czwartek, 11 kwietnia 2013

37

Itami siedziała skulona na kamieniu w lesie. Odkąd opuściła Fiery Raven, nie przestała płakać nawet na chwilę. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Wciąż miała przed oczami śmierć Yoshiego. W uszach jego słowa. Tak bardzo cieszyła się, że go odzyskała. Ale straciła go. W dodatku przez Itachiego. Czuła się oszukana. Zupełnie jakby jej ukochany Itachi zmienił się w bezlitosnego kapitana pierwszego lepszego statku pirackiego. Ścisnęła mocniej swoje kolana, wybuchając kolejną falą płaczu. Nie mogła znieść tego, że to on odebrał jej przyjaciela.
- Czyż to nie cudowny dzień? – usłyszała męski głos gdzieś w oddali.
Nie miała ochoty podnosić głowy, żeby sprawdzić do kogo należał. Miała tylko nadzieję, że ta osoba po prostu przejdzie obok, jakby jej nie widziała.
- Kto to? – zapytała jakaś kobieta. – To chyba dziewczyna. Ona płacze.
- W takim razie nie możemy jej tu tak zostawić.
Usłyszała, że ktoś podbiegł do kamienia i poczuła czyjąś rękę na plecach. Podniosła głowę i zobaczyła nad sobą jakiegoś mężczyznę. Wiedziała tylko, że miał ciemne włosy, ale nic więcej nie potrafiła dostrzec przez łzy.
- Przepraszam, co się panience stało? Moglibyśmy jakoś pomóc?
- Nie – odpowiedziała Itami, z powrotem chowając twarz w kolana.
- Masz gdzie wrócić?
- Nie.
- Adele, czy moglibyśmy zatrzymać się z nią u ciebie w domu?
- Oczywiście! – odpowiedziała.. – Przecież ona wygląda okropnie. Musiało stać się jej coś złego.
Na plecach Itami znalazła się druga ręka, więc podniosła wzrok. W drugiej osobie zaobserwowała tylko długie brązowe włosy i zielone, wyraźne oczy.
- Jak ty płaczesz – powiedziała cicho Adele, patrząc prosto na nią. – Znam te łzy. To musi być wina mężczyzny.
- Jest – odpowiedziała, znów zanosząc się płaczem.
- Adele, pójdź przodem przygotować dla niej miejsce. Ja pomogę jej dojść.
- Dobrze.
Itami usłyszała, jak kobieta pobiegła. Potem poczuła, że mężczyzna chwycił jej dłoń. Podniosła głowę i zobaczyła, że chciał ją podnieść. Zauważyła też, że ten człowiek miał ciemniejszą karnację, choć wciąż nie była w stanie dokładnie zobaczyć twarzy. Gdy zastanowiła się nad tym, miał również hiszpański akcent. Zeszła z kamienia z jego pomocą.
- Przepraszam za zuchwałość, ale pozwól, że spytam się, jak się nazywasz?
- Itami.
- Itami, wyglądasz jakbyś za chwilę miała się rozlecieć. Aż chciałbym przytulić cię, żebyś na pewno nie rozpadła się.
- Myślisz, że to zmniejszy mój ból?
- Sama ocenisz.
Mężczyzna przytulił ją do siebie. Wcześniej chciała, żeby ktoś to zrobił, ale jednak okazało się, że to nic nie dawało. To nie było ciepło, które czuła tylko przy Itachim. Stwierdziwszy, że nie chce innego, odsunęła się, kiwając przecząco głową.
- Rozumiem. Złamane serce trudno uleczyć. Teraz chodźmy. Zabiorę cię w lepsze i cieplejsze miejsce.
- Mogę chociaż wiedzieć jak pan się nazywa? – zapytała, przecierając oczy.
Itami w końcu mogła przyjrzeć się jego twarzy. Upewniła się, że musiał mieć Hiszpańskie korzenie. Jego ciemne oczy miały intrygujący, tajemniczy wyraz.
- Ależ oczywiście! Gdzie moje maniery? Trafalgar Fate do usług – wyciągnął rękę w jej stronę, skłaniając głowę z uśmiechem.

Itachi cały czas był przez w tej samej pozycji. Wcześniej do jego uszu dobiegły słowa Sumisu „stoczyłeś się na dno”. Doskonale słyszał, że piraci poszeptywali pomiędzy sobą. Jednak jakoś nie zwracał na to uwagi. Nagle przestało go obchodzić, co jego ludzie o nim myśleli. Przestało go obchodzić, że jest kapitanem i nie powinien klęczeć na pokładzie. Przestało go obchodzić wszystko, ponieważ to, co się liczyło, odeszło. Nie mógł uwierzyć w to, jak wąska przepaść dzieliła najpiękniejsze szczęście i najczarniejszą rozpacz*. Nie chciał podnosić się. To oznaczałoby, że byłby gotowy przyjąć do świadomości rzeczywistość. A on ją odrzucał. Nie miał zamiaru pogodzić się z tym. Był wściekły na siebie, że po raz drugi doprowadził do utraty kogoś, kogo kochał. Oczywiście mógł nie puścić Itami. Trzymać ją tu na siłę i pilnować, żeby nie uciekła. Ale wiedział, że wtedy przysporzyłby jej jeszcze więcej bólu. Skoro chciała odejść, to musiał pogodzić się z tym. W końcu był gotów wycierpieć ile trzeba, jeśli to miałoby sprawić, że stałaby się szczęśliwa. Już wcześniej myślał, że gdyby kiedykolwiek tak się stało, pozwoliłby jej opuścić Fiery Raven. Jednak nigdy nie sądził, że naprawdę będzie zmuszony do zrobienia tego. To, że tak się stało, przerastało go. Nie był w stanie zmierzyć się z konsekwencją swojej decyzji. Nie potrafił nawet wstać. Dlaczego to aż takie trudne? Nagle poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
- Wstawaj, Itachi – usłyszał głos Midoriko. – Gdzie jest twoja duma? Gdyby ktoś mi teraz powiedział, że ten kapitan, kulący się na deskach własnego pokładu, ma zamiar pokonać Lalkę Rogera, wybuchłabym mu śmiechem w twarz. Wszyscy wokół to twoi ludzie. Oczekują, że kapitan będzie ich prowadził. Myślisz, że będą czekać aż pozbierasz się łaskawie?
- Nie dam rady. To mnie przerasta.
- Więc okazuj słabość w swojej kajucie, a nie tutaj przed wszystkimi.
Miała rację. Podniósł głowę, wciąż patrząc w deski. Z trudem dźwignął się na nogi i rozejrzał się. Wszyscy piraci wpatrywali się w niego.
- Nie gapić się, tylko do roboty – zawołał władczo. - Jeśli ktoś chce coś powiedzieć - śmiało. Morze chętnie przyjmie niedowiarków.
Jeszcze raz rozejrzał się po pokładzie. Nikt nic nie mówił, więc poszedł razem z Midoriko do swojej kajuty. Tam opadł na kanapę, zakrywając twarz dłońmi. Midoriko usiadła na fotelu obok.
- Dlaczego ją puściłeś?
- A co miałem zrobić? Trzymać ją pod przymusem?
- Nie. Po prostu nie pozwolić jej odejść.
- Nie widzę różnicy.
- Niczego nie widzisz – zauważyła Midoriko. – Na nic nie patrzysz. Chowasz się za własnymi rękoma. Dlaczego? Czyżbyś nie miał odwagi spojrzeć komukolwiek w oczy?
- Owszem. Upadłem, Midoriko. Nie jestem w stanie patrzeć na innych. Tym bardziej zarządzać statkiem. Czy konkurować z Lalką Rogera. Jeśli nie potrafię tych rzeczy, to kim jestem? Bezwartościowym dzieciakiem z wygórowaną ambicją.
Itachi poczuł na głowie uderzenie. Podniósł wzrok i zobaczył nad sobą Midoriko z założonymi rękoma.
- Może to zabrzmi okrutnie, ale to tylko utrata twojej miłości. Nie wszystkiego, na co pracowałeś. Wiem, że czujesz ból. Ale jestem pewna, że to przejdzie. Potrzebujesz tylko czasu.
- Myślisz, że ból, który czują ludzie, kiedy umiera ukochana im osoba, znika? Dotknięci stratą pogrążają się w swoim smutku. Płaczą, tęsknią. Chcą ją ściągnąć z powrotem, mimo że to niemożliwe. A czas idzie dalej. Nie czeka. Płyną dni, tygodnie, miesiące, lata. Reakcje może ustępują, ale ból nie. On cały czas pozostaje. Z momentem, kiedy Itami odeszła, sprawiła, że poczułem się tak, jakby umarła. Jest tylko jedna różnica. Świadomość, że oddycha, zobowiązuje mnie do podniesienia się. Ale nie jestem jeszcze na to gotowy.
Midoriko wpatrywała się w niego w ciszy. Nie spodziewała się usłyszeć takich słów. Zresztą dziwiła się, że Itachi w ogóle coś mówił. Choć nigdy nie miała okazji poznać bliżej zbyt wielu ludzi, to zauważyła, że zazwyczaj nie lubią mówić o tym, co leży im na sercu. Wolą to dusić w sobie. Zresztą sama tak robiła ze wszystkim. A on nie. I to ją zdziwiło. Zresztą nie tylko to. Zaskoczyła ją również prawdziwość tego, co Trafalgar mówił o Itachim.
- Więc jakie wieści dostałeś? – zapytała Midoriko, siadając na fotelu.
- Same dobre. Itachi rozgromił Czarne Widmo, które denerwowało mnie ostatnimi czasy. W dodatku Itami została zraniona i otruta. Biedny kruczek załamał się – ostatnie zdanie powiedział z udawanym smutkiem
- Czy pytanie, dlaczego teraz go nie zaatakujesz, mija się z celem?
- Nie wiem – wzruszył ramionami, wyciągając butelkę rumu z szafy. – Widzisz, nasz kochany Itachi jest bardzo lojalny. Zarówno on jak i ja rzadko kiedy darzymy jakimiś głębszymi uczuciami kobiety. Wolimy skupić się na celach, które sobie wyznaczyliśmy. Jednakże kruk należy do White’ów. Ma pochodzenie, więc został wychowany w charakterystyczny sposób, co bardzo odznacza się na nim. Z tego między innymi wynika, że jest lojalny ludziom, którzy, w jego kryteriach, są tego warci. Przez charakter natomiast szybko przywiązuje się do innych, a jego uczucia względem nich są stałe. Oczywiste więc, że w momencie, kiedy zakochał się w Itami, zaczęła mieć na niego duży wpływ. Dlatego jest taka ważna też dla mnie. Ale po co miałbym ryzykować starcie z nim, skoro mogę po prostu zabrać mu ją tak, że nawet nie będzie o tym wiedział?
- Nie widzę tutaj związku z tym, że została otruta przez kogoś, kogo nie kontrolujesz.
- Bo przejęcie Itami nastanie po jej przebudzeniu. Jeśli tylko wszystko pójdzie zgodnie z moją myślą, której jeszcze ci nie zdradzę. Ale na razie jej sen wpływa jedynie na moją korzyść. A zresztą nie mógłbym przecież zaatakować biednego kapitana, który tak bardzo martwi się o swoją ukochaną.
Trafalgar zrobił przejętą minę, po czym roześmiał się i wypił duży łyk rumu. Midoriko wpatrywała się w niego w zamyśleniu. Nagle w jej oku pojawił się błysk i uśmiechnęła się. Trafalgar spojrzał na nią z lekkim zdziwieniem.
- Twierdzisz, że jesteś do niego podobny? I że rzadko kiedy interesują was kobiety?- zapytała, unosząc brwi do góry z niedowierzaniem.
- Oczywiście. Mówiłem ci kiedyś, że moje spotkania ze źródłami informacji nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia.
- Aczkolwiek zdarzyły ci się takie, które polubiłeś.
- Przywiązujesz zbyt dużą uwagę do słów – machnął lekceważąco ręką.
- Kto to był?
- Nie muszę ci mówić.
Midoriko wstała i szybko podeszła do Trafalgara. Nachyliła się nad nim i objęła dwiema rękoma jego szyję, wcześniej zabierając mu butelkę z trunkiem.
- Ale powiesz – rzekła cicho do jego ucha. – Nie lubisz, kiedy marnuje się rum.
- Mówiłem ci, że jesteś upierdliwa.
- A co? – zapytała, robiąc smutną minę. – Chciałbyś mnie teraz dźgnąć nożem?
- Gdybym chciał, zrobiłbym to – oznajmił, po czym westchnął. – Była tylko jedna osoba, którą darzyłem jakimś głębszym uczuciem. Ale znała moje imię, więc odebrałem jej zdolność mowy.
- Uciąłeś jej język? – zapytała, odsuwając się.
- Nie – odpowiedział, zabierając jej butelkę. - Iluzja to potężna moc.
- Dlatego teraz jesteś niemalże ślepy – prychnęła, kładąc ręce na biodrach. - Ona cię kochała?
- Pewnie tak – odpowiedział i wzruszywszy ramionami, pociągnął kolejny łyk.
- Jesteś wielkim dupkiem.
- Wiem. I tu leży różnica pomiędzy mną a Itachim. On nie skrzywdziłby Itami, nawet gdyby to był jedyny sposób na zdobycie skarbu.
- Za to ty nie wahałbyś się nawet przez chwilę, gdyby to mnie trzeba było uszkodzić, tak?
Trafalgar przyłożył butelkę do swoich ust i zamyślił się przez chwilę. Po tym spojrzał w oczy Midoriko.
- Pewnie tak. Ale byłoby mi przykro, że zabiłem jedyną osobę, która ośmiela się być bezczelna względem mnie.
- Twierdzisz, że mam to uznać za komplement?
- Owszem. Nawet wielki.
Midoriko prychnęła pod nosem na to wspomnienie. Plan Trafalgara widocznie powiódł się. Była niemal pewna, że już zdążył odnaleźć Itami. Nie wiedziała tylko, w jaki sposób chciał przeciągnąć ją na swoją stronę. Chyba powinnam powiedzieć o tym Itachiemu. Ale obawiam się, że to zniszczyłoby go jeszcze bardziej. Chyba zostawię tę informację dla siebie. W końcu i tak dowie się przez szpiegów.
- W takim razie, póki nie jesteś gotowy stanąć twarzą w twarze ze swoimi ludźmi, zostań tutaj – powiedziała w końcu do niego. - Ale jednocześnie musisz utrzymać swój autorytet. Możesz działać po przez innych.
- Być jak Roger? Wykorzystywać ludzi? Stoczyłbym się jeszcze bardziej. Poradzę sobie, jak tylko się podniosę.
- Nie sądzę, by to nastąpiło szybko. Itami przysporzyła ci naprawdę dużo bólu.
Itachi zacisnął pięści.
- Nie. To ja jej.
Midoriko ponownie spojrzała na niego ze zdziwieniem. Jego głos załamał się. Wbiła w niego swoje żółte oczy. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Midoriko spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła Elliott.
- Itachi - powiedziała cicho lekarka, po czym spojrzała na Japonkę. – Mogłabyś zostawić nas samych przez chwilę?
Midoriko zerknęła jeszcze raz na kapitana, po czym kiwnęła głową. Wstała i skierowała się do drzwi. Elliott usiadła na kanapie obok Itachiego. Midoriko wyszła z pomieszczenia, ale jeszcze stanęła w drzwiach, by spojrzeć na nich.
- Itachi, mów – powiedziała łagodnie, przytulając go.
- Straciłem ją. Z własnej winy, Elliott – odpowiedział z załamaniem w głosie.
Itachi przytulając się do niej, zakrywał twarz jedną dłonią. Mimo tego Midoriko dostrzegła kilka łez spływających z jego oczu, którym towarzyszyły charakterystyczne ruchy ramion. Wtedy zamknęła drzwi i oparła się o nie. Bardzo głęboko go trafiłeś, Trafalgarze. Naprawdę jesteś wielkim dupkiem – pomyślała, po czym westchnęła i ruszyła do swojej kajuty.

5 komentarzy:

  1. Takie gały zrobiłam "o.o", gdy okazało się, że to Lalka Rogera.
    I znowu (już mi się z piosenką skojarzyło to "I znowu...") napisałaś coś co się odwołuje do życia, tylko, że tym razem Twojego. Z doświadczenia.
    Ale nie mogło być tak pięknie pomiędzy Itachim i Itami. :x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O no masz. Myślałam, że Twoje przeczucia tym razem też pozwolą Ci uniknąć elementu zaskoczenia, ale jednak. :D
      Mądrości życiowe muszą być. I tu masz rację. Ale i tak jesteś jedną z niewielu osób, która to wie.
      Nieeee. Nigdy nie może. Wtedy byłoby za nudno. :D

      Usuń
    2. Wolę siebie nie zaskakiwać. Po prostu nie spodziewałam się, że to będzie Roger. Po prostu nie zdawałam sobie sprawy, że pod koniec tego rozdziału może coś mnie zaskoczyć. XD
      Ach, czuję zaszczyt. >D

      Usuń
  2. A ja miałam takie przeczucie, że to Lalka. .3.
    Smutno troszkę... A już Itachi zyskiwał w moich oczętach, a tu bęc. >:
    Na większy komentarz nie jestem w stanie, ponieważ me zakwasy odmawiają mi dalszej współpracy. D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O..to tak dla odmiany, widzę. :D
      Ekhe..he..he..ekhymn. To nie dobsz. XD
      Rozumiem Cię, moja przyjaciółko, rozumiem. *poklepuje po ramieniu sama czując zakwasy*

      Usuń

Obserwatorzy