niedziela, 28 października 2012

24

Następnego dnia Itamaki obudziła się z bólem głowy. Przed oczami majaczyły jej widoki z poprzedniego wieczora. Odpędziła je od siebie, po czym podniosła się z koi. Szybko chwyciła za szafkę, zagryzając dolną wargę. Pulsowało jej w głowie. Nagle rozległo się pukanie.
- Wejść – mruknęła.
W drzwiach, ku zdziwieniu Itamaki, stanął kapitan. Nie miał na sobie kapelusza ani bogato zdobionego stroju jak zazwyczaj, lecz zwykłą koszulę i brązowe spodnie.
- Już wypływasz – było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Za chwilę.
- A więc czym zasłużyłam na taki zaszczyt, że marnujesz czas na spotkanie ze mną?
- Przymknij się.
W tym zdaniu Itamaki nie wyczuła żadnej złości ani wrogości. Itachi patrzył na nią przez dłuższy czas bez słowa. Nie dawał też odczytać z twarzy swoich uczuć, co ją irytowało. W końcu odwrócił wzrok z westchnieniem i jakby zrezygnowaniem, po czym usiadł na krześle.
- Stwierdziłem, że warto cię uprzedzić, zanim wypłynę.
- Przed czym?
- Przed Sumisu.
Brwi Itamaki wystrzeliły do góry. Nawet nie przeszła jej przez myśl taka odpowiedź. Choć sama nie lubiła bosmana i nie rozumiała, dlaczego Itachi wziął go do czołówki, to była przekonana, że kapitan mu ufa.
- Dlaczego? – zapytała.
- Obawiam się, że łatwo może być omotany przez Lalkę Rogera. Prawda jest taka, że Sumisu go podziwia. Podejrzewam, że gdybym ja nie miał klucza i nasz wróg zaproponowałby Sumisu wstąpienie do załogi, ten zgodziłby się. Już i tak ostatnio miał mi za złe, że niby za mało staram się znaleźć pandę.
Itamaki powoli pokiwała głową. Zaczynała go rozumieć. Bosmana interesowało jedynie bogactwo, więc Lalka Rogera wydawał się być dobrym dowódcom dla niego. Ale sam z siebie nie poszedłby do niego. Szczególnie że na tę chwilę to Itachi posiadał klucz. Było więc oczywiste, że trzymał się go.
- Więc proszę cię, uważaj – dodał.
Podniósł się i spojrzał na nią z troską, po czym przytulił ją do siebie. Itami wydawało się, że ten moment dłużył się w nieskończoność, choć nie miała pojęcia, ile czasu tak naprawdę to zajęło. Gdy Itachi odsunął się, miał dziwną minę. Itami wydawało się, że toczył wewnątrz siebie jakąś walkę. W końcu westchnął i złożył pocałunek na jej policzku, po czym odwrócił się i wyszedł.

Przez kolejne kilka dni Itami ćwiczyła podnoszenie ciężarków ciężkich rzeczy za pomocą lewitacji tak, by zużyć przy tym jak najmniej mocy. Najczęściej robiła to wieczorami, kiedy na statku znajdowało się mało osób. Często myślała o Jaskini Maskarady, więc poprosiła Joela, który pływał całymi dniami, aby jej poszukał. Choć nie spodziewała się pozytywnych rezultatów, człowiek-ryba zaskoczył ją pewnego dnia. Siedziała wtedy na bukszprycie i obserwowała barkas, który płynął z jedną osobą w ich kierunku. Gdy poczuła mokrą rękę na swoich plecach, odwróciła się. Joel oddychał głęboko, a promienie słońca odbijały się od jego torsu, który Itami nigdy nie wydawał się szczególnie atrakcyjny.
- Chyba znalazłem – powiedział, uśmiechając się.
Itami najpierw nie zrozumiała, o co mu chodziło. Lecz gdy tylko dotarło do niej, że mówił o jaskini, podniosła się gwałtownie.
- Naprawdę?! – podekscytowała się.
Joel kiwnął głową z szerokim uśmiechem.
- Jesteś niesamowity.
- Po prostu cię wyręczyłem – wzruszył ramionami. - Ale cieszę się z tego. Bo widzisz, wszedłem tam i przywitała mnie pewna niespodzianka. Ktoś czeka na ciebie w Maskaradzie. Niewiarygodna osoba. Naprawdę. Jednak zastanawiam się, czy to dobry pomysł, żebyś poszła tam sama.
- Kapitan wraca! – rozległ się krzyk z bocianiego gniazda.
A jednak to on – pomyślała, a uśmiech mimowolnie wszedł na jej twarz. Gdy spojrzała na Joela, ten wysoko uniósł brwi.
- O co ci chodzi? – zapytała.
- W duchu to aż skaczesz z radości, co?
- Nie wiem, o czym mówisz.
Założyła ręce na siebie i odwróciła się w przeciwną stronę. Za plecami usłyszała śmiech Joela, a następnie poczuła jak klepnął ją po ramieniu.
- Radzę ci użyć swojego wdzięku i poprosić kapitana, żeby pozwolił ci tam iść – powiedział cicho.
Itami zerknęła do tyłu, ale Joel już odszedł. Zwróciła wzrok na barkas, z którego biły biało-czarne barwy flagi. Z uśmiechem na ustach zeszła na dolny pokład, żeby zjeść obiad, zanim Itachi zjawi się na pokładzie. Gdy znów wyszła na świeże powietrze, jej uwagę przyciągnął mężczyzna, który rozmawiał z dwoma piratami, a na plecach miał zawieszoną białą flagę.
- Kapitan! – zawołała.
Odwrócił się i uśmiechnął na jej widok. Itami podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.
- Dobrze cię widzieć – powiedział, przytulając ją.
Gdy odsunęła się od niego, chwycił ją za rękę i pożegnawszy się z piratami, poprowadził ją na dolny pokład.
- Jak poszukiwania? – zapytała.
- Tradycyjnie znalazłem parę nowych miejsc, jednak żadne nie wydaję się być właśnie tym, którego szukam. I nawet widziałem Joela kilka razy w pierwszych dniach.
- Nic dziwnego, skoro pływał po dwanaście godzin dziennie.
Itachi zaśmiał się, wchodząc do swojej kajuty, gdzie puścił rękę Itami. Ściągnął flagę ze swoich pleców i położył ją na biurku.
- Niestety również nie udało mi się znaleźć twojej jaskini.
Uśmiech Itami zszedł z twarzy. Wiedziała, że kapitanowi nie spodoba się pomysł, by sama gdzieś poszła, jednak za bardzo jej zależało, by odwiedzić Maskaradę. Musiała mu powiedzieć.
- Właśnie jest taka sprawa. Joel ją znalazł.
Wyraz twarzy Itachiego stał się poważny. Itami z pewnym trudem zdobyła się na spojrzenie mu w oczy.
- Chciałabym pójść tam sama.
- Wykluczone.
- Ale…
- Niebezpieczne.
- Wiem to przecież!
Itami odwróciła wzrok i usiadła na kanapie, złożywszy ręce na kolanach.
- Ale ja muszę tam pójść – powiedziała już łagodniej. - Sama. W tej chwili to jest dla mnie najważniejsze. Proszę, zrozum mnie.
Itachi spojrzał na nią ze smutkiem i usiadł obok, otaczając ją ramieniem.
- Dlaczego to tyle dla ciebie znaczy? – zapytał, głaszcząc ją po głowie.
- Może pomóc w spełnieniu mojego drugiego marzenia.
Na dłuższą chwilę zapadło milczenie. Itami cały czas miała nadzieję, że Itachi jednak zmieni zdanie. Gdyby to nie zajmowało jej myśli, pewnie zwróciłaby uwagę na ciepło, które biło od niego. Na to jak bezpiecznie czuła się w jego ramionach, a także jak przyjemne było, gdy jego oddech muskał włosy na czubku jej głowy. Jednak jej myśli zajmowała Jaskinia Maskarady i nie mogła skupić się na tych przyjemnych odczuciach.
- Dobrze – odezwał się w końcu. - Porozmawiam z Joelem i popłynę na tę wyspę razem z tobą. Ty pójdziesz do jaskini sama, a ja w tym czasie porobię coś innego. Zgadasz się?
Itami podniosła głowę i spojrzała się na niego. Cieszyła się, że pozwolił jej na to, a jednocześnie wzruszyło ją, jak dbał o jej bezpieczeństwo. Wtedy w jej głowie pojawiła się myśl „bo jestem kluczem”. Mimo że wydawało jej się, że ten głos miał rację, odepchnęła go od siebie.
- Tak. Dziękuję – powiedziała, całując Itachiego w policzek.
- Ale masz być ostrożna, rozumiesz?
Spojrzał na nią ostrzegawczo i pogroził jej placem. Itami energicznie kiwnęła głową.
- Jutro popołudniu możemy wypłynąć. Przyjdę po ciebie.
- Dobrze.

Po zjedzeniu obiadu z Dave’em i udzielaniu mu wymijających odpowiedzi na pytanie „dlaczego cię nie będzie?”, usiadła na koi. Spojrzała na mały bagaż, który miała już gotowy. Zapatrzyła się na przeciwległą ścianę, zastanawiając się, kto mógł na nią czekać w Jaskini Maskarady. Z jednej strony wydawało jej się oczywistym, że to powinna być ta osoba, która mówiła do niej w lesie. Jednak z drugiej miała przeczucie, że spotka tam kogoś innego. Ale czy ten głos, który słyszałam w ogóle istniał? – zastanowiła się. – Nie widziałam tam nikogo. Ale muszę zobaczyć i przekonać się. Z zamyślenia wybiło ją pukanie do drzwi, w których po chwili stanął Itachi w takim samym stroju jak ostatnio.
- Widzę, że gotowa –stwierdził, patrząc na bagaż Itami.
Itami kiwnęła głową i podniosła się z łóżka. Itachi wziął jej ekwipunek, po czym wyszli na górny pokład, gdzie czekał na nich barkas. Itachi wszedł do niego pierwszy, by pomóc Itami dostać się tam. Następnie spuszczono ich na wodę.
Z początku oboje byli całkiem cicho. Itachi głównie zajmował się wiosłowaniem, a Itamaki pogrążyła się w myślach. Potem jednak kapitan przerwał tę ciszę i zaczęli rozmawiać, dogryzając sobie nawzajem.
- Swoją drogą, jak wrażenia po wizycie w centrum Majotty? – zapytał.
- Coś obrzydliwego – skrzywiła się. - Chociaż jak już dołączyłyśmy do Kikari, to było trochę lepiej.
- Nie dziwisz się, że wolę być od tego z daleka?
- Trochę tak.
- Naprawdę masz mnie za kogoś takiego?
- Jesteś piratem – wzruszyła ramionami.
- Jestem sobą.
Itamaki z pewnym trudem wstrzymała wzrok kapitana. Poczuła ukłucie wyrzutów sumienia, gdy zauważyła w jego oczach rozczarowanie. Odwróciła wzrok i skierowała go na deski pokładu. Itachi natomiast westchnął, po czym odwrócił się i ponownie poświęcił cała uwagę wiosłowaniu.

5 komentarzy:

  1. No w końcu kolejny rozdział!
    Wspaniała niespodzianka po powróceniu do domu <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe...
    Jakże ten rozdział różnił się od innych.
    Szczerze, to miło się go czytało. C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu się różnił? Bo to brzmi, jakby innych się bynajmniej miło nie czytało. XD

      Usuń
  3. Serio ?
    Eh, nie to miałam na myśli.
    Bo ten rozdział był taki spokojny, że tak to określę.
    Nikt się nie bił itd. >D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy