Itami
siedziała skulona na kamieniu w lesie. Odkąd opuściła Fiery Raven, nie
przestała płakać nawet na chwilę. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Wciąż
miała przed oczami śmierć Yoshiego. W uszach jego słowa. Tak bardzo cieszyła
się, że go odzyskała. Ale straciła go. W dodatku przez Itachiego. Czuła się
oszukana. Zupełnie jakby jej ukochany Itachi zmienił się w bezlitosnego
kapitana pierwszego lepszego statku pirackiego. Ścisnęła mocniej swoje kolana,
wybuchając kolejną falą płaczu. Nie mogła znieść tego, że to on odebrał jej
przyjaciela.
- Czyż to nie cudowny dzień?
– usłyszała męski głos gdzieś w oddali.
Nie miała
ochoty podnosić głowy, żeby sprawdzić do kogo należał. Miała tylko nadzieję, że
ta osoba po prostu przejdzie obok, jakby jej nie widziała.
- Kto to? – zapytała jakaś
kobieta. – To chyba dziewczyna. Ona płacze.
- W takim razie nie możemy
jej tu tak zostawić.
Usłyszała,
że ktoś podbiegł do kamienia i poczuła czyjąś rękę na plecach. Podniosła głowę
i zobaczyła nad sobą jakiegoś mężczyznę. Wiedziała tylko, że miał ciemne włosy,
ale nic więcej nie potrafiła dostrzec przez łzy.
- Przepraszam, co się
panience stało? Moglibyśmy jakoś pomóc?
- Nie – odpowiedziała Itami,
z powrotem chowając twarz w kolana.
- Masz gdzie wrócić?
- Nie.
- Adele, czy moglibyśmy
zatrzymać się z nią u ciebie w domu?
- Oczywiście! –
odpowiedziała.. – Przecież ona wygląda okropnie. Musiało stać się jej coś
złego.
Na
plecach Itami znalazła się druga ręka, więc podniosła wzrok. W drugiej osobie
zaobserwowała tylko długie brązowe włosy i zielone, wyraźne oczy.
- Jak ty płaczesz – powiedziała
cicho Adele, patrząc prosto na nią. – Znam te łzy. To musi być wina mężczyzny.
- Jest – odpowiedziała, znów
zanosząc się płaczem.
- Adele, pójdź przodem
przygotować dla niej miejsce. Ja pomogę jej dojść.
- Dobrze.
Itami usłyszała,
jak kobieta pobiegła. Potem poczuła, że mężczyzna chwycił jej dłoń. Podniosła
głowę i zobaczyła, że chciał ją podnieść. Zauważyła też, że ten człowiek miał
ciemniejszą karnację, choć wciąż nie była w stanie dokładnie zobaczyć twarzy.
Gdy zastanowiła się nad tym, miał również hiszpański akcent. Zeszła z kamienia
z jego pomocą.
- Przepraszam za zuchwałość,
ale pozwól, że spytam się, jak się nazywasz?
- Itami.
- Itami, wyglądasz jakbyś za
chwilę miała się rozlecieć. Aż chciałbym przytulić cię, żebyś na pewno nie
rozpadła się.
- Myślisz, że to zmniejszy
mój ból?
- Sama ocenisz.
Mężczyzna
przytulił ją do siebie. Wcześniej chciała, żeby ktoś to zrobił, ale jednak
okazało się, że to nic nie dawało. To nie było ciepło, które czuła tylko przy
Itachim. Stwierdziwszy, że nie chce innego, odsunęła się, kiwając przecząco
głową.
- Rozumiem. Złamane serce
trudno uleczyć. Teraz chodźmy. Zabiorę cię w lepsze i cieplejsze miejsce.
- Mogę chociaż wiedzieć jak
pan się nazywa? – zapytała, przecierając oczy.
Itami w
końcu mogła przyjrzeć się jego twarzy. Upewniła się, że musiał mieć Hiszpańskie
korzenie. Jego ciemne oczy miały intrygujący, tajemniczy wyraz.
- Ależ oczywiście! Gdzie
moje maniery? Trafalgar Fate do usług – wyciągnął rękę w jej stronę, skłaniając
głowę z uśmiechem.
Itachi cały
czas był przez w tej samej pozycji. Wcześniej do jego uszu dobiegły słowa
Sumisu „stoczyłeś się na dno”. Doskonale słyszał, że piraci poszeptywali
pomiędzy sobą. Jednak jakoś nie zwracał na to uwagi. Nagle przestało go
obchodzić, co jego ludzie o nim myśleli. Przestało go obchodzić, że jest
kapitanem i nie powinien klęczeć na pokładzie. Przestało go obchodzić wszystko,
ponieważ to, co się liczyło, odeszło. Nie mógł uwierzyć w to, jak wąska
przepaść dzieliła najpiękniejsze szczęście i najczarniejszą rozpacz*. Nie
chciał podnosić się. To oznaczałoby, że byłby gotowy przyjąć do świadomości
rzeczywistość. A on ją odrzucał. Nie miał zamiaru pogodzić się z tym. Był wściekły
na siebie, że po raz drugi doprowadził do utraty kogoś, kogo kochał. Oczywiście
mógł nie puścić Itami. Trzymać ją tu na siłę i pilnować, żeby nie uciekła. Ale
wiedział, że wtedy przysporzyłby jej jeszcze więcej bólu. Skoro chciała odejść,
to musiał pogodzić się z tym. W końcu był gotów wycierpieć ile trzeba, jeśli to
miałoby sprawić, że stałaby się szczęśliwa. Już wcześniej myślał, że gdyby
kiedykolwiek tak się stało, pozwoliłby jej opuścić Fiery Raven. Jednak nigdy
nie sądził, że naprawdę będzie zmuszony do zrobienia tego. To, że tak się
stało, przerastało go. Nie był w stanie zmierzyć się z konsekwencją swojej
decyzji. Nie potrafił nawet wstać. Dlaczego
to aż takie trudne? Nagle poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
- Wstawaj, Itachi – usłyszał
głos Midoriko. – Gdzie jest twoja duma? Gdyby ktoś mi teraz powiedział, że ten
kapitan, kulący się na deskach własnego pokładu, ma zamiar pokonać Lalkę
Rogera, wybuchłabym mu śmiechem w twarz. Wszyscy wokół to twoi ludzie.
Oczekują, że kapitan będzie ich prowadził. Myślisz, że będą czekać aż pozbierasz
się łaskawie?
- Nie dam rady. To mnie
przerasta.
- Więc okazuj słabość w
swojej kajucie, a nie tutaj przed wszystkimi.
Miała
rację. Podniósł głowę, wciąż patrząc w deski. Z trudem dźwignął się na nogi i
rozejrzał się. Wszyscy piraci wpatrywali się w niego.
- Nie gapić się, tylko do
roboty – zawołał władczo. - Jeśli ktoś chce coś powiedzieć - śmiało. Morze
chętnie przyjmie niedowiarków.
Jeszcze
raz rozejrzał się po pokładzie. Nikt nic nie mówił, więc poszedł razem z
Midoriko do swojej kajuty. Tam opadł na kanapę, zakrywając twarz dłońmi.
Midoriko usiadła na fotelu obok.
- Dlaczego ją puściłeś?
- A co miałem zrobić?
Trzymać ją pod przymusem?
- Nie. Po prostu nie
pozwolić jej odejść.
- Nie widzę różnicy.
- Niczego nie widzisz –
zauważyła Midoriko. – Na nic nie patrzysz. Chowasz się za własnymi rękoma.
Dlaczego? Czyżbyś nie miał odwagi spojrzeć komukolwiek w oczy?
- Owszem. Upadłem, Midoriko.
Nie jestem w stanie patrzeć na innych. Tym bardziej zarządzać statkiem. Czy
konkurować z Lalką Rogera. Jeśli nie potrafię tych rzeczy, to kim jestem?
Bezwartościowym dzieciakiem z wygórowaną ambicją.
Itachi
poczuł na głowie uderzenie. Podniósł wzrok i zobaczył nad sobą Midoriko z
założonymi rękoma.
- Może to zabrzmi okrutnie,
ale to tylko utrata twojej miłości. Nie wszystkiego, na co pracowałeś. Wiem, że
czujesz ból. Ale jestem pewna, że to przejdzie. Potrzebujesz tylko czasu.
- Myślisz, że ból, który
czują ludzie, kiedy umiera ukochana im osoba, znika? Dotknięci stratą pogrążają
się w swoim smutku. Płaczą, tęsknią. Chcą ją ściągnąć z powrotem, mimo że to
niemożliwe. A czas idzie dalej. Nie czeka. Płyną dni, tygodnie, miesiące, lata.
Reakcje może ustępują, ale ból nie. On cały czas pozostaje. Z momentem, kiedy
Itami odeszła, sprawiła, że poczułem się tak, jakby umarła. Jest tylko jedna
różnica. Świadomość, że oddycha, zobowiązuje mnie do podniesienia się. Ale nie
jestem jeszcze na to gotowy.
Midoriko
wpatrywała się w niego w ciszy. Nie spodziewała się usłyszeć takich słów.
Zresztą dziwiła się, że Itachi w ogóle coś mówił. Choć nigdy nie miała okazji
poznać bliżej zbyt wielu ludzi, to zauważyła, że zazwyczaj nie lubią mówić o
tym, co leży im na sercu. Wolą to dusić w sobie. Zresztą sama tak robiła ze
wszystkim. A on nie. I to ją zdziwiło. Zresztą nie tylko to. Zaskoczyła ją
również prawdziwość tego, co Trafalgar mówił o Itachim.
- Więc jakie wieści dostałeś? – zapytała Midoriko, siadając na fotelu.
- Same dobre. Itachi rozgromił Czarne Widmo, które denerwowało mnie
ostatnimi czasy. W dodatku Itami została zraniona i otruta. Biedny kruczek
załamał się – ostatnie zdanie powiedział z udawanym smutkiem
- Czy pytanie, dlaczego teraz go nie zaatakujesz, mija się z celem?
- Nie wiem – wzruszył ramionami, wyciągając butelkę rumu z szafy. – Widzisz,
nasz kochany Itachi jest bardzo lojalny. Zarówno on jak i ja rzadko kiedy
darzymy jakimiś głębszymi uczuciami kobiety. Wolimy skupić się na celach, które
sobie wyznaczyliśmy. Jednakże kruk należy do White’ów. Ma pochodzenie, więc
został wychowany w charakterystyczny sposób, co bardzo odznacza się na nim. Z
tego między innymi wynika, że jest lojalny ludziom, którzy, w jego kryteriach,
są tego warci. Przez charakter natomiast szybko przywiązuje się do innych, a
jego uczucia względem nich są stałe. Oczywiste więc, że w momencie, kiedy
zakochał się w Itami, zaczęła mieć na niego duży wpływ. Dlatego jest taka ważna
też dla mnie. Ale po co miałbym ryzykować starcie z nim, skoro mogę po prostu
zabrać mu ją tak, że nawet nie będzie o tym wiedział?
- Nie widzę tutaj związku z tym, że została otruta przez kogoś, kogo
nie kontrolujesz.
- Bo przejęcie Itami nastanie po jej przebudzeniu. Jeśli tylko wszystko
pójdzie zgodnie z moją myślą, której jeszcze ci nie zdradzę. Ale na razie jej
sen wpływa jedynie na moją korzyść. A zresztą nie mógłbym przecież zaatakować
biednego kapitana, który tak bardzo martwi się o swoją ukochaną.
Trafalgar zrobił przejętą minę, po czym
roześmiał się i wypił duży łyk rumu. Midoriko wpatrywała się w niego w
zamyśleniu. Nagle w jej oku pojawił się błysk i uśmiechnęła się. Trafalgar
spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem.
- Twierdzisz, że jesteś do niego podobny? I że rzadko kiedy interesują
was kobiety?- zapytała, unosząc brwi do góry z niedowierzaniem.
- Oczywiście. Mówiłem ci kiedyś, że moje spotkania ze źródłami
informacji nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia.
- Aczkolwiek zdarzyły ci się takie, które polubiłeś.
- Przywiązujesz zbyt dużą uwagę do słów – machnął lekceważąco ręką.
- Kto to był?
- Nie muszę ci mówić.
Midoriko wstała i szybko podeszła do
Trafalgara. Nachyliła się nad nim i objęła dwiema rękoma jego szyję, wcześniej
zabierając mu butelkę z trunkiem.
- Ale powiesz – rzekła cicho do jego ucha. – Nie lubisz, kiedy marnuje
się rum.
- Mówiłem ci, że jesteś upierdliwa.
- A co? – zapytała, robiąc smutną minę. – Chciałbyś mnie teraz dźgnąć
nożem?
- Gdybym chciał, zrobiłbym to – oznajmił, po czym westchnął. – Była
tylko jedna osoba, którą darzyłem jakimś głębszym uczuciem. Ale znała moje imię,
więc odebrałem jej zdolność mowy.
- Uciąłeś jej język? – zapytała, odsuwając się.
- Nie – odpowiedział, zabierając jej
butelkę. - Iluzja to potężna moc.
- Dlatego teraz jesteś niemalże ślepy –
prychnęła, kładąc ręce na biodrach. - Ona cię kochała?
- Pewnie tak – odpowiedział i wzruszywszy
ramionami, pociągnął kolejny łyk.
- Jesteś wielkim dupkiem.
- Wiem. I tu leży różnica pomiędzy mną a
Itachim. On nie skrzywdziłby Itami, nawet gdyby to był jedyny sposób na
zdobycie skarbu.
- Za to ty nie wahałbyś się nawet przez
chwilę, gdyby to mnie trzeba było uszkodzić, tak?
Trafalgar przyłożył butelkę do swoich ust i
zamyślił się przez chwilę. Po tym spojrzał w oczy Midoriko.
- Pewnie tak. Ale byłoby mi przykro, że
zabiłem jedyną osobę, która ośmiela się być bezczelna względem mnie.
- Twierdzisz, że mam to uznać za komplement?
- Owszem. Nawet wielki.
Midoriko
prychnęła pod nosem na to wspomnienie. Plan Trafalgara widocznie powiódł się.
Była niemal pewna, że już zdążył odnaleźć Itami. Nie wiedziała tylko, w jaki
sposób chciał przeciągnąć ją na swoją stronę. Chyba powinnam powiedzieć o tym Itachiemu. Ale obawiam się, że to
zniszczyłoby go jeszcze bardziej. Chyba zostawię tę informację dla siebie. W
końcu i tak dowie się przez szpiegów.
- W takim
razie, póki nie jesteś gotowy stanąć twarzą w twarze ze swoimi ludźmi, zostań
tutaj – powiedziała w końcu do niego. - Ale jednocześnie musisz utrzymać swój
autorytet. Możesz działać po przez innych.
- Być jak
Roger? Wykorzystywać ludzi? Stoczyłbym się jeszcze bardziej. Poradzę sobie, jak
tylko się podniosę.
- Nie sądzę,
by to nastąpiło szybko. Itami przysporzyła ci naprawdę dużo bólu.
Itachi
zacisnął pięści.
- Nie. To ja
jej.
Midoriko
ponownie spojrzała na niego ze zdziwieniem. Jego głos załamał się. Wbiła w
niego swoje żółte oczy. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Midoriko spojrzała
w tamtą stronę i zobaczyła Elliott.
- Itachi -
powiedziała cicho lekarka, po czym spojrzała na Japonkę. – Mogłabyś zostawić
nas samych przez chwilę?
Midoriko
zerknęła jeszcze raz na kapitana, po czym kiwnęła głową. Wstała i skierowała
się do drzwi. Elliott usiadła na kanapie obok Itachiego. Midoriko wyszła z
pomieszczenia, ale jeszcze stanęła w drzwiach, by spojrzeć na nich.
- Itachi, mów
– powiedziała łagodnie, przytulając go.
- Straciłem
ją. Z własnej winy, Elliott – odpowiedział z załamaniem w głosie.
Itachi
przytulając się do niej, zakrywał twarz jedną dłonią. Mimo tego Midoriko
dostrzegła kilka łez spływających z jego oczu, którym towarzyszyły
charakterystyczne ruchy ramion. Wtedy zamknęła drzwi i oparła się o nie. Bardzo głęboko go trafiłeś, Trafalgarze.
Naprawdę jesteś wielkim dupkiem – pomyślała, po czym westchnęła i ruszyła
do swojej kajuty.
Takie gały zrobiłam "o.o", gdy okazało się, że to Lalka Rogera.
OdpowiedzUsuńI znowu (już mi się z piosenką skojarzyło to "I znowu...") napisałaś coś co się odwołuje do życia, tylko, że tym razem Twojego. Z doświadczenia.
Ale nie mogło być tak pięknie pomiędzy Itachim i Itami. :x
O no masz. Myślałam, że Twoje przeczucia tym razem też pozwolą Ci uniknąć elementu zaskoczenia, ale jednak. :D
UsuńMądrości życiowe muszą być. I tu masz rację. Ale i tak jesteś jedną z niewielu osób, która to wie.
Nieeee. Nigdy nie może. Wtedy byłoby za nudno. :D
Wolę siebie nie zaskakiwać. Po prostu nie spodziewałam się, że to będzie Roger. Po prostu nie zdawałam sobie sprawy, że pod koniec tego rozdziału może coś mnie zaskoczyć. XD
UsuńAch, czuję zaszczyt. >D
A ja miałam takie przeczucie, że to Lalka. .3.
OdpowiedzUsuńSmutno troszkę... A już Itachi zyskiwał w moich oczętach, a tu bęc. >:
Na większy komentarz nie jestem w stanie, ponieważ me zakwasy odmawiają mi dalszej współpracy. D:
O..to tak dla odmiany, widzę. :D
UsuńEkhe..he..he..ekhymn. To nie dobsz. XD
Rozumiem Cię, moja przyjaciółko, rozumiem. *poklepuje po ramieniu sama czując zakwasy*