wygląda pan najlepiej – rzekł chłopak. - Może powinien pan odpocząć? Jun przyniesie coś od pani lekarki.
- Elliott jest zajęta Itami. Ty masz iść na ląd. Do obozu. Zaprzyjaźnij się z Joelem. Masz róg od Kikari? – zapytał, a majtek skinął głową. – Kiedy uznasz za słuszne, powiedz mu, że chcemy go do załogi. Po rozmowie z nim dmuchnij w róg. Dwa razy, jeśli będziesz potrzebował pomocy. Idź.
- Tak jest – zasalutował bez entuzjazmu. 
W oczach Juna wciąż malował się smutek i zatroskanie. Jednak odwrócił się i już go nie było. White jeszcze raz spojrzał na biurko jak zwykle zawalone papierami. Westchnął, podniósł się z krzesła i zgasił lampę naftową, po czym położył się na koi. Nawet nie próbował zasnąć. Po prostu leżał, starając się uspokoić i zacząć myśleć racjonalnie. Ale wciąż męczyły go oba raporty. Nie wiedział, ile dni zajmie dotarcie ludzi Ryana. Jedynie mógł się domyślać. Lecz to nie zmieniało faktu, że wtedy musieliby z nimi walczyć. Nie miał zamiaru znosić więcej świadomości, że jego przyjaciołom może stać się coś złego. Nigdy nie powiedział im, że tak ich traktuje. Od nich też nie usłyszał nic takiego. Ale coś w nim mówiło mu, że to była przyjaźń. Mam dość. Nie pozwolę więcej ich skrzywdzić. Będę ich chronił – postanowił. Nagle rozjaśniło się w kajucie. Kawałek komody, w który się wpatrywał, rozmyślać, zajął się ogniem. Przeklął samego siebie w duchu i odruchowo spojrzał na niebieski pierścień będący na jego palcu. Wtem rozległo się pukanie.
- Wejść – rzucił, a cały płomień powędrował w jego rękę.
Do kajuty ktoś wszedł, ale Itachi nie miał nawet ochoty spojrzeć kto. Wpatrywał się w ogień tańczący nad jego dłonią. Czując kłucie w sercu i wyrzut sumienia, postanowił jednak spojrzeć na osobę, która przyszła. Podniósł się gwałtownie, widząc Elliott.
- Jeśli chcesz, możesz iść – powiedziała spokojnie.
White już był prawie przy niej.
- Ale śpi. Nie wiem za ile się obudzi. 
Kapitan jedynie kiwnął głową, znajdując się już w progu drzwi, a potem zniknął zostawiając lekarkę samą. 
Itachi wszedł do kliniki. Kilka osób przywitało go, lecz on tylko skinął głową i podszedł do łóżka w rogu. Stanął dokładnie naprzeciw Itami i patrzył się nią, pogrążoną w śnie. Blada skóra wydawała się jeszcze bielsza niż zazwyczaj, co dodatkowo uwydatniały ciemne, proste włosy opadające na jej policzki. Itachi nie bardzo potrafił powiedzieć, czy w tym momencie przypominała mu tę kruchą, czy waleczną Itami. Jakby po raz pierwszy stała się neutralna. Usiadł na krześle obok i napawał się tym niecodziennym widokiem przez dłuższy czas. Nawet sam nie wiedział, kiedy jego ręka zacisnęła się na jej drobnej dłoni. Gdy zorientował się, że tak się stało, nie cofnął jej. Pozostał tak, wciąż patrząc na nią i czekając aż w końcu uniesie powieki. 
Wreszcie nadszedł oczekiwany moment i Itami poruszyła się niespokojnie, a potem powoli otworzyła oczy. Jej wzrok powędrował ku twarzy kapitana. Malował się na niej wyraz ulgi, lecz po chwili jakby zakrył to i spojrzał na nią z niezadowoleniem.
- Zdecydowanie za często tu przebywasz – oznajmił. 
Itami patrzyła na niego chwilę, jakby w zamyśleniu. Potem uśmiechnęła się, patrząc na White’a z wdzięcznością.
- Itachi, cieszę się, że jesteś tu przy mnie – powiedziała. 
Wyszczerzyła się do niego. Uniósł brwi zaskoczony. Nie bardzo wiedząc, co powiedzieć, w końcu westchnął z uśmiechem.
- Kiedy byłam w lesie, myślałam, że mnie tam zostawicie – rzekła, a na jej twarzy pozostały jedynie podniesione kąciki ust. – Czy mógłbyś mi obiecać, że już zostanę na tym statku? 
Itami patrzyła przez dłuższą chwilę w jego oczy, jednak potem spuściła wzrok, jakby uświadomiła sobie, że zrobiła coś, czego nie zamierzała. Otworzyła buzię, żeby coś powiedzieć, lecz Itachi ją uprzedził.
- Tylko jeśli zawsze będziesz się chować – odpowiedział.
- Przecież mogłabym pomóc! – zaprotestowała.
Wyraz jej twarzy stał się poważniejszy. Podniosła się na rękach, ale od razu tego pożałowała, czując ból w boku. White natychmiast zareagował, kładąc jedną rękę na jej talii, a drugą przytrzymując głowę, ułożył ją z powrotem na poduszkach.
- Nie waż się więcej podnosić – rzekł.
Patrząc na nią z odległości około dziesięciu centymetrów, aż Itami poczuła powietrze na swojej twarzy, gdy mówił. Chwilę jakby zawiśli w takiej pozycji, po czym Itachi podniósł się i wrócił na krzesło. Wzrok Itamaki powędrował w bok, a na jej białej cerze zakwitły rumieńce. Kapitan założył ręce na piersi i przymknął oczy.
- Wiem. Twój udział w walkach jest bardzo pomocny, jednak niesamowicie naraża cię na porwanie. Schowanie cię to jedyna droga, żebyś była bezpieczna. Muszę wybrać to, co jest dla mnie ważniejsze. 
Itachi zamilkł na chwilę, a Itami wpatrywała się w niego ze zdziwieniem. W końcu White otworzył oczy i, o dziwo, zaczął się śmiać.
- Masz różowe policzki – dźgnął ją palcem w lico, wyraźnie rozbawiony.
- Ej! Ja ci zaraz dam… - chwyciła go za policzek i zaczęła go ciągnąć. 
W tym momencie do kliniki weszła Elliott. Jej brwi wystrzeliły do góry na widok Itachiego i Itamaki.
- Kapitanie, ty naprawdę nie umiesz odwiedzać chorych – obwieściła, kładąc ręce na biodrach i podchodząc do nich.
- Tak. Niech karą będzie wygnanie go z własnego statku – wymyśliła Itami, wciąż tarmosząc go za policzek. – To byłoby naprawdę zabawne – zachichotała. 
Itachi oderwał rękę Itamaki od swojej twarzy i odłożył ją na łóżko, jakby to był jakiś gryzoń. Elliot pokręciła głową z rozbawieniem i poszła do szafy z lekami.
- Krzyczałabyś jako pierwsza, żeby zawrócić po kapitana – zauważył kąśliwie Itachi.
- Elliott, masz tam jakiś kwas, który można by mu wylać na głowę? – zapytała, wyglądając za lekarką.
- Znalazłby się, ale nie ma potrzeby oblać go nim za to, że mówi prawdę – rzuciła przez ramię.
Wyciągnęła lek i podała go jej. Itami zarumieniła się ponownie, po czym pełnym arogancji ruchem wypiła podaną miksturę. Gdy spojrzała na Itachiego, ten ponownie się wyszczerzył.
- Znów się rumienisz – oznajmił rozbawiony.
Elliot wywróciła oczami i odeszła, by zająć się innymi pacjentami.
- Życie ci nie miłe? – spytała, patrząc na niego spode łba.
- To znaczy, że tęskniłabyś za mną. W sumie już tak miałaś, co? – uśmiechnął się złośliwie, ignorując pytanie. 
Itami już otworzyła usta, żeby coś odpowiedzieć, jednak żaden dźwięk się z nich nie wydobył. Zamknęła je i w tym samym momencie zmienił się jej wyraz twarzy. Jej buntownicza postawa znikła. Spojrzała mu prosto w oczy.
- Tak – odpowiedziała Itami.
 Choć było to proste słowo, Itachiego wryło w ziemię. Nie spodziewał się, że rzeczywiście to usłyszy.
- Zdałam sobie sprawę, że brakowałoby mi pobytu na tym statku. Jest inny niż wszystkie. Mam pewną świadomość, że to tylko moja iluzja i jeśli tak jest, póki co pragnę w niej trwać, tak długo jak mogę. Ale nie chcę być chowana, nawet gdy to będzie oznaczało narażenie mojego bezpieczeństwa. 
Itachi słuchał tego z niezmiennym wyrazem twarzy, od której biło spokojem i opanowaniem. Była to maska, którą zazwyczaj nakładał rozmawiając z osobami niegodnymi jego prawdziwej strony lub, gdy nie chciał, aby ktoś widział jego uczucia.. W tym momencie miała schować zaskoczenie, jakim była dla niego ta wypowiedź. Nie spodziewał się też, że Itami kiedyś przyzna, iż podoba jej się na jego statku, choć doskonale o tym wiedział. Kiedy usłyszał „tak” poczuł dziwną radość wypełniającą jego ciało. Lecz potem doznał jakby rozczarowania. Więc nie tęskniła za mną, tylko za nami – pomyślał. Jego samego zdziwiło, że odczuł przez to żal. Chwila jego nieuwagi i Itami zauważyła to zaskoczenie.
- Coś się stało? – zapytała, patrząc na niego w sposób, który bardzo przypominał mu troskę Juna.
- Nie, nic. Cieszę się, że nic poważnego ci się nie stało – odpowiedział, zmuszając się do uśmiechu. 
Itami kiwnęła potakująco głową, lecz Itachi zauważył, iż zdawała sobie sprawę, że skłamał. Jednak chyba nie miała zamiaru ciągnąć tego tematu. Jemu było to oczywiście na rękę, więc wyjrzał przez okno. Widok morza przypomniał mu, że lada dzień mogą podpłynąć do nich statki Ryana.
- Niedługo spodziewamy się kolejnej napaści – zaczął powoli. – Kwestia paru dni. Tym razem nie chodzi o ciebie. Ale mimo tego będę musiał cię schować. Ten jeden raz – dodał szybko, gdy zobaczył otwierające się usta Itami. – Później zastanowimy się, jak to wszystko ma wyglądać. Teraz jesteś ranna. Nie chcę obciążać cię walką, ani tym bardziej ryzykować, że znów coś ci się stanie. 
Itami powoli pokiwała potakująco głową, utrzymując spuszczony wzrok. Wyglądała na rozczarowaną. Spowodowało to lekkie wyrzuty u Itachiego, ale stwierdził, że nie może dopuścić jej do walki w najbliższym czasie. Czując, że powinien już iść, odgarnął kosmyk jej włosów za ucho. Kiedy spojrzała się na niego czarnymi oczami, pocałował ją delikatnie w czoło.
- Odpoczywaj – powiedział cicho, chwilę przytrzymując dłoń na jej policzku. 
Następnie podniósł się i ruszył do drzwi. Na pytające spojrzenie Elliott odpowiedział jedynie uniesieniem ręki w geście pożegnania, po czym wyszedł z kliniki.

6 komentarzy:

  1. Hłe hłe hłe x'D
    Doczekałam się kolejnego i pierwsza komentuję x3
    Coś mi ciekawego świta, ale to przemilczę x'3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie x3
      Chcę się przekonać, czy moje spostrzeżenia są słuszne c:
      I chce więcej ;u;

      Usuń
  2. Ah... ta nasza Asu tajemnicza.
    To już drugi raz tak mówisz. C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo mam cholerne uczucie, że coś mi świta xD

      Usuń
    2. A wiesz chociaż co to jest to coś co Ci świta.? XD

      Usuń

Obserwatorzy