Następnego
dnia Itamaki obudziła się z bólem głowy. Przed oczami majaczyły jej widoki z
poprzedniego wieczora. Odpędziła je od siebie, po czym podniosła się z koi.
Szybko chwyciła za szafkę, zagryzając dolną wargę. Pulsowało jej w głowie. Nagle
rozległo się pukanie.
- Wejść – mruknęła.
W drzwiach, ku
zdziwieniu Itamaki, stanął kapitan. Nie miał na sobie kapelusza ani bogato
zdobionego stroju jak zazwyczaj, lecz zwykłą koszulę i brązowe spodnie.
- Już wypływasz – było to bardziej
stwierdzenie niż pytanie.
- Za chwilę.
- A więc czym zasłużyłam na taki
zaszczyt, że marnujesz czas na spotkanie ze mną?
- Przymknij się.
W tym
zdaniu Itamaki nie wyczuła żadnej złości ani wrogości. Itachi patrzył na nią
przez dłuższy czas bez słowa. Nie dawał też odczytać z twarzy swoich uczuć, co
ją irytowało. W końcu odwrócił wzrok z westchnieniem i jakby zrezygnowaniem, po
czym usiadł na krześle.
- Stwierdziłem, że warto cię
uprzedzić, zanim wypłynę.
- Przed czym?
- Przed Sumisu.
Brwi Itamaki
wystrzeliły do góry. Nawet nie przeszła jej przez myśl taka odpowiedź. Choć
sama nie lubiła bosmana i nie rozumiała, dlaczego Itachi wziął go do czołówki,
to była przekonana, że kapitan mu ufa.
- Dlaczego? – zapytała.
- Obawiam się, że łatwo może być
omotany przez Lalkę Rogera. Prawda jest taka, że Sumisu go podziwia.
Podejrzewam, że gdybym ja nie miał klucza i nasz wróg zaproponowałby Sumisu
wstąpienie do załogi, ten zgodziłby się. Już i tak ostatnio miał mi za złe, że
niby za mało staram się znaleźć pandę.
Itamaki powoli
pokiwała głową. Zaczynała go rozumieć. Bosmana interesowało jedynie bogactwo,
więc Lalka Rogera wydawał się być dobrym dowódcom dla niego. Ale sam z siebie
nie poszedłby do niego. Szczególnie że na tę chwilę to Itachi posiadał klucz.
Było więc oczywiste, że trzymał się go.
- Więc proszę cię, uważaj – dodał.
Podniósł się i
spojrzał na nią z troską, po czym przytulił ją do siebie. Itami wydawało się,
że ten moment dłużył się w nieskończoność, choć nie miała pojęcia, ile czasu tak
naprawdę to zajęło. Gdy Itachi odsunął się, miał dziwną minę. Itami wydawało
się, że toczył wewnątrz siebie jakąś walkę. W końcu westchnął i złożył
pocałunek na jej policzku, po czym odwrócił się i wyszedł.
Przez kolejne
kilka dni Itami ćwiczyła podnoszenie ciężarków
ciężkich rzeczy za pomocą lewitacji tak, by zużyć przy tym jak
najmniej mocy. Najczęściej robiła to wieczorami, kiedy na statku znajdowało się
mało osób. Często myślała o Jaskini Maskarady, więc poprosiła Joela, który
pływał całymi dniami, aby jej poszukał. Choć nie spodziewała się pozytywnych
rezultatów, człowiek-ryba zaskoczył ją pewnego dnia. Siedziała wtedy na
bukszprycie i obserwowała barkas, który płynął z jedną osobą w ich kierunku. Gdy
poczuła mokrą rękę na swoich plecach, odwróciła się. Joel oddychał głęboko, a
promienie słońca odbijały się od jego torsu, który Itami nigdy nie wydawał się
szczególnie atrakcyjny.
- Chyba znalazłem – powiedział,
uśmiechając się.
Itami najpierw
nie zrozumiała, o co mu chodziło. Lecz gdy tylko dotarło do niej, że mówił o jaskini,
podniosła się gwałtownie.
- Naprawdę?! – podekscytowała
się.
Joel kiwnął
głową z szerokim uśmiechem.
- Jesteś niesamowity.
- Po prostu cię wyręczyłem –
wzruszył ramionami. - Ale cieszę się z tego. Bo widzisz, wszedłem tam i przywitała
mnie pewna niespodzianka. Ktoś czeka na ciebie w Maskaradzie. Niewiarygodna
osoba. Naprawdę. Jednak zastanawiam się, czy to dobry pomysł, żebyś poszła tam
sama.
- Kapitan wraca! – rozległ się
krzyk z bocianiego gniazda.
A jednak to on – pomyślała, a uśmiech
mimowolnie wszedł na jej twarz. Gdy spojrzała na Joela, ten wysoko uniósł brwi.
- O co ci chodzi? – zapytała.
- W duchu to aż skaczesz z
radości, co?
- Nie wiem, o czym mówisz.
Założyła ręce
na siebie i odwróciła się w przeciwną stronę. Za plecami usłyszała śmiech Joela,
a następnie poczuła jak klepnął ją po ramieniu.
- Radzę ci użyć swojego wdzięku i
poprosić kapitana, żeby pozwolił ci tam iść – powiedział cicho.
Itami zerknęła
do tyłu, ale Joel już odszedł. Zwróciła wzrok na barkas, z którego biły biało-czarne
barwy flagi. Z uśmiechem na ustach zeszła na dolny pokład, żeby zjeść obiad,
zanim Itachi zjawi się na pokładzie. Gdy znów wyszła na świeże powietrze, jej
uwagę przyciągnął mężczyzna, który rozmawiał z dwoma piratami, a na plecach
miał zawieszoną białą flagę.
- Kapitan! – zawołała.
Odwrócił się i
uśmiechnął na jej widok. Itami podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.
- Dobrze cię widzieć –
powiedział, przytulając ją.
Gdy
odsunęła się od niego, chwycił ją za rękę i pożegnawszy się z piratami, poprowadził
ją na dolny pokład.
- Jak poszukiwania? –
zapytała.
- Tradycyjnie znalazłem
parę nowych miejsc, jednak żadne nie wydaję się być właśnie tym, którego
szukam. I nawet widziałem Joela kilka razy w pierwszych dniach.
- Nic dziwnego, skoro
pływał po dwanaście godzin dziennie.
Itachi
zaśmiał się, wchodząc do swojej kajuty, gdzie puścił rękę Itami. Ściągnął flagę
ze swoich pleców i położył ją na biurku.
- Niestety również nie
udało mi się znaleźć twojej jaskini.
Uśmiech
Itami zszedł z twarzy. Wiedziała, że kapitanowi nie spodoba się pomysł, by sama
gdzieś poszła, jednak za bardzo jej zależało, by odwiedzić Maskaradę. Musiała
mu powiedzieć.
- Właśnie jest taka sprawa.
Joel ją znalazł.
Wyraz
twarzy Itachiego stał się poważny. Itami z pewnym trudem zdobyła się na
spojrzenie mu w oczy.
- Chciałabym pójść tam
sama.
- Wykluczone.
- Ale…
- Niebezpieczne.
- Wiem to przecież!
Itami
odwróciła wzrok i usiadła na kanapie, złożywszy ręce na kolanach.
- Ale ja muszę tam pójść –
powiedziała już łagodniej. - Sama. W tej chwili to jest dla mnie najważniejsze.
Proszę, zrozum mnie.
Itachi
spojrzał na nią ze smutkiem i usiadł obok, otaczając ją ramieniem.
- Dlaczego to tyle dla
ciebie znaczy? – zapytał, głaszcząc ją po głowie.
- Może pomóc w spełnieniu
mojego drugiego marzenia.
Na
dłuższą chwilę zapadło milczenie. Itami cały czas miała nadzieję, że Itachi
jednak zmieni zdanie. Gdyby to nie zajmowało jej myśli, pewnie zwróciłaby uwagę
na ciepło, które biło od niego. Na to jak bezpiecznie czuła się w jego
ramionach, a także jak przyjemne było, gdy jego oddech muskał włosy na czubku
jej głowy. Jednak jej myśli zajmowała Jaskinia Maskarady i nie mogła skupić się
na tych przyjemnych odczuciach.
- Dobrze – odezwał się w
końcu. - Porozmawiam z Joelem i popłynę na tę wyspę razem z tobą. Ty pójdziesz
do jaskini sama, a ja w tym czasie porobię coś innego. Zgadasz się?
Itami
podniosła głowę i spojrzała się na niego. Cieszyła się, że pozwolił jej na to,
a jednocześnie wzruszyło ją, jak dbał o jej bezpieczeństwo. Wtedy w jej głowie
pojawiła się myśl „bo jestem kluczem”. Mimo że wydawało jej się, że ten głos miał
rację, odepchnęła go od siebie.
- Tak. Dziękuję – powiedziała,
całując Itachiego w policzek.
- Ale masz być ostrożna,
rozumiesz?
Spojrzał
na nią ostrzegawczo i pogroził jej placem. Itami energicznie kiwnęła głową.
- Jutro popołudniu możemy
wypłynąć. Przyjdę po ciebie.
- Dobrze.
Po
zjedzeniu obiadu z Dave’em i udzielaniu mu wymijających odpowiedzi na pytanie
„dlaczego cię nie będzie?”, usiadła na koi. Spojrzała na mały bagaż, który
miała już gotowy. Zapatrzyła się na przeciwległą ścianę, zastanawiając się, kto
mógł na nią czekać w Jaskini Maskarady. Z jednej strony wydawało jej się oczywistym,
że to powinna być ta osoba, która mówiła do niej w lesie. Jednak z drugiej
miała przeczucie, że spotka tam kogoś innego.
Ale czy ten głos, który słyszałam w ogóle istniał? – zastanowiła się. – Nie widziałam tam nikogo. Ale muszę zobaczyć
i przekonać się. Z zamyślenia wybiło ją pukanie do drzwi, w których po
chwili stanął Itachi w takim samym stroju jak ostatnio.
- Widzę, że gotowa
–stwierdził, patrząc na bagaż Itami.
Itami
kiwnęła głową i podniosła się z łóżka. Itachi wziął jej ekwipunek, po czym
wyszli na górny pokład, gdzie czekał na nich barkas. Itachi wszedł do niego
pierwszy, by pomóc Itami dostać się tam. Następnie spuszczono ich na wodę.
Z
początku oboje byli całkiem cicho. Itachi głównie zajmował się wiosłowaniem, a
Itamaki pogrążyła się w myślach. Potem jednak kapitan przerwał tę ciszę i
zaczęli rozmawiać, dogryzając sobie nawzajem.
- Swoją drogą, jak
wrażenia po wizycie w centrum Majotty? – zapytał.
- Coś obrzydliwego – skrzywiła
się. - Chociaż jak już dołączyłyśmy do Kikari, to było trochę lepiej.
- Nie dziwisz się, że
wolę być od tego z daleka?
- Trochę tak.
- Naprawdę masz mnie za
kogoś takiego?
- Jesteś piratem –
wzruszyła ramionami.
- Jestem sobą.
Itamaki
z pewnym trudem wstrzymała wzrok kapitana. Poczuła ukłucie wyrzutów sumienia,
gdy zauważyła w jego oczach rozczarowanie. Odwróciła wzrok i skierowała go na
deski pokładu. Itachi natomiast westchnął, po czym odwrócił się i ponownie poświęcił
cała uwagę wiosłowaniu.
No w końcu kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńWspaniała niespodzianka po powróceniu do domu <3
I po zjedzeniu wszystkich babeczek.
UsuńHehe...
OdpowiedzUsuńJakże ten rozdział różnił się od innych.
Szczerze, to miło się go czytało. C:
Czemu się różnił? Bo to brzmi, jakby innych się bynajmniej miło nie czytało. XD
UsuńSerio ?
OdpowiedzUsuńEh, nie to miałam na myśli.
Bo ten rozdział był taki spokojny, że tak to określę.
Nikt się nie bił itd. >D